wtorek, 29 maja 2018

Rozdział 7



Gdy za oknami, zaczyna świtać. A słońce powoli wschodzi, zapowiadając jeden z kolejnych, dosyć przyjemnych wiosennych dni.
Wpatruję się w sufit własnego pokoju bez większego celu. Leżąc na swoim łóżku, mam ogromną ochotę, schować się gdzieś przed całym światem. Zniknąć stąd na dobre i rozpocząć swoje życie na nowo. Oddzielając całą swoją dotychczasową przeszłość, grubą kreską. Dużo trudniej było jednak, zamienić słowa na czyny. W końcu nadal znajdowali się tutaj ludzie, którzy byli dla mnie ogromnie ważni. Pomimo, że praktycznie wszyscy bez wyjątku, zadali mi ogrom cierpienia. Z przeróżnych powodów. 




Czuję kolejną falę łez, spływających po moich policzkach, kończących swoją drogę na doszczętnie przemoczonej już poduszce. Dziwiłam się samej sobie, że potrafiłam jeszcze w ogóle płakać. Skoro przez ostatnie kilka godzin, nie robiłam nic innego. Myślałam, że zdążyłam wypłakać już wcześniej wszystkie łzy. Jak widać, znowu się pomyliłam.
Jednak nawet płacz, nie potrafił przynieść mi ukojenia. Czułam się bezsilna i pozbawiona jakiejkolwiek nadziei, że cokolwiek można, choćby spróbować naprawić. To był koniec. Kochałam ze wzajemnością człowieka, z którym nie mogłam być. Którego okrutny i podstępny los, odebrał mi w wyjątkowo banalny sposób. Przez manipulację i intrygę, jakich dopuściła się Melanie. 
Najgorsze było w tym wszystkim, że nie straciłam tylko Stephana.
Wczorajszego wieczoru, także moja siostra stała się dla mnie, praktycznie obcą osobą. Byłam pewna, że nigdy nie wybaczę Melanie, tego co mi zrobiła. Nie chciałam mieć z nią, już nic wspólnego. Wyzbyłam się resztek złudzeń, że może kiedyś uda się nam odbudować siostrzaną więź, a ona zrozumie swoje błędy i przeprosi za wszystkie wyrządzone krzywdy. Do tej pory, chyba zbytnio ją przeceniałam w swojej ocenie. Uważając, że musi posiadać jakieś skrupuły i uczucia. 




Ubiegłą, kompletnie nieprzespaną przeze mnie noc. Spędziłam na rozmyślaniu i pogrążaniu się w coraz większej nienawiści i rozpaczy. Przeklinałam wszystko i wszystkich dookoła. Żałując, że ponownie postawiłam, choćby krok w tym mieście. Od samego początku, wiedziałam że nie powinnam tu wracać pod żadnym pozorem. Niosło to za sobą, zbyt wiele cierpienia i przykrych wspomnień. Ale jak zawsze, próbowałam się oszukać i udowodnić samej sobie, że wszystko będzie dobrze i poradzę sobie z ponownym powrotem do przeszłości. Miałam więc za swoje. Byłam, jeszcze bardziej rozbita niż przed dwoma laty, kiedy związek Mel i Stephana wyszedł na jaw.




Teraz, gdy znałam już całą prawdę, dotyczącą tamtych wydarzeń, które sprawiły że jakaś część mnie, bezpowrotnie odeszła. Czułam się fatalnie. Chciałam cofnąć czas i nigdy nie dowiedzieć się, jak było naprawdę.
Zwyczajnie łatwiej było mi żyć, gdy myślałam że Stephan, nigdy tak naprawdę mnie nie kochał i z premedytacją okłamywał. Romansując z Mel za moimi plecami. Lepiej czułam się bez świadomości, że moja siostra była podstępną manipulantką, która zniszczyła mi życie.
Nie rozumiałam motywacji Melanie. Czym się kierowała, niszcząc naszą relację ze Stephanem. Nie miałam nawet pewności, czy ona rzeczywiście kiedyś go kochała, miałam co do tego coraz więcej wątpliwości. Być może był wyłącznie jej kolejnym celem, który chciała osiągnąć. Tylko coś w jej planie zawiodło i nieplanowanie zaszła w ciążę, co wszystko skomplikowało. Nie potrafiłam wyobrazić sobie ich wspólnego życia, jakie będą musieli podjąć ze względu na dziecko. Wiedziałam tylko, że na pewno nie chcę być tego świadkiem. Nie zniosłabym tego widoku i myśli, że mogłam być na miejscu mojej siostry. 




Wczesnym rankiem, biorę się w końcu w garść. Otwieram swojego laptopa, próbując zarezerwować pierwszy najbliższy bilet do Londynu. Nie mogłam zostać tutaj, ani dnia dłużej. Musiałam się odciąć raz na zawsze od wszystkiego, co było związane z moją siostrą. Zbieram więc w pośpiechu, wszystkie moje rzeczy do walizki, wrzucając je tam na oślep. W ostatnim czasie, stałam się mistrzynią w ucieczce przed problemami. Nie potrafiłam już inaczej. Nie byłam zwyczajnie w stanie, zmierzyć się z bolesną rzeczywistością i ją zaakceptować.





Schodzę na dół z zamiarem pożegnania się z rodzicami. Obawiałam się, że znowu nie zobaczymy się przez długi czas. Chyba, że sami postanowią mnie w końcu odwiedzić. 
Zastaję ich w kuchni, gdzie spożywają w ciszy śniadanie. Ostatnio panowała między nimi napięta atmosfera, co zaczynało mnie niepokoić. Nie chciałam, aby ich dotychczas bardzo zgrane i udane małżeństwo, zostało wystawione na próbę przeze mnie i Melanie.






- Chciałam się z wami pożegnać. Wracam dziś do siebie. Przepraszam, ale nie mogę dłużej zajmować się ślubem Mel. Nie po tym, czego się dowiedziałam. Możecie jej przekazać, gdy wróci że w życiu nie spodziewałabym się po niej takiej podłości - rodzice wpatrują się we mnie z nieukrywanym szokiem, zupełnie zaskoczeni moją, tak niespodziewaną decyzją.
- Rose, o czym ty mówisz? Dlaczego chcesz wyjechać? Proszę cię, uspokój się. Porozmawiajmy na spokojnie - jako pierwsza odzywa się mama, która odzyskuje zdolność mowy.
- Tu nie ma już o czym rozmawiać. Wszystko jest jasne. Melanie zniszczyła parę lat mojego życia, a ja głupia mimo wszystko, chciałam jej jeszcze pomóc. W ogóle nie powinnam tutaj przyjeżdżać. To od początku był fatalny pomysł. Każdy doskonale o tym wiedział. Chcę wiedzieć, jeszcze tylko jedno. Wiedziałaś o jej podłych kłamstwach, za pomocą których odebrała mi Stephana? - próbuję zachować spokój, ale na niewiele się to zdaje. Patrzę na swoją rodzicielkę,ale znowu przez dłuższy czas milczy. Próbując uniknąć spojrzenia mi w oczy. Domyślam się więc, że zna całą prawdę. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo to zaakceptowała i nadal sprzyjała Mel. Po tym wszystkim, co mi zrobiła. Jak ona mogła tak postąpić i zachować się gorzej niż moja siostra. 
- Nie musisz odpowiadać. Twoje milczenie jest wystarczającą odpowiedzią. Chyba już wiem po kim Melanie odziedziczyła swój charakter. Jest taka sama, jak ty. Myśląca tylko o sobie. Nie chcę znać, ani jej, ani ciebie - wypowiadając te słowa, czuję że łzy znowu zbierają się w moich oczach.
- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? - tata pyta zupełnie zdezorientowany. Patrząc to mnie, to na swoją żonę.
Chyba jako jedyny, nie orientował się w tych wszystkich tajemnicach i kłamstwach. Ja jednak, nie miałam zamiaru mu tego tłumaczyć. Ktoś inny powinien to zrobić.
- Zapytaj swojej młodszej córki. To ona zniszczyła, całą naszą rodzinę. Która właściwie od kilku już lat, opiera się na pozorach i fikcji - odpowiadam mu z drżącym głosem. Coraz trudniej było mi prowadzić z nimi rozmowę. Bojąc się, że powiem o kilka słów za dużo, których nie będę mogła nigdy cofnąć. 




Chcę już opuścić dom. Nie widząc dalszego sensu, przebywania w nim. Gdy jestem już prawie przy samym wyjściu z kuchni, mama wstaje z trudem od stołu, próbując mnie zatrzymać.
- To nie tak, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. Córeczko, proszę - łapie mnie za rękę, którą od razu wyrywam.
- Z tego, co mi wiadomo to masz już tylko jedną córkę. Zresztą tak było od kiedy Melanie się pojawiła. Zupełnie o mnie wtedy zapomniałaś, traktując jako zło konieczne. Dłużej już nie będziesz musiała. Możesz teraz w pełni skupić swoją uwagę na niej. Na pewno będzie zachwycona, a ja poradzę sobie sama. Do czego byłam zmuszona, niemal od zawsze - wypowiadam te słowa, prosto w jej oczy. Wyraźnie raniąc ją nimi. W tej samej chwili, dostrzegam że coś się z nią dzieje. Oddychanie przychodzi jej z trudem, a sekundę później prawie upada.






- Mamo, co się dzieje? - pytam przestraszona, kiedy razem z tatą, prowadzimy ją do ich sypialni. Zaczynałam żałować swoich ostrych słów. Nie chciałam, aby stało się jej coś poważnego przeze mnie. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. 
- Zaraz mi przejdzie. To przez zdenerwowanie, ostatnio miewam drobne kłopoty z sercem. Położę się i niedługo mi przejdzie - przypatruję się jej ze strachem. Nie rozumiejąc, dlaczego nikt nie powiedział mi o tym wcześniej. Przez co, naraziłam ją na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Może i popełniła ogrom błędów i miała liczne wady, ale nadal była moją mamą i ją kochałam.

- Rose, błagam cię nie wyjeżdżaj. Nie chcę cię stracić. Pozwól mi przynajmniej spróbować, odbudować twoje zaufanie. Naprawdę chcę ci wszystko wytłumaczyć. To wcale nie tak, że kocham Melanie mocniej od ciebie. - słyszę cichy głos mojej rodzicielki, gdy kładzie się do łóżka. Wydawała się autentycznie skruszona i szczera. Ale ja już nie wiedziałam, czy mogę jej zaufać. W końcu tysiące razy, obiecywała mi podobne rzeczy. 
- Nie myśl teraz o tym i odpocznij - odpowiadam jej zastanawiając się, jak powinnam postąpić. Czy byłam gotowa, zostać tutaj przez następne kilka dni i nie zwariować? 
- Ale zostaniesz? - dopytuje, patrząc na mnie z wyczekiwaniem, gdy chcę opuścić pokój. 
- Zastanowię się, ale niczego nie obiecuję - wychodzę, zamykając za sobą drzwi.






Wracam do kuchni, gdzie tata stoi przy oknie. Wpatrując się w widok za nim, wyraźnie pogrążony we własnych myślach. Byłam pewna, że atmosfera panująca w tym domu, zaczęła go za mocno przytłaczać. 
- Chciałbym cię prosić, abyś została do powrotu Melanie. Nadszedł najwyższy czas, abyśmy sobie we czwórkę wszystko wyjaśnili. Jesteśmy rodziną i to nie może tak wyglądać, że nie będziemy ze sobą rozmawiać i zerwiemy ze sobą kontakty. Nigdy się na to nie zgodzę. Rose, uwierz mi że naprawdę, nie miałem o niczym pojęcia. Myślałem, że Stephan po prostu wybrał ją. W życiu nie pomyślałbym, że moja córka może być zdolna do czegoś takiego. Nie powinienem był pozwolić twojej mamie, aż tak jej rozpieszczać. Przez to stała się taką egoistką, myślącą że wszystko się jej należy. A ty ponosisz tego bolesne konsekwencję - odwraca się w moim kierunku z poczuciem winy. 
- Nie obwiniaj się. Melanie jest dorosła. Sama doskonale wie, co robi. Nie masz wpływu na dokonane przez nią wybory - staram się go pocieszyć. Nie miałam do niego żalu. Jako jedyny z mojej rodziny, nigdy nie faworyzował, aż nazbyt Mel. 
- Nie, Rose. To także moja wina. Gdybym nie był wiecznie zapracowany i bardziej angażował się w życie rodzinne. Być może, nigdy nie doszłoby do czegoś takiego. Ale ślub się jeszcze nie odbył, może jest szansa, aby coś się dało naprawić w twojej relacji ze Stephanem? On pewnie, także by tego chciał. Mam wrażenie, że nigdy nie był szczęśliwy z Melanie - kręcę przecząco głową. Uśmiechając się ze smutkiem.
- Niestety, tato. Na pewne rzeczy jest zdecydowanie za późno. Melanie jest z nim w ciąży. To dlatego postanowili się pobrać, a przeszłość nie ma na to wpływu. Dziecko magicznie nie zniknie. Będą musieli się nim zająć i wspólnie wychować - postanawiam wyznać mu w końcu sekret mojej siostry. Tata jest kompletnie zszokowany. Zapewne czegoś takiego się nie spodziewał.
- Mel jest w ciąży? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Nie mieści mi się w głowie to wszystko, co się tutaj dzieje - siada bezsilny na krześle. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Wyglądał, jakby miał wszystkiego dość. 
- To jest nas dwoje - siadam obok niego. Ze świadomością, że nie mogę zostawić teraz rodziców. Tata był kompletnie rozbity. W dodatku, ktoś musiał przypilnować mamy i jej zdrowia. Musiałam ten ostatni raz, odrzucić na bok zaszłości z siostrą i skupić się na dobru innych. 





- Spóźnisz się do pracy. Powinieneś być dawno w drodze - odzywam się po dłuższej chwili milczenia. Mimowolnie spoglądając na zegarek.
- Nie mogę zostawić twojej mamy samej. Kto wie, czy znowu się źle nie poczuje - widziałam, że jest na nią zły z powodu jej wspólnych sekretów z Mel. Ale równocześnie, bardzo się o nią martwił. W końcu była jego ukochaną żoną, z którą spędził już kilkanaście długich lat. Czekała ich zapewne nie łatwa rozmowa w najbliższym czasie, ale miałam nadzieję, że nic się między nimi nie zepsuje. 
- Ja z nią zostanę. Możesz spokojnie iść. Nie wyjadę do powrotu Melanie. Chyba naprawdę ostatecznie, powinnam sobie z nią wszystko wyjaśnić - zapewniam go.
- Jesteś pewna? - chce się upewnić. Kiwam więc głową na potwierdzenie moich wcześniejszych słów. Wywołując tym samym, delikatny uśmiech na ustach mojego taty.




Popołudniu, gdy uspokoiłam swoje emocje na tyle, że mogłam znów racjonalnie myśleć. Zepchnęłam swoją rozpacz i smutek na boczny tor. Wiedząc, że przyjdzie na nie, jeszcze odpowiednia pora. Teraz musiałam się skupić na czymś innym. Spędzam wolny czas w ogrodzie, czytając książkę. Po kilkukrotnym sprawdzeniu, jak czuje się mama. Odetchnęłam z ulgą, że wszystko jest już w porządku i nic jej nie zagraża. Dlatego ze spokojem, mogłam w końcu trochę odpocząć. Była to miła odmiana po ostatnich, wyjątkowo zabieganych dniach. Kiedy do reszty pochłaniały mnie przygotowania tego okropnego ślubu. Od dzisiejszego dnia, nie miałam zamiaru choćby kiwnąć palcem w jakiejkolwiek sprawie, która będzie go dotyczyła. Czytając, starałam się wyłączyć myślenie i skupiać wyłącznie na losach bohaterów zawartych na kartkach papieru. Co jakimś cudem mi się udało i ani się obejrzałam, a dzień przeistoczył się w późny wieczór. 




Znudzona całodniowym pobytem w domu. Postanawiam wybrać się na krótki spacer. Przemierzam wolnym krokiem, świetnie znane mi ulice. Mijając te bardziej, jak i mniej ulubione miejsca. Naprawdę tęskniłam za Willingen. Londyn, choć był cudownym i wyjątkowym miastem, nie niósł za sobą tylu pięknych wspomnień. To nie w nim się wychowałam i nadal nie traktowałam go, jak swojego domu. 




Pogrążona w odtwarzaniu dawno minionych i nie do powtórzenia chwil. Przypadkiem zderzam się z kimś ramieniem. Wracając tym samym do obecnych, niezbyt przyjemnych czasów.
- Rose Wincler? Proszę, proszę wróciłaś na stare śmieci? Pobyt w Londynie okazał się zmarnowanym czasem? - ironiczny uśmiech, jak zawsze gości na twarzy Erica. Był niezmienny od pierwszego dnia szkoły podstawowej, w którym to naśmiewał się z mojego ubrania. Przyprawiając mnie o płacz. Gdyby nie obecność Stephana, nie wiem jak przeżyłabym tamten dzień. Od samego początku nie znosiłam osoby stojącej naprzeciwko mnie. Na złość jednak, do ostatniej klasy szkoły średniej. Zawsze byliśmy w tej samej grupie i mieliśmy w dodatku wspólnych znajomych. Siłą rzeczy, spędzaliśmy więc ze sobą sporo czasu w przeszłości. 
- Masz złe informacje, bo jak na razie bardzo dobrze powodzi mi się w Anglii i ani myślę wracać. Za to, jak spełnianie twoich planów? Gdzie ta wielka firma i miliony na koncie? - pytam wrednie. Wiedząc, że nawet nie podjął się realizacji swoich założeń. O których w minionych latach, powtarzał nieustannie. 
- Wszystko w swoim czasie. Wszyscy się, jeszcze zdziwicie. Za to tobie, chyba nie jest do śmiechu. Stephan wolał Mel od ciebie. Pogodziłaś się już z kolejną porażką, jaką odniosłaś w starciu ze swoją siostrą? - mój rozmówca doskonale wiedział, jak trafić w mój czuły punkt.
- Eric, bądź tak miły i zajmij się swoim życiem. Nie masz o niczym pojęcia. Dlatego teraz mnie przepuść, bo nie chce mi się z tobą gadać - próbuję zakończyć naszą bezsensowną rozmowę. 
- Rose, daj spokój. Chyba się nie obraziłaś? Nie miałem nic złego na myśli, naprawdę. Możemy normalnie porozmawiać? Cieszę się, że mamy w ogóle okazję się spotkać. Stęskniłem się za tobą i naszymi sprzeczkami - chłopak w mig zmienia swoje nastawienie do mojej osoby.
- Czyżby? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Nigdy nie pałaliśmy do siebie sympatią - patrzę na niego z podejrzliwością. 
- Ale zawsze można to zmienić. Masz może jutro, trochę wolnego czasu. Moglibyśmy się spotkać i powspominać dawne czasy? Co ty na to? - zupełnie zaskakuje mnie tym zaproszeniem. Przez co, nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć. 
- Nie wiem. Muszę się nad tym zastanowić - odpowiadam wymijająco.
- Nie daj się dłużej prosić i zwyczajnie powiedz tak. Nie przecież nie tracisz. Zawsze możesz wyjść, kiedy tylko będziesz chciała - nie ustępuje, próbując mnie przekonać.
- Dobrze, niech będzie - zgadzam się w końcu. Następnie ustalamy szczegóły naszego jutrzejszego spotkania. Miałam wrażenie, że to kompletne szaleństwo. Ale w końcu wszystko było wywrócone do góry nogami w ostatnim czasie.





Eric będąc uradowanym, przyjęciem przeze mnie zaproszenia. Postanowił towarzyszyć mi w drodze powrotnej do domu. Podczas niej, pogrążamy się w miłej rozmowie, ku mojemu dużemu zaskoczeniu. W życiu bym się tego nie spodziewała. Okazało się, że mój towarzysz, kiedy chce potrafi normalnie i sensownie rozmawiać.



- W takim razie do zobaczenia jutro. Dobrej nocy, Rose - chłopak żegna się ze mną. Z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Dobranoc - odpowiadam mu, patrząc jak odchodzi w stronę swojego domu. Może on naprawdę się zmienił i warto było dać szansę tej niczym niezobowiązującej znajomości.




- Czy ja dobrze widziałem, że to był Eric? Rose, co ty najlepszego wyprawiasz? - zza moich placów, dobiega mnie zdenerwowany głos Stephana. Dlaczego znowu musiałam go spotkać? Wiedziałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie, gdy nie będziemy się widywać. Ale los znowu postanowił inaczej. 
- Tak, to był on. Ale to chyba nie twoja sprawa z kim się spotykam. Mogę robić, co chcę - odwracam się w jego stronę z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Zapomniałaś już, ile przykrości wyrządził ci ten idiota? Ile razy byłaś przez niego smutna i płakałaś? Tak po prostu to wszystko puściłaś w niepamięć? - pyta ze złością. Nie potrafiąc zrozumieć mojego postępowania. 
- Nie zapomniałam. Ale może on się zmienił i warto dać mu szansę? To zresztą tylko, zwykłe spotkanie dwójki znajomych. Nie wiem, dlaczego ja ci się w ogóle tłumaczę. Przecież my już nawet, nie jesteśmy przyjaciółmi - robię krok w stronę swojego domu, nie chcąc z nim dłużej rozmawiać. Kiedy nieoczekiwanie Stephan łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Nie pozwolę ci się z nim spotykać pod żadnym pozorem. To nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie - patrzy wprost w moje oczy, nie wypuszczając ze swojego delikatnego uścisku.
- Nie będziesz mi niczego zabraniał. Bo nie masz do tego prawa. Zajmij się lepiej znajomymi Melanie, twojej przyszłej żony. A mi daj raz na zawsze święty spokój - doskonale zdawałam sobie sprawę, że zadałam mu ból tymi słowami. Ale nie mogłam dopuścić do głosu naszych uczuć. To było po prostu niemożliwe.
- Nie potrafię i nie chcę dać ci spokoju. Rosie, proszę cię. Nie mogę cię znowu stracić. Potrzebuję twojej obecności w moim życiu - patrzy na mnie błagalnie. Ale ja nie mam zamiaru, tym razem ulec.
- Jak ty to sobie niby wyobrażasz? Mamy żyć w trójkącie. Ty, Melanie i ja? Przykro mi, ale ja nie piszę się na coś takiego. Nie potrafiłabym być świadkiem waszego wspólnego życia. To bolałoby, zbyt mocno. Dlatego lepiej będzie, jak nie będziemy się spotykać. Stephan, nie da się naprawić tego, co się stało. To naprawdę koniec i lepiej się z tym pogódź - wypowiadam te słowa, właściwie wbrew sobie. Ale nie mogłam postąpić inaczej. Nie zabiorę normalnego dzieciństwa ich dziecku. Poza tym, chyba nie potrafiłabym żyć z nim, wiedząc że moja rodzona siostra jest matką jego dziecka. To byłby jakiś chory układ, który nie miał prawa się zwyczajnie udać.




Odchodzę od niego, nie chcąc dłużej przedłużać tej rozmowy. Po czym zamykam się w domu. Opierając o drzwi. To wszystkie było takie cholernie trudne i skomplikowane. Moje relacje z rodzicami, siostrą, Stephanem. Coraz mocniej wątpiłam, że znajdę jakieś wyjście z tej sytuacji. Które ostatecznie, nie rozbije naszej rodziny nieodwracalnie. 




Przed snem, próbuję dodzwonić się do Melanie. Aby uświadomić ją, że nastąpił koniec mojej pomocy jej osobie. Ale nie odnoszę żadnego skutku. Tak, jak poprzedniego wieczoru nie odbiera. Wyraźnie będąc zajęta czymś innym. Nie rozumiałam tego. W końcu wieczory, powinna spędzać samotnie w swoim pokoju hotelowym. Nie mając żadnego problemu z chwilą rozmową ze mną. Zaczynałam się poważnie zastanawiać, czy moja siostra naprawdę jest w tym miejscu, o którym wszystkich poinformowała. Jej postępowanie i zachowanie, stawało się coraz dziwniejsze. A ja chwilami, nie miałam już siły, zastanawiać się, co jest prawdą, a co kłamstwem. Wszyscy w moim otoczeniu, notorycznie kłamali. Ukrywając mniejsze, bądź większe tajemnice. Zaczynałam się obawiać, czego jeszcze się dowiem w ciągu najbliższych dni.

____________
Rozdział nudny, krótki, właściwie beznadziejny. Nie trafił do kosza, chyba tylko dlatego, że napisanie czegoś innego, zajęłoby mi wieki. :(
Ostatnio cierpię na brak czasu i trochę weny. 
W dodatku, zbliża się bardzo nie lubiany przeze mnie czas sesji, a że mam do zaliczenia przedmiot, który wyjątkowo mi nie idzie. Będę musiała poświęcić mu, zdecydowanie więcej czasu. 
Dlatego kolejne rozdziały, będą pojawiać się rzadziej niż dotychczas. Dopóki czas tego szaleństwa się nie skończy. Ale na pewno będą! 
Potem wszystko wróci do normy. :) 

6 komentarzy:

  1. Rozdział różni się od tych, co zwykle, ale to nie znaczy, że beznadziejny. Skąd ten pomysł? Twoje odczucia a realia bardzo do siebie odbiegają haha
    Jestem znowu rozczarowana postawą Rose. Podobało mi się, że wygarnęła wszystko matce. Nawet przez moment pomyślałam sobie 'no w końcu, co za miła zmiana'. Już cieszyłam się, że wróci do swojego normalnego życia w Anglii, ale to byłoby zbyt proste. Czułam, ze wydarzy się coś, co ją zatrzyma, ale wkurzyło mnie to, że było to złe samo poczucie matki, która w ogóle nie powinna nazywać się mamą. Jak ona się zachowuje? Ma swoją ulubienicę i pomaga jej we wszystkim (nieważne jakie to jest złe/dobre). Naprawdę denerwuje mnie ta kobieta, dlatego zawiodłam się, że Rose została bo matka źle się poczuła. Trochę to słabe z mojej strony, bo pewnie zrobiłabym to samo w końcu mama to mama, ale to jest opowiadanie, więc mam inne zadanie hahaha. No rozumiesz? Prawda? XDDD
    Współczuję panu tacie, że musi wytrzymywać z takimi kobietami, bo to już nie tylko mama, ale też córka prosto z piekła Melani, której ostatnio nie ma. Wydaje mi się, że jak ta debilka wróci to narobi zamieszania....Dlatego oby nie śpieszyło jej się z powrotem.
    Mimo wszystkiego polubiłam Erica, który wydaje się być jakimś czarnym charakterem. Jego kilka kwestii, które miał okazję wypowiedzieć jakoś do mnie przemówiło. Nie mogę się doczekać żeby poznać go bliżej, bo z tego co wywnioskowałam to przeszłość z nim jest nieciekawa i bolesna.
    Stephan wielki obrońca. Jak go nawet lubię to tu jakoś spadł w rankingu. Uważam, że kto jak kto, ale on nie ma prawa, żeby zabraniać Rose spotkania z Erickiem. Dobrze mu odpowiedziała! I rozwaliła system tekstem BĘDZIEMY ŻYLI W TRÓJKĄCIE :')))
    U mnie też sesja wielkimi krokami nadchodzi :/// ale mam nadzieję, że nie zaniedbasz nas tutaj. Pamiętaj o rozdziałach :D
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam cały komentarz i zamknęłam stronę w przeglądarce :D
    Więc zacznę jeszcze raz ;)
    Z jednej strony cieszę się , że Rose postanowiła zostać. Z drugiej jestem wściekła , że zrobiła to pod wpływem złego samopoczucia mamy.
    Ja rozumiem matka to matka itp. Ale to chyba jej ukochana córeczka Melanie powinna teraz przy niej być, a nie wiecznie odsuwana na bok Rose. A jaśnie panienka nawet nie zamierza odbierać telefonu. Jak ta dziewczyna mnie wkurza. I to już się chyba nie zmieni. Nie mam pojęcia co musiałoby się stać , żebym zapałała do niej sympatią. Chyba cud jakiś ;)
    Nie mam pojęcia czemu ale ja tez polubiłam Erica. Mimo tego , że na początku trochę dowalił naszej bohaterce jakoś zyskał moją sympatię.
    Stephan też mnie dziś zirytował. Jakim prawem on chce wybierać Rose towarzystwo? Nagle taki wielki przyjaciel. A jak Mel nagadała mu głupot to zamiast wyjaśnić wszystko z Rose, od razu wskoczył jej do łóżka. A teraz co?
    Ja tam czekam na powrót naszej kochanej i milutkiej Melanie :D Oj będzie się działo :D Mam nadzieję że Rose w końcu jej wszystko wygarnie. Powinna nią porządnie potrząsnąć. Choć dziewczyna na pewno przejmie się nienarodzonym dzieckiem ( którego mam nadzieję nie ma ) i będzie znów się z nią obchodzić jak z jajkiem.
    No nic czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały. Życzę powodzenia, więcej czasu i duuuuuuuużo weny ;)
    I nie zapomnij o nas na zbyt długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja standardowo komentuje dwa rozdziały na raz xD #Przepraszam
    Wiedziałam! Po prostu wiedziałam! Boże, jak ta Melanie podnosi mi ciśnienie! Jak można być w ogóle taką osobą ... jak można tak nienawidzić własnej siostry, bo na prawdę trudno mi to określić inaczej. Jak można czerpać radość z czyjegoś nieszczęścia? Ba! Doprowadzić do tego nieszczęścia. Już bym jakoś to zrozumiała, gdyby była zakochana w Stephanie, ale ona ma go gdzieś. Więc po co to wszystko? Sprawa ciąży również jest dla mnie podejrzana ... ciekawe co w tym przypadku kombinuje.
    I oczywiście mamusia wiedziała o wszystkim, no jakże by inaczej! Te żałosne przeprosiny i zapewnienia mogłaby sobie darować. Mam nadzieję że chociaż tego osłabienia nie udawała do zatrzymania Rose, bo inaczej zwątpię totalnie xD
    Ciekawi mnie osoba Erica. Jakie ma zamiary. Mam nadzieję, że nie jest podstawiony przez Melanie ... bo to pierwsze przyszło mi do głowy haha. A wszystko co złe tutaj to kojarzy mi się tylko z nią. W każdym bądź razie mam nadzieję, że chłopak ma dobre intencje i tylko będzie wzbudzał zazdrość u Stephana :P
    Co w sumie się mu należy ... bo ok, Melanie namieszała. Ale on wcale nie musiał słuchać każdego jej słowa. W końcu znał ją doskonale. Na prawdę nie mógł zadzwonić do Rose i normalnie porozmawiać, tylko od razu ją zdradzić? Sam zarzucał jej, że przecież byli przyjaciółmi itd. a okazało się że jedyną osobą, która zachowała się nie fair był on. Faceci!]
    Wrócę jeszcze do wspomnienia ich pierwszego pocałunku ... cudo! Opisałaś to tak świetnie, że aż mi tchu zabrakło :) Widać, że kochają się bezgranicznie, ale niestety ... na ich drodze do szczęścia stoi rozpieszczona manipulantka. Rozumiem doskonale Rose ... nie może odebrać dziecku ojca. Chociaż jedna osoba w tej rodzinie (no może druga go tata wydaje się być w porządku) zachowuje się normalnie. W końcu to nie jest "druga Melanie".
    Co mam powiedzieć więcej? Uwielbiam, uwielbiam ... "Rozdział nudny, krótki, właściwie beznadziejny" - czyś ty oszalała?! Jeśli TO było nudne i beznadziejne, to moje wypociny to samo dno :D Aż serce mnie boli, że mam u ciebie zaległości i brak czasu żeby być na bieżąco :( Wyrzuty sumienia mnie kiedyś zjedzą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też nie podoba mi się to, że Rose jednak zdecydowała się zostać. Oczywiście rozumiem, że martwi się o mamę - w końcu mimo tego co kobieta zrobiła swojej córce, to nadal jest jej matką. I mam wrażenie, że zaczyna naprawdę żałować tego co zrobiła, tego, że faworyzowała Melanie i ukrywała jej czyny, które szanse na szczęśliwe życie Rose.
    Trochę żal mi jest jest taty dziewczyn. Przez swoją prace nie zauważył, co dzieje się w jego rodzinie. Może gdyby wcześniej zareagował, nie doszłoby do tego wszystkiego. A teraz nie potrafi pozbyć się wyrzutów sumienia. Ale sporo może zrobić, na przykład wstawić się za Rose, kiedy Melanie wróci. Bo w końcu na pewno wróci, a wtedy czeka siostry poważna rozmowa.
    Przyznam, że całkiem spodobała mi się postać Erica. Co prawda to zdecydowanie nie mój typ faceta, ale jeśli nie skrzywdzi Rose to jestem zdecydowanie za tym, by ich znajomość się rozwinęła. A Stephane jest ostatnią osobą, która powinna mówić Rose, jak ma żyć. Gdyby nie uwierzył Melanie i ruszył łbem, to może teraz on i Rose planowaliby własny ślub.
    Przyznam, że nie mogę się doczekać powroty Melanie. Strasznie ciekawi mnie, gdzie jest i co ukrywa. Na pewno z tą jej ciążą coś jest nie tak i obstawiam, że ten wyjazd ma coś wspólnego z jakimś mężczyznom. Chciałabym też, by Rose w końcu wszystko sobie z nią wyjaśniła. I Stephane również. Niech w końcu Melanie dostanie za swoje, bo to co zrobiła, jest niewybaczalne.
    Przepraszam za nieskładność tego komentarza, ale jeszcze odreagowuję hardkorowy tydzień.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie wiem, co Ty chcesz od tego rozdziału. Wcale nie jest taki, jakim go opisałaś, a wręcz przeciwnie! :)
    Biedna Rose... :( Powiedz mi, dlaczego wcale nie byłam zaskoczona wiadomością, że matka o wszystkim wiedziała? Brak mi słów. Na nią i na Mel. Naprawdę nie rozumiem, jak można być takim podłym człowiekiem. I jak tak można skrzywdzić własną córkę... To się w głowie nie mieści! Teraz zebrało się jej na skruchę, ale może być za późno... I wcale bym się nie zdziwiła jakby jej nagły zły stan zdrowia był tylko pretekstem, by Rose nie wyjeżdżała. Ale obym się myliła i oby jednak nic poważnego jej nie było. Ale ogółem masakra. Szkoda mi taty dziewczyn... Przez pracę nie uczestniczył zbyt aktywnie w życiu córek i wiele go ominęło. Także teraz nie miał pojęcia o tym, że Mel jest w ciąży... Chociaż ta ciąża... Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Coś mi tu zdecydowanie nie gra.
    Hm... I też nie wiem, co mam sądzić o postaci Erica. Najpierw zachowuje się opryskliwie i niemiło, a później całkowicie zmienia front i proponuje Rose spotkanie. Oby faktycznie miał dobre intencje, bo dziewczyna już dość wycierpiała...
    I Stephan po tym wszystkim jest zdecydowanie ostatnią osobą, która może mówić Rosie, co jest dla niej dobre a co złe.
    Wiem, że się kochają... Ale ta sytuacja, która ich spotkała jest strasznie trudna.
    Czekam z niecierpliwością na nowy i łączę się w sesyjnym bólu... Kto to wymyśla? :(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. allein-freunde.blogspot.com/ zapraszam serdecznie na ostatni rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń