niedziela, 3 czerwca 2018

Rozdział 8



W drodze do kawiarni, położonej w centrum miasta. Gdzie umówiłam się podczas wczorajszego, zupełnie nieplanowanego i przypadkowego spotkania z Erickiem. Cały czas zastanawiam się, czy rzeczywiście dobrze robię. Przecież całe to spotkanie, wydawało się kompletnym absurdem. O czym my w ogóle, mieliśmy ze sobą rozmawiać? O pogodzie, nierozwiązanych problemach świata, a może czymś jeszcze bardziej wzniosłym, jak sens naszej egzystencji? W końcu nie mieliśmy ze sobą, właściwie nic wspólnego. 
Nie dość, że nie widzieliśmy się kilka dobrych lat. Nie utrzymując przy tym, żadnych innych kontaktów. To w dodatku wspólna przeszłość, nie niosła za sobą, zbyt wiele tematów do rozmowy. Zwyczajnie nie było, nic dobrego do wspominania.
Tym bardziej nie rozumiałam, dlaczego on tak bardzo zabiegał o moje towarzystwo. Osoby, która od zawsze była dla niego, obiektem żartów i krytyki. Bez jakiegoś większego powodu.




Przez cały ranek i większość przedpołudnia na przemian, podejmowałam inną decyzję. Nie wiedząc, która będzie lepsza. Nie chciałam, zmarnować kolejnego popołudnia na słownych potyczkach, tym razem z moją zmorą ze szkolnych lat.
Jednak złość na Stephana i jego ostatnie zachowanie, okazała się silniejsza.
Nie miałam pojęcia, co w niego wstąpiło. On nigdy się tak nie zachowywał. Zawsze szanował każdą moją decyzję. Nie próbując, wywierać na mnie wpływu w żadnej kwestii.
Dlaczego więc w momencie, gdy nasza relacja praktycznie nie istniała. Postąpił w taki sposób? Zupełnie bezzasadny i pozbawiony jakiegokolwiek, racjonalnego sensu.




Postanowiłam więc, zrobić mu na złość i udowodnić, że już jakiś czas temu, przestałam liczyć się z jego zdaniem, czy próbą udzielania jakichkolwiek rad. Stracił tę możliwość wraz ze związaniem się z moją siostrą. 
Zwyczajnie już nie miał prawa, czegokolwiek mi zabraniać. To nie ja, byłam jego narzeczoną. I to nie o mnie, powinien być zazdrosny. Każde z nas ma swoje życie, a on im szybciej się z tym pogodzi, tym lepiej. 
W innym przypadku, żadne z nas nie otrząśnie się i nie ruszy na przód. Tkwiąc w przeszłości, która nigdy nie stanie się już teraźniejszością. Po tym, co się stało nie było na to, chociażby najmniejszych szans. Nie było już nawet ważne, kto zawinił. Teraz wyłącznie chciałam odzyskać spokój i znaleźć w swoim życiu coś, co wypełni pustkę po Stephanie. 





Nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać po naszym, wspólnie spędzonym czasie z dawnym znajomym z przeszłości. W końcu nigdy nie byliśmy ze sobą blisko. Darząc się bardziej, wzajemną niechęcią niż sympatią. Nie miałam z Erickiem, ani jednego dobrego wspomnienia. We wszystkich przewijały się jego liczne próby prowokowania mnie i krytykowania na każdym, możliwym kroku. Do tej pory, nie mogłam zrozumieć, dlaczego uwziął się właśnie na mnie. Skoro nie zrobiłam mu nic złego i traktowałam, jak każdego innego znajomego.




On widocznie, postrzegał rzeczywistość zupełnie inaczej. Uważając, że się wywyższam i uważam za kogoś lepszego od innych. Co nawet w jednym procencie, nie było prawdą. 
Od zawsze naśmiewał się z moich dobrych ocen i przestrzegania, swoich własnych zasad. Nie rozumiał, że od początku miałam jasno wyznaczony cel, do którego dążyłam. Uważał za nudną i sztywną, nie potrafiącą dać się porwać dobrej zabawie. W przeciwieństwie do niego. Wiecznie beztroskiego, brylującego w towarzystwie i popularnego na całą szkołę. Nie przejmującego się niczym imprezowicza, który zawsze mógł liczyć na pomoc osób, wprost błagających o jego zainteresowanie.




Wchodzę niepewnie do jednej z najdroższych, a zarazem najlepszych kawiarni w mieście.
Ogromnie zdziwiona, że wybrał akurat takie miejsce. Nie wiedziałam, co chciał przez to osiągnąć. Próbował przekonać mnie do siebie i zaimponować? Doskonale wiedziałam, że nie musiał nigdy martwić się o pieniądze z powodu bogatych rodziców, którzy prowadzili całkiem dochodowy biznes. Ale dla mnie nie miał znaczenia, stan jego konta, a charakter. Chciałam się przekonać, czy rzeczywiście jego podejście do życia i innych się zmieniło. 




Rozglądam się po wnętrzu. Podziwiając kunszt z jakim, zostało urządzone. Przy okazji dostrzegając nareszcie, siedzącego przy jednym ze stolików Erica. Wyraźnie na mnie czekającego z widocznym zdenerwowaniem, zapewne z powodu niewiedzy, czy nie odwołam tego wszystkiego w ostatniej chwili.




Na jego twarzy, pojawia się szeroki uśmiech zadowolenia. Gdy dostrzega moją obecność. Wyglądał na autentycznie uradowanego, co spowodowało u mnie, pojawienie się kolejnych pytań. 
- Dobrze, że już jesteś. Świetnie wyglądasz - wstaje od stolika. Witając się ze mną, pocałunkiem w policzek. Przypatruję się mu z dużym zdziwieniem, będąc zaskoczona jego bezpośrednim przywitaniem. Jakbyśmy byli, jakimiś dobrymi przyjaciółmi. 
- Dziękuję za miłe słowa. W twoich ustach, to dość niespotykana rzadkość - mówię, gdy zajmuję miejsce przy stoliku. Przez kilkanaście lat znajomości, nie usłyszałam od niego, żadnego komplementu. Aż do tej chwili. 
- Może kiedyś, tak było. Byłem wtedy głupim szczeniakiem, mającym się za nie wiadomo kogo. Ostatnio jednak dorosłem i naprawdę się zmieniłem. Dlatego najpierw chciałbym, przeprosić cię za te wszystkie lata, podczas których sprawiłem ci ogrom przykrości. Chciałbym zacząć naszą znajomość od nowa. Co ty na to? - Eric kompletnie mnie szokuje. Swoimi przeprosinami i propozycją wymazania wydarzeń z przeszłości. Byłam pod wrażeniem tego, że przyznał się do błędu i próbował naprawić wyrządzone krzywdy. W życiu bym go o coś takiego nie podejrzewała.
- Dobrze, możemy zacząć od nowa. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak ci na tym zależy? Przecież jestem tylko, zwykłą koleżanką ze szkoły - zastanawiam się, chcąc poznać jego motywację. Nie byłam przekonana, czy jego intencje są na pewno szczere. Przez moje doświadczenia z Melanie i Stephanem. Stałam się nieufna i z dystansem podchodziłam do ludzi.
- Rose, próbuję naprawić wiele rzeczy. Jedną z nich są właśnie nasze relacje. Szczególnie, że dostałem na to niespodziewaną szansę z powodu twojej wizyty. Naprawdę bardzo mi na tym zależy, spróbuj mi uwierzyć - patrzy mi prosto w oczy, wypowiadając te słowa z prawdziwą szczerością. Zupełnie go nie poznawałam. Czuła się tak, jakbym miała do czynienia z zupełnie inną osobą.
- Eric, nie obdarzę cię zaufaniem, od tak. To po prostu niemożliwe. Na wszystko potrzeba czasu. Tym bardziej, że niewiele o sobie teraz wiemy. Wszystko się zmieniło, a przede wszystkim my sami. Zacznijmy więc, może od zwykłej rozmowy. Co u ciebie? - pytam, spoglądając przy okazji na kartę z dostępnymi napojami i deserami w tym miejscu. Miałam zamiar dać mu tą szansę, czując że okaże się to trafioną decyzją.




Gdy początkowa niezręczność i powściągliwość, jaka panowała między nami, gdzieś ulatuje. Zaczynamy ze sobą swobodnie rozmawiać o przeróżnych rzeczach.
Była to dla mnie miła odmiana, gdyż w ostatnich kilku dniach. Praktycznie jedyne rozmowy, jakie prowadziłam dotyczyły Melanie i jej kłamstw.
Okazało się, że naprawdę mamy z Erickiem, wiele wspólnych tematów i doskonale się rozumiemy. Co kiedyś, byłoby nie do pomyślenia. 
W dodatku zupełnie zniknęły jego ironia i chęć pokazania wyższości nad innymi. Z ciekawością i dużą przyjemnością, słuchałam o jego podróżach, które odbył w ostatnich latach, pracy i wszystkich innych, mniej istotnych rzeczach.
W zamian rewanżując się opowieściami o życiu w Londynie i mojej największej pasji, jaką była praca, początkującej wciąż dziennikarki.




Czas upływał nam we wspaniałej atmosferze. Przynajmniej do momentu, gdy rozmowa nie zeszła na temat mojej siostry i Stephana. Eric próbował dowiedzieć się czegoś o ich ślubie, który dla większości jest czymś zupełnie niezrozumiałym i kompletnym zaskoczeniem.




- Nie chcę rozmawiać o Melanie. To dosyć drażliwy dla mnie temat - nie chciałam zepsuć sobie tego spotkania z nim. Zastanawianiem się nad czynami siostry, które doprowadziły do mojego nieszczęścia.
- Rose, ty nadal nie pogodziłaś się z tym, że ona jest ze Stephanem. Wciąż coś do niego czujesz, prawda? - nie mogłam uwierzyć, że Eric tak łatwo mnie przejrzał. Czy było to, aż tak widoczne? Przecież próbowałam udawać przed wszystkimi, że ten temat jest dla mnie od dawna skończony.
- Do każdego człowieka, żywi się jakieś uczucia. Nie da się być obojętnym - odpowiadam wymijająco. Nie chcąc się przed nim przyznać, że nadal kochałam narzeczonego Melanie. W samych już myślach, bardzo źle to brzmiało.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. Ale nie mam zamiaru naciskać, widzę jak to jest dla ciebie trudne. Może gdybym kiedyś nie stchórzył i odważył się przełamać ówczesne schematy. Teraz wszystko, byłoby inaczej - przypatruję się mu z ogromną uwagą. Nie mając pojęcia, o czym on mówił.
- Możesz jaśniej? - próbuję dowiedzieć się czegoś więcej. Nie znosiłam niedomówień, które nigdy nie prowadziły do czegoś dobrego. A stanowiły wyłącznie, podstawy do oszustw i manipulacji.
- Może kiedyś ci opowiem. Ale na pewno nie teraz, nie nadeszła jeszcze na to pora - ucina szybko temat. Nie zaspakajając mojej ciekawości, nawet w najmniejszym stopniu. Byłam pewna, że nic więcej z niego nie wyciągnę. Dlatego odpuszczam.




- Muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczyłeś. Za nic, nie spodziewałam się po tobie, aż takiej zmiany - mówię w drodze do mojego domu, podczas której postanowił mi towarzyszyć.
- Zapewniam, że jeszcze nie raz cię czymś zaskoczę. Mam tylko nadzieję, że przeszedłem sprawdzian i mogę liczyć na kolejne spotkanie? - przypatruje mi się uważnie. Czekając z niecierpliwością na moją odpowiedź.
- Chyba możesz, ale nie będzie ich pewnie, zbyt wiele. Za parę dni, wracam do Londynu. Kończy mi się urlop i nawet gdybym chciała, nie będę mogła dłużej zostać - przez chwilę wydaje się tym faktem zmartwiony, ale potem uśmiecha się z zadowoleniem. Jakby wpadł na jakieś rozwiązanie tej przeszkody.
- To żaden problem. Zawsze możemy spotkać się tam. Coraz mocniej, rozważam zmianę pracy, a jedna z potencjalnych ofert jest właśnie w stolicy Anglii. Więc kto wie, czy się na nią nie zdecyduję. Może uda ci się mnie przekonać - z jakiegoś dziwnego i nie do końca wytłumaczalnego powodu, cieszyły mnie te słowa. Może to była świetna szansa na zdobycie, jakiejś bliskiej mi osoby poza Lisą w Anglii.
W miejscu, które miałam nadzieję, że stanie się w końcu moim prawdziwym domem.




- Zobaczymy się jutro? - słyszę pytanie Erica, gdy jesteśmy na miejscu. Nie spodziewałam się, że będzie chciał się ze mną spotkać, aż tak szybko.
- Nie wiem. Chciałabym spędzić trochę czasu z rodzicami. Mamy pewne kwestie do omówienia, ale może wieczorem znajdę wolną chwilę. Zadzwonię i dam ci ostateczną odpowiedź, gdy będę już wiedziała - nie miałam nic przeciwko temu, aby zacząć spędzać z nim większość swojego wolnego czasu. Był chyba jedyną osobą, która pomagała mi, odciąć się od tego całego bałaganu, jaki był dziełem mojej siostry.
- Będę czekał. Do zobaczenia - przytula mnie lekko na pożegnanie, co po raz kolejny wywołuje u mnie zdziwienie. Ale mimo wszystko, odwzajemniam jego uścisk. Następnie uśmiechając się delikatnie w jego kierunku.
Naprawdę coraz bardziej, przekonywałam się do jego osoby. Zaczynając z optymizmem patrzeć na dalszy rozwój, naszej odnowionej, a właściwie rozpoczętej od nowa znajomości.






Wchodzę do domu z szerokim uśmiechem na ustach i w wyjątkowo dobrym humorze. Witam się z tatą, który zdążył już wrócić z pracy i przygotowuje kolację dla siebie i mojej rodzicielki. Po krótkiej rozmowie z nim, udaję się na górę. Z zamiarem wzięcia długiej i relaksacyjnej kąpieli. Która miała być miłym akcentem na zakończenie tego, całkiem udanego dnia.



Po opuszczeniu łazienki, osuszam swoje włosy ręcznikiem. Splatając je w luźnego warkocza, idealnie nadającego się do spania.
Słysząc ciche pukanie do swojego pokoju. Będąc przekonana, że to mama. Zapraszam swojego gościa do środka. Od naszej wczorajszej, porannej scysji. Wyglądała na przybitą i po raz pierwszy w życiu, chyba świadomą popełnionych czynów.




- Mówiłam, że nie jestem głodna. Zjadłam o jeden kawałek ciasta za dużo na mieście. Przez co, już nic w siebie nie wcisnę - mówię. Nie patrząc na osobę, wchodzącą do środka.
- Więc spotkanie z Erickiem się udało? - zamieram, słysząc świetnie znany mi głos. Odwracam się w stronę drzwi. Wpatrując w osobę, której nie chciałam dzisiaj widzieć. Każde nasze spotkanie, niszczyło we mnie pokłady odzyskiwanego spokoju i przypominało o wydarzeniach, które chciałam zapomnieć.
- Stephan, co ty tutaj robisz? Kto cię w ogóle wpuścił? - pytam, zupełnie zaskoczona jego obecnością w tym miejscu. Pora na jego odwiedziny, była nad wyraz niestosowna.
- Twój tata otworzył mi drzwi i powiedział, że pewnie cię tutaj znajdę. Przyszedłem, bo chciałbym z tobą porozmawiać o moim wczorajszym, nie najlepszym zachowaniu - widzę, jak przejeżdża uważnym wzrokiem po całej mojej sylwetce. Zawieszając swój wzrok, w niektórych miejscach na dłużej. Dopiero wtedy przypominam sobie, że mam na sobie zdecydowanie, zbyt krótką piżamę do przyjmowania w niej gości. Składającą się z wyjątkowo krótkich spodenek i bluzki na ramiączka.
- Więc słucham? Tylko, jeśli masz zamiar znowu mnie umoralniać, to sobie daruj - mówię chłodno. A następnie instynktownie sięgam po bluzę, wiszącą na krześle. Zakładając ją nerwowo na siebie. Nie czułam się komfortowo, stojąc przed nim w poprzednim wydaniu. Zdając sobie doskonale sprawę z naszych, wciąż istniejących uczuć, nie chciałam dodatkowo kusić losu i prowokować, jakiś dwuznacznych sytuacji.




- Jestem tutaj, aby cię przeprosić. Nie powinienem był, tak się zachowywać i próbować narzucać ci z kim możesz się spotykać. Po prostu nie mogę znieść myśli, że Eric może bez przeszkód się z tobą widywać. Mimo waszych zaszłości z przeszłości. Normalnie z tobą rozmawiać, rozbawiać cię, patrzeć jak się uśmiechasz, po prostu być przy tobie. Kiedy ja nie mogę zrobić, nic z tych rzeczy. Choć nie marzę o niczym innym. Obiecuję jednak, że to się więcej nie powtórzy. Doskonale wiem, że nie mam prawa, wtrącać się w twoje życie. Straciłem cię na swoje własne życzenie - Stephan, siada obok mnie, wyraźnie tym wszystkim przytłoczony. Złość na niego, jaką gromadziłam w sobie od wczorajszego zdarzenia, wyparowuje. Znów głupie serce wygrywało z rozumem.





- Nasze obecne relacje, to doskonały przykład na to, jak życie bywa przewrotne. Cieszę się jednak, że przeprosiłeś i zrozumiałeś swój błąd. Chciałeś coś jeszcze? Jestem zmęczona i miałam zamiar się położyć - próbowałam zakończyć naszą rozmowę, jak najszybciej. Nie czułam się, zbyt dobrze w jego towarzystwie. Wiedząc, że muszę o nim, jak najszybciej zapomnieć. Co wydawało się karkołomnym zadaniem.






Niestety jego obecność, dodatkowo wywoływała u mnie odczucia, jakich w żadnym wypadku nie powinna.
Chwilami patrząc na niego, starając się z całych sił zachować dystans i powściągliwość w naszych rozmowach.
Potrafiłam myśleć tylko o tym, jak bardzo chciałabym go znowu pocałować i wrócić do tego, co było kiedyś. Kiedy rozumieliśmy się bez słów i planowaliśmy wspólną przyszłość. Nie dopuszczając do siebie myśli, że mogłoby się nam nie udać.
W takich momentach, zapominałam nawet o tym, jak okrutnie zranił mnie swoją zdradą i związaniem się z Mel. Na szczęście, zawsze w odpowiednich chwilach przychodziło otrzeźwienie. Powstrzymujące mnie przed popełnieniem, nieodwracalnego błędu.




- Rose, co mam zrobić, abyś przestała traktować mnie z takim chłodem i obojętnością? Nie uważasz, że powinniśmy zastanowić się nad tym, co będzie dalej? Nie możemy, tak tego wszystkiego zostawić - prycham z irytacją, słuchając tych słów. Które wywoływały u mnie, jedynie złość.
- Tutaj się nie ma nad czym zastanawiać. Ja w przyszłym tygodniu, wracam do Londynu. Natomiast ty, bierzesz ślub z Melanie i wspólnie wychowujecie wasze dziecko, kiedy się już urodzi. Prawda o intrygach Mel, nic tutaj nie zmienia. Przede wszystkim, nie zmienia faktu, że miałeś z nią romans. Tego nic nie jest w stanie zmienić, a mi jakoś trudno, przychodzi wybaczenie i zapomnienie, że to kiedykolwiek miało miejsce - tłumaczę mu, podchodząc do okna. Próbując go uświadomić, że nasza rozmowa z przed kilku dni. Nic nie zmieniła w tej kwestii. Jego zdrada, nadal bolała tak samo. Bez względu na okoliczności, jakie do niej doprowadziły.





Zaczynam wpatrywać się w nocne niebo, nie rozumiejąc dlaczego, to właśnie moje życie musi być tak skomplikowane.
- Wiesz, że bardzo tego żałuję. Jak niczego innego przedtem. Gdybym mógł tylko cofnąć czas, zmieniłbym wszystko i nigdy nie dopuścił się czegoś takiego - Stephan podchodzi do mnie. Kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. Przez moje ciało, przechodzi delikatny dreszcz. Nie wiedziałam, czy był on spowodowany jego bliskością, czy otwartym oknem, przez które wdzierał się do środka chłód nocy.
- Ale nie możesz. Na zawsze już, będę miała w pamięci, wasz widok razem. Nic tego nie wymaże. Dlatego pogódź się w końcu z tym, że dla nas nie ma już szansy na wspólne życie. Musimy o sobie zapomnieć, raz na zawsze. Każde ma swoje życie i to na nim powinno się skupić. Na koniec, chciałabym tylko jeszcze, żebyś odpowiedział mi szczerze na jedno pytanie. Które zamknie całą tą historię. Dlaczego właśnie Melanie? Przecież mogłeś związać się z tysiącem innych dziewczyn. Więc nie rozumiem, dlaczego akurat ona? Wiesz, że twój związek z nią, zranił mnie podwójnie? - chciałam poznać w końcu odpowiedź na to, niedające mi od lat spokoju pytanie.
- Czasami sam się nad tym zastanawiam, nadal nie potrafiąc znaleźć racjonalnego wytłumaczenia – odpowiada bezradnie, chwilę potem rozpoczynając swoją opowieść, równie trudną, jak wszystkie inne wspomnienia z tamtego okresu - po twoim wyjeździe, zaczęliśmy spędzać ze sobą sporo czasu. Ona pokłóciła się i zerwała ze swoim chłopakiem, a ja odliczałem, ciągnące się w nieskończoność dni do twojego powrotu. Obydwoje byliśmy nieszczęśliwi i chyba przez to, zaczęliśmy się na jakiś pokręcony sposób, świetnie rozumieć.
Wspieraliśmy się wzajemnie. Z każdym dniem, coraz lepiej poznając. Melanie w tamtym czasie, bardzo się zmieniła albo raczej tylko udawała. Teraz już sam nie wiem, kiedy kłamała, a kiedy była szczera w swoich gestach, czy słowach. Wtedy jednak, myślałem że stała się, zupełnie inną dziewczyną niż ta, za jaką ją miałem. Miłą, troskliwą, przyjazną. Naprawdę byłem miło zaskoczony jej zmianą. Czasami wręcz jej nie poznawałem. 
A potem się wszystko zaczęło. Któregoś dnia, opowiedziała mi o twoim rzekomym związku. Błagając przy tym, abym ci o tym nie wspominał, bo stracisz do niej zaufanie i wasze, podobno coraz lepsze relacje, znowu się zepsują.
Załamałem się i czekałem tylko na to, aż sama mi wyznasz, że wybrałaś innego. Kończąc tym samym, wszystko między nami. Starałem się, udawać przed tobą, że nadal jest w porządku, ale nie umiałem. Bardzo szybko się zorientowałaś, że moje zachowanie odbiega od normy. Ale w końcu obiecałem, że sam nie zacznę z tobą tej rozmowy. Dlatego wolałem ograniczyć z tobą kontakt. Tak było łatwiej.
W tamtym okresie czasu, Melanie była przy mnie i pocieszała. Nie odstępowała praktycznie, ani na krok. Aż w końcu się stało.
Któregoś wieczoru, kiedy byłem w wyjątkowo podłym nastroju po rozmowie z tobą. Pamiętam, jak byłaś wtedy szczęśliwa. Myślałem, że to za sprawą tego faceta, który miał mi ciebie odebrać.
Ona po prostu mnie pocałowała. Raz, drugi i wszystko się zaczęło. Spotkania, długie wspólne rozmowy. Starała się, abym o tobie zapomniał. Co nie odnosiło większych rezultatów, ale udawałem że jest inaczej. Naprawdę byłem jej ogromnie wdzięczny, za to co dla mnie robiła. Chyba w głównej mierze, dlatego zgodziłem się, abyśmy zostali parą. Nie wiem, co chciałem przez to osiągnąć. Sprawić, żebyś cierpiała tak samo, jak ja? Zemścić się? A może łudziłem się, że znajdę w niej, jakąś cząstkę ciebie? Choćby drobne podobieństwo. Ale, ogromnie się pomyliłem. Jesteście od siebie, całkowicie różne. 
Kilka miesięcy potem, coś zaczęło się psuć. Po części to moja wina, bo nadal kochałem ciebie. Nie potrafiąc obdarzyć Melanie, tym samym uczuciem. Widocznie miała tego dość.
Znowu wróciła do starej wersji siebie, zaczęły się kłótnie, rozstania, powroty i tak w kółko. Doszło w końcu do tego, że z każdym wyjazdem na zawody, oddychałem z ulgą. Ciesząc się, że od siebie nareszcie odpoczniemy.
Nasz związek nie miał, ani przyszłości, ani dalszego sensu. Podjęliśmy więc decyzję o ostatecznym rozstaniu.
Przyniosło mi to olbrzymią radość, ale nie na długo. Kiedy kilka tygodni później. Mel oznajmiła mi, że jest w ciąży. Świat praktycznie się dla mnie zawalił.
Wiedziałem, że nie mogę jej zostawić z tym samej. Obydwoje musimy ponieść konsekwencje. Dlatego postanowiliśmy zostać małżeństwem i wspólnie wychować dziecko, uznając że to najlepsze wyjście. Przy okazji, spróbować odbudować jakoś nasz związek. Choć już teraz wiem, że to się w życiu nie uda. Szczególnie nie po tym, co zrobiła w przyszłości.
Ślub z rozsądku i obowiązku, wydaje się jakimś koszmarem, ale nie widzę innego rozwiązania - przysłuchuję się jego opowieści z niezwykłą uwagą. Choć każde kolejne słowo, zadawało ból i nieznośne ukłucie w serce, wiedziałam że muszę wytrwać do końca. Gdy przestaje mówić i w pokoju, ponownie zapada ciążąca nam, jak chyba jeszcze nigdy dotąd cisza. Nie mam pojęcia, co mam powiedzieć.





- Ironią losu jest, że jedno kłamstwo, jak to było w naszym przypadku. Może doprowadzić do takich, poważnych konsekwencji. Kilka nieporozumień w jego następstwie, wszystko zniszczyło. Przekreśliło nasze plany, marzenia, a nawet wspaniałe lata przyjaźni. Wiesz, że czasami zastanawiałam się, jakby wyglądało nasze życie, gdyby to wszystko się nie wydarzyło? Starałam się odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bylibyśmy razem szczęśliwi? Najbardziej żałuję, że nigdy się już tego nie dowiem - mówię z melancholią. Słowa, właściwie same wypływają z moich ust.
- Ja cały czas się nad tym zastanawiam. Jestem pewien, że by się nam udało. Nadal może się nam udać - prawie szepcze, przysuwając się do mnie.




Nasze twarze, znajdowały się w bardzo bliskiej odległości od siebie.
Powoli podawałam się jego, błagającemu spojrzeniu. Równocześnie chcąc tego pocałunku, jak niczego innego. Tak samo, jak on.
Zapomnieć o wszystkich i wszystkim, dając porwać się chwili. Ale w momencie, gdy nasze usta miały się ze sobą spotkać. Przed oczami, staje mi widok mojej siostry, który przywraca mnie natychmiast do rzeczywistości.
Mimo że byłam na nią bezgranicznie wściekła, nie potrafiłam jej tego zrobić. Nie chciałam, zniżać się do jej poziomu.





- Stephan, nie. Nie możemy tego zrobić. Żadne z nas, nie poradziłoby sobie potem z wyrzutami sumienia. Doskonale wiesz, że nie bawię się w żadne romanse, ani jakieś chore relacje, nie niosące za sobą żadnej przyszłości, tak jakby to było w naszym przypadku - odsuwam się od niego. Niszcząc cały nastrój tej ulotnej i magicznej chwili. Jaka między nami zapanowała. Inaczej jednak, nie mogłam postąpić.
- Masz rację. Przepraszam, zbyt mocno mnie poniosło. Ostatnio nie wiem, co robię. Cała ta sytuacja, po prostu mnie przerasta - nie tylko jego. Ja także nie wiedziałam, jak mam sobie poradzić z konfliktem z mamą, zbliżającą się konfrontacją z Melanie i wszystkim innym. A zwłaszcza ze swoimi przeciwstawnymi uczuciami do niego. W jednej chwili, potrafiłam go nienawidzić, aby w następnej niewyobrażalnie mocno kochać, będąc gotowa zrobić dla niego wszystko. Zachowywałam się, jak nienormalna.
- Powinieneś już iść. Dobranoc - żegnam się z nim. Mając zwyczajnie dość. Patrzę, jak bez słowa opuszcza mój pokój. Próbujący pogodzić się z zaprzepaszczoną szansą na wspólne szczęście.




Dzisiejsze wydarzenie, utwierdziło mnie wyłącznie w przekonaniu, że nie możemy się spotykać ze Stephanem.
W innym przypadku, prędzej czy później, nie uparlibyśmy się pokusie i zrobili coś, czego gorzko byśmy później żałowali. Przyprawiając się w dodatku o kolejne rozczarowania i cierpienia.




On musiał o mnie zapomnieć i skupić się na próbie stworzenia dla swojego dziecka normalnej rodziny.
Ja musiałam za to, usunąć się w cień, aby przypadkiem nie wpadł mu do głowy, jakiś zupełnie absurdalny pomysł. Krzywdzący w konsekwencjach tą małą kopię jego i mojej siostry.




Gdy myślałam, że ten wieczór nie może skończyć się gorzej. Dzwoniący telefon, wyzbywa mnie złudzeń. Odbieram go niepewnie, słysząc po drugiej stronie wściekły głos mojej siostry.
- Rose, co ty do cholery wyprawiasz? Dlaczego zrezygnowałaś z pomocy przy ślubie? Przecież mi obiecałaś. W dodatku buntujesz rodziców przeciwko mnie - wyglądało na to, że Melanie wróciła w końcu do rzeczywistości i zaczęła się interesować tym, co się tutaj dzieje.
- Nie domyślasz się, dlaczego zrezygnowałam z pomocy? Może to przez twoje kłamstwa i intrygi? Wiem o wszystkim, ale to nie jest rozmowa na telefon. Gdy wrócisz, wszystko raz na zawsze sobie wyjaśnimy. A potem, znikniesz z mojego życia - nie mając ochoty, dłużej z nią rozmawiać. Po prostu się rozłączam, niezbyt kulturalnie, nawet nie żegnając. Następnie wyłączając telefon.




Melanie wracała pojutrze. To właśnie wtedy, miałam zamiar raz na zawsze zamknąć za sobą przeszłość, związaną z nią i Stephanem.

6 komentarzy:

  1. Kurczę w poprzednim rozdziale polubiłam Erica. A w tym mimo że jest milutki, sympatyczny i w ogóle taki super. Mam jakieś mieszane uczucia .Czy ze mną jest coś nie tak 😂? Sama nie mam pojęcia co tak naprawdę o nim myśleć. Ale nie wiem czemu jakoś nie wydaje mi się dzisiaj szczery. I jestem cholernie ciekawa co takiego ukrywa.
    Stephan dziś znowu u mnie na plus. Fajnie że przyszedł i przeprosił . Nawet mi się go tak strasznie żal zrobiło. Tak bardzo mocno chciałam przeczytać że się pocałowali. Ale w końcu Rose to nie Melanie i ma jakieś sumienie. Choć ja chyba nie miałabym go na jej miejscu. Czasem mam wrażenie że ona jest po prostu za dobra.
    Oj żal mi ich obu. Że przez głupią intrygę naszej kochanej Mel tak cierpią.
    Mam tylko nadzieję że ciąża okaże się kłamstwem i da się to jeszcze wszystko poskładać do kupy.
    Melanie w końcu się odezwała. Ona to ma tupet mieć jeszcze pretensje do Rose. Przecież ja bym ja chyba rozszarpała. Oj ja już chce żeby ona wróciła. Błagam Rose że On z nią porządek. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I na jej powrót. Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. I oto stał się cud ... jestem na bieżąco :D
    Zacznę od "kolegi z dawnych lat". Na razie "traktuję" Erica z dystansem. Niby chłopak wydaje się być w porządku, niby wygląda na to, że się zmienił ... ale nie mam jakieś mieszane uczucia wobec niego. Wychodzi na to, że "kto się czubi, ten się lubi" i Eric mógł podkochiwać się w Rose lata temu, a teraz, gdy spotkał ją ponownie, zaryzykował robiąc pierwszy krok. Tak jak wspomniałam pod poprzednim rozdziałem, mam nadzieję że ma on dobre intencje :) Ale z drugiej strony dobrze że Rose spotyka starych znajomych, dzięki którym choć na chwilę zapomina o szarej rzeczywistości i tej idiotycznej sytuacji w której się znalazła.
    Stephan jest zazdrosny. To normalne. Ale nie ma prawa robić Rose żadnych scen. Bo jakby nie patrzeć, to ona jest wolna i może robić co chce, a on ... cóż. Niestety, ale musimy płacić za swoje decyzje. Osobiście nie jestem zwolenniczką ślubów z rozsądku, albo z powodu ciąży. To jest bez sensu, bo później dwoje ludzi się ze sobą męczy, aż doprowadzają do nienawiści między sobą. A jedyną ofiarą tej sytuacji staje się niewinne dziecko. Mógł wesprzeć Melanie, mógł jej pomóc wspólne wychować dziecko, ale to nie oznaczało od razu ślubu. A jak już postanowił tak zrobić, to nie powinien "zabiegać" o Rose. Tu planuje ślub, a z drugiej strony pyta dziewczynę o szanse. Szanse na co? Na trójkąt? Powinien wiedzieć, że takim zachowaniem rani ją jeszcze bardziej.
    Niech ta hipokrytka wreszcie wraca, trzeba wyjaśnić sobie kilka rzeczy! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie mam podejrzeń co do erika, ponieważ mam taka mała hipotezę. Otóż on kiedyś musiał być zakochany w Rose, ale ona widziała tylko Stephana. Wiadomo miłość rosła wszędzie i Erik nie mógł sb z tym poradzić, dlatego obrał strategię męczenia i dokuczania Rose. Był zazdrosny i tyle, a teraz dowiedział się że Stephan poszedł w odstawke i chce znowu zawalczyć o swoją miłość 😂 może to śmieszne i jakieś mało prawdopodobne ale na to liczę.
    Stephan i Rose znowu blisko...kurcze oni się kochają a nie mogą być razem 😓 i faktycznie to wszystko przez jedno kłamstwo. Ja to bym sobie plula w brodę za to...
    I oczywiście na końcu musiała się pojawić ta flondra. Wiedziałam że w końcu wróci, ale nie spodziewałam się że tak szybko. Ja jej tu w ogóle nie chce i nie mogę jej znieść bo mam ochotę jej przywalic. Jest najgorsza egoistka. Jeszcze jak z morda i pretensjami wyskoczyła, a rozmawiała przez telefon no heloł.
    Już nie mogę doczekać się akcji jak wróci 😐 oby dostała za swoje!
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem o co chodzi, ale jakoś dziwnie polubiłam Erica. Naprawdę wydaje się być bardzo sympatyczną osobą, która szczerze żałuję za błędy przeszłości. Zresztą wydaje mi się, że on dokuczał i naprzykrzał się Rose nie dlatego, że był wredny czy chamski, ale dlatego, że ona już kilka lat temu mu się podobała. A to, że był taki, jaki był to tylko oznaka młodzieńczej głupoty. Może niekoniecznie jestem przekonana co do tego, by byli razem, ale jestem jak najbardziej na tak, jeśli chodzi o dalszą znajomość. Im więcej osób ma po swojej stronie Rose, tym lepiej. Każdy potrzebuje wsparcia, szczególnie w tak trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się dziewczyna.
    Cieszę się, że Stephan jednak przyszedł i przeprosił Rose. Zdał sobie sprawę z tego, że zachował się jak idiota i postanowił przeprosić. Oczywiście rozumiem, że jest zazdrosny, ale mimo wszystko musi zdać sobie sprawę z tego, że zaprzepaścił swoje szansę na związek z Rose w momencie, w którym związał się z Melanie.
    Ale i tak trzymam kciuki za to, by Stephan i Rose byli razem. Po tym wszystkim co przeszli, zasługują na szczęście, a uważam, że prawdziwie szczęśliwi mogą być tylko ze sobą.
    Melanie oczywiście jak zwykle podniosła mi ciśnienie. Czy ona naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co zrobiła? Na szczęście niedługo wraca i wszystko w końcu się wyjaśni. Bardzo ciekawi mnie, co tak naprawdę kryje się pod jej wyjazdem i czy naprawdę jest w ciąży + czy jest to dziecko Stephana.
    Kurczę, naprawdę wciągnęło mnie to opowiadanie. Dlatego też dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam szczerze, że sama nie wiem, co mam myśleć o tym Eriku. Z jednej strony wydaje się być w porządku i gdyby nie to, że od samego początku kibicuję Rose i Stephanowi, to nawet mogłabym go polubić. Ale jako, że startuje do naszej małej Rise, to mam co do niego mieszane uczucia. Zobaczymy, jak się ta ich relacja rozwinie. Oby na plus dla Rose, która naprawdę dużo w ostatnim czasie przeżyła i zasługuje na odnalezienie szczęścia.
    Z jednej strony całkowicie rozumiem żal dziewczyny i to, że nie chce wybaczyć Stephanowi. Jednak mimo to wierzę w ich miłość i czuję, że są sobie przeznaczeni. Przeżyli wspólnie wiele lat, mają masę wspólnych wspomnień, w większości tych dobrych.
    Trochę mi w sumie szkoda Stephana. Nie wiedział o intrygach tej małpy, a wtedy musiał być w wielkim dołku. Jednak nie usprawiedliwia go to w 100% i teraz ponosi zasłużoną karę. Naważył sobie tego piwa, to niech je teraz wypije. Zaprzepaścił szansę na szczęście u boku tak wspaniałej dziewczyny, jaką jest Rosie.
    Ta wredna wiedźma Melanie znowu musiała się pojawić. MELANIE, NIKT CIĘ TU NIE CHCE. I jeszcze ma czelność mieć jakieś wyrzuty do siostry. Jak ja jej nie znoszę...
    Dzisiaj tak krótko, ponieważ piszę komentarz w autobusie.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadal nie wiem, co mam sądzić o Eriku. Z jednej strony nie przemawia za mną ze względu na to, jaki był w przeszłości dla Rosie, ale z drugiej... No wydaje mi się, że zrozumiał to i chce wszystko naprawić, polepszyć... Mam nadzieję, że ta druga opcja jest trafna :D Te jego słowa nie dają mi spokoju... Może był w przeszłości zakochany w naszej Rosi i stąd się wzięło jego zachowanie? To by pewnie wiele wyjaśniało... Ale poczekamy, zobaczymy! Ja chyba w każdym razie chciałabym, żeby ta znajomość się rozwinęła, Rosie na to zasługuje :)
    Kurcze no... Stephan. Dobrze, że zrozumiał swoje wcześniejsze zachowanie i przyszedł przeprosić Rosie. Naprawdę nie ma prawa mówić jej, co może robić, a co nie. Tak jak już wspominałam z jednej strony jest mi go okropnie szkoda, ale z drugiej, co by nie mówić sam jest sobie winien. Gdyby wtedy od razu wyjaśnił sobie wszystko z Rosie, wszystko byłoby inaczej, a tak to... Niestety czasu nie da rady cofnąć i takie gdybanie na nic się zdaje. Wyjaśnił Rosie, jak to było, ale to z pewnością ją bolało... :( On nadal ją kocha, ona kocha jego, ale nie może dopuścić swoich uczuć do głosu ze względu na to, że Stephan bierze ślub z Mel i ze względu na ojcostwo... Strasznie trudna jest ich sytuacja... Podziwiam Rosie za to, że się nie złamała i nie dała się pocałować. Ja to bym chyba nie potrafiła... Jest silną kobietą, ale ile jeszcze...?
    Ech Mel... Nawet tą krótką rozmową z Rosie wywołała u mnie złość. Jeszcze ma czelność się pytać, dlaczego jej siostra zrezygnowała z organizacji ślubu. No serio, trudno się domyślić, ugh...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i przy okazji zapraszam do siebie na https://allein-freunde.blogspot.com/ na epilog :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń