poniedziałek, 18 czerwca 2018

Rozdział 11



Od dłuższego już czasu, chodzę nerwowo w kółko po kuchni, w której się znajduję. Nie potrafiąc, wysiedzieć ze zdenerwowania w jednym miejscu.
Kubek z coraz mocniej stygnącą kawą, stał nienaruszony na stole. Mimo że, jeszcze kilkanaście minut temu, nie marzyłam o niczym innym, jak wypicie świeżo zaparzonej i aromatycznej kawy.
Aktualnie niestety, nie byłam w stanie skupić się na niczym, a już tym bardziej czegokolwiek przełknąć. Stres przejmował nade mną kontrolę.
Wiedząc, że Melanie znajduje się tuż za ścianą. Podczas, gdy ja nie powinnam w ogóle tu być. Nie mówiąc już o spędzeniu w tym domu nocy w ramionach zajętego mężczyzny. Nie miałam do tego żadnego prawa.
Przez co, jeszcze bardziej żałowałam, swojego nierozsądnego postępowania, sprzed kilku godzin.



Zapominam o swoim zmęczeniu i niewyspaniu. Fatalne samopoczucie, schodzi na dalszy plan w obliczu możliwej katastrofy. Jaką byłaby niewątpliwie, możliwa konfrontacja z moją siostrą. Ona zapewne z góry wyciągnęłaby błędne wnioski. Nie przyjmując do siebie żądnych tłumaczeń. Mając świetną okazję do zrobienia ze mnie tej najgorszej, która zniszczyła jej szansę na szczęśliwe życie, aby się zemścić. Grałaby poszkodowaną i skrzywdzoną przed innymi. Aby znaleźć się tylko ponownie w centrum uwagi. 
Wyrzuty sumienia z powodu mojego wczorajszego zachowania, przybierają tylko na sile. Nie mogłam sobie darować, że zupełnie się zapomniałam, a całe opanowanie i obietnice, że nie zrobię niczego głupiego, poszły zupełnie w niepamięć.

Miałam kolejną nauczkę i dowód, że alkohol jest kompletnie nie dla mnie, a już na pewno nie w pakiecie z obecnością w pobliżu Stephana.
Nasz pocałunek nie powinien mieć w ogóle miejsca. Dałam mu nim, tylko niepotrzebną nadzieję, że może się mu udać, przekonać mnie do dania kolejnej szansy. O czym, nie mogło być mowy.




Choć byłam na Mel, nadal niewyobrażalnie zła i daleka od jakiejkolwiek próby wybaczenia wyrządzonych przez nią krzywd.
Nie chciałam, odgrywać się na jej osobie w tak perfidny i pozbawiony skrupółów sposób. Odbijając jej narzeczonego do czego niestety sukcesywnie dążyłam, wbrew samej sobie.
Stephan z każdym dniem, coraz mniej myślał o swoim ślubie i obietnicy stworzenia z Melanie rodziny. Próbował odzyskać moje zaufanie i przekonać na powrót do siebie.

Nie skupiał się na niczym innym. Musiałam to, jak najszybciej przerwać. Zanim nie będzie za późno i nie zrobimy czegoś, co do reszty rozsypie nasze i tak ledwo trzymające się w w jednej całości życie.
Przede wszystkim, nie chciałam stać się kimś, łudząco podobnym do Melanie. Zapatrzoną wyłącznie w siebie egoistką, nie przejmującą się uczuciami innych.

Dążącą do osiągnięcia celu bez względu na cenę, jaką trzeba będzie zapłacić. 




Rozglądam się zniecierpliwiona po pomieszczeniu, zatrzymując swój wzrok na zawieszonym na jednej ze ścian zegarze. Jego wskazówki, przesuwały się w jednostajnym tempie. Odliczając kolejne upływające sekundy, zmieniające się w minuty.
Nie miałam pojęcia, dlaczego to wszystko tak długo trwa. Stephan miał w końcu, jak najszybciej zakończyć rozmowę z moją siostrą. Wiedząc, że znalazłam się w bardzo niekomfortowym położeniu.
Tym czasem od ponad piętnastu minut, rozmawiają sobie w najlepsze w salonie. Jakby gdyby nigdy nic. Moja złość na jego osobę z każdą chwilą przybierała na sile. Mogłam przewidzieć, że nasze odnowione relacje, nie przyniosą niczego dobrego i będą prowadziły, właśnie do takich stresujących sytuacji. Od samego początku, powinniśmy się trzymać od siebie z daleka. Zostawiając wszystko tak, jak było.




