Kończę
zlecone mi zadanie, poprawiając ostatnie wyrazy w artykule. Mającym
trafić na internetowy serwis informacyjny naszej gazety.
Zbliżał
się wieczór, a ja wciąż miałam sporo do zrobienia. Nie mogłam
się dzisiaj na niczym skupić, wytrącona z równowagi po ostatniej
rozmowie z Melanie, sprzed kilku dni. Przez co, wszystko robiłam dwa
razy wolniej niż zazwyczaj. Zadręczając się nieustannie
wyborem, jakiego będę musiała dokonać.
Wciąż
zastanawiałam się, co zrobić z jej prośbą, a
przede wszystkim,
czy naprawdę chcę
ponownie się narażać na powrót do przeszłości. Mogłam zaprzeczać i
udawać, ile tylko chciałam. Ale wcale nie pogodziłam się z
tamtymi wydarzeniami, a już tym bardziej nie z tym, że to właśnie
akurat on ma zostać jej mężem. Dlatego zwlekałam z daniem
ostatecznej odpowiedzi siostrze. Nie reagując nawet na prośby
naszej mamy, która kilkukrotnie prosiła mnie o powrót na te
kilkanaście dni do domu. Wiedziałam, że rodzicom na tym bardzo
zależało, ale ja nie byłam przekonana, czy jestem na to gotowa.
Nie
chciałam na nowo, przeżywać tego samego, co przed dwoma laty.
Gdzie byłam właściwie krok od załamania.
O
ile widok Melanie, nie wywoływał już u mnie, tego nieznośnego
poczucia bólu i zawodu.
O
tyle, nie miałam pojęcia, jak zareaguję na widok Stephana.
Spotkanie, z którym było po prostu nieuniknione, gdybym zdecydowała
się na odwiedziny rodzinnych stron.
Tym
bardziej, jeśli zgodziłabym się pomóc w organizacji, jak na ironię
jego ślubu.
Nie widziałam się z nim od tylu miesięcy. Od
tamtego feralnego dnia i wydarzenia, którym zniszczył wszystkie
nasze plany i złamał każdą z danych mi obietnic. To wciąż do
niego, czułam większą złość. Po Melanie, niemal od zawsze
spodziewałam się najgorszego, ale w życiu nie przewidziałam, że
mogłabym się tak bardzo zawieść na jego osobie. Ufałam mu
bezgranicznie, przekonując się w bardzo nieprzyjemny sposób, że
nie powinnam.
Przecieram zmęczone i
nadwyrężone oczy od wpatrywania się przez długie godziny w ekran
laptopa. Ściągając uprzednio, denerwujące mnie okulary, które
służyły mi praktycznie, wyłącznie do pracy. Choć używałam ich
od wielu lat, wciąż nie mogłam się do nich przyzwyczaić.
Najchętniej w ogóle zapomniałabym o ich istnieniu.
Natomiast Stephan zawsze powtarzał,
że wyglądam w nich uroczo. Od pierwszego dnia, kiedy mnie w nich
zobaczył. Gdy chodziliśmy, jeszcze wspólnie do szkoły, a ja
pomagałam mu nadrobić materiał, który ominął go ze względu na
treningi i pierwsze występy w juniorskich zawodach. Tęskniłam za
tamtymi czasami, gdzie wszystko było takie proste i beztroskie.
Patrzę,
jak jeden po drugim. Moi współpracownicy, kończą kolejny dzień
pracy. Udając się do domów na zasłużony odpoczynek, gdzie często
czekają na nich pełne i szczęśliwe rodziny.
Na mnie nie
czekał nikt i właściwie każdemu, obojętny był mój los. Była
to przygnębiająca świadomość. Samotność
zaczynała mi ciążyć, szczególnie że wszyscy dookoła zaręczali
się, zawierali małżeństwa, zakładali rodziny. Nie mogłam
zrozumieć, dlaczego los za wszelką cenę, próbował zrobić
wszystko, aby mnie to akurat ominęło.
Uśmiecham
się smutno, czując uczucie pustki i niewytłumaczalnego żalu za
czymś, co tak naprawdę na dobrą sprawę, nawet się nie
rozpoczęło.
Czasami zastanawiałam się, czy może
gdybym w ostatniej
chwili, odwołała swój przyjazd
tutaj. Poświęcając rozwój, swojej początkowej kariery na rzecz,
dopiero co odkrytych i
wciąż bardzo niepewnych oraz kruchych uczuć.
Nie doszłoby do tego wszystkiego, a ja byłabym szczęśliwa. Być
może, to właśnie ja szykowałabym się teraz do ślubu, a nie
Melanie.
Ostatnie dni, były dla mnie wyjątkowo
trudne. Wszystko do mnie wracało. Wspomnienia, ból,
cierpienie, czy niezrozumienie, dlaczego to wszystko musiało się
tak potoczyć. Dlaczego najbliższe mi osoby w tak okrutny sposób
sobie ze mnie zakpiły?
W takich momentach, jak ten. Kiedy
przyglądałam się szczęściu innych. Najbardziej odczuwałam brak,
jakiejś bliskiej mi osoby, z którą mogłabym wspólnie dzielić
swoje radości i smutki.
Tak naprawdę, byłam sama.
W dodatku, wciąż nie potrafiłam się przełamać i odważyć na
stworzenie z kimś wspólnego życia.
Z góry odrzucając,
każdego napotkanego kandydata. Byłam zdystansowana i niedostępna,
zapominając że to o czym marzyłam. Przestało być możliwe,
bardzo dawno temu. Powinnam więc, schować swoje uprzedzenia i
nieufność, dając sobie szansę na odnalezienie własnego
szczęścia.
- Rose, mogę cię prosić na chwilę
do siebie? - słyszę głos przełożonego,
który stoi w drzwiach od swojego gabinetu.
- Oczywiście, już
idę - wstaję od swojego biurka, kierując się w wyznaczone
miejsce. Nie bardzo wiedząc, o co może chodzić.
-
Chciałbym
ci pogratulować, dobrze wykonanej pracy. Ten ostatni, zlecony ci
artykuł.
Bardzo przypadł mi do gustu. Był błyskotliwy i zawierał naprawdę
merytoryczne kwestie. Oby tylko tak dalej - ogromnie się cieszyłam
z tej pochwały. Dzięki niej, czułam że wykonałam naprawdę
dobrze, zlecone mi zadanie.
- Dziękuję za te miłe słowa -
tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Nadal
nie
dowierzając,
że mój rozmówca był ze mnie zadowolony. Każdy
doskonale wiedział, że był wymagający i rzadko kiedy, cokolwiek
przypadało mu do gustu.
- Nie musisz, zasłużyłaś
na to.
Mam jednak do ciebie prośbę. Mike się rozchorował i przez
najbliższy tydzień go nie będzie. Mogłabyś zamiast niego, udać
się na przedmeczową konferencje drużyn, za które on odpowiada?
Uważam, że będziesz najlepszym zastępstwem. Proszę, tutaj masz
akredytację. We wszystkim innym, na pewno masz świetne rozeznanie -
wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Wiedząc, że szansę na
pojawienie się na takich konferencjach, mają tylko najbardziej
zasłużeni i doświadczeni pracownicy.
- Oczywiście, postaram
się jak najlepiej go zastąpić - miałam zamiar wykorzystać w
pełni otrzymaną i być może niepowtarzalną szansę.
-
Wierzę, że tak będzie.
Rose, naprawdę masz zadatki na zostanie wybitną w swojej dziedzinie
dziennikarką. Dysponujesz wszystkimi, potrzebnymi do tego
umiejętnościami. Nie zmarnuj tego - w żadnym wypadku nie
zamierzałam. Zbyt
wiele poświęciłam, aby znależć się tu, gdzie jestem.
-
Postaram się. Jeśli to wszystko, wracam do pracy. Jest późno, a
muszę dokończyć zlecone mi zadania. Do widzenia - żegnam się
uprzejmie. Ogromnie się ciesząc z przebiegu tej rozmowy. Nie mogłam
się już doczekać, nadchodzących dni.
Uwielbiałam swoją
pracę, która była dla mnie czymś, co po prostu kochałam, a nie
koniecznym i przykrym obowiązkiem.
Wychodząc z
gabinetu. Przypominam sobie, że kiedyś słyszałam już ponowne
słowa do tych sprzed kilku minut. Od osoby, która w tamtym czasie,
jako jedna z niewielu we mnie wierzyła.
Kolejny
już wieczór, tonęłam w swoich podręcznikach i notatkach. Chcąc,
jak najlepiej przygotować się do zbliżających się egzaminów.
Ostatnio
nauka, pochłaniała mnie bez
reszty. Nie miałam czasu na nic innego poza nią. Na szczęście,
zbliżał się koniec drugiego roku akademickiego w moim wykonaniu. I
już niedługo, czekał na mnie zasłużony odpoczynek.
Wybrałam
studia na jednej z uczelni w Dortmundzie. Głównie ze względu na
niewielką odległość od mojego rodzinnego miasta. Dzięki temu,
nie musiałam wyprowadzać się z domu i zmieniać drastycznie,
całego swojego życia. Przy okazji, wciąż pozostawałam blisko,
ważnych dla mnie osób. A to było dla mnie priorytetem
w tamtym okresie czasu.
Delikatne
pukanie do drzwi, odrywa mnie od czytania podręcznika. Zapraszam
swojego gościa do środka, uśmiechając się szeroko, widząc kim
on jest.
- Znowu się uczysz? Twoja mama, powiedziała że tuż
po powrocie z zajęć. Zaszyłaś się tutaj i nawet nie zeszłaś na
kolację - siada obok mnie i zabiera z ręki książkę.
-
Stephan, oddaj mi to. Naprawdę mam, jeszcze wiele do nauczenia się
na jutro. Wiesz, jak mi zależy na dobrych
ocenach. Dzięki nim mam większą szansę, aby dostać jakąś
rozsądną propozycję po skończeniu studiów - próbuję zabrać mu
podręcznik, ale nie osiągam zamierzonego celu.
- Przecież ty,
to wszystko już na pewno umiesz. Zobaczysz, znowu napiszesz na sto
procent. Mój
ty kujonku.
Dlatego lepiej będzie, jak trochę odpoczniesz. Idziemy na spacer,
świeże
powietrze na pewno ci się przyda
- nie dając mi nawet czasu na jakikolwiek sprzeciw. Bierze
mnie za rękę i prowadzi za sobą w stronę wyjścia. Ustępuję mu,
ponieważ w ostatnim czasie nie mieliśmy dla siebie, zbyt wiele
czasu. Praktycznie się nie widując.
Przez nawarstwienie się naszych obowiązków.
Spacerujemy,
doskonale znanymi nam uliczkami miasta. Skąpanymi w cieple,
zachodzącego słońca. Przypatruję się z delikatnym uśmiechem,
jak kolejny dzień ustępuje nocy. Odprężając
się i wyraźnie nabierając ponownej energii.
-
Miałeś naprawdę, dobry pomysł z tym spacerem. Dzięki niemu,
przestałam się tak denerwować jutrzejszym dniem - jak zawsze,
stresowałam się każdym nadchodzącym egzaminem. Bojąc się, że
zwyczajnie moja wiedza będzie niewystarczająca i
nie podołam.
-
Masz kolejny dowód na to, że znam cię lepiej niż ty sama.
Powinnaś mnie częściej słuchać. Rose, naprawdę nie masz się
czym martwić. Osiągniesz wszystko, o czym tylko marzysz.
Bo
na to zasługujesz, jak
mało kto.
Zobaczysz, że zostaniesz świetną dziennikarką. Wierzę w ciebie -
przystaje na chwilę, patrząc wprost w moje oczy. Jakby próbował
mnie przekonać, że mówił szczerą prawdę i
pozbyć się tym samym, wszystkich moich wątpliwości.
-
Dziękuję za wsparcie. Gdyby nie ty, już dawno bym w siebie do
reszty zwątpiła - od nikogo
innego, nigdy nie usłyszałam, takich pokrzepiających słów.
-
Nigdy,
nawet
nie próbuj tego robić. Pamiętasz, obiecaliśmy sobie, że ty
spełnisz marzenia o dziennikarstwie. A ja zostanę, światowej sławy
skoczkiem. Który pierwszy będzie udzielał ci wywiadów, po swoim
kolejnym zwycięstwie - to było nasze wspólne marzenie. Wiedziałam,
że przed nami,
bardzo
daleka droga, aby ono mogło się ziścić. Ale chciałam wierzyć,
że jest możliwe do spełnienia. I
kiedyś stanie się rzeczywistością.
Gdy
z powrotem, znajdujemy się pod moim domem. Wiedziałam, że
najwyższy czas się pożegnać. Zrobiło się późno, a ja musiałam
jutro wcześnie wstać.
- Jeszcze raz, dziękuję ci za
wszystko. Dobrej nocy - wpatrujemy się przez dłuższą chwilę w
siebie, a ja po raz pierwszy dostrzegam, jak hipnotyzujące
potrafi być spojrzenie Stephana. Wyrzucam jednak szybko tą myśl ze
swojej głowy, wiedząc że nie powinna w ogóle się pojawić.
-
Trzymam za ciebie kciuki. Daj znać, jak ci poszło. Dobranoc -
całuje mnie na pożegnanie w policzek. Na
których,
nieoczekiwanie pojawia się rumieniec zawstydzenia. Nie miałam
pojęcia, co się ze mną działo. Nie rozumiałam swoich ostatnich,
dziwnych reakcji na
jego bliskość.
Wchodzę
po cichu do domu, domyślając się że rodzice zdążyli już
zasnąć. Na schodach, prowadzących na piętro. Dostrzegam Melanie,
która z niezadowoloną miną, bacznie mi się przygląda.
-
Gdzie byłaś? Zawsze, kiedy jesteś potrzebna, to cię nie ma.
Obiecałaś mi, pomóc napisać to cholerne wypracowanie. Wiedziałaś,
jak mi zależy na dobrej ocenie. Ale oczywiście, znowu było coś
ważniejsze. Serdecznie dziękuję za taką siostrę. Przez ciebie,
nie uda mi się poprawić oceny - w pośpiechu idzie do swojego
pokoju, zamykając drzwi z
głośnym
uderzeniem. Nie zważając, że może tym samym,
obudzić
naszych rodziców.
Całkowicie zapomniałam, że to
właśnie dziś, miałyśmy popracować nad jej esejem, który miał
zaważyć
na jej końcowej
ocenie
z historii. Melanie od zawsze, nie znosiła tego przedmiotu.
W przeciwieństwie do mnie, gdzie zapamiętywanie dat i faktów. Nie
sprawiało mi żadnego problemu.
Czuję się winna, że przeze
mnie może nie otrzymać wyższej oceny. Dlatego
siadam
w pośpiechu przy swoim biurku, odkładając na bok swoje książki.
Po czym do trzeciej nad ranem. Oceniam w pisanej przez siebie pracy
sukcesy i porażki Napoleona, których doznał przez wszystkie lata
swojego panowania.
Walcząc z zamykającym się ze
zmęczenia oczami. Drukuję wielostronicowe
wypracowanie. Następnie
starając
się być, jak najciszej. Zanoszę
je do pokoju Melanie, która
jest pogrążona w głębokim śnie.
Kładę
je
na biurku, na którym rozsypane są książki od matematyki i
biologii.
Wraz z dodatkowymi zadaniami, jakie miała zapewne wykonać.
Wychodząc z jej pokoju, miałam nadzieję, że wybaczy mi moje
zapominalstwo i nie będzie się długo gniewać.
Zasypiając
nad ranem. Wiedząc, że pozostało mi niecałe trzy godziny
snu.
Przed oczami, wciąż miałam ten oszałamiający dla mnie
moment, gdy wzrok mój
i Stephana
spotkał się ze sobą. Zaczynałam bać się własnych uczuć, które
coraz częściej pojawiały się w stosunku do mojego przyjaciela.
Wiedziałam przecież,
że w żadnym wypadku nie powinny. On
był w końcu, wyłącznie moim przyjacielem. I tak miało pozostać.
Wracając
zmęczona do swojego mieszkania, słyszę jak w torebce rozbrzmiewa
mój dzwoniący telefon. Wzdychając z
niezadowoleniem,
rozpoczynam jego mozolne poszukiwania. Następnie odbierając od
mojej rodzicielki połączenie.
- Rose, córeczko. Przepraszam,
że dzwonię tak późno. Ale chciałabym się dowiedzieć, czy
postanowiłaś już coś w kwestii przyjazdu do
domu?
- niemal codziennie, słyszałam podobne pytanie. Zaczynało robić
się to powoli irytujące. Nie pytała o nic innego. Co u mnie
słychać, czy jak sobie radzę w pracy. Jakby w ogóle ją to nie
obchodziło. Dopóki
jej młodsza córka, nie miała problemu, odzywała się do mnie
wyłącznie sporadycznie. Teraz nie było dnia, abym z nią nie
rozmawiała.
-
Mamo, mówiłam ci, że jak się ostatecznie zdecyduję, co zrobić.
To
dam
wam znać. Na razie, jeszcze nie zdecydowałam.
Doskonale wiesz, że nie
jest to takie proste. Przynajmniej nie dla mnie. W przyszłym
tygodniu, porozmawiam w redakcji o możliwe kwestii mojego urlopu.
Jeśli będzie on możliwy. Być
może, odwiedzę was na kilka dni - tłumaczę jej spokojnie. Będąc
zmęczona jej nieustannymi naleganiami.
- Kilka dni? A co z
przygotowaniami Mel? Myślałam, że jej pomożesz. Ten mój wypadek,
narobił samych problemów. Ona naprawdę, nie ma do kogo się z tą
kwestią zwrócić. Proszę cię, zrób to dla niej. Ten
ostatni raz - zamykam oczy. Czując, zbierające się pod powiekami
łzy. Nie rozumiałam, jak mama mogła prosić mnie o coś takiego.
Doskonale znała w końcu, całą sytuację. Czy ona także uważała,
że nic złego się nie stało? Nie widziała żadnej winy Melanie w
odebraniu mi szansy na szczęście?
- Pomyślę nad tym. Muszę
kończyć, odezwę się niedługo. Pozdrów tatę - rozłączam się
szybko. Przestaję nad sobą panować i po prostu zaczynam płakać.
Nie mogąc pogodzić się z tym, że moja siostra ma po
swojej
stronie
każdą osobę, która miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Odebrała mi dosłownie wszystko. Rodziców, znajomych, a nawet
jedyną osobę, którą bezgranicznie pokochałam. W dodatku, nie
potrafi nawet tego docenić. Uważając, że zwyczajnie jej się to z
góry należało.
Przez większość nocy nie śpię,
wpatrując się w oświetloną tysiącami świateł panoramę
Londynu. Głowiąc nad tym, co powinnam zrobić. Wszystko
dokładnie analizuję.
Postanawiając
w końcu,
ten ostatni raz wrócić do domu. Ale tylko po to, aby ostatecznie
zamknąć raz na zawsze za sobą drzwi od przeszłości.
To miało
być moje pożegnanie z tamtym miejscem i osobami, ponieważ nie
zamierzałam tam, nigdy więcej wracać.
To nie było już
zresztą moje miejsce. Od dawna nic ani nikt stamtąd, do mnie nie
należał. Musiałam się nareszcie z tym pogodzić i przestać
rozpamiętywać. Nadszedł
najwyższy czas, abym spróbowała ułożyć sobie życie tutaj. Londyn był moim jedynym ratunkiem i schronieniem, kiedy
cały mój świat, przed laty rozsypał się w drobny mak. Natomiast teraz, stał się jedyną przyszłością, jaką posiadałam.
-
Jesteś pewien, że chcesz na mnie zaczekać? W końcu to dwanaście
miesięcy. Przez ten czas, może się bardzo dużo zmienić –
przypatruję się mu z dużą uwagą, stojąc na dortmundzkim
lotnisku. Czekając na swój lot. Nadal nie mogąc się nadziwić temu szaleństwu, które między nami trwało od wczorajszego wieczoru.
-
Wiem, czego chcę i choćbym miał czekać na ciebie wieczność, to
bez wahania to zrobię. Jesteś dla mnie najważniejsza – przytula
mnie mocno do siebie, następnie łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
Wierzyłam, że po moim powrocie, zaczniemy coś zupełnie dla nas
nowego. Coś, co całkowicie zmieni naszą relację i wprowadzi ją
na, jeszcze wyższy poziom zaangażowania.
Będę pierwsza!😇
OdpowiedzUsuńA teraz przechodzę do właściwego komentarza...
UsuńZ każdym następnym rozdziałem, który czytałam zaczęłam się coraz bardziej wciągać. Historia jest naprawdę interesująca i bardzo ciekawie wymyślona. Przyznam szczerze, że jak dla mnie jest dosyć unikatowa, ponieważ nie spotkałam się jeszcze nigdy z czymś takim. Jest wiele oklepanych, podobnych do siebie opowiadań, a takiego jeszcze nie czytałam.
Nie wiem, co zrobiłabym na miejscu Rose w sprawie z przybyciem na ślub. No, bo jednak to jej siostra i wypadałoby przybyć. Ale z drugiej strony Melanie zrobiła w przeszłości dużo świństw swojej starszej siostrze. Melanie nie zasługuje na taką siostrę jak Rose, a już szczególnie na pewno nie na to wszystko, co dostaje od rodziców lub po prostu życia. Nie lubię jej!
Stephen też jest bu! Jak na razie jeszcze się nie pojawił w opowiadaniu oprócz oczywiście retrospekcji, ale już wiem, że jest bebe. Co będzie w przyszłości? Wszystko zależy od Ciebie. Powiem tylko jedno... Bardzo lubię happy endy!😄
Niby rodzice są okej, niby ich kocha, ale... Są w stosunku do niej niesprawiedliwi. Powinni być z niej dumni, ponieważ odniosła już naprawdę ogromny sukces. Dostała teraz jeszcze nowe zlecenie, więc oznacza to, że coraz bardziej się rozwija. Oby jej się udało i pokazała każdemu na co ją stać!
Ja na jej miejscu z całą pewnością nie wzięłabym się za przygotowywanie przyjęcia. Jej siostra nie zasłużyła na to i powinna spadać na drzewo.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i życzę dużo weny! ;*
PS. Obecnie jadę na wycieczkę szkolną (pozdro z nudnego pociągu😉), więc mogę mieć problem z regularnym komentowaniem. Jednak będę się starała codziennie w nocy wszystko nadrabiać. Proszę o wyrozumiałość!
Spokojnie, naprawdę wszystko rozumiem. 😊
UsuńŻyczę Ci ciekawej, a przede wszystkim udanej wycieczki. 😘
Eeeee no bez przesady. Nie mogę zgodzić się na to żeby Rose zajęła się przygotowywaniami ślubu swojej niewdzięcznej siostry. Nie i koniec. Ok niech sobie wróci i wyjaśni to co ją męczy, ale niech nie odwala całej roboty, która mogłaby być zrobiona przez profesjonalną osobę looooool
OdpowiedzUsuńMelani, Melania czy jak to się odmienia xD ma przerąbane. Ale ja jej nie cierpię. Nawet we wspomnieniach jest tak samo irytująca, jak w teraźniejszości, chociaż znam ja tylko z rozmowy telefonicznej. Ona ma jakąś tendencję do wysługiwania się swoją siostrą. Zachowuje się jak jakaś księżniczka, która najlepiej to wydawałaby tylko same rozkazy.
Cóż o rodzicach nie powiem za dużo, ale odnoszę wrażenie, że faworyzują młodszą córkę, więc chyba też ich nie polubię. Ja nie lubię takiej niesprawiedliwości, ale niestety takie często jest życie.
Czekam aż wjedzie Stephan, który w retrospekcjach jest obłędnie słodki, ale w rzeczywistości chyba będzie inną osobą, bo Rose wspominała coś o cierpieniu. No ciekawe co się między nimi wydarzyło, ciekawe...
Pozdrawiam,
N
Mogłabym skopiować dzisiaj komentarz Natoli 😂bo będzie bardzo podobny.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie że Rose pomoze siostrze w ślubie. Nie i koniec. W ogóle nie widzę takiej możliwości. Melani jest tutaj narazie bardzo mało. Ale ja już mam jej dosyć . Jest tak strasznie zapatrzona w siebie. Mysli że jest najważniejsza na świecie i liczy się tylko to czego ona chce. No nie znoszę jej. I to się już chyba nie zmieni. Rodzice też zachowują się nie w porządku. Mam wrażenie że dla nich sie liczy tylko to co chce Melania. W ogóle nie przejmują się uczuciami drugiej córki. Nie podoba mi się to. Co do Stephana , właśnie w retrospekcji wydaje się cudowny , słodki i idealny . Ale... Właśnie jest to ale. Zrobil coś co sprawiło że Rose bardzo cierpi. I to już mi się nie podoba. Więc nie wiem narazie czy mam to polubić 😉 Zobaczymy co wyniknie dalej i co tak właściwie się stało. Czekam jak zawsze z niecierpliwością 😊
Tak jak dziewczynom u góry, mnie też średnio podoba się to, że Rose najprawdopodobniej zgodzi się pomóc przy ślubie siostry. Przecież ma swoje życie, swoją pracę, a dodatkowo została przez rodzinę zepchnięta na margines. Może gdyby stanowczo odmówiła i jeszcze wytłumaczył, dlaczego to zrobiła, to chociaż jej rodzice zrozumieliby, jak bardzo skrzywdzili córkę. Bo naprawdę zachowują się bardzo niefajnie w stosunku do niej. Podobnie siostra, której zdecydowanie nie polubiła. Zresztą takiej osoby nie można zrozumieć. Z retrospekcji wynika, że Rose naprawdę wiele dla niej zrobiła, ale oczywiście Melanie musi wiedzieć swoje i być w centrum uwagi. Samolubna jędza.
OdpowiedzUsuńZupełnie inaczej wygląda sytuacja z Stephanem. Z retrospekcji wynika, że był on naprawdę dobrym chłopakiem, prawdziwym przyjacielem, kimś, kogo każdy powinien mieć u swojego boku. Ale stało się coś, co zniszczyło jego relacje z Rose i pchnęło go w ramiona Melanie. Strasznie ciekawi mnie, co to było i kto tak naprawdę zawinił. Coś czuję, że Melanie mogła maczać w tym palce i na przykład, był zazdrosna o relacje siostry z skoczkiem.
Cieszę się za to, że przynajmniej w pracy Rose jest doceniana. W razie czego ma gdzie wracać. I czasami takie obiektywne spojrzenie jest o wiele ważniejsze niż opinia rodziny. Szkoda tylko, że w Londynie dziewczyna nie ma nikogo naprawdę bliskiego.
Strasznie mnie interesuje, co dalej planujesz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę.
Pozdrawiam
Violin
Czy ja już kiedyś pisałam, że Cię podziwiam za tempo dodawania rozdziałów? Pewnie tak, ale nie zaszkodzi napisać raz jeszcze :D
OdpowiedzUsuńCzytając poprzedni rozdział strasznie byłam zła na Melanie i na jej propozycję, by to Rose zajęła się organizowaniem całego ślubu... No przepraszam bardzo niby z jakiej racji? Dziewczyna ma swoje życie, pracę w Londynie, a siostra wymaga od niej by to wszystko rzuciła na jakiś czas i zajęła się organizacją, bo ona ma swoją karierę. No super, tylko Rose tak samo... Zrozumiałabym to, gdyby między siostrami panowała rodzinna atmosfera i siostrzane uczucie, ale tak przecież nie jest... Mam nadzieję, że Rose jednak nie ulegnie namowom rodziców i nie zgodzi się na to, przede wszystkim ze względu na siebie i na przeszłość... Nie rozumiem jej rodziców. Wiedzą o tym, co się stało, a i tak stoją murem za Melanie. Tak nie powinno być. Rose również powinna czuć ich wsparcie i miłość. Z tego, co wynika z retrospekcji przyjaźń Rose i Stephana zaczęła przeradzać się w coś więcej... Po powrocie dziewczyny do Niemiec mieli zacząć coś zupełnie innego, mieli dać szansę sobie i uczuciu, które się pojawiło... Ale jak wiadomo, coś poszło nie tak. Czuję, że sporą rolę odegrała w tym wszystkim Mel. Szkoda, że Rose nie ma w Londynie nikogo tak bardzo bliskiego, na pewno przydałoby się jej teraz ogromne wsparcie.
Ja czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
Pozdrawiam ;*