Późnym
poniedziałkowym porankiem, wstaję z niechęcią ze swojego łóżka.
Odsłaniając okna, dotychczas szczelnie zasłonięte, moimi
ulubionymi zasłonami. Choć praktycznie ponad rok temu,
wyprowadziłam się na dobre z domu. Mój pokój pozostał, bez
zmian. Wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy gdy go opuszczałam.
Otwieram okno, wpuszczając do środka, trochę świeżego powietrza.
Delikatnie zachmurzone niebo, nie
zapowiadało dobrej pogody, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie do
dzisiejszego wyjścia z domu.
Wiedziałam jednak, że
powinnam powoli, zabierać się za przygotowanie ślubu swojej
siostry i Stephana. Choć starałam się o tym, jak najmniej myśleć
i nie wracać do tego, co było. Na samą myśl, że już niedługo
zostaną małżeństwem, miałam ochotę krzyczeć z rozpaczy.
Czas
mojego pobytu w domu, nieubłaganie upływał, a właściwie nic nie
zostało nawet ustalone w kwestii pomocy Melanie. Miałam świadomość,
że skoro podjęłam się tego, jakby nie było sporego wyzwania.
Wszystkie możliwe niepowodzenia i wpadki, podczas tego wyjątkowego
i niepowtarzalnego dnia dla narzeczonych, zostaną zrzucone na mnie.
Dlatego wszystko, musiało być perfekcyjnie przygotowane, abym nie
musiała się za nic wstydzić. Nie dam nikomu powodu do satysfakcji,
że po raz kolejny coś mi nie wyszło.
Równocześnie nie
miałam, najmniejszej ochoty na rozpoczęcie swojego przykrego obowiązku i starałam
się to odciągnąć, jak najdłużej w czasie.
Za wymówkę
wciąż mając, że czekam na kogoś, kto ma mi pomóc w organizacji.
Niestety chętnych na razie brakowało. Nikt nie kwapił się do,
chociażby udzielenia jakiejś porady.
Melanie
miała olbrzymi problem ze znalezieniem takiej osoby. Nikt nie
chciał, podjąć się wspólnie ze mną tego zadania. Wiedząc, że
łączy się z tym ogrom pracy i poświęcenia swojego wolnego
czasu.
Tylko ja, byłam taka naiwna, że bez większego
sprzeciwu się na wszystko zgodziłam. Wplątując w coś, co może
mi wyłącznie zaszkodzić i przyprawić o kolejne
cierpienia.
Dlatego chciałam mieć to, jak najszybciej za sobą.
Marzyłam o powrocie do Londynu i ponownym wymazaniu ze swojego życia
siostry i jej przyszłego męża.
Liczyłam, że po ślubie
zamieszkają ze sobą, gdzieś z dala stąd. Abym mogła od czasu do
czasu, odwiedzać rodziców bez konieczności znoszenia ich
obecności. Nie chciałam mieć z tą dwójką nic wspólnego, nie
potrafiąc im wybaczyć tego, jak w okrutny sposób sobie ze mnie
zakpili.
Schodzę po schodach, zastanawiając się,
czy moja młodsza siostra dotrzyma danego mi słowa i pojawi się
dziś ktoś do pomocy, co obiecała mi jakiś czas temu. Obstawiałam,
że zapewne będzie to któraś z jej przyjaciółek, z którymi od
niepamiętnych czasów nie potrafiłam się porozumieć. Tym razem,
będziemy musiały się jednak, nauczyć współpracować ze sobą i
podzielić obowiązkami.
Gdy mam już się
udać do kuchni w celu zrobienia sobie jakiegoś śniadania. Z salonu
dochodzi mnie, odgłos rozmowy Melanie z naszą mamą. Przysłuchuję
się jej mimowolnie, będąc coraz bardziej zaskoczona jej
przebiegiem. Czegoś takiego, nawet w najgorszych koszmarach, bym się
nie spodziewała.
- Mel, pamiętaj o dzisiejszej
wizycie u lekarza. Mam nadzieję, że wyniki badań będą teraz
lepsze. Ostatnie były naprawdę niepokojące. Wiesz, że musisz na
siebie bardzo uważać i myśleć nie tylko o sobie. Nie jestem
przekonana, czy wyjazd do tego Berlina w tej sytuacji, to na pewno
dobry pomysł. Przecież nie możesz się przemęczać, a praca nad
tymi badaniami, na pewno będzie cię wiele kosztować. To na pewno,
nie wpłynie dobrze na maleństwo - słyszę wyraźnie, zmartwiony
głos naszej rodzicielki. Wstrzymując własny oddech z powodu
usłyszanych słów. To po prostu, nie mogła być prawda.
-
Mamo, błagam cię. Ciąża to nie choroba. Nic mi nie będzie. Nie
zrezygnuję z tego wyjazdu, choćby nie wiem co. To dla mnie ogromna
szansa. Obiecuję, że będę uważała. Muszę już iść, inaczej
spóźnię się na zajęcia. Do zobaczenia wieczorem - Melanie
opuszcza w pośpiechu dom. Nie zauważając mojej obecności.
Natomiast ja, nie potrafię ruszyć się z miejsca, w którym stoję
od dobrej już chwili. Nie mogłam uwierzyć, że moja siostra
spodziewa się dziecka i ma zostać matką. Przecież ona była na
to, kompletnie nie gotowa. W życiu nie uwierzę, że to dziecko było
planowane i przez nią chciane. Zbyt dobrze ją znałam. Dla niej
liczyła się wyłącznie kariera.
Mimo wszystko, usłyszane
przypadkiem informację, zupełnie wyprowadziły mnie z równowagi.
Myśl, że Stephan zostanie ojcem dziecka Melanie, była dla mnie
czymś niezwykle okrutnym. Nie potrafiłam w spokoju przyglądać
się, jak komuś innemu spełniają się moje najskrytsze marzenia.
To w końcu ja, miałam być na miejscu siostry i cieszyć się w przyszłości podobnymi wydarzeniami.
Zbieram się w końcu na
odwagę i postanawiam wyjaśnić sobie do końca tą sytuację z
naszą rodzicielką. Wchodzę więc do salonu, w którym ostatnio
najczęściej przebywała. Z zamiarem dowiedzenia się jakiś
szczegółów. Miałam dość tego, że o wszystkim dowiadywałam się
ostatnia.
- Musimy poważnie porozmawiać, mamo -
mówię zdenerwowanym tonem głosu. Zaskakując ją swoją
obecnością. Zupełnie się mnie tutaj nie spodziewała.
-
Rose, już nie śpisz? Coś się stało, wyglądasz na mocno
poruszoną? - uważnie mi się przypatruje, nie podejrzewając że
słyszałam jej rozmowę z Melanie.
- To chyba nic dziwnego,
szczególnie po tym, czego się dowiedziałam. Czy Mel, naprawdę
jest w ciąży? - pytam bez ogródek. Widząc, jak mama porusza się
nerwowo i zastanawia nad tym, co ma mi odpowiedzieć. Zaskoczyłam ją
kompletnie tą wiedzą.
-
Tak, twoja siostra spodziewa się dziecka. To drugi miesiąc. Proszę
cię, tylko nie mów o tym nikomu, nawet ojcu. On jeszcze nic nie
wie, a Melanie prosiła o dyskrecję - kręcę głową z
niedowierzaniem. Nie mogąc uwierzyć w to, co się tutaj wyprawia.
-
Słucham? Dlaczego ukrywacie to przed wszystkimi? Chyba rodzina ma
prawo wiedzieć o takich sprawach. Przecież to jest chore. Stephan
przynajmniej wie? - chcę się upewnić, wiedząc już, że mogę się
po nich spodziewać dosłownie wszystkiego.
- Oczywiście, że
wie. W końcu jest ojcem tego dziecka. Teraz musi wziąć,
odpowiedzialność za Mel i ich maleństwo. Sama widzisz, że w
obecnej sytuacji, jak najszybciej muszą zostać małżeństwem. W
innym wypadku, zaraz zaczną się głupie plotki. Wszystko powinno
odbyć się zgodnie z zasadami - zaczynam się po prostu ironicznie
śmiać, słysząc te słowa. Kiedy nareszcie rozumiem, skąd ta
nagła i poważna decyzja o ślubie. Był on potrzebny, jedynie na
pokaz przed innymi. Aby moja siostra, nie miała przypadkiem
nieślubnego dziecka. W końcu nasza mama od zawsze była na tym
punkcie niezwykle wyczulona.
- Z zasadami? W tej rodzinie
ktokolwiek wie, co znaczy w ogóle to słowo? Mam co do tego duże
wątpliwości. Tu od zawsze, chodziło wyłącznie o stwarzanie
pozorów i udawanie, że wszystko jest idealnie. Gdyby liczyły się
naprawdę zasady. Melanie w życiu, nie odebrałaby mi Stephana, a ty
nie próbowałabyś ukryć tego przed wszystkimi. Zastanowiłaś się
kiedykolwiek nad tym, jak się wtedy poczułam? Ja go kochałam, a
własna siostra zrobiła mi coś takiego. Jak obydwie możecie być
tak bezwzględne? - po raz pierwszy w życiu, mówię jej co myślę.
Sama będąc zaskoczona swoją odwagą. Ale nie potrafiłam dłużej
udawać, że wszystko jest w porządku.
- Rose, zważaj na
słowa! Ona ci nikogo nie odebrała, bo on nigdy nie był twój. Nie
byliście ze sobą, ani przez jeden dzień. To były tylko, jakieś
mgliste plany, których nie udało się wam zrealizować. Zrozum w
końcu, że gdyby Stephan naprawdę cię kochał, to nie związałby
się z Melanie. Zawsze byłaś dla niego, wyłącznie przyjaciółką.
Może przez ten twój wyjazd do Londynu, przez chwilę czuł się
zagubiony i pomylił zwykłą sympatię z miłością.
W
końcu, jak sama widziałaś, bardzo szybko mu przeszło. Twoja
siostra nie jest temu winna - nie mogłam tego słuchać. Mama nie
miała, albo nie chciała mieć o niczym pojęcia. Za wszelką cenę,
próbowała wmówić mi, że nic się nie stało.
- Dlaczego
próbujesz zakłamać rzeczywistość? Pomyślałaś choć raz o tym,
co ja czuję? Tylko ja i Stephan wiemy, co było między nami. Ty nie
masz o tym żadnego pojęcia. Zresztą nieważne. Dla ciebie, odkąd
urodziła się Mel. Nie liczy się nikt inny. A ja, mam powoli tego
dość. Tak samo, jak nieustannych tajemnic i sekretów. W ostatnich
latach, to w końcu wasza specjalność. Dopóki nie zrozumiesz
pewnych spraw, chyba nie mamy o czym rozmawiać - nie potrafię się
powstrzymać i zaczynam wyrzucać jej wszystko, co od bardzo dawna
mnie bolało. Mama słucha tego w milczeniu, wyraźnie nie mając mi
nic więcej do powiedzenia. Tego się właśnie spodziewałam. Ona
nigdy nie umiała rozmawiać na trudne tematy.
-
Dokąd idziesz? - gdy kieruję się w stronę wyjścia. Odzywa się
po raz pierwszy od dłuższej chwili, przestraszonym głosem. Zapewne
się bała, że spakuję swoje rzeczy i zwyczajnie wrócę do
Londynu. Może powinnam tak zrobić, ale coś mnie przed tym, wciąż
powstrzymywało. Jakaś złudna i pozbawiona sensu nadzieja, że mój
pobyt w tym miejscu. Stanie się jakimś punktem zwrotnym i pomoże
mi zamknąć pewien etap w życiu.
- Wychodzę. Muszę pomyśleć
i się uspokoić po tych rewelacjach, które odkryłam. Niedługo
wrócę, nie musisz się obawiać. Nie mam zamiaru, tym razem
uciekać. Dokończę to, do czego się zobowiązałam- informuję ją,
czując się przytłoczona tym wszystkim, co ostatnio się
działo.
Moja wspaniała rodzina, kolejny raz zburzyła cały mój spokój.
Spaceruję uliczkami miasteczka, będąc
zła na cały świat. Miałam wrażenie, że los uwziął się na
mnie i robi wszystko, aby mnie zwyczajnie wykończyć. Nie
rozumiałam, dlaczego Mel ma wszystko, czego ja pragnęłam i może
być szczęśliwa moim kosztem. Gdzie była jakaś
sprawiedliwość?
Będąc pogrążona we własnych
beznadziejnych rozważaniach. Słyszę czyjś, dobrze znajomy mi
głos.
- Rose, to ty? Prawie cię nie poznałam. Zmieniłaś się
- spoglądam na twarz, doskonale znanej mi dziewczyny.
- Katy?
Co za spotkanie. Tyle lat się nie widziałyśmy - uśmiecham się w
stronę, mojej dawnej koleżanki ze szkoły, z którą kiedyś można
było powiedzieć, że się przyjaźniłam. Jednak od momentu pojęcia
na studia, nasze drogi bezpowrotnie się rozeszły.
- Nic w tym
dziwnego. Robisz w końcu zagraniczną karierę. Jestem pełna podziwu dla twojego uporu i wytrwałości. Słyszałam o twoich, sporych już sukcesach. Ale nic
w tym dziwnego. Jeśli miało się komuś udać, to właśnie tobie -
zaskakują mnie jej słowa, nie miałam pojęcia, kto mógł jej o
tym powiedzieć.
- Dziękuję, miło mi to słyszeć. Ale na
razie to naprawdę nic wielkiego. Wciąż jestem na samym początku
drogi. Przede mną, jeszcze ogrom pracy - tonuję jej zapał.
Wiedząc, jak wiele jeszcze wysiłku mnie czeka.
- Jak zawsze
skromna. W tej kwestii, nic się nie zmieniło. Masz może czas,
mogłybyśmy wypić jakąś kawę i spokojnie porozmawiać. Najwyższa pora, nadrobić trochę straconych lat - proponuje, a ja nie mając i
tak, nic innego do zdobienia. Zgadzam się na to. Potrzebowałam
normalnej rozmowy.
Przez następną godzinę,
prowadzę z Katy miłą rozmowę. Słucham o jej pracy, narzeczonym.
Planowaniu przez nich założenia w przyszłości rodziny. Ciesząc
się, że przynajmniej jej wiedzie się w życiu. Trochę jej tego
zazdrościłam. Ja nie miałam nic, poza swoją pracą. O której jej
opowiadam, a następnie o swoim życiu w Anglii. Mimowolnie
wspominając, dlaczego zdecydowałam się właśnie teraz na
odwiedziny rodzinnych stron.
-
Więc to tobie, przypadła organizacja ślubu Melanie i Stephana.
Nadal nie mogę uwierzyć, że oni są razem. Praktycznie wszyscy, od
zawsze byliśmy przekonani, że prędzej czy później to ty z nim
będziesz. Nikt nawet nie dopuszczał do siebie innej możliwości, a
tu taka niespodzianka. Szczególnie, że przecież wydawało się
jakiś czas temu, że między nimi wszystko skończone. A teraz proszę,
zdecydowali się pobrać - patrzę na nią z niezrozumieniem. Nie
rozumiejąc do końca jej słów. Coś tu wyraźnie nie grało.
-
O czym ty mówisz? Mel zerwała jakiś czas temu ze Stephanem? Niby
dlaczego? - chcę dowiedzieć się czegoś więcej. Widocznie to była
kolejna tajemnica, która została przede mną bardzo dokładnie
ukryta.
- To chyba raczej, on z nią zerwał. Zaraz, to ty nic o
tym nie wiesz? - Katy jest zupełnie zdezorientowana. W końcu nie
wiedziała nic o wydarzeniach z przeszłości. Zapewne uważała, że
nadal przyjaźnie się ze Stephanem i wszystko jest, jak dawniej.
-
Mój kontakt już dawno się z nimi trochę poluźnił. Moja praca,
zajmuje dużo czasu w dodatku dzieli nas spora odległość. Ostatnio
jakoś nie orientuję się, co się u nich dzieje - staram się nie
wdawać w szczegóły. Równocześnie, próbując wyciągnąć od
niej, co wie na ich temat.
- Rozumiem, to przecież normalne.
Przepraszam, nie pomyślałam o tym. Widzisz, kilka tygodni temu
rozeszła się wieść, że Stephan postanowił zakończyć swój
związek z twoją siostrą. Nikogo to zbytnio nie obeszło. W końcu
oni nieustannie się kłócili i zaraz godzili. Nigdy nie wyglądali
na zgraną parę. Ale gdy po kilku dniach, nadal się nie pogodzili.
Wyglądało to na ostateczne rozstanie. Aż niecały miesiąc temu,
okazało się że biorą ślub. Całkowicie tym wszystkich
zszokowali. Wiem, że Melanie to twoja siostra, ale naprawdę trudno
z nią wytrzymać i dziwię się Stephanowi, że zdecydował się na
tak daleko idącą w konsekwencjach decyzję - słuchając jej słów,
wszystko zaczyna się mi układać w jedną, spójną całość.
Rozumiałam już dziwne zachowanie Stephana, brak jego radości w
związku ze ślubem. Jego dziwną relację z Melanie. Byłam prawie
pewna, że wrócili do siebie, wyłącznie ze względu na
nieplanowaną ciążę mojej siostry. Być może, oni nawet się już
od dawna nie kochali. Ale ze względu na dziecko, postanowili
spróbować stworzyć ze sobą rodzinę. Mimo wszystko, nie było mi
ich żal. Nie miałam zamiaru im współczuć. Sami zgotowali sobie
ten los. Od samego początku wiedzieli, na co się piszą. Teraz
nadszedł czas, aby ponieśli konsekwencje swoich wyborów.
Po
pożegnaniu z Katy, postanawiam wrócić do domu. Choć wcale, nie
miałam na to ochoty. Wszystko, czego się dzisiaj dowiedziałam. Nie
było dla mnie, łatwe do zaakceptowania. Miałam zupełny mętlik w
głowie i nie radziłam sobie z otaczającą mnie rzeczywistością.
Dzisiejszy dzień, utwierdził mnie wyłącznie w przekonaniu, że
popełniłam duży błąd zgadzając się na spędzenie swojego
urlopu w tym miejscu.
Wchodzę
do domu z zamiarem odnalezienia mojej rodzicielki. Musiałam się
upewnić, czy aby przypadkiem, jeszcze czegoś przede mną nie ukrywa
wraz z Melanie. Moje
zamiary, szybko zostają jednak zniweczone, gdy dostrzegam że ma ona
gościa. Spoglądam na niego, po raz kolejny czując zalewającą
mnie falę niechcianych uczuć. Skrytych pod postacią
złości, gniewu i poczucia skrzywdzenia. Przez tyle lat, nie
potrafiłam pozbyć się tej niemożliwej do spełnienia miłości do osoby wpatrującej się teraz we mnie z niezwykłą uwagą. Nawet
mimo tego, co mi zrobił. Byłam beznadziejnym przypadkiem.
-
Dobrze, że jesteś. Czekaliśmy na ciebie - milczenie jakie
zapanowało po moim wejściu, jako pierwsza przerywa moja mama.
Zachowuje się, jakby nasza poranna rozmowa nie miała miejsca.
-
Niby, po co? Nie sądzę, że mamy ze Stephanem jakieś wspólne
sprawy. Dlatego zostawię was i pójdę do siebie - odpowiadam jej
chłodnym tonem. Nadal będąc na nią wściekła. Natomiast naszemu
gościowi, posyłam nieprzychylne spojrzenie.
-
Właśnie o tym chcieliśmy z tobą porozmawiać. Ze względu na to,
że Mel nie znalazła żadnej koleżanki chętnej do pomocy. Stephan
zadeklarował swoją pomoc. Na pewno będzie ci łatwiej się z nim
dogadać niż z innymi. W końcu świetnie się znacie - wpatruję
się w nich z niedowierzaniem. Czy wszyscy tutaj, kompletnie
powariowali? Co oni sobie w ogóle myśleli?
- Słucham? To
jakiś kiepski żart? Jak wy to sobie wyobrażacie. Nie ma mowy -
mówię z narastającym zdenerwowaniem.
- Rose, to ty
powiedziałaś, że sama wszystkiego nie dasz rady załatwić. Nikt
inny, poza Stephanem ci nie pomoże. Dlatego właściwie nie masz
wyjścia i powinnaś się zgodzić - mama stara się mnie przekonać.
Natomiast główny zainteresowany, milczy. Jakby bał się w ogóle
odezwać. Miał w sobie przynajmniej na tyle przyzwoitości.
-
W takim razie, poradzę sobie sama. Serdecznie dziękuję za taką
pomoc. Nie potrzebuję jej. Wielkie brawa za waszą pomysłowość -
mój ironiczny ton głosu, rozbrzmiewa chyba w całym domu.
Zastanawiałam się, kto wpadł na ten absurdalny pomysł.
-
Musisz być taka uparta? Czy nie możemy się zachowywać, jak
dorośli ludzie? Nie musisz ze mną przecież rozmawiać na żaden
inny temat niż organizacja ślubu. Podzielimy się obowiązkami i
być może nie będziemy się musieli często widywać. To naprawdę,
najkorzystniejsze rozwiązanie. Przemyśl to sobie - Stephan w końcu
się odzywa. Patrzy na mnie z prośbą w oczach, abym się zgodziła.
Nie rozumiałam, dlaczego mu na tym zależało. Rozważam jednak
przez chwilę w myślach tą propozycję, aż uznaję że chyba
naprawdę nie mam wyjścia. Sama za nic ze wszystkim nie zdążę.
-
Zgoda, ale robię to tylko i wyłącznie ze względu na to, że goni
nas czas - zastrzegam. Na twarz Stephana wpływa, świetnie mi znany
uśmiech zadowolenia. Wyraźnie był zadowolony z powodu mojej
odpowiedzi. Odwracam szybko wzrok, nie mogąc dłużej wytrzymać
jego przenikliwego spojrzenia.
- Świetnie, a więc
ustalone. Tutaj macie jakieś, wstępne wytyczne od Melanie.
Przejrzyjcie je, a ja pójdę się położyć. Jakoś nie najlepiej
się dzisiaj czuję - mama podnosi się z fotela. Po czym, mozolnym
tempem z pomocą kul, opuszcza pomieszczenie. Mam ochotę
zaprotestować, nie chcąc zostawać sam na sam ze swoim dawnym
przyjacielem. Ale widząc, że mama faktycznie nie wygląda za
dobrze. Zwyczajnie odpuszczam. Musiałam w końcu, stawić mu czoła.
Siadam
z daleka od Stephana. Przeglądając stos katalogów i ulotek,
zostawionych przez Mel. Wszystko było nieschludnie i chaotycznie
porozrzucane. Nie znosiłam takiego bałaganu i zdezorganizowania,
jakie były specjalnością mojej siostry. Biorę głęboki oddech, a
następnie zastanawiam się od czego w ogóle powinnam zacząć.
-
Będziemy tak teraz milczeć? Nie uważasz, że powinniśmy zacząć
współpracować - podnoszę wzrok znad ulotek z potencjalnymi
miejscami, w których mogłoby odbyć się wesele. Patrząc z
niezadowoleniem na mojego towarzysza. Obiecał się w końcu nie
odzywać.
- W porządku. Proszę, zdecyduj które miejsce
będzie najodpowiedniejsze na wesele. W końcu to twój ślub -
podaję mu trzymany przez siebie plik kartek.
- Rosie, proszę
cię. Porozmawiajmy normalnie, nie chcę żeby to tak wyglądało –
wypowiada moje imię z dawno już nie słyszaną przeze mnie
czułością, a następnie nieoczekiwanie łapie mnie za rękę.
Przez całe moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, który w żadnym
wypadku nie powinien mieć miejsca.
- Naprawdę myślisz, że
mogłabym od tak o wszystkim zapomnieć? Stephan, żenisz się z moją
siostrą. Z którą, jakby nie było mnie zdradziłeś. Nic już nie
będzie, jak dawniej - wyrywam swoją rękę z jego uścisku. Nie
mogąc dłużej znieść jego bliskości.
- Wiem, że nie będzie,
jak kiedyś. Ale może moglibyśmy spróbować się jakoś
porozumieć? Zostaniemy w końcu niedługo rodziną – nie ustępuje
i stara się mnie jakoś przekonać do swojego pomysłu.
- Wybacz, ale to chyba niemożliwe. Dla
mnie, zbyt wiele się wydarzyło. Może kiedyś, ale na pewno, nie
teraz – odpowiadam mu. Nie mogąc inaczej postąpić. Zwłaszcza nie po tym, czego się dzisiaj dowiedziałam. Najpierw musiałam się pogodzić z nową rzeczywistością, która wcale nie była łatwa do akceptacji.
-
Rozumiem. Nie będę w takim razie na ciebie nalegał. Chcę tylko
żebyś wiedziała, że mimo wszystko naprawdę cieszę się, że cię
widzę. Tęskniłem za tobą. Ale to już chyba nie ważne. Biorę się za
przeglądanie tych ulotek - mam wrażenie, że mówił szczerze.
Przyglądam się mu ukradkiem, jeszcze przez chwilę. Doskonale wiedząc, że
ja też mimo zerwania naszej relacji za nim tęskniłam. Za nic
jednak, bym się mu do tego nie przyznała.
Tamtego
popołudnia, kiedy w głównej mierze milcząc. Planowaliśmy
pierwsze kroki organizacji jego ślubu. Wiedziałam, że ponowne
przebywanie w towarzystwie Stephana może być dla mnie zgubne. Ale
na wycofanie się, było zdecydowanie za późno.
To wszystko musi być dla Rose straszne. Cała ta pomoc swojej cudownej siostrze, wiadomość o ciąży i jeszcze Stephan w roli pomocnika. Czemu w ogóle mnie nie dziwi że nie było innych chętnych do pomocy? Widzę że Mel jest tak cudowną istotą że wszyscy aż biegli żeby pomóc przy jej ślubie 😂😂😂
OdpowiedzUsuńRose w końcu wygarnęła matce co o tym wszystkim myśli. Szkoda że nie przyniosło to żadnych rezultatów. Matka dalej nie widzi tu winy Mel. A Rose i tak organizuje ślub😠😠😠
Co do ciąży, to ja w nią nie wierzę. Nie ma żadnego dziecka o tyle. Mel sobie to wszystko wymyśliła jak Stephan z nią zerwał i tyle. Takie jest moje zdanie.I mam nadzieję że się nie mylę 😉 Pomoc Stephana przy organizacji z jednej strony może nie jest taka zła. Może oni w końcu że sobą porozmawiają na spokojnie i wszystko sobie wyjaśnią. Choć pewno w najbliższym czasie się na to nie zanosi. Chłopak ma malutkiego plusa że wziął na siebie odpowiedzialność za dziecko (którego nie ma ,prawda ?😉). Ale poza tym musi się jeszcze starać- po tym co nawywijał.😂😂
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam cieplutko.
Uuuu będę pierwsza :D
OdpowiedzUsuńZaczęłaś rozdział od tak niefortunnego wątku - przynajmniej dla mnie, czyli rozmowa Mel i mamy. Obie te kobiety są potworne i obie tak samo wkurzające. Ta mama to pewnie knuje ze swoją córusią ! Whaaaaat? Ciąża? Chyba ją powaliło. Obstawiam, że to dziecko nawet nie jest Stephana, bo skoro się rozstali to pewnie Melanie poszła w tango z jakimś obcym typem, który zrobił jej dzieciaka. Ta się obsrała, ze została z tym burdelem sama i wrobiła w bachorka Stephana.
Boże Stephan gdzie ty masz oczy? Dlaczego zdradziłeś Rose? Wybrałeś złą siostrę! Najgorszą z możliwych opcji. Władowałeś się w niezłe gówno i teraz uratować cię może tylko Rose. W ogóle to on chyba nadal ją kocha. No nie wiem ciężka ta sprawa jest. Jak to się wszystko wyjaśni to będzie nieźle, bo teraz to połowę bohaterów bym pobiła. Każdy ma jakiś swój świat i sposób myślenia. Szczególnie Stephan sdafklfewjifwesamksjshe
Rose, Rosie świetne imię <3 naprawdę trafiłaś z nim, bo pasuje do dziewczyny. Ona jest ogólnie widzę jakaś taka mało konfliktowa. Cieszyło mnie jak zaczęła wygarniać wszystko matce. Szkoda tylko, że tak jakby w połowie przestała. I want more! Ona ich wszystkich powinna porządnie zbesztać. Czekam na bitwę słowną Melanie-Rose. To będzie dobre.
Mimo wszystkiego rozdział bardzo udany, bo mało w nim Melanie. Niech ona najlepiej zniknie :D Wszystko się zaczyna i maszyna już ruszyła. Rose i Stephan to się może skończyć tylko w jeden sposób i nikt tego nie zatrzyma. Czekam aż cała prawda wyjdzie na jaw :D
Pozdrawiam dzisiaj cieplutko, bo coś deszczowo ostatnio :/
N
Nie wierzę ;____; julka mnie wyprzedziła
UsuńJestem i ja! Na szczęście nie przegapiłam zbyt dużo u Ciebie. Moja nieobecność lekko się przedłużyła, ale cieszę się, że wróciłam.
OdpowiedzUsuńOd samego początku już jakoś przeczuwałam, że ta jej matka nie jest idealna. Nie myślałam jednak, że aż taka z niej wyrodna matka. Tylko Mel, Mel i Mel. A gdzie w tym wszystkim Rose? Nie rozumiem co z tą babą jest nie tak.
Ciąża? Serio? Naważyli sobie tego piwa, to niech je teraz wypiją. Bardzo proszę. Na ich własne życzenie. W dodatku nie mieli w ogóle zamiaru powiedzieć Rose o tym, a ona zostawiła pracę i przyjechała specjalnie dla nich, żeby zorganizować to głupie wesele. Uważam, że zasłużyła na to, by wiedzieć o takich rzeczach.
Jak tak sobie czytałam fragment z dawną koleżanką Rose, gdy tamta mówiła jej o tym zerwaniu Stephana i Melanie, a potem przypomniałam sobie o ciąży, to od razu przez myśl mi przeszło, że dziecko byłoby idealnym pomysłem Melanie na zatrzymanie przy sobie Stephana. (Masło maślane)
Główna bohaterka nie powinna się na to wszystko zgadzać i kopnąć swoją siostrę w cztery litery. Ten cały gówniany ślub nie jest jej sprawą, a przyszli małżonkowie mogliby po prostu kogoś wynająć.
Rose i Stephan razem będą przygotowywać ślub? To może być interesujące. Jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie im ta współpraca.
Stephan wydawał się mówić szczerze, ale teraz już na to za późno. Rose, trzymaj się, dziewczyno! Nie wybaczaj mu! Nie zasłużył na to. Powinna go traktować jeszcze chłodniej niż robi to teraz. Uważam, że i tak jest dla niego, i swojej siostry oczywiście również, zbyt dobra.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Weny! ;*
Kurczę, jakoś nie chce mi się wierzyć, że Melanie jest w ciąży z Stephanem. Według mnie coś tu bardzo, ale to bardzo nie gra. Może to nie dziecko Stephana? Albo Melanie wcale nie jest w ciąży, tylko wszystkich oszukuje? Sama nie wiem... te kiepskie wyniki badań też nie dają mi spokoju. Ktoś tu coś knuje, tylko pytanie co?
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo się cieszę, że Rose próbuje jakoś uświadomić rodzinę, co czuje. Szkoda tylko, że jej matka tego nie rozumie. Ta kobieta strasznie mnie irytuje. Nie chcę jej życzyć źle, ale nóż sam się w kieszeni otwiera, jak słyszę takie osoby. Bo oczywiście młodsza córeczka zawsze musi być na pierwszym miejscu! Skrajnie irytujące.
Dobrze, że Rose spotkała Katy. Dzięki temu uświadomiła sobie, jak wygląda sytuacja. Może teraz zacznie węszyć i coś odkryje? Bo cały czas liczę, że do tego idiotycznego ślubu nie dojdzie.
Czyli Stephan będzie pomagał Rose? Nie powiem, jestem trochę zaskoczona. Strasznie ciekawi mnie, co z tego wyniknie. Bo wiem, że chłopak nie żeni się z własnej woli i coś czuję, że nadal kocha Rose. Tylko coś sprawiło, że ja zdradził. Może teraz spróbuje to naprawić? W końcu przygotowując ślub będą mieli mnóstwo czasu by że sobą porozmawiać.
Strasznie to wszystko ciekawe i tajemnicze. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i dużo weny życzę.
Violin
Aż mną trzęsie ze złości po przeczytaniu tego rozdziału...
OdpowiedzUsuńRose wpakowała się w strasznie nieprzyjemną i bolesną sytuację. Musi czuć się okropnie organizując ślub takiej siostry, jaką jest Mel i ukochanego... Masakra, nie wyobrażam sobie tego. W dodatku dowiedziała się w taki sposób o tym, że siostra spodziewa się dziecka Stephana... Ale czy na pewno jego? Coś mu tu nie gra, zwłaszcza po tym, czego Rose dowiedziała się od koleżanki. Że Mel i Stephan nie dogadywali się ze sobą, że rozstawali się i godzili, i tak w kółko. Cała ta sytuacja jest dziwna i wydaje mi się, że Mel nie spodziewa się dziecka Stephana. Ale wszystko się wyjaśni w odpowiednim czasie :)
Bardzo irytuje mnie mama dziewczyn... No naprawdę, jak można być aż tak ślepo zapatrzoną w jedną córkę prawie w ogóle nie dostrzegając drugiej? Tylko Mel, Mel i Mel. Nie dziwię się, że Rose w pewnym momencie nie wytrzymała i wygarnęła jej co nieco. Choć to i tak za mało. No bo jak tak w ogóle można traktować swoją córkę?
I osobą do pomocy w zorganizowaniu ślubu okazał się Stephan... Jakie to musi być ciężkie dla dziewczyny... :( Strasznie jej współczuję :( Jak na razie Stephan mocno irytuje mnie swoim zachowaniem, być może z czasem to się zmieni...
Czekam z niecierpliwością na piątkę :)
Pozdrawiam ;*