Nie mogąc dłużej, powstrzymać swojej ciekawości. Przełamuję strach i najciszej, jak tylko potrafię wychodzę na korytarz, aby posłuchać, czego dotyczy rozmowa dwójki, kiedyś bardzo bliskich mi osób.
Wiedziałam, że dużo ryzykuję i w każdej chwili, mogę czymś zdradzić swoją obecność w tym miejscu. Komplikując wszystko, jeszcze bardziej. Ale bezczynne czekanie, wydawało się dużo gorszą perspektywą.
Dlatego też, robię kilka niepewnych kroków i opieram się o ścianę, tuż przy drzwiach, prowadzących do salonu. Wsłuchując się w dwa bardzo dobrze, znane mi głosy. Nie spodziewając się, że ta rozmowa będzie dla, aż tak trudna do zniesienia. 




- Dokładnie tak, wygląda teraz nasze dziecko. Ten mały, nadal niezbyt wyraźny punkcik, to nasza mała kopia, którą wspólnie stworzyliśmy.
Choć na początku, byłam załamana i zszokowana tym wszystkim. Teraz z każdym dniem, coraz mocniej nie mogę doczekać się, przyjścia na świat tego dziecka. Wierzę, że we trójkę, uda się nam stworzyć szczęśliwą rodzinę.
Stephan, ja naprawdę chcę ratować nasz związek. Zrobię wszystko, aby się nam udało. Postaram się zmienić i naprawić swoje błędy, które wszystko między nami zepsuły. Kiedyś przecież, byliśmy ze sobą szczęśliwi. Chciałabym, abyśmy znowu do tego wrócili i byli kochającym się małżeństwem, które jest ze sobą z miłości. Nie tylko ze względu na dziecko - słowa wypowiedziane przez moją siostrę, ogromnie mnie zaskakują. Od początku z góry zakładałam, że od dawna nie kocha już Stephana. Jednak teraz, niczego już nie byłam pewna. Może ona naprawdę chciała, aby spróbowali jeszcze raz. Miałam ogromny mętlik w głowie i nie wiedziałam, co mam już o tym wszystkim myśleć. 





Gdy przez dłuższy czas, panuje między nimi cisza. Wychylam delikatnie swoją głowę, starając się cokolwiek zobaczyć.
Dostrzegam Melanie trzymającą w ręku, sporej wielkości kartkę papieru ze zdjęciem. Zapewne było to badanie USG, o którym opowiadała wczoraj rodzicom. Będące ostatecznym potwierdzeniem jej ciąży.
Ta bolesna świadomość, że to wszystko dzieje się naprawdę, uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Stając się czymś realnym, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.






- O tym właśnie, musimy ze sobą porozmawiać, Mel. Ostatnio wiele rzeczy się zmieniło. Wszystko nabrało, zupełnie innego sensu. Doskonale wiesz, że nas nie ma już od dawna i nie widzę możliwości, naprawienia czegokolwiek. To się zwyczajnie nie uda. Długo nad tym myślałem i uważam, że powinniśmy odwołać nasz ślub. Albo przynajmniej go przełożyć na inny, bardziej odległy termin. Szczególnie, że prawda odnośnie przeszłości, wyszła w końcu na jaw. Zdajesz sobie sprawę, że dopuściłaś się czegoś niewybaczalnego? Podstępem zniszczyłaś moje relacje z Rose. Myślisz, że od tak o tym zapomnę? - Stephan patrzy na nią z jawnym wyrzutem. Nie ukrywając swojej złości. Był przez nią zraniony i wyraźnie zniechęcony do jej osoby. 
- Słucham? Naprawdę chcesz mnie zostawić samą z naszym dzieckiem? Przecież obiecałeś, że się nami zajmiesz. Bez względu na wszystko. Jak możesz być teraz tak okrutny? Wiem, że zrobiłam coś, co trudno zaakceptować. Ale w tamtym okresie czasu, nie znalazłam innego wyjścia, aby się do ciebie zbliżyć. Zrozum, że kochałam cię od bardzo dawna. Ale ty widziałeś, tylko moją siostrę.
Marzyłam tylko o tym, żebyś kiedyś pokochał mnie tak, jak Rose. Nie ważne za jaką cenę. A potem się we wszystkim pogubiłam, widząc że nadal o niej nie zapomniałeś. Wiem, że mogłam to inaczej rozegrać, ale czasu nie da się cofnąć. Niczego jednak nie żałuję, bo przynajmniej przez chwilę byłeś tylko mój. Proszę cię, daj nam ostatnią szansę - patrzy na niego błagalnie, z autentycznymi łzami w oczach. Kładąc swoją dłoń na jego. Próbując się do niego przytulić.

Nie mogłam na to dłużej patrzeć. To było dla mnie, zbyt trudne. Melanie albo była świetną aktorką, albo naprawdę cierpiała. Jednak ja nie chciałam sprawdzać, która wersja jest bliższa prawdy. 




Nie wiele myśląc, kieruję się ostrożnie w stronę wyjścia. Musiałam, jak najszybciej stąd wyjść. Praktycznie bezdźwięcznie otwieram drzwi, wybiegając bez większego zastanowienia na zewnątrz. Biorę kilka głębokich wdechów, rozglądając się po opustoszałej okolicy. 
Zapominam, że obiecałam poczekać na Stephana i szczerze z nim porozmawiać o tym, co dalej z nami. To nie miało już żadnego znaczenia. Rozmowa, której przed chwilą byłam świadkiem. Utwierdziła mnie wyłącznie w przekonaniu, że nie mogę dopuścić do tego, aby Stephan porzucił całe swoje dotychczasowe życie dla mnie. Nie mogłam zrobić tego, ani jemu, ani sobie. Nie wybaczyłabym sobie tego, że przeze mnie, nie bierze udziału w życiu swojego dziecka w taki sposób, jak powinien.
Doskonale przecież widziałam z jaką ciekawością i mimo wszystko czułością wpatrywał się w wydruk, który otrzymał od Melanie. Byłam pewna, że zdążył już bezgranicznie pokochać to dziecko. Nie mogłam więc pozwolić, aby przeze mnie pozbawił się możliwości uczestniczenia w życiu i wychowaniu swojego pierwszego potomka, wspólnie z jego matką.
Miłość czasami wymagała poświęceń. Dlatego musiałam odejść i zniknąć z jego życia, tym razem na zawsze. Tak będzie dla wszystkich najlepiej. To było jedyny rozwiązanie, które nie niosło za sobą kolejnych cierpień i wzajemnej nienawiści. 





Wchodzę w pośpiechu do domu. Ciesząc się, że udało mi się tu dotrzeć niezauważoną. Chcę znaleźć się, jak najszybciej w swoim pokoju.

Musiałam zrobić coś ze swoim opłakanym wyglądem i poukładać w głowie ostatnie wydarzenia. Ostatnio wydarzyło się zdecydowanie, zbyt wiele. Podejrzewam, że każdy miałby problem, aby sobie z tym wszystkim poradzić i zachować nerwy na wodzy. 
Na nieszczęście, będąc prawie przy schodach, wpadam wprost na swoją rodzicielkę. Która przygląda mi się z ulgą wymalowaną na twarzy.




- Dzięki Bogu, Rose. Wiesz, jak się o ciebie martwiłam, gdy zauważyłam, że nie wróciłaś na noc? Myślałam, że coś ci się stało. Proszę cię, nigdy więcej nie rób nam czegoś takiego - przytula mnie mocno do siebie. Zupełnie tym zaskakując. Nigdy dotąd nie widziałam, aby aż tak się o mnie bała. To było do niej, zupełnie niepodobne. Nabierałam powoli przekonania, że naprawdę postanowiła się zmienić. 
- Przepraszam. Mogłam dać wam wcześniej znać, że wrócę dopiero rano. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. Po prostu, musiałam chwilę odetchnąć i spojrzeć na swoje życie z dystansu. Rozmowa z Melanie, zwyczajnie mnie przerosła - staram się usprawiedliwić. Zapomniałam już, jak to jest informować, kogokolwiek o swoich zamiarach. W Londynie byłam zupełnie sama i nikt nie przejmował się tym, co robię.
- Domyślam się, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne. Gdybym tylko mogła ci jakoś pomóc, powiedz mi o tym. Naprawdę, możesz na mnie liczyć - zapewnia, patrząc na mnie niepewnie. Zapewne bojąc się, że zbyt szybko stara się zacząć wnikliwie interesować moim życiem.
- Będę o tym pamiętała - uśmiecham się ledwie zauważalnie w jej stronę. Ciesząc się, że naprawdę próbuje naprawić nasze relacje.
- Powiesz mi, gdzie spędziłaś ubiegłą noc? Nie najlepiej wyglądasz - przypatruje mi się z uwagą, zapewne domyślając, że wczoraj nie stroniłam od alkoholu. Zaczyna mi być zwyczajnie wstyd, że zachowałam się tak nieodpowiedzialnie.
- Byłam u Katy i wypiłam o jeden kieliszek wina za dużo. Dlatego zostałam u niej. Pamiętasz ją? - wymyślam kłamstwo na poczekaniu. Nie umiejąc, przyznać się do prawdy. Poza tym, nadal nie ufałam na tyle mamie, aby zwierzać się jej z faktów, które wolałam pozostawić dla siebie.
- Oczywiście, że pamiętam. To była twoja najlepsza koleżanka. Cieszę się, że odnawiasz stare znajomości. Może dzięki temu, kiedyś zastanowisz się nad powrotem do domu. Bardzo byśmy się z tego z tatą ucieszyli. Bardzo nam tu ciebie brakuje - słysząc te słowa, patrzę na to z niedowierzaniem. Nie wierzyłam, że naprawdę, choćby przez chwilę rozważała taką opcję. To było zwyczajnie niemożliwe. 
- Nie róbcie sobie niepotrzebnej nadziei. Już dawno zdecydowałam, gdzie zamierzam rozwijać swją karierę zawodową. Swoją przyszłość, wiąże wyłącznie z Londynem. W obecnym układzie, nie wyobrażam sobie nawet powrotu do domu. Nie byłabym w stanie, widywać się tak często z Melanie. Patrzeć na szczęście jej i Stephana. Jestem pewna, że będę tutaj częstymi gośćmi - staram się mówić o tym ze spokojem, ale nie do końca mi się to udaje. W pewnym momencie, czuję że głos zaczyna mi drżeć. Po raz kolejny, odkrywając moje uczucia. 
- Rozumiem. Na pewno nie będziemy na ciebie naciskać w tej sprawie. Mimo wszystko, chcę wierzyć, że może kiedyś zmienisz zdanie - mama stara się zachować optymizm. Ale widzę po niej, że moje słowa ją zdołowały.

Jednakże w trosce o samą siebie, nie mogłam udzielić jej innej odpowiedzi. Tylko przebywanie z dala od własnej siostry, może mi pomóc odzyskać spokój i pogodzić się z tym, jak potoczyło się moje życie. 




- Pójdę do siebie. Nie za dobrze się czuję. Później porozmawiamy - próbuję zakończyć naszą rozmowę. Miałam zamiar się położyć i najlepiej, jak najszybciej zasnąć. Wierzyłam, że to pomoże mi dojść do siebie. 
- Rose, poczekaj. Myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć. Dziś wieczorem, Stephan przyjdzie na kolację. Zaprosiliśmy go, ponieważ razem z tatą, chcemy poznać jakie mają plany z Melanie na przyszłość. Przez ostatnie wydarzenia, coś mogło się w końcu zmienić. Czas, aby się zdeklarowali - zamieram w jednym miejscu. Zaczynając rozumieć, skąd ta nagła i niespodziewana wizyta Mel u jej narzeczonego.
- W porządku. W takim razie wyjdę, gdzieś wieczorem. Aby wam nie przeszkadzać. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - w żadnym wypadku, nie miałam zamiaru brać udziału w tym spotkaniu. 




Po wzięciu, długiego prysznica i przebraniu się w wygodne ubrania. Większą część dnia, po prostu przesypiam. Po przebudzeniu, czując się zdecydowanie lepiej.
Ból głowy minął, a wraz z nim reszta niedogodności, które rano znacznie utrudniały mi właściwe funkcjonowanie. W dodatku, nie musiałam znosić obecności Melanie w domu. Zupełnie nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym spędzać z nią dłuższy czas w jednym pomieszczeniu.





Niespodziewanie słyszę swój dzwoniący telefon, którego nie mogę nigdzie zlokalizować. Gdy nareszcie znajduję go, zaplątanego między poduszkami. Odbieram w pośpiechu połączenie.
- Słucham - zaczynam dosyć niemrawo. Nie wiedząc, jak mam się zachowywać. 
- Rose, dobrze cię słyszeć. Martwiłem się o ciebie. Wczoraj byłaś w dość nieciekawym stanie - Eric zaczyna na powitanie. Wyraźnie zadowolony, że wszystko ze mną w porządku. 
- Mało powiedziane. Przepraszam za swoje zachowanie. To się więcej nie powtórzy - zapewniam go. Mając nadzieję, że nie zraziłam go zbytnio do siebie.
- Daj spokój. Nic się przecież, wielkiego nie stało. Chwilami było nawet zabawnie - zaczyna się śmiać, a ja do niego dołączam. Przypominając sobie, niektóre momenty.

Wystarczyło zamienienie z nim kilku zdań, aby mój humor znacząco się poprawił. 





Rozmawiamy ze sobą przez dłuższy czas, który upływał zaskakująco szybko. Eric był naprawdę świetnym rozmówcą, z którym mogłabym dyskutować na okrągło. 
- Może masz ochotę się spotkać dziś wieczorem? Sama zresztą powiedziałaś, że masz u mnie dług wdzięczności - nieoczekiwanie proponuje, ku mojej dużej radości. Myślałam, że się już tego nie doczekam. 
- Z miłą chęcią. Tylko powiedz mi, gdzie się wybieramy? - zgadzam się bez wahania. Nie dość, że miło spędzę z nim czas. To w dodatku, uniknę spotkania ze Stephanem.
- Zabieram cię na kolację. Uprzedzając twoje kolejne pytanie. Tak, to jest randka. Obiecuję, że nie pożałujesz - tylko przez kilka sekund, pojawiają się we mnie jakieś wątpliwości. Szybko je jednak, od siebie odrzucam. Nadszedł najwyższy czas, abym otworzyła się na nowe perspektywy, jakie oferowało mi życie. Zamiast nieustannie się zamartwiać i rozpamiętywać coś, co od dawna była zakończonym rozdziałem. 




Po ustaleniu wszystkich szczegółów. Kończę rozmowę z Erickiem. Uświadamiając sobie, że nie pozostało mi już dużo czasu do naszego spotkania.
Zaczynam doprowadzać swój wygląd do porządku w delikatnym pośpiechu. Zastanawiając się, co powinnam założyć na siebie. Chciałam prezentować się, jak najlepiej.

W końcu od niepamiętnych już czasów, nie byłam na randce. 





Punktualnie o dziewiętnastej słyszę dzwonek do drzwi. Podnoszę się więc szybko z zajmowanego przez siebie fotela. Nie potrafiąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Byłam podekscytowana dzisiejszym spotkaniem i nie mogłam się go wprost doczekać. 
- Otworzę. To pewnie do mnie - uprzedzam swojego tatę, który wspólnie ze swoją żoną. Przygotowywał się do zaplanowanej kolacji z Melanie i Stephanem. 
- Wychodzisz gdzieś? - pyta zdziwiony. Patrząc na moją elegancką sukienkę. Jedną z niewielu, jakie zabrałam ze sobą z Londynu.
- Tak, umówiłam się z kolegą. Poza tym, nie chcę wam przeszkadzać. Macie chyba sporo spraw do omówienia z naszymi przyszłymi rodzicami - mówię z przekąsem. Widząc schodzącą po schodach Melanie. Jak zawsze, wyglądającą perfekcyjnie i olśniewająco. 
- W takim razie. Baw się dobrze - tata, posyła w moją stronę uśmiech aprobaty na pożegnanie. Był wyraźnie zadowolony, że nareszcie zaczynałam żyć teraźniejszością, a nie przeszłością. Nie pozwalając się zdołować intrygami mojej siostry. 





Otwieram drzwi, zastając w nich lekko zdenerwowanego Ericka.

Trzymającego w rękach bukiet czerwonych róż, czym mocno mnie zaskakuje. Z każdym naszym spotkaniem, imponował mi bardziej.
- Pięknie wyglądasz, Rose. To dla ciebie - zaczyna na przywitanie. Komplementując mój wygląd i wręczając kwiaty.
- Dziękuję. Ty też wyglądasz niczego sobie. Idziemy? - pytam, spoglądając na jego błękitną koszulę i dopasowane do tego spodnie. Następnie wkładając róże do stojącego nieopodal mnie wazonu.
- Jasne. Szkoda marnować czasu - wychodzimy na zewnątrz, kierując się w stronę jego samochodu.




Kolacja w jednej z moich ulubionych restauracji oraz reszta wieczoru, upływa nam w cudownej atmosferze.
Odkrywaliśmy coraz więcej, łączących nas podobieństw, czy wspólnych tematów do rozmowy. Idealnie się uzupełnialiśmy, co stanowiło niewątpliwy atut. 
Byłam pod wrażeniem jego dobrych manier i dżentelmeńskiej postawy. Zmiana jaka się w nim dokonała, była wprost nie do opisania, a mnie coraz bardziej ekscytowała nasza znajomość, która z każdym dniem stawała się trwalsza i bardziej zacieśnianła. 



- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona ze spędzonego wspólnie wieczoru. Nie zanudziłem cię zbytnio? - słyszę ciche pytanie Ericka. Był wyraźnie niepewny, czy spełnił moje oczekiwania.
- Oczywiście, że nie. Było wspaniale. Dużo lepiej niż mogłam się spodziewać.

Nie wiem tylko, czym sobie zasłużyłam na takie królewskie traktowanie z twojej strony? - na potwierdzenie swoich słów, splatam ze sobą nasze dłonie. Wtulając się w jego ramię. Zaskakując tym gestem nas oboje.
- Jesteś świetną dziewczyną i zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Rose, chciałbym móc być tym, który cię uszczęśliwi i pomoże znów cieszyć się życiem. Pozwolisz mi na to? - zatrzymujemy się obok mojego domu. Stając naprzeciw siebie. Po czym, przez dość długą chwilę, wpatrujemy się w siebie w milczeniu. Ja nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, a on zapewne nie miał pojęcia, czego może się spodziewać.




- Eric, ja naprawdę bardzo cię lubię. Cudownie spędza mi się z tobą czas. Ale nie wiem, czy jestem już gotowa na jakąś bliższą relację - odpowiadam szczerze, nie chcąc go zwodzić. Nie zasługiwał na to.
- Mogę poczekać tak długo, jak zechcesz. Chcę tylko wiedzieć, czy mam u ciebie w ogóle jakieś szansę. W końcu, ciągnie się za nami, dość nieciekawa przeszłość - przypomina przytomnie o tamtych wydarzeniach. Równocześnie nadal pozostając zdeterminowanym, abym przekonała się w pełni do jego osoby. Zaczynałam wierzyć, że naprawdę znaczę dla niego dużo więcej niż myślałam.
- Przecież zaczęliśmy od nowa. Tamte wydarzenia, nie mają już dla mnie znaczenia. Nie mogę ci niczego obiecać, ale postaram się spróbować otworzyć na tyle, abyśmy mogli kiedyś spróbować. Naprawdę tego chcę - odpowiadam po krótkim zastanowieniu. To była najlepsza decyzja, jaką mogłam teraz podjąć. Eric z każdym dniem, stawał mi się bliższy. Miałam więc nadzieję, że któregoś dnia moje uczucia do niego, przerodzą się w zdecydowanie głębsze i bardziej zażyłe niż były dotychczas. 
- Naprawdę się zgadzasz? - chce się upewnić, uradowany z powodu mojej decyzji. Kiwam głową na potwierdzenie z szerokim uśmiechem. Po chwili znajdując się w jego mocnym uścisku.




Pod wpływem emocji, Eric łączy ze sobą nasze usta w czułym pocałunku. Który bez większego zawahania odwzajemniam. Całujemy się ze sobą, nie zważając na nic. Pochłonięci wyłącznie sobą. Z każdą upływającą chwilą, zaczynało mi to sprawiać, coraz większą przyjemność. Biorę to za dobry znak. Wierząc, że może to właśnie Eric jest tą osobą, która zapewni mi w końcu szczęście i poczucie stabilności.




Jednak cały czar mijającego wieczoru znika, gdy tylko odsuwamy się od siebie.
A moje spojrzenie, spotyka się ze wściekłym i równocześnie zranionym wzrokiem Stephana. Który w towarzystwie Melanie opuszcza mój rodzinny dom. Zapewne ich wspólna kolacja z rodzicami, dobiegła właśnie końca. Nie mogłam wręcz uwierzyć we własnego pecha. Byłam przekona, że ich spotkanie dawno się skończyło.





Stephan kompletnie zszokowany, tym czego przed chwilą był świadkiem. Wyglądał na mocno poruszonego. Przez co, zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście dobrze postępuję.
Jednak w momencie, gdy dostrzegam splecione ze sobą dłonie jego i mojej siostry. Wszystkie wyrzuty sumienia niemal od razu znikają. Widocznie ich poranna rozmowa, przyniosła efekty i postanowili kolejny raz spróbować. Nie rozumiałam tylko, dlaczego ma w takim wypadku, jakieś nieme pretensje, skierowane w moją stronę. Zachowywał się kompletnie nieracjonalnie.





Nasze relacje ze Stephanem od samego początku mojej wizyty tutaj, nie miały sensu, a dziś ostatecznie się w tym upewniłam. Dlatego, gdy wraz z Melanie mijają nas bez słowa. Poza delikatnym ukłuciem w sercu, nie odczuwam żadnych emocji.
Od teraz miałam zamiar, skupić się przede wszystkim na swojej pracy i czymś nadal bardzo niepewnym, co dopiero rodziło się między mną, a Erickiem.
Musiałam pogodzić się z tym, że pewnych spraw, nic nie jest w stanie wyprostować.

4 komentarze:

  1. Ej Erick to chyba właśnie wjechał do gry. I to z jakim impetem hahaha kurczę chyba lubię tego gościa, ale zdarzyło mi się zastanowić, co zrobiłby na miejscu Stephana. Czy też dałby się tak nabrać i zmanipulować przez Mel? Ogólnie to ja strasznie porównuję tych dwóch panów do siebie, prawie cały czas i zastanawiam się czy to jest dobre. Chyba powinnam patrzeć na każdego przez iny pryzmat, no ale co poradzić...W każdym bądź razie na razie wygrywa u mnie Erick. Ma duży plus za swoją szczerość. Ciekawi mnie też dalszy los tej nowo wykreowanej pary R&E, bo pocałunek był chyba niezły, skoro Rose przez chwilę o wszystkim zapomniała. Może jest jakaś szansa na nową miłość? Albo Erick tak dobrze całuje hahah
    Co do Stephana to mało go było, ale niby wziął się za swoją relację z Melani. Tylko, że nieważnie, co on zrobi to i tak będzie 'tym złym'. Niestety, ale łączy ich dziecko, więc jeśli będzie chciał się rozstać z Mel to będzie bezdusznym draniem, porzucającym kobietę w ciąży. On teraz ma serio bardzo trudną sytuację, a wszystko przez to, że dał się nabrać tej wiedźmie, która jest urodzoną krętaczką. Ja ciągle mam nadzieję, że to dziecko nie jest Stephana XD To by ułatwiło wiele rzeczy, oj wiele...
    No co do Rose, to ona ciągle jest tą poszkodowaną. Jednym słowem dziewczyna nie ma łatwo. Ciągle jest raniona. Nawet gdy już wszystko zaczyna się jakoś wolniutko układać i widać ten promyczek słońca to nagle wszystko się psuje. Tak było z randką z Erickiem. Było przyjemnie, miło, romantycznie i fajnie, był pocałunek i jeb zobaczyła Stephan'ka z Mel, którzy jeszcze rano mieli się rozstawać i przekładać ślub.
    Takie komplikacje to nie na moją głowę, bo ciągle nad tym rozmyślam. Lubię opowiadania w których są trójkąty i zawsze podziwiam autorów za taki wątek, dlatego szacun dla Ciebie :D
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się ucieszyłam z tego, że nie doszło do konfrontacji Rose i Melanie. Strasznie się bałam, że gdy Mel zauważy siostrę w mieszkaniu narzeczonego, wpadnie w szał i zacznie jej zarzucać jakieś niestworzone rzeczy. Ale na szczęście Rose zdążyła wymknąć się wcześniej i nie dostała po głowie od siostry.
    W ogóle po raz kolejny zachowanie Melanie podniosło mi ciśnienie. Czy ona naprawdę myśli, że po tym wszystkim co zrobiła, ktoś uwierzy w jej chęć poprawy? Przecież wszyscy już doskonale wiedzą, że jest straszną jędzą, której zależy tylko na własnych korzyściach. I żadne dziecko tego nie zmieni. Okej, może i Stephane jako ojciec musi wiedzieć, co się dzieje z dzieckiem, ale żeby nadal robić do niego słodkie oczy, łasić się i prosić o wybaczenie? Nie ma co, Melanie ma tupet.
    Nie do końca wiem, co myślała mama Rose proponując jej powrót na stałe. Teraz zrobiła się taka troskliwa i dobra, ale trzeba było pomyśleć o tej trosce wcześniej. Teraz jest już za późno, a takie propozycje na pewno nie wpłyną dobrze na jej relacje z starszą córką.
    Erica lubię. Tak po prostu, po ludzku lubię. Podoba mi się to, że nie naciska na Rose, że chce zaczekać, że ją wspiera. To ważne, by dziewczyna miała obok siebie kogoś takiego. Eric to po prostu dobry facet, ja wierzę, że nie skrzywdzi Rose.
    Dobrze też, że i ona go nie odrzuciła. Tego też się bałam, w końcu Rose przez wiele przeszła i dawna miłość do Stephana + nieufność mogły sprawić, że nie pozwoli Ericowi zbliżyć się do siebie. Na szczęście tak się nie stało.
    Strasznie ciekawią mnie dwie rzeczy: co Stephanie i Melanie ustalili jeśli chodzi o swoją przyszłość i co pomyślał sobie Stephane, gdy zobaczył Erica całującego Rose. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio Stephane lekko mnie irytuje.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się wyłamię. Na początku Erica polubiłam. A teraz , nie mam pojęcia czemu. Nie ufam mu do końca. No nie kupuję go po prostu i tyle. Ciągle jestem za Stephanem :) Mam nadzieję, że to dziecko nie jest jego. Że dziecka nie ma w ogóle, że zdjęcie USG jest od kogoś innego. Nie dopuszczam do siebie nawet myśli, że jest ono Stephana. Nie i koniec.
    Ogólnie żal mi Rose, że podsłuchała tą rozmowę Stephana swojej kochanej siostry. Która niemiłosiernie mnie irytuje, z rozdziału na rozdział bardziej. Czy ona naprawdę myśli, że da się wybaczyć to co zrobiła? I że chłopak zapomni o wszystkim i będą żyli długo i szczęśliwie? No nie mogę z nią. Wyślij ją gdzieś daleko i na długo :D
    Randka z Erickiem, no niby super, że wyszli. Że Rose nie musiała oglądać ukochanego z Mel na kolacji u rodziców. Ale..., no tak jak pisałam wyżej ja jestem na nie. Zdecydowane. A pocałunek? Strasznie zrobiło mi się żal Stephana, że musiał to oglądać. Kurde ja wiem, chłopak zawalił na całej linii że uwierzył tej wiedźmie a nie porozmawiał z ukochaną. Ale ja nie mogę nic na to poradzić, że mu kibicuję. Bo oni są dla siebie stworzeni. I koniec.
    Propozycja mamy , żeby Rose została w domu na stałe. Dosłownie okropna i nieprzemyślana. Jak ona sobie to wyobrażała w ogóle? Że dziewczyna będzie patrzeć na "szczęście" siostry z jej ukochanym. Nie no nie ma takiej możliwości.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawia mnie jedna rzecz ... jak ja mogłam pominąć ten rozdział O.o
    Sytuacja Rose w kuchni była dość nieciekawa, jak i nerwowa. Przecież w każdej chwili mogła tam zajść Melanie, albo mogłaby coś "usłyszeć". W końcu jak chcemy być cichutko to nam się to nigdy nie udaje. Ale nasza manipulantka była zajęta czymś innym. Nie wierzę w żadne jej słowo. Robi wszystko, aby Stephan okazał się być tym złym, jeśli wszystko by się posypało. Manipuluje go i karmi pustymi słowami. Zmieniłaby się w parę godzin? Pff, też coś! Wydaje mi się że po rodzinnej rozmowie poczuła że traci grunt pod nogami i teraz będzie udawała przykładną narzeczoną. Nie wierzę w jej miłość. Takie osoby jak ona nie znają tego uczucia.
    Szkoda tylko że Rosa musiała być świadkiem tego wszystkiego. Doskonale ją rozumiem i sądzę, że postąpiłabym tak jak ona. W końcu egoistka jest tutaj tylko jedna. A Rose taka nie jest. Ciekawe czy Stephan też by tak racjonalnie zaczął myśleć, gdyby ona nie pojawiła się w Niemczech. Zresztą, splecione dłonie to dowód że Melanie znów go zmanipulowała. Stąd nie rozumiem jego spojrzenia, którym obdarował Rose. Oczywiście rozumiem że jest zazdrosny, ale dokonał wyboru i nadal chce ciągnąć tą szopkę. A wystarczyło raz jej się postawić. Wyszedłby na tego złego? Trudno. Przynajmniej byłoby to szczere.
    Eric, Eric, Eric ... kurde no sama nie wiem co o nim myśleć. Z początku miałam mieszane uczucia, a teraz zaczynam go lubić. Ale tobie to ja nie wierzę :P Możesz nas tutaj wodzić za nos haha. Jego intencje wydają się być szczere, nie naciska na Rose, mówi że poczeka na jej decyzję. Ale ... no ale. Haha xD Najważniejsze, że dziewczyna czuje się dobrze w jego towarzystwie i jej myśli uciekają od tej całej chorej sytuacji.
    Tyle ode mnie ;) Czekam na nowość i zapraszam do mnie na świeżutki rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń