środa, 9 maja 2018

Rozdział 2



Kończę zlecone mi zadanie, poprawiając ostatnie wyrazy w artykule. Mającym trafić na internetowy serwis informacyjny naszej gazety.
Zbliżał się wieczór, a ja wciąż miałam sporo do zrobienia. Nie mogłam się dzisiaj na niczym skupić, wytrącona z równowagi po ostatniej rozmowie z Melanie, sprzed kilku dni. Przez co, wszystko robiłam dwa razy wolniej niż zazwyczaj. Zadręczając się nieustannie wyborem, jakiego będę musiała dokonać.






Wciąż zastanawiałam się, co zrobić z jej prośbą, a przede wszystkim, czy naprawdę chcę ponownie się narażać na powrót do przeszłości. Mogłam zaprzeczać i udawać, ile tylko chciałam. Ale wcale nie pogodziłam się z tamtymi wydarzeniami, a już tym bardziej nie z tym, że to właśnie akurat on ma zostać jej mężem. Dlatego zwlekałam z daniem ostatecznej odpowiedzi siostrze. Nie reagując nawet na prośby naszej mamy, która kilkukrotnie prosiła mnie o powrót na te kilkanaście dni do domu. Wiedziałam, że rodzicom na tym bardzo zależało, ale ja nie byłam przekonana, czy jestem na to gotowa. Nie chciałam na nowo, przeżywać tego samego, co przed dwoma laty. Gdzie byłam właściwie krok od załamania.




O ile widok Melanie, nie wywoływał już u mnie, tego nieznośnego poczucia bólu i zawodu.
O tyle, nie miałam pojęcia, jak zareaguję na widok Stephana. Spotkanie, z którym było po prostu nieuniknione, gdybym zdecydowała się na odwiedziny rodzinnych stron.

Tym bardziej, jeśli zgodziłabym się pomóc w organizacji, jak na ironię jego ślubu.
Nie widziałam się z nim od tylu miesięcy. Od tamtego feralnego dnia i wydarzenia, którym zniszczył wszystkie nasze plany i złamał każdą z danych mi obietnic. To wciąż do niego, czułam większą złość. Po Melanie, niemal od zawsze spodziewałam się najgorszego, ale w życiu nie przewidziałam, że mogłabym się tak bardzo zawieść na jego osobie. Ufałam mu bezgranicznie, przekonując się w bardzo nieprzyjemny sposób, że nie powinnam.




Przecieram zmęczone i nadwyrężone oczy od wpatrywania się przez długie godziny w ekran laptopa. Ściągając uprzednio, denerwujące mnie okulary, które służyły mi praktycznie, wyłącznie do pracy. Choć używałam ich od wielu lat, wciąż nie mogłam się do nich przyzwyczaić. Najchętniej w ogóle zapomniałabym o ich istnieniu. Natomiast Stephan zawsze powtarzał, że wyglądam w nich uroczo. Od pierwszego dnia, kiedy mnie w nich zobaczył. Gdy chodziliśmy, jeszcze wspólnie do szkoły, a ja pomagałam mu nadrobić materiał, który ominął go ze względu na treningi i pierwsze występy w juniorskich zawodach. Tęskniłam za tamtymi czasami, gdzie wszystko było takie proste i beztroskie. 




Patrzę, jak jeden po drugim. Moi współpracownicy, kończą kolejny dzień pracy. Udając się do domów na zasłużony odpoczynek, gdzie często czekają na nich pełne i szczęśliwe rodziny.
Na mnie nie czekał nikt i właściwie każdemu, obojętny był mój los. Była to przygnębiająca świadomość. Samotność zaczynała mi ciążyć, szczególnie że wszyscy dookoła zaręczali się, zawierali małżeństwa, zakładali rodziny. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego los za wszelką cenę, próbował zrobić wszystko, aby mnie to akurat ominęło. 
Uśmiecham się smutno, czując uczucie pustki i niewytłumaczalnego żalu za czymś, co tak naprawdę na dobrą sprawę, nawet się nie rozpoczęło.




Czasami zastanawiałam się, czy może gdybym w ostatniej chwili, odwołała swój przyjazd tutaj. Poświęcając rozwój, swojej początkowej kariery na rzecz, dopiero co odkrytych i wciąż bardzo niepewnych oraz kruchych uczuć. Nie doszłoby do tego wszystkiego, a ja byłabym szczęśliwa. Być może, to właśnie ja szykowałabym się teraz do ślubu, a nie Melanie.




Ostatnie dni, były dla mnie wyjątkowo trudne. Wszystko do mnie wracało. Wspomnienia, ból, cierpienie, czy niezrozumienie, dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć. Dlaczego najbliższe mi osoby w tak okrutny sposób sobie ze mnie zakpiły?
W takich momentach, jak ten. Kiedy przyglądałam się szczęściu innych. Najbardziej odczuwałam brak, jakiejś bliskiej mi osoby, z którą mogłabym wspólnie dzielić swoje radości i smutki.





Tak naprawdę, byłam sama. W dodatku, wciąż nie potrafiłam się przełamać i odważyć na stworzenie z kimś wspólnego życia.
Z góry odrzucając, każdego napotkanego kandydata. Byłam zdystansowana i niedostępna, zapominając że to o czym marzyłam. Przestało być możliwe, bardzo dawno temu. Powinnam więc, schować swoje uprzedzenia i nieufność, dając sobie szansę na odnalezienie własnego szczęścia.




- Rose, mogę cię prosić na chwilę do siebie? - słyszę głos przełożonego, który stoi w drzwiach od swojego gabinetu.
- Oczywiście, już idę - wstaję od swojego biurka, kierując się w wyznaczone miejsce. Nie bardzo wiedząc, o co może chodzić.




- Chciałbym ci pogratulować, dobrze wykonanej pracy. Ten ostatni, zlecony ci artykuł. Bardzo przypadł mi do gustu. Był błyskotliwy i zawierał naprawdę merytoryczne kwestie. Oby tylko tak dalej - ogromnie się cieszyłam z tej pochwały. Dzięki niej, czułam że wykonałam naprawdę dobrze, zlecone mi zadanie.
- Dziękuję za te miłe słowa - tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Nadal nie dowierzając, że mój rozmówca był ze mnie zadowolony. Każdy doskonale wiedział, że był wymagający i rzadko kiedy, cokolwiek przypadało mu do gustu.
- Nie musisz, zasłużyłaś na to. Mam jednak do ciebie prośbę. Mike się rozchorował i przez najbliższy tydzień go nie będzie. Mogłabyś zamiast niego, udać się na przedmeczową konferencje drużyn, za które on odpowiada? Uważam, że będziesz najlepszym zastępstwem. Proszę, tutaj masz akredytację. We wszystkim innym, na pewno masz świetne rozeznanie - wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Wiedząc, że szansę na pojawienie się na takich konferencjach, mają tylko najbardziej zasłużeni i doświadczeni pracownicy.
- Oczywiście, postaram się jak najlepiej go zastąpić - miałam zamiar wykorzystać w pełni otrzymaną i być może niepowtarzalną szansę.
- Wierzę, że tak będzie. Rose, naprawdę masz zadatki na zostanie wybitną w swojej dziedzinie dziennikarką. Dysponujesz wszystkimi, potrzebnymi do tego umiejętnościami. Nie zmarnuj tego - w żadnym wypadku nie zamierzałam. Zbyt wiele poświęciłam, aby znależć się tu, gdzie jestem. 
- Postaram się. Jeśli to wszystko, wracam do pracy. Jest późno, a muszę dokończyć zlecone mi zadania. Do widzenia - żegnam się uprzejmie. Ogromnie się ciesząc z przebiegu tej rozmowy. Nie mogłam się już doczekać, nadchodzących dni.
Uwielbiałam swoją pracę, która była dla mnie czymś, co po prostu kochałam, a nie koniecznym i przykrym obowiązkiem.




Wychodząc z gabinetu. Przypominam sobie, że kiedyś słyszałam już ponowne słowa do tych sprzed kilku minut. Od osoby, która w tamtym czasie, jako jedna z niewielu we mnie wierzyła.




Kolejny już wieczór, tonęłam w swoich podręcznikach i notatkach. Chcąc, jak najlepiej przygotować się do zbliżających się egzaminów. Ostatnio nauka, pochłaniała mnie bez reszty. Nie miałam czasu na nic innego poza nią. Na szczęście, zbliżał się koniec drugiego roku akademickiego w moim wykonaniu. I już niedługo, czekał na mnie zasłużony odpoczynek.




Wybrałam studia na jednej z uczelni w Dortmundzie. Głównie ze względu na niewielką odległość od mojego rodzinnego miasta. Dzięki temu, nie musiałam wyprowadzać się z domu i zmieniać drastycznie, całego swojego życia. Przy okazji, wciąż pozostawałam blisko, ważnych dla mnie osób. A to było dla mnie priorytetem w tamtym okresie czasu.




Delikatne pukanie do drzwi, odrywa mnie od czytania podręcznika. Zapraszam swojego gościa do środka, uśmiechając się szeroko, widząc kim on jest.
- Znowu się uczysz? Twoja mama, powiedziała że tuż po powrocie z zajęć. Zaszyłaś się tutaj i nawet nie zeszłaś na kolację - siada obok mnie i zabiera z ręki książkę.
- Stephan, oddaj mi to. Naprawdę mam, jeszcze wiele do nauczenia się na jutro. Wiesz, jak mi zależy na dobrych ocenach. Dzięki nim mam większą szansę, aby dostać jakąś rozsądną propozycję po skończeniu studiów - próbuję zabrać mu podręcznik, ale nie osiągam zamierzonego celu.
- Przecież ty, to wszystko już na pewno umiesz. Zobaczysz, znowu napiszesz na sto procent. Mój ty kujonku. Dlatego lepiej będzie, jak trochę odpoczniesz. Idziemy na spacer, świeże powietrze na pewno ci się przyda - nie dając mi nawet czasu na jakikolwiek sprzeciw. Bierze mnie za rękę i prowadzi za sobą w stronę wyjścia. Ustępuję mu, ponieważ w ostatnim czasie nie mieliśmy dla siebie, zbyt wiele czasu. Praktycznie się nie widując. Przez nawarstwienie się naszych obowiązków. 




Spacerujemy, doskonale znanymi nam uliczkami miasta. Skąpanymi w cieple, zachodzącego słońca. Przypatruję się z delikatnym uśmiechem, jak kolejny dzień ustępuje nocy. Odprężając się i wyraźnie nabierając ponownej energii. 




- Miałeś naprawdę, dobry pomysł z tym spacerem. Dzięki niemu, przestałam się tak denerwować jutrzejszym dniem - jak zawsze, stresowałam się każdym nadchodzącym egzaminem. Bojąc się, że zwyczajnie moja wiedza będzie niewystarczająca i nie podołam. 
- Masz kolejny dowód na to, że znam cię lepiej niż ty sama. Powinnaś mnie częściej słuchać. Rose, naprawdę nie masz się czym martwić. Osiągniesz wszystko, o czym tylko marzysz. Bo na to zasługujesz, jak mało kto. Zobaczysz, że zostaniesz świetną dziennikarką. Wierzę w ciebie - przystaje na chwilę, patrząc wprost w moje oczy. Jakby próbował mnie przekonać, że mówił szczerą prawdę i pozbyć się tym samym, wszystkich moich wątpliwości. 
- Dziękuję za wsparcie. Gdyby nie ty, już dawno bym w siebie do reszty zwątpiła - od nikogo innego, nigdy nie usłyszałam, takich pokrzepiających słów.
- Nigdy, nawet nie próbuj tego robić. Pamiętasz, obiecaliśmy sobie, że ty spełnisz marzenia o dziennikarstwie. A ja zostanę, światowej sławy skoczkiem. Który pierwszy będzie udzielał ci wywiadów, po swoim kolejnym zwycięstwie - to było nasze wspólne marzenie. Wiedziałam, że przed nami, bardzo daleka droga, aby ono mogło się ziścić. Ale chciałam wierzyć, że jest możliwe do spełnienia. I kiedyś stanie się rzeczywistością. 



Gdy z powrotem, znajdujemy się pod moim domem. Wiedziałam, że najwyższy czas się pożegnać. Zrobiło się późno, a ja musiałam jutro wcześnie wstać. 
- Jeszcze raz, dziękuję ci za wszystko. Dobrej nocy - wpatrujemy się przez dłuższą chwilę w siebie, a ja po raz pierwszy dostrzegam, jak hipnotyzujące potrafi być spojrzenie Stephana. Wyrzucam jednak szybko tą myśl ze swojej głowy, wiedząc że nie powinna w ogóle się pojawić.
- Trzymam za ciebie kciuki. Daj znać, jak ci poszło. Dobranoc - całuje mnie na pożegnanie w policzek. Na których, nieoczekiwanie pojawia się rumieniec zawstydzenia. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Nie rozumiałam swoich ostatnich, dziwnych reakcji na jego bliskość.




Wchodzę po cichu do domu, domyślając się że rodzice zdążyli już zasnąć. Na schodach, prowadzących na piętro. Dostrzegam Melanie, która z niezadowoloną miną, bacznie mi się przygląda.
- Gdzie byłaś? Zawsze, kiedy jesteś potrzebna, to cię nie ma. Obiecałaś mi, pomóc napisać to cholerne wypracowanie. Wiedziałaś, jak mi zależy na dobrej ocenie. Ale oczywiście, znowu było coś ważniejsze. Serdecznie dziękuję za taką siostrę. Przez ciebie, nie uda mi się poprawić oceny - w pośpiechu idzie do swojego pokoju, zamykając drzwi z głośnym uderzeniem. Nie zważając, że może tym samym, obudzić naszych rodziców.




Całkowicie zapomniałam, że to właśnie dziś, miałyśmy popracować nad jej esejem, który miał zaważyć na jej końcowej ocenie z historii. Melanie od zawsze, nie znosiła tego przedmiotu. W przeciwieństwie do mnie, gdzie zapamiętywanie dat i faktów. Nie sprawiało mi żadnego problemu.
Czuję się winna, że przeze mnie może nie otrzymać wyższej oceny. Dlatego siadam w pośpiechu przy swoim biurku, odkładając na bok swoje książki. Po czym do trzeciej nad ranem. Oceniam w pisanej przez siebie pracy sukcesy i porażki Napoleona, których doznał przez wszystkie lata swojego panowania.




Walcząc z zamykającym się ze zmęczenia oczami. Drukuję wielostronicowe wypracowanie. Następnie starając się być, jak najciszej. Zanoszę je do pokoju Melanie, która jest pogrążona w głębokim śnie. Kładę je na biurku, na którym rozsypane są książki od matematyki i biologii. Wraz z dodatkowymi zadaniami, jakie miała zapewne wykonać. Wychodząc z jej pokoju, miałam nadzieję, że wybaczy mi moje zapominalstwo i nie będzie się długo gniewać. 





Zasypiając nad ranem. Wiedząc, że pozostało mi niecałe trzy godziny snu.
Przed oczami, wciąż miałam ten oszałamiający dla mnie moment, gdy wzrok mój i Stephana spotkał się ze sobą. Zaczynałam bać się własnych uczuć, które coraz częściej pojawiały się w stosunku do mojego przyjaciela. Wiedziałam przecież, że w żadnym wypadku nie powinny. On był w końcu, wyłącznie moim przyjacielem. I tak miało pozostać. 





Wracając zmęczona do swojego mieszkania, słyszę jak w torebce rozbrzmiewa mój dzwoniący telefon. Wzdychając z niezadowoleniem, rozpoczynam jego mozolne poszukiwania. Następnie odbierając od mojej rodzicielki połączenie.
- Rose, córeczko. Przepraszam, że dzwonię tak późno. Ale chciałabym się dowiedzieć, czy postanowiłaś już coś w kwestii przyjazdu do domu? - niemal codziennie, słyszałam podobne pytanie. Zaczynało robić się to powoli irytujące. Nie pytała o nic innego. Co u mnie słychać, czy jak sobie radzę w pracy. Jakby w ogóle ją to nie obchodziło. Dopóki jej młodsza córka, nie miała problemu, odzywała się do mnie wyłącznie sporadycznie. Teraz nie było dnia, abym z nią nie rozmawiała. 
- Mamo, mówiłam ci, że jak się ostatecznie zdecyduję, co zrobić. To dam wam znać. Na razie, jeszcze nie zdecydowałam. Doskonale wiesz, że nie jest to takie proste. Przynajmniej nie dla mnie. W przyszłym tygodniu, porozmawiam w redakcji o możliwe kwestii mojego urlopu. Jeśli będzie on możliwy. Być może, odwiedzę was na kilka dni - tłumaczę jej spokojnie. Będąc zmęczona jej nieustannymi naleganiami.
- Kilka dni? A co z przygotowaniami Mel? Myślałam, że jej pomożesz. Ten mój wypadek, narobił samych problemów. Ona naprawdę, nie ma do kogo się z tą kwestią zwrócić. Proszę cię, zrób to dla niej. Ten ostatni raz - zamykam oczy. Czując, zbierające się pod powiekami łzy. Nie rozumiałam, jak mama mogła prosić mnie o coś takiego. Doskonale znała w końcu, całą sytuację. Czy ona także uważała, że nic złego się nie stało? Nie widziała żadnej winy Melanie w odebraniu mi szansy na szczęście?
- Pomyślę nad tym. Muszę kończyć, odezwę się niedługo. Pozdrów tatę - rozłączam się szybko. Przestaję nad sobą panować i po prostu zaczynam płakać. Nie mogąc pogodzić się z tym, że moja siostra ma po swojej stronie każdą osobę, która miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Odebrała mi dosłownie wszystko. Rodziców, znajomych, a nawet jedyną osobę, którą bezgranicznie pokochałam. W dodatku, nie potrafi nawet tego docenić. Uważając, że zwyczajnie jej się to z góry należało.





Przez większość nocy nie śpię, wpatrując się w oświetloną tysiącami świateł panoramę Londynu. Głowiąc nad tym, co powinnam zrobić. Wszystko dokładnie analizuję. Postanawiając w końcu, ten ostatni raz wrócić do domu. Ale tylko po to, aby ostatecznie zamknąć raz na zawsze za sobą drzwi od przeszłości. 


To miało być moje pożegnanie z tamtym miejscem i osobami, ponieważ nie zamierzałam tam, nigdy więcej wracać.
To nie było już zresztą moje miejsce. Od dawna nic ani nikt stamtąd, do mnie nie należał. Musiałam się nareszcie z tym pogodzić i przestać rozpamiętywać. Nadszedł najwyższy czas, abym spróbowała ułożyć sobie życie tutaj. Londyn był moim jedynym ratunkiem i schronieniem, kiedy cały mój świat, przed laty rozsypał się w drobny mak. Natomiast teraz, stał się jedyną przyszłością, jaką posiadałam. 





- Jesteś pewien, że chcesz na mnie zaczekać? W końcu to dwanaście miesięcy. Przez ten czas, może się bardzo dużo zmienić – przypatruję się mu z dużą uwagą, stojąc na dortmundzkim lotnisku. Czekając na swój lot. Nadal nie mogąc się nadziwić temu szaleństwu, które między nami trwało od wczorajszego wieczoru. 
- Wiem, czego chcę i choćbym miał czekać na ciebie wieczność, to bez wahania to zrobię. Jesteś dla mnie najważniejsza – przytula mnie mocno do siebie, następnie łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Wierzyłam, że po moim powrocie, zaczniemy coś zupełnie dla nas nowego. Coś, co całkowicie zmieni naszą relację i wprowadzi ją na, jeszcze wyższy poziom zaangażowania.

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A teraz przechodzę do właściwego komentarza...
      Z każdym następnym rozdziałem, który czytałam zaczęłam się coraz bardziej wciągać. Historia jest naprawdę interesująca i bardzo ciekawie wymyślona. Przyznam szczerze, że jak dla mnie jest dosyć unikatowa, ponieważ nie spotkałam się jeszcze nigdy z czymś takim. Jest wiele oklepanych, podobnych do siebie opowiadań, a takiego jeszcze nie czytałam.
      Nie wiem, co zrobiłabym na miejscu Rose w sprawie z przybyciem na ślub. No, bo jednak to jej siostra i wypadałoby przybyć. Ale z drugiej strony Melanie zrobiła w przeszłości dużo świństw swojej starszej siostrze. Melanie nie zasługuje na taką siostrę jak Rose, a już szczególnie na pewno nie na to wszystko, co dostaje od rodziców lub po prostu życia. Nie lubię jej!
      Stephen też jest bu! Jak na razie jeszcze się nie pojawił w opowiadaniu oprócz oczywiście retrospekcji, ale już wiem, że jest bebe. Co będzie w przyszłości? Wszystko zależy od Ciebie. Powiem tylko jedno... Bardzo lubię happy endy!😄
      Niby rodzice są okej, niby ich kocha, ale... Są w stosunku do niej niesprawiedliwi. Powinni być z niej dumni, ponieważ odniosła już naprawdę ogromny sukces. Dostała teraz jeszcze nowe zlecenie, więc oznacza to, że coraz bardziej się rozwija. Oby jej się udało i pokazała każdemu na co ją stać!
      Ja na jej miejscu z całą pewnością nie wzięłabym się za przygotowywanie przyjęcia. Jej siostra nie zasłużyła na to i powinna spadać na drzewo.
      Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i życzę dużo weny! ;*
      PS. Obecnie jadę na wycieczkę szkolną (pozdro z nudnego pociągu😉), więc mogę mieć problem z regularnym komentowaniem. Jednak będę się starała codziennie w nocy wszystko nadrabiać. Proszę o wyrozumiałość!

      Usuń
    2. Spokojnie, naprawdę wszystko rozumiem. 😊
      Życzę Ci ciekawej, a przede wszystkim udanej wycieczki. 😘

      Usuń
  2. Eeeee no bez przesady. Nie mogę zgodzić się na to żeby Rose zajęła się przygotowywaniami ślubu swojej niewdzięcznej siostry. Nie i koniec. Ok niech sobie wróci i wyjaśni to co ją męczy, ale niech nie odwala całej roboty, która mogłaby być zrobiona przez profesjonalną osobę looooool
    Melani, Melania czy jak to się odmienia xD ma przerąbane. Ale ja jej nie cierpię. Nawet we wspomnieniach jest tak samo irytująca, jak w teraźniejszości, chociaż znam ja tylko z rozmowy telefonicznej. Ona ma jakąś tendencję do wysługiwania się swoją siostrą. Zachowuje się jak jakaś księżniczka, która najlepiej to wydawałaby tylko same rozkazy.
    Cóż o rodzicach nie powiem za dużo, ale odnoszę wrażenie, że faworyzują młodszą córkę, więc chyba też ich nie polubię. Ja nie lubię takiej niesprawiedliwości, ale niestety takie często jest życie.
    Czekam aż wjedzie Stephan, który w retrospekcjach jest obłędnie słodki, ale w rzeczywistości chyba będzie inną osobą, bo Rose wspominała coś o cierpieniu. No ciekawe co się między nimi wydarzyło, ciekawe...
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogłabym skopiować dzisiaj komentarz Natoli 😂bo będzie bardzo podobny.
    Nie wyobrażam sobie że Rose pomoze siostrze w ślubie. Nie i koniec. W ogóle nie widzę takiej możliwości. Melani jest tutaj narazie bardzo mało. Ale ja już mam jej dosyć . Jest tak strasznie zapatrzona w siebie. Mysli że jest najważniejsza na świecie i liczy się tylko to czego ona chce. No nie znoszę jej. I to się już chyba nie zmieni. Rodzice też zachowują się nie w porządku. Mam wrażenie że dla nich sie liczy tylko to co chce Melania. W ogóle nie przejmują się uczuciami drugiej córki. Nie podoba mi się to. Co do Stephana , właśnie w retrospekcji wydaje się cudowny , słodki i idealny . Ale... Właśnie jest to ale. Zrobil coś co sprawiło że Rose bardzo cierpi. I to już mi się nie podoba. Więc nie wiem narazie czy mam to polubić 😉 Zobaczymy co wyniknie dalej i co tak właściwie się stało. Czekam jak zawsze z niecierpliwością 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak dziewczynom u góry, mnie też średnio podoba się to, że Rose najprawdopodobniej zgodzi się pomóc przy ślubie siostry. Przecież ma swoje życie, swoją pracę, a dodatkowo została przez rodzinę zepchnięta na margines. Może gdyby stanowczo odmówiła i jeszcze wytłumaczył, dlaczego to zrobiła, to chociaż jej rodzice zrozumieliby, jak bardzo skrzywdzili córkę. Bo naprawdę zachowują się bardzo niefajnie w stosunku do niej. Podobnie siostra, której zdecydowanie nie polubiła. Zresztą takiej osoby nie można zrozumieć. Z retrospekcji wynika, że Rose naprawdę wiele dla niej zrobiła, ale oczywiście Melanie musi wiedzieć swoje i być w centrum uwagi. Samolubna jędza.
    Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z Stephanem. Z retrospekcji wynika, że był on naprawdę dobrym chłopakiem, prawdziwym przyjacielem, kimś, kogo każdy powinien mieć u swojego boku. Ale stało się coś, co zniszczyło jego relacje z Rose i pchnęło go w ramiona Melanie. Strasznie ciekawi mnie, co to było i kto tak naprawdę zawinił. Coś czuję, że Melanie mogła maczać w tym palce i na przykład, był zazdrosna o relacje siostry z skoczkiem.
    Cieszę się za to, że przynajmniej w pracy Rose jest doceniana. W razie czego ma gdzie wracać. I czasami takie obiektywne spojrzenie jest o wiele ważniejsze niż opinia rodziny. Szkoda tylko, że w Londynie dziewczyna nie ma nikogo naprawdę bliskiego.
    Strasznie mnie interesuje, co dalej planujesz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ja już kiedyś pisałam, że Cię podziwiam za tempo dodawania rozdziałów? Pewnie tak, ale nie zaszkodzi napisać raz jeszcze :D
    Czytając poprzedni rozdział strasznie byłam zła na Melanie i na jej propozycję, by to Rose zajęła się organizowaniem całego ślubu... No przepraszam bardzo niby z jakiej racji? Dziewczyna ma swoje życie, pracę w Londynie, a siostra wymaga od niej by to wszystko rzuciła na jakiś czas i zajęła się organizacją, bo ona ma swoją karierę. No super, tylko Rose tak samo... Zrozumiałabym to, gdyby między siostrami panowała rodzinna atmosfera i siostrzane uczucie, ale tak przecież nie jest... Mam nadzieję, że Rose jednak nie ulegnie namowom rodziców i nie zgodzi się na to, przede wszystkim ze względu na siebie i na przeszłość... Nie rozumiem jej rodziców. Wiedzą o tym, co się stało, a i tak stoją murem za Melanie. Tak nie powinno być. Rose również powinna czuć ich wsparcie i miłość. Z tego, co wynika z retrospekcji przyjaźń Rose i Stephana zaczęła przeradzać się w coś więcej... Po powrocie dziewczyny do Niemiec mieli zacząć coś zupełnie innego, mieli dać szansę sobie i uczuciu, które się pojawiło... Ale jak wiadomo, coś poszło nie tak. Czuję, że sporą rolę odegrała w tym wszystkim Mel. Szkoda, że Rose nie ma w Londynie nikogo tak bardzo bliskiego, na pewno przydałoby się jej teraz ogromne wsparcie.
    Ja czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń