W
drodze
do kawiarni, położonej w centrum miasta. Gdzie umówiłam się
podczas wczorajszego, zupełnie nieplanowanego i przypadkowego
spotkania z Erickiem.
Cały czas zastanawiam się, czy rzeczywiście dobrze robię.
Przecież całe to spotkanie, wydawało się kompletnym absurdem. O
czym my w ogóle, mieliśmy ze sobą rozmawiać?
O pogodzie, nierozwiązanych problemach świata, a
może czymś jeszcze bardziej wzniosłym, jak sens naszej
egzystencji? W końcu nie mieliśmy ze sobą, właściwie nic
wspólnego.
Nie dość, że
nie
widzieliśmy się kilka dobrych lat. Nie utrzymując przy tym,
żadnych innych kontaktów. To
w dodatku
wspólna przeszłość, nie niosła za sobą, zbyt wiele tematów do
rozmowy. Zwyczajnie nie było, nic dobrego do wspominania.
Tym
bardziej nie rozumiałam, dlaczego on tak bardzo zabiegał o moje
towarzystwo. Osoby, która od zawsze była dla niego,
obiektem żartów i krytyki. Bez jakiegoś
większego
powodu.
Przez
cały ranek i większość przedpołudnia na przemian, podejmowałam
inną decyzję. Nie wiedząc, która będzie lepsza. Nie
chciałam, zmarnować kolejnego popołudnia na słownych potyczkach,
tym razem z moją zmorą ze szkolnych
lat.
Jednak
złość na Stephana i jego ostatnie zachowanie, okazała się
silniejsza.
Nie
miałam pojęcia, co w niego wstąpiło. On nigdy się tak nie
zachowywał. Zawsze szanował każdą moją decyzję. Nie próbując,
wywierać na mnie wpływu w żadnej kwestii.
Dlaczego
więc w momencie, gdy nasza relacja praktycznie nie istniała.
Postąpił
w taki sposób? Zupełnie bezzasadny i pozbawiony jakiegokolwiek,
racjonalnego
sensu.
Postanowiłam
więc, zrobić mu na złość i udowodnić, że już jakiś czas
temu, przestałam liczyć się z jego zdaniem, czy próbą udzielania
jakichkolwiek rad. Stracił
tę możliwość wraz ze związaniem się z moją siostrą.
Zwyczajnie
już
nie miał prawa, czegokolwiek mi zabraniać. To nie ja, byłam jego
narzeczoną. I to nie o mnie, powinien być zazdrosny. Każde
z nas ma swoje życie, a on im szybciej się z tym pogodzi, tym
lepiej.
W
innym przypadku, żadne z nas nie otrząśnie się i nie ruszy na
przód. Tkwiąc w przeszłości, która nigdy nie stanie się już
teraźniejszością. Po
tym, co się stało nie
było na to, chociażby najmniejszych szans. Nie
było już nawet ważne, kto zawinił. Teraz
wyłącznie chciałam odzyskać spokój i znaleźć w swoim życiu
coś, co wypełni pustkę po Stephanie.
Nie
miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać po naszym, wspólnie
spędzonym czasie z dawnym znajomym z przeszłości. W końcu nigdy
nie byliśmy ze sobą blisko. Darząc się bardziej, wzajemną
niechęcią niż sympatią. Nie miałam z Erickiem,
ani jednego dobrego wspomnienia. We wszystkich przewijały się jego
liczne próby prowokowania mnie i krytykowania na każdym, możliwym
kroku. Do tej pory, nie mogłam zrozumieć, dlaczego uwziął się
właśnie na mnie. Skoro nie zrobiłam mu nic złego i traktowałam,
jak każdego innego znajomego.
On
widocznie, postrzegał rzeczywistość zupełnie inaczej. Uważając,
że się wywyższam i uważam za kogoś lepszego od innych. Co
nawet w jednym procencie, nie było prawdą.
Od
zawsze naśmiewał się z moich dobrych ocen i przestrzegania, swoich
własnych zasad. Nie rozumiał, że od początku miałam jasno
wyznaczony cel, do którego dążyłam. Uważał
za nudną i sztywną, nie potrafiącą dać się porwać dobrej
zabawie. W
przeciwieństwie do niego. Wiecznie beztroskiego, brylującego w
towarzystwie i popularnego na całą szkołę. Nie przejmującego się
niczym imprezowicza, który zawsze mógł liczyć na pomoc osób,
wprost błagających o jego zainteresowanie.
Wchodzę
niepewnie do jednej z najdroższych, a zarazem najlepszych kawiarni w
mieście.
Ogromnie
zdziwiona, że wybrał akurat takie miejsce. Nie wiedziałam, co
chciał przez to osiągnąć. Próbował przekonać mnie do siebie i
zaimponować? Doskonale wiedziałam, że nie musiał nigdy martwić
się o pieniądze z powodu bogatych rodziców, którzy prowadzili
całkiem dochodowy biznes. Ale
dla mnie nie miał znaczenia, stan jego konta, a charakter. Chciałam
się przekonać, czy rzeczywiście jego podejście do życia i innych
się zmieniło.
Rozglądam
się po wnętrzu. Podziwiając kunszt z jakim, zostało urządzone.
Przy okazji dostrzegając nareszcie, siedzącego przy jednym ze
stolików Erica. Wyraźnie na mnie czekającego z widocznym
zdenerwowaniem, zapewne
z powodu niewiedzy, czy
nie odwołam tego wszystkiego w ostatniej chwili.
Na
jego twarzy, pojawia się szeroki uśmiech zadowolenia. Gdy dostrzega
moją obecność. Wyglądał na autentycznie uradowanego, co
spowodowało u mnie, pojawienie się kolejnych pytań.
-
Dobrze, że już jesteś. Świetnie wyglądasz - wstaje od stolika.
Witając się ze mną, pocałunkiem w policzek. Przypatruję się mu
z dużym zdziwieniem, będąc zaskoczona jego bezpośrednim
przywitaniem. Jakbyśmy
byli, jakimiś dobrymi przyjaciółmi.
-
Dziękuję za miłe słowa. W twoich ustach, to dość niespotykana
rzadkość - mówię, gdy zajmuję miejsce przy stoliku. Przez
kilkanaście lat znajomości, nie usłyszałam od niego, żadnego
komplementu. Aż do tej
chwili.
-
Może kiedyś, tak było. Byłem wtedy głupim szczeniakiem, mającym
się za nie
wiadomo
kogo. Ostatnio jednak dorosłem i naprawdę się zmieniłem. Dlatego
najpierw chciałbym, przeprosić cię za te wszystkie lata, podczas
których sprawiłem ci ogrom przykrości. Chciałbym zacząć naszą
znajomość od nowa. Co ty na to? - Eric kompletnie mnie szokuje.
Swoimi przeprosinami
i propozycją wymazania wydarzeń z przeszłości. Byłam pod
wrażeniem tego, że przyznał się do błędu i próbował naprawić
wyrządzone
krzywdy.
W życiu bym go o coś takiego nie podejrzewała.
-
Dobrze, możemy zacząć od nowa. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak ci
na tym zależy? Przecież jestem tylko, zwykłą koleżanką ze
szkoły - zastanawiam się, chcąc poznać jego motywację. Nie byłam
przekonana, czy jego intencje są na pewno szczere. Przez moje
doświadczenia z Melanie i Stephanem. Stałam się nieufna i z
dystansem podchodziłam do ludzi.
-
Rose, próbuję naprawić wiele rzeczy. Jedną z nich są właśnie nasze relacje. Szczególnie,
że dostałem na to niespodziewaną szansę z powodu twojej wizyty.
Naprawdę
bardzo mi na tym zależy, spróbuj mi uwierzyć - patrzy mi prosto w
oczy, wypowiadając te słowa z prawdziwą szczerością. Zupełnie
go nie poznawałam. Czuła się tak, jakbym miała do czynienia z
zupełnie inną osobą.
-
Eric, nie obdarzę cię zaufaniem, od tak. To po prostu niemożliwe.
Na wszystko potrzeba czasu. Tym bardziej, że niewiele o sobie teraz
wiemy. Wszystko się zmieniło, a przede wszystkim my sami. Zacznijmy
więc, może od zwykłej rozmowy. Co u ciebie? - pytam, spoglądając
przy okazji na kartę z dostępnymi napojami i deserami w tym
miejscu. Miałam zamiar dać mu tą szansę, czując że okaże się
to
trafioną
decyzją.
Gdy
początkowa niezręczność i powściągliwość, jaka panowała
między nami, gdzieś ulatuje. Zaczynamy ze sobą swobodnie rozmawiać
o przeróżnych rzeczach.
Była
to dla mnie miła odmiana, gdyż w ostatnich kilku dniach.
Praktycznie jedyne rozmowy, jakie prowadziłam dotyczyły Melanie i
jej kłamstw.
Okazało
się, że naprawdę mamy z Erickiem,
wiele wspólnych tematów i doskonale się rozumiemy.
Co kiedyś, byłoby nie do pomyślenia.
W
dodatku zupełnie zniknęły jego ironia i chęć pokazania wyższości
nad innymi.
Z
ciekawością i dużą
przyjemnością, słuchałam o jego podróżach, które odbył w
ostatnich latach, pracy i wszystkich innych, mniej istotnych
rzeczach.
W
zamian rewanżując się opowieściami o życiu w Londynie i mojej
największej pasji, jaką była praca, początkującej wciąż
dziennikarki.
Czas
upływał
nam we wspaniałej atmosferze. Przynajmniej do momentu, gdy rozmowa
nie zeszła
na temat mojej siostry i Stephana. Eric próbował dowiedzieć się
czegoś o ich ślubie, który dla większości jest czymś zupełnie
niezrozumiałym i kompletnym zaskoczeniem.
-
Nie chcę rozmawiać o Melanie. To dosyć drażliwy dla mnie temat -
nie chciałam
zepsuć sobie tego spotkania z nim. Zastanawianiem się nad czynami
siostry, które doprowadziły do mojego nieszczęścia.
-
Rose, ty nadal nie pogodziłaś się z tym, że ona jest ze
Stephanem. Wciąż coś do niego czujesz, prawda? - nie mogłam
uwierzyć, że Eric tak łatwo mnie przejrzał. Czy było to, aż tak
widoczne? Przecież próbowałam udawać przed wszystkimi, że ten
temat jest dla mnie od dawna skończony.
-
Do każdego człowieka, żywi się jakieś uczucia. Nie da się być
obojętnym - odpowiadam wymijająco. Nie chcąc się przed nim
przyznać, że nadal kochałam narzeczonego Melanie. W samych już
myślach, bardzo źle to brzmiało.
-
Wiesz, że nie o to mi chodziło. Ale nie mam zamiaru naciskać,
widzę jak to jest dla ciebie trudne. Może gdybym kiedyś nie
stchórzył i odważył się przełamać ówczesne schematy. Teraz
wszystko, byłoby inaczej - przypatruję się mu z ogromną uwagą.
Nie mając pojęcia, o czym on mówił.
-
Możesz jaśniej? - próbuję dowiedzieć się czegoś więcej. Nie
znosiłam niedomówień, które nigdy nie prowadziły do czegoś
dobrego. A stanowiły wyłącznie, podstawy do oszustw i
manipulacji.
-
Może kiedyś ci opowiem. Ale na pewno nie teraz, nie nadeszła
jeszcze na to pora - ucina szybko temat. Nie zaspakajając mojej
ciekawości, nawet w najmniejszym stopniu. Byłam pewna, że nic
więcej z niego nie wyciągnę. Dlatego odpuszczam.
-
Muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyłeś. Za nic, nie
spodziewałam się po tobie, aż takiej zmiany - mówię w drodze do
mojego domu, podczas której postanowił mi towarzyszyć.
-
Zapewniam, że jeszcze nie raz cię czymś zaskoczę. Mam tylko
nadzieję, że przeszedłem sprawdzian i mogę liczyć na kolejne
spotkanie? - przypatruje mi się uważnie. Czekając z
niecierpliwością na moją odpowiedź.
-
Chyba możesz, ale nie będzie ich pewnie, zbyt wiele. Za parę dni,
wracam do Londynu. Kończy mi się urlop i nawet gdybym chciała, nie
będę mogła dłużej zostać - przez chwilę wydaje się tym faktem
zmartwiony, ale potem uśmiecha się z zadowoleniem. Jakby wpadł na
jakieś rozwiązanie tej przeszkody.
-
To żaden problem. Zawsze możemy spotkać się tam. Coraz mocniej,
rozważam zmianę pracy, a jedna z potencjalnych ofert jest właśnie
w stolicy Anglii. Więc kto wie, czy się na nią nie zdecyduję.
Może uda ci się mnie przekonać - z jakiegoś dziwnego i nie do
końca wytłumaczalnego powodu, cieszyły mnie te słowa. Może to
była świetna szansa na zdobycie, jakiejś bliskiej mi osoby poza
Lisą w Anglii.
W
miejscu, które miałam nadzieję, że stanie się w
końcu moim
prawdziwym domem.
-
Zobaczymy się jutro? - słyszę pytanie Erica, gdy jesteśmy na
miejscu. Nie spodziewałam się, że będzie chciał się ze mną
spotkać, aż tak szybko.
-
Nie wiem. Chciałabym spędzić trochę czasu z rodzicami. Mamy pewne
kwestie do omówienia, ale może wieczorem znajdę wolną
chwilę.
Zadzwonię i dam ci ostateczną odpowiedź, gdy będę już wiedziała
- nie miałam nic przeciwko temu, aby zacząć spędzać z nim
większość swojego wolnego czasu. Był chyba jedyną osobą, która
pomagała mi, odciąć się od tego całego bałaganu, jaki był
dziełem mojej siostry.
-
Będę czekał. Do zobaczenia - przytula mnie lekko na pożegnanie,
co po raz kolejny wywołuje u mnie zdziwienie. Ale mimo wszystko,
odwzajemniam jego uścisk.
Następnie
uśmiechając
się delikatnie w jego kierunku.
Naprawdę
coraz bardziej, przekonywałam się do jego osoby. Zaczynając z
optymizmem patrzeć na dalszy rozwój, naszej odnowionej, a właściwie
rozpoczętej od nowa znajomości.
Wchodzę
do domu z szerokim uśmiechem na ustach i w wyjątkowo dobrym
humorze. Witam się z tatą, który zdążył już wrócić z pracy i
przygotowuje kolację dla siebie i mojej rodzicielki. Po krótkiej
rozmowie z nim, udaję się na górę. Z zamiarem wzięcia długiej i
relaksacyjnej kąpieli. Która miała być miłym akcentem na
zakończenie tego, całkiem udanego dnia.
Po
opuszczeniu łazienki, osuszam swoje włosy ręcznikiem. Splatając
je w luźnego warkocza, idealnie nadającego się do spania.
Słysząc
ciche pukanie do swojego pokoju. Będąc przekonana, że to mama.
Zapraszam swojego gościa do środka. Od naszej wczorajszej, porannej
scysji. Wyglądała na przybitą i po raz pierwszy w życiu, chyba
świadomą popełnionych czynów.
-
Mówiłam, że nie jestem głodna. Zjadłam o jeden kawałek ciasta
za dużo na mieście. Przez co, już nic w siebie nie wcisnę -
mówię. Nie patrząc na osobę, wchodzącą do środka.
-
Więc spotkanie z Erickiem
się udało? - zamieram, słysząc świetnie znany mi głos. Odwracam
się w stronę drzwi. Wpatrując w osobę, której nie chciałam
dzisiaj widzieć. Każde nasze spotkanie, niszczyło we mnie pokłady
odzyskiwanego spokoju i przypominało o wydarzeniach, które chciałam
zapomnieć.
-
Stephan, co ty tutaj robisz? Kto cię w ogóle wpuścił? - pytam,
zupełnie zaskoczona jego obecnością w tym miejscu. Pora na jego
odwiedziny, była nad wyraz niestosowna.
-
Twój tata otworzył mi drzwi i powiedział, że pewnie cię tutaj
znajdę. Przyszedłem, bo chciałbym z tobą porozmawiać o moim
wczorajszym, nie najlepszym zachowaniu - widzę, jak przejeżdża
uważnym wzrokiem po całej mojej sylwetce. Zawieszając swój wzrok,
w niektórych miejscach na dłużej. Dopiero wtedy przypominam sobie,
że mam na sobie zdecydowanie, zbyt krótką piżamę do przyjmowania
w niej gości. Składającą się z wyjątkowo krótkich spodenek i
bluzki na ramiączka.
-
Więc słucham? Tylko, jeśli masz zamiar znowu mnie umoralniać, to
sobie daruj - mówię chłodno. A następnie instynktownie
sięgam po bluzę, wiszącą na krześle.
Zakładając ją nerwowo na siebie. Nie czułam się komfortowo,
stojąc przed nim w poprzednim wydaniu. Zdając sobie doskonale
sprawę z naszych, wciąż istniejących uczuć, nie chciałam
dodatkowo kusić losu i prowokować, jakiś dwuznacznych
sytuacji.
-
Jestem tutaj, aby cię przeprosić. Nie powinienem był, tak się
zachowywać i próbować narzucać ci z kim możesz się spotykać.
Po prostu nie mogę znieść myśli, że Eric może bez przeszkód
się z tobą widywać. Mimo waszych zaszłości z przeszłości.
Normalnie z tobą rozmawiać, rozbawiać cię, patrzeć jak się
uśmiechasz, po prostu być przy tobie. Kiedy ja nie mogę zrobić,
nic z tych rzeczy. Choć nie marzę o niczym innym. Obiecuję jednak,
że to się więcej nie powtórzy. Doskonale wiem, że nie mam prawa,
wtrącać się w twoje życie. Straciłem cię na swoje własne
życzenie - Stephan, siada obok mnie, wyraźnie tym wszystkim
przytłoczony. Złość na niego, jaką gromadziłam w sobie od
wczorajszego zdarzenia,
wyparowuje. Znów głupie
serce
wygrywało z rozumem.
-
Nasze obecne relacje, to doskonały przykład na to, jak życie bywa
przewrotne. Cieszę się jednak, że przeprosiłeś i zrozumiałeś
swój błąd. Chciałeś coś jeszcze? Jestem zmęczona i miałam
zamiar
się położyć - próbowałam zakończyć naszą rozmowę, jak
najszybciej. Nie czułam się, zbyt dobrze w jego towarzystwie.
Wiedząc, że muszę o nim, jak najszybciej zapomnieć. Co wydawało
się karkołomnym zadaniem.
Niestety
jego obecność, dodatkowo wywoływała u mnie odczucia, jakich w
żadnym wypadku nie powinna.
Chwilami
patrząc na niego, starając się z całych sił zachować dystans i
powściągliwość w naszych rozmowach.
Potrafiłam
myśleć tylko o tym, jak bardzo chciałabym go znowu pocałować i
wrócić do tego, co było kiedyś. Kiedy rozumieliśmy się bez słów
i planowaliśmy wspólną przyszłość. Nie dopuszczając do siebie
myśli, że mogłoby się nam nie udać.
W
takich momentach, zapominałam nawet o tym, jak okrutnie zranił mnie
swoją zdradą i związaniem się z Mel. Na szczęście, zawsze w
odpowiednich chwilach przychodziło otrzeźwienie. Powstrzymujące
mnie przed popełnieniem, nieodwracalnego błędu.
-
Rose, co mam zrobić, abyś przestała traktować mnie z takim
chłodem i obojętnością? Nie uważasz, że powinniśmy zastanowić
się nad tym, co będzie dalej? Nie możemy, tak tego wszystkiego
zostawić - prycham z irytacją, słuchając tych słów. Które
wywoływały u mnie, jedynie złość.
-
Tutaj się nie ma nad czym zastanawiać. Ja w przyszłym tygodniu,
wracam do Londynu. Natomiast ty, bierzesz ślub z Melanie i wspólnie
wychowujecie wasze dziecko, kiedy się już urodzi. Prawda o
intrygach Mel, nic tutaj nie zmienia. Przede wszystkim, nie zmienia
faktu, że miałeś z nią romans. Tego nic nie jest w stanie
zmienić, a mi jakoś trudno, przychodzi wybaczenie i zapomnienie, że
to kiedykolwiek miało miejsce - tłumaczę mu, podchodząc do okna.
Próbując go uświadomić, że nasza rozmowa z przed kilku dni. Nic
nie zmieniła w tej kwestii. Jego zdrada, nadal bolała tak samo. Bez
względu na okoliczności, jakie do niej doprowadziły.
Zaczynam
wpatrywać się w nocne niebo, nie rozumiejąc dlaczego, to właśnie
moje życie musi być tak skomplikowane.
-
Wiesz, że bardzo tego żałuję. Jak niczego innego przedtem. Gdybym
mógł tylko cofnąć
czas, zmieniłbym wszystko i nigdy nie dopuścił się czegoś
takiego - Stephan podchodzi do mnie. Kładąc swoją dłoń na moim
ramieniu. Przez moje ciało, przechodzi delikatny dreszcz. Nie
wiedziałam, czy był on spowodowany jego bliskością, czy otwartym
oknem, przez które wdzierał się do środka chłód nocy.
-
Ale nie możesz. Na zawsze już, będę miała w pamięci, wasz widok
razem. Nic tego nie wymaże. Dlatego pogódź się w końcu z tym, że
dla nas nie ma już szansy na wspólne życie. Musimy o sobie
zapomnieć, raz na zawsze. Każde ma swoje życie i to na nim powinno
się skupić. Na koniec, chciałabym tylko jeszcze, żebyś
odpowiedział mi szczerze na jedno pytanie. Które zamknie całą tą
historię. Dlaczego właśnie Melanie? Przecież mogłeś związać
się z tysiącem innych dziewczyn. Więc nie rozumiem, dlaczego
akurat ona? Wiesz, że twój związek z nią, zranił mnie podwójnie?
- chciałam poznać w końcu odpowiedź na to, niedające mi od lat
spokoju pytanie.
-
Czasami sam się nad tym zastanawiam, nadal nie potrafiąc znaleźć
racjonalnego wytłumaczenia – odpowiada
bezradnie, chwilę potem rozpoczynając swoją opowieść, równie
trudną, jak wszystkie inne wspomnienia z tamtego okresu - po
twoim wyjeździe, zaczęliśmy spędzać ze sobą sporo czasu. Ona
pokłóciła się i zerwała ze swoim chłopakiem, a ja odliczałem,
ciągnące się w nieskończoność dni do twojego powrotu. Obydwoje
byliśmy nieszczęśliwi i chyba przez to, zaczęliśmy się na
jakiś pokręcony sposób, świetnie rozumieć.
Wspieraliśmy
się wzajemnie. Z każdym dniem, coraz lepiej poznając. Melanie w
tamtym czasie, bardzo się zmieniła albo raczej tylko udawała.
Teraz już sam nie wiem, kiedy kłamała, a kiedy była szczera w
swoich gestach, czy słowach. Wtedy jednak, myślałem że stała
się, zupełnie inną dziewczyną niż ta, za jaką ją miałem.
Miłą, troskliwą, przyjazną. Naprawdę byłem miło zaskoczony jej
zmianą. Czasami wręcz jej nie poznawałem.
A
potem się wszystko zaczęło. Któregoś dnia, opowiedziała mi o
twoim rzekomym związku. Błagając przy tym, abym ci o tym nie
wspominał, bo stracisz do niej zaufanie i wasze, podobno coraz
lepsze relacje, znowu się zepsują.
Załamałem
się i czekałem tylko na to, aż sama mi wyznasz, że wybrałaś
innego. Kończąc tym samym, wszystko między nami. Starałem się,
udawać przed tobą, że nadal jest w porządku, ale nie umiałem.
Bardzo szybko się zorientowałaś, że moje zachowanie odbiega od
normy. Ale
w końcu obiecałem, że sam nie zacznę z tobą tej rozmowy. Dlatego
wolałem ograniczyć z tobą kontakt. Tak było łatwiej.
W
tamtym okresie czasu, Melanie była przy mnie i pocieszała. Nie
odstępowała praktycznie, ani na krok. Aż w końcu się
stało.
Któregoś
wieczoru, kiedy byłem w wyjątkowo podłym nastroju po rozmowie z
tobą. Pamiętam, jak byłaś wtedy szczęśliwa. Myślałem, że to
za sprawą tego faceta, który miał mi ciebie odebrać.
Ona
po prostu mnie pocałowała. Raz,
drugi i wszystko się zaczęło. Spotkania, długie wspólne rozmowy.
Starała się, abym o tobie zapomniał. Co nie odnosiło większych
rezultatów, ale udawałem że jest inaczej. Naprawdę byłem jej
ogromnie wdzięczny, za to co dla mnie robiła. Chyba w głównej
mierze, dlatego zgodziłem się, abyśmy zostali parą. Nie wiem, co
chciałem
przez to osiągnąć. Sprawić, żebyś cierpiała tak samo, jak ja?
Zemścić się? A może łudziłem się, że znajdę w niej, jakąś
cząstkę ciebie? Choćby drobne podobieństwo. Ale, ogromnie się
pomyliłem. Jesteście
od siebie, całkowicie różne.
Kilka
miesięcy potem, coś zaczęło się psuć. Po części to moja wina,
bo nadal kochałem ciebie. Nie potrafiąc obdarzyć Melanie, tym
samym uczuciem. Widocznie miała tego dość.
Znowu
wróciła do starej wersji siebie, zaczęły się kłótnie,
rozstania, powroty i tak w kółko. Doszło w końcu
do tego, że z każdym wyjazdem na zawody, oddychałem z ulgą.
Ciesząc się, że od siebie nareszcie odpoczniemy.
Nasz
związek nie miał, ani przyszłości, ani dalszego sensu. Podjęliśmy
więc decyzję o ostatecznym rozstaniu.
Przyniosło
mi to olbrzymią radość, ale nie na długo. Kiedy kilka tygodni
później. Mel oznajmiła mi, że jest w ciąży. Świat praktycznie
się dla mnie zawalił.
Wiedziałem,
że nie mogę jej zostawić z tym samej. Obydwoje musimy ponieść
konsekwencje. Dlatego postanowiliśmy zostać małżeństwem i
wspólnie wychować dziecko, uznając że to najlepsze wyjście.
Przy okazji, spróbować odbudować jakoś nasz związek. Choć już
teraz wiem, że to się w życiu nie uda. Szczególnie nie po tym, co
zrobiła w przyszłości.
Ślub
z rozsądku i obowiązku, wydaje się jakimś koszmarem, ale nie
widzę innego rozwiązania - przysłuchuję się jego opowieści z
niezwykłą uwagą. Choć każde kolejne słowo, zadawało
ból i nieznośne ukłucie w serce, wiedziałam
że muszę wytrwać do końca.
Gdy przestaje
mówić i w pokoju, ponownie zapada ciążąca nam, jak chyba jeszcze
nigdy dotąd cisza. Nie mam pojęcia, co mam powiedzieć.
-
Ironią losu jest, że jedno kłamstwo,
jak to było w naszym przypadku. Może doprowadzić do takich,
poważnych konsekwencji. Kilka nieporozumień w jego następstwie,
wszystko zniszczyło. Przekreśliło nasze plany, marzenia, a nawet
wspaniałe lata przyjaźni. Wiesz, że czasami zastanawiałam się,
jakby wyglądało nasze życie, gdyby to wszystko się nie wydarzyło?
Starałam się odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bylibyśmy razem
szczęśliwi? Najbardziej żałuję, że nigdy się już tego nie
dowiem - mówię z melancholią. Słowa,
właściwie same wypływają z moich ust.
-
Ja cały czas się nad tym zastanawiam. Jestem pewien, że by się
nam udało. Nadal może się nam udać - prawie szepcze, przysuwając
się do mnie.
Nasze
twarze, znajdowały się w bardzo bliskiej odległości od
siebie.
Powoli
podawałam się jego, błagającemu spojrzeniu. Równocześnie chcąc
tego pocałunku,
jak niczego innego. Tak samo, jak on.
Zapomnieć
o wszystkich i wszystkim, dając porwać się chwili. Ale w momencie,
gdy nasze usta miały się ze sobą spotkać.
Przed oczami, staje mi widok mojej siostry, który przywraca mnie
natychmiast do rzeczywistości.
Mimo
że byłam na nią bezgranicznie wściekła, nie potrafiłam jej tego
zrobić. Nie chciałam, zniżać się do jej poziomu.
-
Stephan, nie. Nie możemy tego zrobić. Żadne
z nas, nie poradziłoby sobie potem z wyrzutami sumienia. Doskonale
wiesz, że nie bawię się w żadne romanse, ani jakieś chore
relacje, nie niosące za sobą żadnej przyszłości, tak jakby to
było w naszym przypadku - odsuwam się od niego. Niszcząc cały
nastrój tej ulotnej i magicznej
chwili. Jaka między nami zapanowała. Inaczej jednak, nie mogłam
postąpić.
-
Masz rację. Przepraszam, zbyt mocno mnie poniosło. Ostatnio nie
wiem, co robię. Cała ta sytuacja, po prostu mnie przerasta - nie
tylko jego. Ja także nie wiedziałam, jak mam sobie poradzić z
konfliktem z mamą, zbliżającą się konfrontacją z Melanie i
wszystkim innym. A zwłaszcza ze swoimi przeciwstawnymi uczuciami do
niego. W jednej chwili, potrafiłam go nienawidzić, aby w następnej
niewyobrażalnie mocno kochać, będąc
gotowa zrobić dla niego wszystko.
Zachowywałam się, jak nienormalna.
-
Powinieneś
już iść. Dobranoc - żegnam się z nim. Mając zwyczajnie dość.
Patrzę, jak bez słowa opuszcza mój pokój. Próbujący
pogodzić się z zaprzepaszczoną szansą na wspólne szczęście.
Dzisiejsze
wydarzenie, utwierdziło mnie wyłącznie w przekonaniu, że nie
możemy się spotykać ze Stephanem.
W
innym przypadku, prędzej czy później, nie uparlibyśmy się
pokusie i zrobili coś, czego gorzko byśmy później żałowali.
Przyprawiając się w dodatku o kolejne rozczarowania i
cierpienia.
On
musiał o mnie zapomnieć i skupić się na próbie stworzenia dla
swojego dziecka normalnej rodziny.
Ja
musiałam za to, usunąć się w cień, aby przypadkiem nie wpadł mu
do głowy, jakiś zupełnie absurdalny pomysł. Krzywdzący w
konsekwencjach tą małą kopię jego i mojej siostry.
Gdy
myślałam, że ten wieczór nie może skończyć się gorzej.
Dzwoniący telefon, wyzbywa mnie złudzeń. Odbieram go niepewnie,
słysząc po drugiej stronie wściekły głos mojej siostry.
-
Rose, co ty do cholery wyprawiasz? Dlaczego zrezygnowałaś z pomocy
przy ślubie? Przecież
mi obiecałaś. W dodatku buntujesz rodziców przeciwko mnie -
wyglądało na to, że Melanie wróciła w końcu do rzeczywistości
i zaczęła się interesować tym, co się tutaj dzieje.
-
Nie domyślasz się, dlaczego zrezygnowałam z pomocy? Może to przez
twoje kłamstwa i intrygi? Wiem o wszystkim, ale to nie jest rozmowa
na telefon. Gdy wrócisz, wszystko raz na zawsze sobie wyjaśnimy. A
potem, znikniesz z mojego życia - nie mając ochoty, dłużej z nią
rozmawiać. Po prostu się rozłączam, niezbyt kulturalnie, nawet nie żegnając. Następnie wyłączając
telefon.
Melanie
wracała pojutrze. To właśnie wtedy, miałam zamiar raz na zawsze
zamknąć za sobą przeszłość, związaną z nią i Stephanem.
Kurczę w poprzednim rozdziale polubiłam Erica. A w tym mimo że jest milutki, sympatyczny i w ogóle taki super. Mam jakieś mieszane uczucia .Czy ze mną jest coś nie tak 😂? Sama nie mam pojęcia co tak naprawdę o nim myśleć. Ale nie wiem czemu jakoś nie wydaje mi się dzisiaj szczery. I jestem cholernie ciekawa co takiego ukrywa.
OdpowiedzUsuńStephan dziś znowu u mnie na plus. Fajnie że przyszedł i przeprosił . Nawet mi się go tak strasznie żal zrobiło. Tak bardzo mocno chciałam przeczytać że się pocałowali. Ale w końcu Rose to nie Melanie i ma jakieś sumienie. Choć ja chyba nie miałabym go na jej miejscu. Czasem mam wrażenie że ona jest po prostu za dobra.
Oj żal mi ich obu. Że przez głupią intrygę naszej kochanej Mel tak cierpią.
Mam tylko nadzieję że ciąża okaże się kłamstwem i da się to jeszcze wszystko poskładać do kupy.
Melanie w końcu się odezwała. Ona to ma tupet mieć jeszcze pretensje do Rose. Przecież ja bym ja chyba rozszarpała. Oj ja już chce żeby ona wróciła. Błagam Rose że On z nią porządek. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I na jej powrót. Pozdrawiam 😊
I oto stał się cud ... jestem na bieżąco :D
OdpowiedzUsuńZacznę od "kolegi z dawnych lat". Na razie "traktuję" Erica z dystansem. Niby chłopak wydaje się być w porządku, niby wygląda na to, że się zmienił ... ale nie mam jakieś mieszane uczucia wobec niego. Wychodzi na to, że "kto się czubi, ten się lubi" i Eric mógł podkochiwać się w Rose lata temu, a teraz, gdy spotkał ją ponownie, zaryzykował robiąc pierwszy krok. Tak jak wspomniałam pod poprzednim rozdziałem, mam nadzieję że ma on dobre intencje :) Ale z drugiej strony dobrze że Rose spotyka starych znajomych, dzięki którym choć na chwilę zapomina o szarej rzeczywistości i tej idiotycznej sytuacji w której się znalazła.
Stephan jest zazdrosny. To normalne. Ale nie ma prawa robić Rose żadnych scen. Bo jakby nie patrzeć, to ona jest wolna i może robić co chce, a on ... cóż. Niestety, ale musimy płacić za swoje decyzje. Osobiście nie jestem zwolenniczką ślubów z rozsądku, albo z powodu ciąży. To jest bez sensu, bo później dwoje ludzi się ze sobą męczy, aż doprowadzają do nienawiści między sobą. A jedyną ofiarą tej sytuacji staje się niewinne dziecko. Mógł wesprzeć Melanie, mógł jej pomóc wspólne wychować dziecko, ale to nie oznaczało od razu ślubu. A jak już postanowił tak zrobić, to nie powinien "zabiegać" o Rose. Tu planuje ślub, a z drugiej strony pyta dziewczynę o szanse. Szanse na co? Na trójkąt? Powinien wiedzieć, że takim zachowaniem rani ją jeszcze bardziej.
Niech ta hipokrytka wreszcie wraca, trzeba wyjaśnić sobie kilka rzeczy! xD
A ja nie mam podejrzeń co do erika, ponieważ mam taka mała hipotezę. Otóż on kiedyś musiał być zakochany w Rose, ale ona widziała tylko Stephana. Wiadomo miłość rosła wszędzie i Erik nie mógł sb z tym poradzić, dlatego obrał strategię męczenia i dokuczania Rose. Był zazdrosny i tyle, a teraz dowiedział się że Stephan poszedł w odstawke i chce znowu zawalczyć o swoją miłość 😂 może to śmieszne i jakieś mało prawdopodobne ale na to liczę.
OdpowiedzUsuńStephan i Rose znowu blisko...kurcze oni się kochają a nie mogą być razem 😓 i faktycznie to wszystko przez jedno kłamstwo. Ja to bym sobie plula w brodę za to...
I oczywiście na końcu musiała się pojawić ta flondra. Wiedziałam że w końcu wróci, ale nie spodziewałam się że tak szybko. Ja jej tu w ogóle nie chce i nie mogę jej znieść bo mam ochotę jej przywalic. Jest najgorsza egoistka. Jeszcze jak z morda i pretensjami wyskoczyła, a rozmawiała przez telefon no heloł.
Już nie mogę doczekać się akcji jak wróci 😐 oby dostała za swoje!
Pozdrawiam,
N
Nie wiem o co chodzi, ale jakoś dziwnie polubiłam Erica. Naprawdę wydaje się być bardzo sympatyczną osobą, która szczerze żałuję za błędy przeszłości. Zresztą wydaje mi się, że on dokuczał i naprzykrzał się Rose nie dlatego, że był wredny czy chamski, ale dlatego, że ona już kilka lat temu mu się podobała. A to, że był taki, jaki był to tylko oznaka młodzieńczej głupoty. Może niekoniecznie jestem przekonana co do tego, by byli razem, ale jestem jak najbardziej na tak, jeśli chodzi o dalszą znajomość. Im więcej osób ma po swojej stronie Rose, tym lepiej. Każdy potrzebuje wsparcia, szczególnie w tak trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się dziewczyna.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Stephan jednak przyszedł i przeprosił Rose. Zdał sobie sprawę z tego, że zachował się jak idiota i postanowił przeprosić. Oczywiście rozumiem, że jest zazdrosny, ale mimo wszystko musi zdać sobie sprawę z tego, że zaprzepaścił swoje szansę na związek z Rose w momencie, w którym związał się z Melanie.
Ale i tak trzymam kciuki za to, by Stephan i Rose byli razem. Po tym wszystkim co przeszli, zasługują na szczęście, a uważam, że prawdziwie szczęśliwi mogą być tylko ze sobą.
Melanie oczywiście jak zwykle podniosła mi ciśnienie. Czy ona naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co zrobiła? Na szczęście niedługo wraca i wszystko w końcu się wyjaśni. Bardzo ciekawi mnie, co tak naprawdę kryje się pod jej wyjazdem i czy naprawdę jest w ciąży + czy jest to dziecko Stephana.
Kurczę, naprawdę wciągnęło mnie to opowiadanie. Dlatego też dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Przyznam szczerze, że sama nie wiem, co mam myśleć o tym Eriku. Z jednej strony wydaje się być w porządku i gdyby nie to, że od samego początku kibicuję Rose i Stephanowi, to nawet mogłabym go polubić. Ale jako, że startuje do naszej małej Rise, to mam co do niego mieszane uczucia. Zobaczymy, jak się ta ich relacja rozwinie. Oby na plus dla Rose, która naprawdę dużo w ostatnim czasie przeżyła i zasługuje na odnalezienie szczęścia.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony całkowicie rozumiem żal dziewczyny i to, że nie chce wybaczyć Stephanowi. Jednak mimo to wierzę w ich miłość i czuję, że są sobie przeznaczeni. Przeżyli wspólnie wiele lat, mają masę wspólnych wspomnień, w większości tych dobrych.
Trochę mi w sumie szkoda Stephana. Nie wiedział o intrygach tej małpy, a wtedy musiał być w wielkim dołku. Jednak nie usprawiedliwia go to w 100% i teraz ponosi zasłużoną karę. Naważył sobie tego piwa, to niech je teraz wypije. Zaprzepaścił szansę na szczęście u boku tak wspaniałej dziewczyny, jaką jest Rosie.
Ta wredna wiedźma Melanie znowu musiała się pojawić. MELANIE, NIKT CIĘ TU NIE CHCE. I jeszcze ma czelność mieć jakieś wyrzuty do siostry. Jak ja jej nie znoszę...
Dzisiaj tak krótko, ponieważ piszę komentarz w autobusie.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę dużo weny! ;*
Nadal nie wiem, co mam sądzić o Eriku. Z jednej strony nie przemawia za mną ze względu na to, jaki był w przeszłości dla Rosie, ale z drugiej... No wydaje mi się, że zrozumiał to i chce wszystko naprawić, polepszyć... Mam nadzieję, że ta druga opcja jest trafna :D Te jego słowa nie dają mi spokoju... Może był w przeszłości zakochany w naszej Rosi i stąd się wzięło jego zachowanie? To by pewnie wiele wyjaśniało... Ale poczekamy, zobaczymy! Ja chyba w każdym razie chciałabym, żeby ta znajomość się rozwinęła, Rosie na to zasługuje :)
OdpowiedzUsuńKurcze no... Stephan. Dobrze, że zrozumiał swoje wcześniejsze zachowanie i przyszedł przeprosić Rosie. Naprawdę nie ma prawa mówić jej, co może robić, a co nie. Tak jak już wspominałam z jednej strony jest mi go okropnie szkoda, ale z drugiej, co by nie mówić sam jest sobie winien. Gdyby wtedy od razu wyjaśnił sobie wszystko z Rosie, wszystko byłoby inaczej, a tak to... Niestety czasu nie da rady cofnąć i takie gdybanie na nic się zdaje. Wyjaśnił Rosie, jak to było, ale to z pewnością ją bolało... :( On nadal ją kocha, ona kocha jego, ale nie może dopuścić swoich uczuć do głosu ze względu na to, że Stephan bierze ślub z Mel i ze względu na ojcostwo... Strasznie trudna jest ich sytuacja... Podziwiam Rosie za to, że się nie złamała i nie dała się pocałować. Ja to bym chyba nie potrafiła... Jest silną kobietą, ale ile jeszcze...?
Ech Mel... Nawet tą krótką rozmową z Rosie wywołała u mnie złość. Jeszcze ma czelność się pytać, dlaczego jej siostra zrezygnowała z organizacji ślubu. No serio, trudno się domyślić, ugh...
Czekam z niecierpliwością na kolejny i przy okazji zapraszam do siebie na https://allein-freunde.blogspot.com/ na epilog :)
Pozdrawiam ;*