środa, 23 maja 2018

Rozdział 6



Pół godziny przed ustaloną godziną spotkania ze Stephanem. Wychodzę z domu, ku niezadowoleniu mojej mamy. Wdychając świeże, wieczorne powietrze. Wyglądała tak, jakby miała mi za złe, że w ogóle odważyłam się, zgodzić spotkać z narzeczonym mojej siostry. Kiedy ona, nic o tym nie wie. Nie rozumiałam jej nielogicznego postępowania. Najpierw sama, przydzieliła mi go do pomocy, a teraz robiła mi wyrzuty, że spędzam z nim czas. Chwilami miałam wrażenie, że ona zwyczajnie się bała, iż mogłabym zagrozić Mel i odegrać się na niej. Sprawiając, aby Stephan odwołał dla mnie swój ślub. Nie miałam jednak, ani przez chwilę takiego zamiaru. Chciałam zwyczajnie raz na zawsze, wszystko wyjaśnić i zakończyć tą sprawę, która ciągnęła się za mną przez tyle już czasu. Nie dając możliwości na zapomnienie i próbę wybaczenia tamtych wydarzeń z równoczesnym pogodzeniem się z istniejącym stanem rzeczy.



Udaję się wolnym krokiem w miejsce, gdzie byliśmy umówieni. Rozglądając się po doskonale znajomym mi wnętrzu. Mała restauracja, która właściwie była też barem, kawiarnią i wszystkim innym. Prowadzona przez Gretę. Była jednym z moich ulubionych miejsc, do których lubiłam zawsze wracać. Po serdecznym przywitaniu z właścicielką, która była dla mnie, często jak babcia. W końcu nie raz, miałam okazję w przeszłości, spędzić z nią miło czas. Słuchając historii z lat jej młodości. Zajmuję jeden z wolnych stolików. Czekając na przyjście Stephana. Chciałam naszą rozmowę, mieć już za sobą.





Kolejną ironią losu było, że znów wróciliśmy do miejsca, gdzie tak naprawdę tamtego, nadal magicznego dla mnie wieczoru się wszystko zaczęło. Wygląda na to, że właśnie to miejsce. Stanie się początkiem i końcem wszystkiego, co wydawać by się mogło, trwać będzie zawsze.
Mimowolnie wszystko, znajdujące się w tym lokalu przypomina mi o tamtych wydarzeniach, a przed oczami stają, urywki przeżytych chwil. Wyglądając przez okno, ten ostatni raz. Pozwalam sobie na powrót do tego teraz już słodko - gorzkiego wspomnienia, chcąc raz na zawsze pożegnać się z niespełnionymi marzeniami.




Gdy wszystkie pozostałe rzeczy, będące mi niezbędne zostają spakowane na moją jutrzejszą podróż do Londynu. Spoglądam na zegarek, dostrzegając że nie zostało mi, zbyt wiele czasu do spotkania z przyjacielem. To właśnie ze Stephanem, chciałam spędzić ten ostatni wieczór, zanim przyjdzie się nam rozstać na nadchodzące dwanaście miesięcy.
Bałam się tego i nie miałam pojęcia, czy nasza przyjaźń przetrwa tak długą rozłąkę. Skoro już teraz, zaczynałam odczuwać tęsknotę za jego osobą. Nie wiedziałam, jak poradzę sobie bez jego wsparcia i świadomości, że zawsze jest blisko mnie. Nikt w końcu nie wierzył we mnie, tak jak on. Nieustannie zapewniając, żę na pewno sobie ze wszystkim poradzę i odniosę wielki sukces. 




Przeglądam się ostatni raz w lustrze, poprawiając swoją fioletową sukienkę. Miałam w końcu ubrać się w coś innego niż na co dzień. Nie rozumiałam tylko, po co. Miało to być przecież, tylko jedno z naszych spotkań, takich samych jak tysiące innych. 




Głośny dzwonek do drzwi, powoduje na mojej twarzy szeroki uśmiech. Podążam w stronę wyjścia, uprzednio informując rodziców, że wychodzę. Przy okazji, dostrzegając wyraźnie obrażoną minę Melanie. W ostatnich dniach, była wyjątkowo nieznośna. Wyglądała, jakby nie mogła się doczekać mojego wyjazdu. Nie rozumiałam, dziwnego zachowania mojej siostry. Ale postanowiłam się nim nie przejmować. 




- Jesteś w końcu. Myślałam już, że postanowiłeś jednak, odpuścić sobie spotkanie ze mną - witam się całusem w policzek z moim towarzyszem na ten wieczór.
- Żartujesz? Jakbym mógł się z tobą nie pożegnać? Ślicznie dziś wyglądasz - patrzy na mnie z niespotykanym często u niego, spojrzeniem pełnym zachwytu.





Choć starałam się, nie dać tego po sobie poznać, podobała mi się jego reakcja na mój widok. Od dłuższego już czasu, moje uczucia w stosunku do Stephana wykraczały poza granicę przyjaźni, ale skrzętnie to ukrywałam, zwłaszcza przed nim. Będąc pewna, że dla niego jestem wyłącznie przyjaciółką i to się nigdy nie zmieni. Przecież od zawsze, kształt naszej relacji był bardzo jasno określony. Bałam się więc, cokolwiek zmieniać. Aby przypadkiem nie stracić tego, co mam teraz.




- To dokąd idziemy? Zdradzisz mi w końcu, co zaplanowałeś? - pytam, kiedy idziemy wolno chodnikiem, tylko w jemu znanym kierunku.
- Zobaczysz, gdy będziemy na miejscu. Trochę cierpliwości. Niespodzianka to w końcu niespodzianka. Zaufaj mi, na pewno będziesz się świetnie bawić - mówi, śmiejąc się z mojej niezadowolonej miny. Nie miałam pojęcia w jaki sposób spędzimy ten wieczór. Zaczynałam się więc niecierpliwić. 



Nieoczekiwanie zatrzymujemy się przed położoną w okolicy, świetnie znaną mi knajpką. Należącej od kilkunastu już lat do miłej właścicielki. Zawsze służącą dobrą radą, o czym mogłam się nie raz przekonać.
W jej lokalu zazwyczaj można było spotkać, samych znajomych i okolicznych mieszkańców, którzy spędzali tu miło swój wolny czas. Poświęcając je na spotkania towarzyskie, czy inne rozrywki. W końcu poza dobrym jedzeniem, panowała tam świetna i rodzinna atmosfera. Dająca się szczególnie odczuć, podczas jakiś większych wydarzeń sportowych, gdy zbierał się tam całkiem pokaźny tłum osób. W przeszłości, już nie raz byłam tego świadkiem. Sama dając się porwać, świetnej zabawie.
Choć miejsce nie było, ani przesadnie duże, ani nadzwyczaj luksusowe. Miało w sobie to coś, co przyciągało sporo klientów.




Dlatego z wielką chęcią, przekraczam próg będąc ogromnie zaskoczona, gdy w środku zastaję samych swoich znajomych ze szkoły i studiów.
- Chcieliśmy jakoś uczcić, twój wielki sukces i się z tobą pożegnać. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe. To był w sumie mój pomysł - słyszę Stephana, który stara się przekrzyczeć dość głośną muzykę. Wyglądało na to, że dzisiejszego wieczoru. Cała przestrzeń należała do nas i stanowiła miejsce, naszego zamkniętego dla postronnych spotkania.
- Oczywiście, że nie. Ogromnie się cieszę, że mogę się z wami wszystkimi zobaczyć. Dziękuję - przytulam się mocno do niego w ramach podziękowań. Stephan niemal od razu, odwzajemnia mój uścisk. Trwamy tak przez jakiś czas, aż w końcu niechętnie się odsuwam. Mogłabym spędzić cały wieczór w jego ramionach, ale było to zwyczajnie niemożliwe. Nie tutaj i nie w takich okolicznościach.




Witam się po kolei ze wszystkimi znajomymi, od każdego niemal słysząc gratulacje i wydające się szczere życzenia sukcesów i powodzenia. Dopiero słuchając tych słów, zaczynała do mnie dochodzić świadomość, że już jutro znajdę się w całkiem nowym miejscu, z dala od rodziny i przyjaciół. Zdana wyłącznie na siebie i swoje umiejętności. Szybko jednak, odsuwam od siebie te pesymistyczne myśli, mając zamiar martwić się tym dopiero od jutra. Dziś chciałam, zwyczajnie spędzić miło czas z przyjaciółmi.




Gdy zabawa na dobre się rozkręciła. A wszyscy dobrze się bawią, łącząc ze sobą w mniejsze, bądź większe grupki. Przyglądam się temu z boku. Wiedząc, że będzie mi bardzo brakowało, większości z tych osób. Choć cieszyłam się na pobyt w Londynie, to miał on też niewątpliwie dużo wad. Miedzy innymi odległość, jaka będzie mnie dzielić od wszystkich bliskich mi osób. 




Rozmawiam z Katy na niezbyt poważne tematy. Najczęściej wspominając dawne, szkolne czasy. Albo omawiamy, niedawno usłyszane plotki, próbując sprawdzić ich wiarygodność. Umilamy sobie ten czas, kilkoma kieliszkami całkiem smacznego wina. Które sprawia, że zaczyna mi całkiem przyjemnie szumieć w głowie.
Nieoczekiwanie do naszej dwójki, dołącza Stephan. Którego nie widziałam od dłuższego już czasu.
- Wybacz, Katy. Ale porywam Rosie - słyszę jego przepełniony dziwną radością i ekscytacją głos. Wyraźnie świetnie się bawił, podczas tego wieczoru. 
- Jasne, rozumiem. Idźcie - Katy rzuca ze śmiechem. Patrząc na nas sugestywnie. Dziewczyna od dawna, uważała że łączy nas zdecydowanie więcej niż przyjaźń. Mimo że wielokrotnie, zaprzeczałam jej teorią.




Wychodzimy ze Stephanem na zewnątrz. Zajmując miejsce na jednej z wolnych ławek, wystawionej przed budynkiem. Kładę głowę na kolanach Stephana, przyglądając się rozgwieżdżonemu niebu. Zachwycając wyjątkowością tej czerwcowej nocy.
- Mam nadzieję, że napijesz się ze mną za twój pomyślny staż. Czas znieść za to toast - w mojej ręce ląduje, kolejna już dzisiaj butelka z alkoholem. Tym razem, to wyglądający na całkiem drogi szampan.
- Już rozumiem. Chcesz mnie upić i w ten sposób nie dopuścić do mojego jutrzejszego wyjazdu? Całkiem sprytnie pomyślane - żartuję, zaczynając się głośno śmiać.
- Widzisz, jak ty dobrze mnie znasz - również zaczyna się śmiać. Nalewając szampana do kieliszków stojących obok.




Przez następne minuty, rozmawiamy ze sobą na najróżniejsze tematy. Ciesząc się zwyczajnie swoją obecnością. Od zawsze mogliśmy rozmawiać ze sobą godzinami, przez ani chwilę nie czując, że jesteśmy znudzeni swoim towarzystwem. 
- Naprawdę, wciąż do mnie nie dociera, że jutro cię już tutaj nie będzie. Nie wiem, jak ja to wytrzymam - widzę, jak trudno jest mu się z tym pogodzić. Mnie również nie było łatwo, ale to była dla mnie ogromna szansa. 
- Normalnie. Przecież będziemy w stałym kontakcie. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - ściskam jego dłoń, starając się go pocieszyć i przekonać, że jakoś to przetrwamy.
- Obiecujesz? - pyta, patrząc mi prosto w oczy. 
- Obiecuję - zapewniam go. Przytulając się do niego.




Wypatrujemy się w milczeniu przed siebie. Pogrążeni we własnych myślach.
- Patrz. Spadająca gwiazda. Szybko, pomyśl jakieś życzenie - wskazuję mu właściwy punkt na niebie. Ciesząc się, jak małe dziecko z tego widoku. 
- Już dawno to zrobiłem, bo właściwie mam tylko jedno - praktycznie szepcze mi te słowa do ucha.
- To prawie tak samo, jak ja - mówię równie cichym tonem, co on przed chwilą. Wstydząc się sama przed sobą, swojej ostatniej prośby, jaką była jego osoba.




Gdy nasze spojrzenia się spotykają, a twarze znajdują w zadziwiająco bliskiej odległości. Mam ogromną ochotę go pocałować. Pragnienie przekonania się, jak by to mogło między nami wyglądać, chyba nigdy nie było tak duże.
W ostatniej chwili się jednak powstrzymuję, widocznie nie wypiłam na tyle, aby do końca stracić zdrowy rozsądek. 
- Powinniśmy wracać. Zrobiło się późno - wstaję ochoczo ze swojego miejsca. Czekając, aż Stephan do mnie dołączy. Przerywając tym samym, tą dziwną atmosferę, jaka między nami zapanowała. 




- Chyba czas się rozstać. Do zobaczenia jutro, pamiętaj że najpóźniej przed dziewiątą musimy wyjechać, inaczej się spóźnię. Dobranoc - mówię. Kiedy stoimy przed wejściem do mojego domu. Wiedząc, że to jeszcze nie pora naszego pożegnania. W końcu obiecał mi, że odwiezie mnie na lotnisko. 
- Dobranoc, Rosie. Śpij dobrze - słysząc te słowa, uśmiecha się sama do siebie. Chcę już wejść do domu. Ale zostaje mi to uniemożliwione.




Stephan odwraca mnie w swoją stronę i przyciąga do siebie. Patrzy na mnie z wyraźnym zawahaniem, jakby nie do końca wiedząc, co powinien zrobić. Wyglądał, jakby walczył sam ze sobą.
Pochyla się jednak nade mną, a jego usta odnajdują moje. Muskając je ledwie wyczuwalnie, zapewne był tak niepewny w swoich poczynaniach, ponieważ bał się mojej reakcji.
Na początku jestem tak zszokowana, że właściwie nie wiem, co się dzieje. Choć układałam w głowie tysiące scenariuszy, jak mogłoby coś takiego między nami wyglądać. Teraz zupełnie nie wiedziałam, co mam robić. Dopiero po chwili, odwzajemniam jego pocałunek. Przysuwając się bliżej do niego. W naszych poczynaniach od razu daje się wyczuć ogromną niepewność i zdenerwowanie. Z powodu nie znajomości myśli, ani uczuć tej drugiej osoby.
Jednak z każdą kolejną sekundą, zaczynają na szczęście znikać, ustępując miejsca zupełnie innym odczuciom.
Czując dłonie Stephana na swojej talii. Przyjemny dreszcz, przepływa przez całe moje ciało. Przez co nabieram, zdecydowanie ochoty na więcej. Pogłębiam nasz pocałunek, ani myśląc go przerywać. Swoimi rękami, oplatam jego szyję, muskając delikatnie dłońmi jego plecy. W tamtej chwili czułam się nieziemsko, a to co się między nami działo. Przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Nareszcie spełniało się to, o czym od dawna marzyłam.




Po jakimś czasie, odsuwamy się od siebie. Wpatrując się w siebie nawzajem. Żadne z nas chyba, po raz pierwszy w życiu nie wiedziało, co ma powiedzieć i jak wytłumaczyć to, co przed chwilą miało miejsce.
- Rosie, ja nawet nie mam pojęcia od czego zacząć. Od dłuższego czasu się do tego zbierałem, ale za każdym razem tchórzyłem - nie pozwalam mu dokończyć. Ponownie go całując. Bałam się usłyszeć jego wyznania, domyślają się już, czego miało ono dotyczyć. Chciałam szaleć ze szczęścia, ale równocześnie bałam się, że nie potrafiłabym go, po prostu zostawić po czymś takim na okrągły rok.
- Nic nie mów. Nie teraz. Słowa nie są nam potrzebne. Dajmy się zwyczajnie, ten jeden raz ponieść chwili - proszę go, gładząc jego policzek. Nie mając najmniejszego zamiaru się z nim rozstawać, podczas tej nocy. Czego od razu się domyślił, patrząc na moją twarz. Znał mnie w końcu lepiej niż ktokolwiek inny.
- W takim razie, chodźmy do mnie. Moich rodziców nie ma, mamy więc cały dom dla siebie - bierze mnie za rękę, a następnie, udajemy się w stronę jego domu. Z narastającym wyczekiwaniem na to, co miało za chwilę nastąpić.




Kiedy tylko drzwi się za nami zamykają. Na powrót, zaczynamy się całować. Tym razem, jednak dużo bardziej namiętniej niż za pierwszym razem. Będąc już pewnymi, że obydwoje tego chcemy. 
W momencie, gdy Stephan schodzi ze swoimi pocałunkami na moją szyję. Pożądanie przeze mnie jego osoby, staje się nie do opanowania. To było silniejsze ode mnie.
Więc bez większego zastanowienia, zaczynam odpinać guziki jego koszuli. Próbując, jak najszybciej się jej pozbyć.




- Jesteś pewna, że tego chcesz? - słyszę ciche pytanie, mieszające się z naszymi westchnieniami przyjemności i przyśpieszonymi oddechami. Wiedziałam, że wszystko zależało ode mnie i gdybym miała w sobie tylko cień zawahania w sekundę by wszystko przerwał.
- Chcę tego, jak jeszcze niczego innego - odpowiadam z pewnością. Pragnąc go do szaleństwa. Zbyt długo czekałam na taką okazję, aby teraz się wycofać.




Stephan wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi, bierze mnie na ręce i zaczyna wchodzić po schodach, kierując się do swojego pokoju. Równocześnie nie zaprzestaje swoich odurzających mnie pocałunków i coraz śmielszego błądzenia dłońmi po moim ciele.
Znajdując się w uprawnionym przez nas pomieszczeniu. Niecierpliwie i w pośpiechu, zrzucamy z siebie. Niepotrzebne nam ubrania. Upadamy na łóżko, oddając się sobie bez żadnych granic. To było dla mnie, coś oszałamiającego i niezwykle intensywnego. Coś, co nie mogło się równać z niczym innym. Nigdy wcześniej, nie było mi tak dobrze. Zapewne dlatego, że tym razem do gry weszły uczucia, których nie czułam do nikogo innego. Byłam prawie pewna, że to właśnie on jest tym, z którym chciałabym przeżyć swoje życie.






Stephan podczas naszego zbliżenia, był równocześnie delikatny i stanowczy. Czuły, ale i doskonale wiedzący, co sprawia mi przyjemność. Zachowywaliśmy się tak, jakby to wcale nie był nasz pierwszy wspólny raz, a któryś z kolei. Rozumieliśmy się idealnie, co stanowiło niewątpliwy atut. 




- Co teraz będzie? - zastanawiam się głośno po wszystkim, gdy leżymy wtuleni w siebie. Starając się zrozumieć, jakim cudem w ogóle do tego wszystkiego doszło.
- To zależy wyłącznie od ciebie. Ja zaakceptuję, każdą twoją decyzję - zostawia mi prawo wyboru, który wcale nie jest taki łatwy, jakby się mogło wydawać.
- Zapewne domyślasz się już, że od dawna nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Równocześnie wiesz przecież, że za kilka godzin wyjeżdżam i to nie na kilka dni. A rozpoczynanie czegoś poważnego między nami od związku na odległość, chyba nie jest dobrym pomysłem. Chciałabym, żeby się nam udało, a to wymaga bycia ze sobą, a nie setki kilometrów od siebie. Nie widzę dobrego rozwiązania tej sytuacji. Dlaczego to musi być takie skomplikowane? - wzdycham z niezadowoleniem, mocniej się w niego wtulając. Mając w głowie, zupełny mętlik.
- Trochę w tym naszej winy, gdybyśmy wcześniej ze sobą szczerze porozmawiali, mogłoby to teraz inaczej wyglądać. Być może od dawna bylibyśmy parą, która bez problemu poradziłaby sobie z odległością - całuje mnie w czubek głowy, gładząc po plecach.
- Więc po prostu, poczekajmy. Dajmy sobie trochę czasu. Przez okres mojego pobytu w Londynie, aby upewnić się, że rzeczywiście chcemy ze sobą być. Jeśli po moim powrocie nadal tak będzie, wtedy zostaniemy oficjalnie parą. A do tego czasu, zostawmy wszystko tak, jak jest. Zgoda? - proponuję, nie widząc innego wyjścia. I tak przez to, co się między nami dzisiaj wydarzyło, ryzykowaliśmy już utratą naszej przyjaźni.
- Ale pod jednym warunkiem. Mamy się na wyłączność. Żadnych więc spotkań z innymi osobami. Nie chcę się tobą z nikim dzielić - uśmiecham się w jego stronę.
- Już jesteś zazdrosny? Ale oczywiście się z tobą zgadzam. Żadnych randek, czy innych bliższych kontaktów z postronnymi osobami. Wiesz, że ogromnie sobie ufamy i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni - wierność, to coś co od zawsze miało dla mnie ogromne znaczenie. Ale nie martwiłam się o to. Byłam pewna, że Stephan nigdy mnie nie zawiedzie.




- Dobranoc, Rosie - słyszę, gdy na zegarku wybija godzina trzecia nad ranem, a ja prawie zasypiam. Pokonana przez zmęczenie i inne, niespodziewane wydarzenia tego dnia.
- Dobranoc - odpowiadam będąc na granicy jawy i snu. Ufnie wtulając się w ramiona Stephana. Wciąż nie dowierzając, że to wszystko dzieje się naprawdę.




- Ziemia do Rose. Stoję tutaj od ponad minuty i próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę - do rzeczywistości przywraca mnie, główny bohater moich wspomnień. Którego pojawienia się, nawet nie zauważyłam.
- Przepraszam, trochę się zamyśliłam - mówię, gdy zajmuje miejsce na przeciw mojego.
- Musiałaś myśleć o bardzo miłych rzeczach. Skoro uśmiechałaś się sama do siebie w sposób, jaki nie wiedziałem u ciebie od lat. Zapewne to coś związanego z twoim obecnym partnerem. Pewnie świetnie się wam układa. Dziwne, że nie przyjechał razem z tobą. W końcu, chyba powinien poznać twoich rodziców i rodzinne strony. - mimo że stara się to ukryć. Świetnie wyczuwam ironię i wyrzut w tonie jego głosu. Nie rozumiejąc, skąd posiada on tak błędne i absurdalne informacje. Czegoś takiego, za nic bym się nie spodziewała.







- O czym ty do cholery mówisz? Nie jestem z nikim w związku i od bardzo dawna nie byłam. W przeciwieństwie do ciebie, potrafiłam dotrzymać naszej obietnicy - mrużę swoje oczy, czując jak zaczyna ogarniać mnie złość. 
- Czyżby? W takim razie, kto niby zauroczył, a potem zakochał się w swoim koledze z redakcji? Kto nie potrafił mi się do tego przyznać i ukrywał to, zapewniając o swoich nieistniejących uczuciach do mnie? Kto zaczął wiązać swoją przyszłość z Londynem i nie miał zamiaru wracać? Szukając rady u swojej siostry, która miała o tym nikomu nie mówić, abym przypadkiem się nie dowiedział? Naprawdę tak mało dla ciebie znaczyła nasza przyjaźń i ja, że nie potrafiłaś mi tego wszystkiego powiedzieć wprost? Postarałbym się zrozumieć i zaakceptować. Może udałoby się nam, zostać ponownie przyjaciółmi - nie mogę uwierzyć w usłyszane słowa. Skąd on to wszystko wziął? Przecież ja nigdy, nie zwierzałam się z czegoś takiego Melanie, bo to zwyczajnie nie miało miejsca. Zaczyna dochodzić do mnie straszna świadomość, że to moja siostra stoi za okropną manipulacją, która doprowadziła do zerwania naszych relacji z osobą patrzącą na mnie z nieukrywanym już cierpieniem i poczuciem skrzywdzenia. 
- Stephan, posłuchaj mnie teraz uważnie. Nigdy nie było żadnego kolegi, w którym się zakochałam. W tamtym czasie, myślałam tylko o tobie i marzyłam o jak najszybszym powrocie do domu. Naprawdę myślisz, że mogłabym ci zrobić coś takiego i nawet ci o tym nie powiedzieć? Znasz mnie od wczoraj? To ty przestałeś się z dnia na dzień odzywać, a gdy postanowiłam cię odwiedzić i poznać prawdziwy powód twojego dziwnego zachowania. Nakryłam cię z moją siostrą - nadal trudno było mi o tym mówić. Wciąż bolało to tak samo mocno, jak na początku.
- Ale to niemożliwe. Melanie przecież, nie mogłaby zrobić takiej rzeczy. Kiedy zaraz po twoim wyjeździe, nie radziłem sobie z tęsknotą za tobą. Wspierała mnie, pocieszała. Zachowywała, jak nie ona. Naprawdę ją polubiłem i miło spędzało się nam razem czas. Dlatego nie mogła sobie tego wszystkiego wymyślić, nawet ona nie byłaby zdolna do czegoś takiego - kręci przecząco głową, nie mogąc w to uwierzyć. 
- Jesteś pewien? Moja siostra nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć coś czego pragnie. A najbardziej nieosiągalnym dla niej celem od zawsze byłeś ty. Nigdy nie zwracałeś na nią uwagi, doprowadzając ją tym do szału. Nie mogła znieść myśli, że jestem dla ciebie ważniejsza. Aż w końcu, udało się jej odebrać mi coś na czym najbardziej mi zależało. Podstępem zniszczyła naszą szansę na szczęście - mówię prawie ze łzami w oczach, nie mogąc uwierzyć, że własna siostra z premedytacją, zrobiła coś takiego.




- Nie mieści mi się to w głowie. Rose, musi być jakieś inne wyjaśnienie. Przecież, gdyby to była prawda w życiu nie poprosiłaby cię o pomoc w organizacji ślubu. Nie chcąc, aby to się wydawało - Stephan nadal próbuje, nie dopuścić do siebie oczywistego rozwiązania.
- Może właśnie chciała, aby się to wydało. Chcąc mnie, jeszcze bardziej dobić i upokorzyć. Wiedząc, że to już i tak, nic nie zmieni - Mel uwielbiała święcić triumfy i rozkoszować się swoim zwycięstwem.
- Słucham? To zmienia bardzo dużo. Na pewno, tak tego nie zostawię - widzę, że zaczyna przemawiać przez niego złość.
- I co zrobisz? Odwołasz ślub i zostawisz ją samą z waszym dzieckiem? Doskonale wiem, że nigdy byś czegoś takiego nie zrobił. Ona też zdaje sobie z tego sprawę, dlatego nie zależało jej, czy prawda wyjdzie na jaw. Po raz kolejny wygrała, a my musimy się z tym pogodzić- staram się przemówić mu do rozsądku.
- Dlaczego to musiało spotkać akurat nas? Los sobie okrutnie z nas zakpił. Nie wiem, jakim cudem jej w to wszystko uwierzyłem. Mogłem wyjaśnić to sobie z tobą, zamiast ślepo jej we wszystko wierzyć. Byłem taki głupi, a teraz mam za swoje - choć jego zdrada nadal bolała, zaczynałam mu zwyczajnie współczuć. Padł ofiarą, okrutnej intrygi mojej siostry, która zupełnie z niezrozumiałego powodu, chciała być zawsze ode mnie lepsza.
- Chyba będziemy musieli zaakceptować, że stało się, jak się stało. Czasu nie cofniemy. Poza tym, zbyt wiele cię teraz z nią łączy. Będziesz musiał przynajmniej spróbować jej wybaczyć i stworzyć z nią rodzinę - wypowiedzenie tych słów, przychodziło mi z ogromnym trudem. Głos się mi łamał. Ale starałam się być silna. 
- Rose, z tym nie da się pogodzić. Bo to ciebie kocham, nie Melanie. To z tobą powinienem być - kładzie swoją dłoń na mojej. Patrzę na nie, wiedząc że muszę to przerwać, zanim będzie za późno.
- Będzie lepiej, jak już pójdę. Muszę to sobie na spokojnie przemyśleć - wstaję w pośpiechu i praktycznie biegnąc, opuszczam restaurację.




Wychodzę na zewnątrz, starając się uspokoić. Ale na niewiele się to zdaje. Zaczynam gorzko płakać. Mając wrażenie, że znajduję się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości i to wszystko nie może być prawdą. Nie wiedziałam, gdzie mam iść. Nie chciałam wracać do domu i słuchać niekończących się pytań mamy. Zastanawiałam się, czy ona wiedziała o przebiegłym planie Melanie. Jeśli tak było, nigdy jej tego nie wybaczę.





- Rosie, poczekaj - słyszę za sobą głos Stephana. Który próbuje mnie dogonić.
- Proszę cię, zostaw mnie samą - nie mogłam przebywać w jego obecności, bojąc się że zrobię coś, czego będę potem bardzo żałować.
- Nie ma mowy. Zrozum, że nie mogę tak tego zostawić - bierze mnie za rękę, przyciągając do siebie. Czułam, że to wszystko zmierza w bardzo złym kierunku.
- Nie masz wyjścia. Dla nas, nie ma już szansy. Niedługo zostaniecie z Mel rodzicami. Na zawsze, będziecie ze sobą połączeni. Dla mnie, nie ma w tym wszystkim miejsca - mówię ze smutkiem, gdy wszystkie rany zostają na nowo otwarte. Myślałam, że gdy poznam w końcu całą prawdę, będzie mi lżej. Niestety było zupełnie na odwrót. 
- Dla ciebie zawsze będzie, specjalne miejsce w moim życiu. Daj mi tylko, jeszcze jedną szansę i wybacz moje postępowanie z przeszłości. Wszystko możemy jakoś poukładać. Razem znajdziemy jakieś rozwiązanie - choć bardzo chciałam na to przystać, zwyczajnie nie potrafiłam. Melanie nadal była moją siostrą, mimo wszystkich wyrządzonych mi krzywd.
- Nie mogę. Jak miałabym potem, spojrzeć temu dziecku w oczy? Zabrałabym mu szansę na normalną rodzinę. Stephan, ja też cię kocham. Może nawet z czasem, bym ci wszystko wybaczyła. Ale to nie zmienia faktu, że nie możemy ze sobą być. Ja nie jestem Melanie. Nie odbiorę jej i waszemu dziecku, przyszłego męża i ojca. Wybacz mi - odsuwam się od niego, wiedząc że zamierzał mnie pocałować. W żadnym wypadku, nie mogłam pozwolić, aby do tego doszło.





Wyrywam się, następnie rzucając do ucieczki. Biegnąc przed siebie na oślep. W tamtej chwili, nienawidziłam swojej siostry, najbardziej na świecie. Nie wiedziałam, jak ta słodka dziewczynka, którą zajmowałam się niekiedy w dzieciństwie, mogła wyrosnąć na kogoś takiego. Pozbawionego skrupułów i sumienia. 
Nie rozumiałam, ani jej motywacji, ani postępowania. Pewna byłam tylko jednego, że nie miałam zamiaru dłużej jej pomagać. Wiedziałam, że muszę, jak najszybciej stąd wyjechać. Najlepiej już jutro. Nie było dla mnie tu miejsca w żadnej możliwej konfiguracji.

8 komentarzy:

  1. Wiedziałam,byłam pewna że Mel miała coś wspólnego z tym wszystkim. Jak można zrobić coś takiego własnej siostrze? Nie mieści mi się to w głowie. Niestety Stephan nie jest tutaj bez winy. Nie rozumiem jak mógł tak łatwo uwierzyć Mel ? Przecież zna Rose od dziecka , przyjaźnili się. I naprawdę nie mógł z nią porozmawiać, spróbować wyjaśnić tych wszystkich rzeczy które wcisnęła mu Mel. Faceci jednak nie myślą 😉
    Z jednej strony cieszę się że wszystko się wyjaśniło z drugiej dopóki w tle jest ciąża niczego to tak naprawdę nie zmienia. Rose nigdy nie zgodzi się na odejście Stephana od Mel.
    Cieszę się że Rose zmądrzała i nie zamierza dłużej pomagać siostrze , ale wyjechać nie może !!! Nie teraz. Musi się wyjaśnić jeszcze sprawa tej dziwnej ciąży i nocnego wyjścia Mel. Rose nie może tak łatwo się poddać i odpuścić. Stephan to w końcu miłość jej życia. A siostrzyczka niech idzie w cholerę😉
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Już nie mogę doczekać się powrotu Mel z wyjazdu.Rose powinna nie porządnie potrząsnąć. 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Idę płakać. Brak mi słów

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zaraz się porycze 😭😭😭
      Melanie przegielas pałę na maxa. Można być zazdrosnym i stosować jakieś sztuczki, ale aż takie? I to własnej siostrze? Ta debilka chyba nie ma serca!
      Oby dało się to wszystko uratować bo inaczej nie wiem, naprawdę nie wiem... ej po przeczytaniu załamuje ręce i składam Ci pokłony. Umiesz zagiąć czytelnika. 🙏
      Tak mi szkoda Rosie. Ona musi mieć teraz w głowie jedna wielka burzę. Współczuję jej tej rodzinki. Wcale się nie dziwię że postanowiła wszystko przemyśleć, bo przecież nie mogą od tak wrócić do siebie że Stephanem. Zbyt wiele się wydarzyło, a żeby to wszystko wyjaśnić będzie potrzebny czas, czas i czas.
      A Stephan ale musi mu być glupio. To wszystko jego wina bo zamiast porozmawiać i wyjaśnić wszystko to uwierzył tej intrygantce. Najlepiej ze sam się w to wladowal i tylko sam może z tego wyjść. Ciekawe czy odważy się na taki ruch? 😯🤤
      Jednak rozmowa to podstawa. Bez niej ani rusz. Życzę Ci powodzenia i weny żeby pisanie szło jak bułka z masłem bo chyba od teraz wszystko dopiero się zacznie,
      N

      Usuń
  4. Jeju, jestem strasznie rozdarta po tym rozdziale. Sama nie wiem, co mam myśleć i na czym się skupić. Z góry przepraszam więc za chaotyczność komentarza.
    Z jednej strony cieszę się, że Rose i Stephane wszystko sobie wyjaśnili. Ta rozmowa niewątpliwie była bardzo potrzebna. Dzięki temu mniej więcej wiedzą na czym stoją. Odkryli, co stało się w przeszłości. To musiał być nie mały szok dla nich obojga. W końcu nagle okazało się, że przez kilka niedopowiedzeń, oszustwo, ich związek rozpadł się i stracili szansę na wspólne szczęście. Teraz trudno będzie im wszystko na nowo poukładać, ale wierzę, że im się to uda. Stephane na pewno coś wymyśli.
    Jednocześnie nie mogę uwierzyć, że Melanie naprawdę była zdolna do takiego kłamstwa. Czy ta dziewczyna w ogóle nie ma sumienia? Co nią kierowało, gdy odbijała siostrze chłopaka i to jeszcze w tak okrutny sposób? Co ją do tego zmusiło, jakimi uczuciami się kierowała?
    I jeszcze ta idiotyczna sprawa z ciążą. Cały czas węszę kolejny przekręt Melanie. I te jej nocne wyjścia… Czy zdradza Stephana? A jeśli tak, to dlaczego kiedyś tak bardzo chciała go zdobyć? Tyle pytań i na razie żadnej odpowiedzi.
    Ale cieszę się, że Rose zdecydowała się jednak wyjechać. Choć z drugiej strony, może powinna zostać i wszystko wyjaśnić? Trudno powiedzieć, ale wątpię by była wstanie tak po prostu spojrzeć siostrze w oczy i nie rzucić jej się do gardła. Mam nadzieję, że gdy to wszystko się skończy Melanie dostanie za swoje, a rodzina Rose przejrzy na oczy. Bo są skrajnie nieznośni.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. :( :( :(
    Bardzo mi smutno po przeczytaniu powyższej treści... Aż sama nie wiem, co mam konkretnego i sensownego napisać. Rosie i Stephan... Prawda wyszła na jaw. Chciałoby się powiedzieć - nareszcie, tylko co to zmienia? Te retrospekcje po ponownym wejściu do miejsca, z którym wiąże się tak wiele wspomnień... To już było wystarczająco ciężkie, a później jeszcze ta prawda. Rosie i Stephan spędzili ze sobą noc i obiecali sobie, że pomimo odległości, która miała ich dzielić już następnego dnia będą się starali za wszelką cenę utrzymać tę piękną relację. I oczywiście było to do zrobienia ze względu na to uczucie, które ich połączyło. Ale... Ja wiedziałam, że za tym wszystkim stoi Mel, no wiedziałam. Naopowiadała Stephanowi jakichś bzdur, on w nie uwierzył, stało się to, co się stało i masz... Zaprzepaszczona szansa na szczęście u boku Rosie stała się faktem. Zastanawia mnie jedno... Dlaczego on tak od razu uwierzył Mel? Przecież tyle lat przyjaźnił się z Rosie, pokochał ją, znał ją na wylot. Powinien zdać sobie sprawę, że coś tu nie gra, że ona nie byłaby skłonna do czegoś takiego, a tutaj tak od razu uwierzył Mel. Szkoda mi go, bo został oszukany, ale też... Sam niestety jest sobie winien. Taka jest przykra prawda. Oczywiście najbardziej w tym wszystkim jest mi żal Rosie... To, co ona musiała przejść, co teraz przechodzi po wyjściu na jaw tej paskudnej intrygi Mel. I to wyznanie miłości. Ona nadal kocha jego, on nadal kocha ją, a nie mogą być razem... :(
    Cieszę się, że Rosie zdecydowała się wyjechać i zaprzestać pomocy w organizowaniu tego pseudo ślubu. Na jej miejscu tak wygarnęłabym Mel, że no...! Nie mam słów do tej dziewczyny, no nie mam. Znaczy mam, ale same niecenzuralne, więc się powstrzymam :D
    Czekam z niecierpliwością na nowy!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. https://allein-freunde.blogspot.com/ zapraszam serdecznie na przedostatni rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wcale nie jestem spóźniona... Wcale... Nikt nie zauważył... Przepraszam!
    Po przeczytaniu tego rozdziału... Brak słów, po prostu brak słów. To co się tu... Echh, tego się nie da opisać słowami. 😭❤ Te emotki wyrażają więcej niż tysiąc słów.
    Muszę zacząć mój komentarz od Melanie, bo to co ta *piiip* robi to się w głowie nie mieści! Jak można być taką *piiip*? Przecież to jej siostra. Nie rozumiem, jak można własnej rodzonej siostrze zrobić coś takiego. Dla mnie to jest niewyobrażalne. Mel tak bardzo pragnęła mieć wszystko, że postanowiła odebrać swojej siostrze miłość jej życia? Tak się nie robi. Ile jej matka musiała zeżreć wapna, żeby taki pustak powstał?!
    Zresztą niedaleko pada jabłko od jabłoni, bo ta cała mamuśka to wcale lepsza nie jest. Ona naprawdę przez ten cały czas nigdzie nie zauważyła problemu? Niech się leczy na tą chorą nogę, bo na głowę już za późno.
    Mam tylko nadzieję, że Rose dotrzyma danego sobie słowa i rzeczywiście wybije sobie z łba ten durny pomysł z organizowaniem ślubu, bo to jest po prostu śmiech na sali. Nadal nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jak ona w ogóle mogła się na to zgodzić?
    Jejciu, te retrospekcje... Są świetne w Twoim wykonaniu. To jak to wszystko opisujesz... Miodzio. Uczucis czuje się w powietrzu podczas czytania.
    Nareszcie dowiedzieliśmy się prawdy o przeszłości. Już wiemy, co się stało i dlaczego teraźniejszość wygląda tak, jak wygląda. A mogli być razem szczęśliwi... I liczę, że jeszcze będą. Stephan musi znaleźć jakiś sposób, żeby móc być z Rosie. Oby jak najszybciej odwołał ten cały ślub i kopnął Mel w dupę!
    Jeżeli chodzi o rozdział to tyle ode mnie na dziś.
    Na koniec chciałabym jeszcze zapytać... Nie miałabyś może ochoty oddać mi trochę swojego talentu? Bo zdecydowanie zbyt bosko piszesz!❤
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i życzę Ci dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń