Od
dłuższego już czasu, chodzę nerwowo w kółko po kuchni, w
której się znajduję.
Nie potrafiąc, wysiedzieć ze zdenerwowania w jednym miejscu.
Kubek
z coraz mocniej stygnącą kawą, stał nienaruszony na stole. Mimo
że, jeszcze kilkanaście minut temu, nie marzyłam o niczym innym,
jak wypicie
świeżo zaparzonej i
aromatycznej
kawy.
Aktualnie
niestety, nie byłam w stanie skupić się na niczym, a już tym
bardziej czegokolwiek przełknąć. Stres przejmował nade mną
kontrolę.
Wiedząc,
że Melanie znajduje się tuż za ścianą. Podczas, gdy ja nie
powinnam w ogóle tu być. Nie mówiąc już o spędzeniu w tym domu
nocy w ramionach zajętego mężczyzny. Nie miałam do tego żadnego
prawa.
Przez
co, jeszcze bardziej żałowałam, swojego nierozsądnego
postępowania, sprzed
kilku godzin.
Zapominam
o swoim zmęczeniu i niewyspaniu. Fatalne samopoczucie, schodzi na
dalszy plan w obliczu możliwej katastrofy. Jaką byłaby
niewątpliwie,
możliwa
konfrontacja z moją siostrą. Ona zapewne z góry wyciągnęłaby
błędne wnioski. Nie
przyjmując do siebie żądnych tłumaczeń.
Mając świetną okazję do zrobienia ze mnie tej najgorszej, która
zniszczyła jej szansę na szczęśliwe życie, aby
się zemścić.
Grałaby
poszkodowaną i
skrzywdzoną
przed innymi. Aby
znaleźć się tylko ponownie w centrum uwagi.
Wyrzuty
sumienia z powodu mojego wczorajszego zachowania, przybierają tylko
na sile. Nie mogłam sobie darować,
że zupełnie się zapomniałam, a całe opanowanie i obietnice, że
nie zrobię niczego głupiego, poszły zupełnie w niepamięć.
Miałam
kolejną
nauczkę i
dowód, że alkohol jest kompletnie nie dla mnie, a już na pewno nie
w pakiecie z obecnością w pobliżu Stephana.
Nasz
pocałunek nie powinien mieć w ogóle miejsca. Dałam mu nim,
tylko
niepotrzebną nadzieję, że może się mu udać, przekonać mnie do
dania kolejnej szansy. O
czym, nie mogło być mowy.
Choć
byłam na Mel, nadal niewyobrażalnie zła i
daleka od jakiejkolwiek próby wybaczenia wyrządzonych przez nią
krzywd.
Nie
chciałam, odgrywać się na jej osobie w tak perfidny i
pozbawiony skrupółów
sposób. Odbijając jej narzeczonego do czego niestety sukcesywnie
dążyłam, wbrew
samej sobie.
Stephan
z każdym dniem, coraz mniej myślał o swoim ślubie i
obietnicy stworzenia z Melanie rodziny.
Próbował
odzyskać moje zaufanie i przekonać na powrót do siebie.
Nie
skupiał się na niczym innym.
Musiałam to, jak najszybciej przerwać. Zanim nie będzie za późno
i nie zrobimy czegoś, co do reszty rozsypie nasze i
tak ledwo trzymające się w w jednej całości życie.
Przede
wszystkim, nie chciałam stać się kimś, łudząco podobnym do
Melanie. Zapatrzoną wyłącznie w siebie egoistką, nie przejmującą
się uczuciami innych.
Dążącą
do osiągnięcia celu bez względu na cenę, jaką trzeba będzie
zapłacić.
Rozglądam
się zniecierpliwiona
po pomieszczeniu, zatrzymując swój wzrok na zawieszonym na jednej
ze ścian zegarze. Jego wskazówki, przesuwały się w jednostajnym
tempie. Odliczając kolejne upływające sekundy, zmieniające się w
minuty.
Nie
miałam pojęcia, dlaczego to wszystko tak długo trwa. Stephan miał
w końcu, jak najszybciej zakończyć rozmowę z moją siostrą.
Wiedząc, że znalazłam się w bardzo niekomfortowym położeniu.
Tym
czasem od ponad piętnastu minut, rozmawiają sobie w najlepsze w
salonie. Jakby gdyby nigdy nic. Moja złość na jego osobę z każdą
chwilą przybierała na sile. Mogłam przewidzieć, że nasze
odnowione relacje, nie przyniosą niczego
dobrego i będą prowadziły, właśnie do takich stresujących
sytuacji. Od samego początku, powinniśmy się trzymać od siebie z
daleka.
Zostawiając wszystko tak, jak było.
Nie
mogąc dłużej, powstrzymać swojej ciekawości. Przełamuję strach
i najciszej, jak tylko potrafię wychodzę na korytarz, aby
posłuchać, czego dotyczy rozmowa dwójki, kiedyś bardzo bliskich
mi osób.
Wiedziałam,
że dużo ryzykuję i w każdej chwili, mogę czymś zdradzić swoją
obecność
w tym miejscu. Komplikując wszystko, jeszcze bardziej. Ale bezczynne
czekanie, wydawało się dużo gorszą perspektywą.
Dlatego
też, robię kilka niepewnych kroków i opieram się o ścianę, tuż
przy drzwiach, prowadzących do salonu. Wsłuchując się w dwa
bardzo dobrze, znane mi głosy. Nie
spodziewając się, że ta rozmowa będzie dla, aż tak trudna do
zniesienia.
-
Dokładnie tak, wygląda teraz nasze dziecko. Ten mały, nadal
niezbyt wyraźny punkcik, to nasza mała kopia, którą wspólnie
stworzyliśmy.
Choć
na początku, byłam załamana i zszokowana tym wszystkim. Teraz z
każdym dniem, coraz mocniej nie mogę doczekać się, przyjścia na
świat tego dziecka. Wierzę, że we trójkę, uda się nam stworzyć
szczęśliwą rodzinę.
Stephan,
ja naprawdę chcę ratować nasz związek. Zrobię wszystko, aby się
nam udało. Postaram się zmienić i naprawić swoje błędy, które
wszystko między nami zepsuły. Kiedyś przecież, byliśmy ze sobą
szczęśliwi.
Chciałabym,
abyśmy znowu
do tego wrócili i byli
kochającym się małżeństwem, które jest ze sobą z miłości.
Nie tylko ze względu na dziecko - słowa wypowiedziane przez moją
siostrę, ogromnie mnie zaskakują. Od początku z góry zakładałam,
że od dawna nie kocha już Stephana. Jednak teraz, niczego już nie
byłam pewna. Może ona naprawdę chciała, aby spróbowali jeszcze
raz. Miałam ogromny mętlik w
głowie
i nie wiedziałam, co mam już o tym wszystkim myśleć.
Gdy
przez dłuższy czas, panuje między nimi cisza. Wychylam delikatnie
swoją głowę, starając się cokolwiek zobaczyć.
Dostrzegam
Melanie trzymającą w ręku, sporej wielkości kartkę papieru ze
zdjęciem. Zapewne było to badanie USG, o którym opowiadała
wczoraj rodzicom. Będące ostatecznym potwierdzeniem jej ciąży.
Ta
bolesna świadomość, że to wszystko dzieje się naprawdę, uderza
we mnie ze zdwojoną siłą. Stając się czymś realnym,
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
-
O tym właśnie, musimy ze sobą porozmawiać, Mel. Ostatnio wiele
rzeczy się zmieniło. Wszystko nabrało, zupełnie innego sensu.
Doskonale
wiesz, że nas
nie ma już od dawna i nie widzę możliwości, naprawienia
czegokolwiek. To się zwyczajnie nie uda. Długo nad tym myślałem i
uważam, że powinniśmy odwołać nasz ślub. Albo przynajmniej go
przełożyć na inny, bardziej odległy termin. Szczególnie, że
prawda odnośnie przeszłości, wyszła w końcu na jaw. Zdajesz
sobie sprawę, że dopuściłaś się czegoś niewybaczalnego?
Podstępem zniszczyłaś moje relacje z Rose. Myślisz, że od tak o
tym zapomnę? - Stephan patrzy na nią z jawnym wyrzutem. Nie
ukrywając swojej złości. Był
przez nią zraniony i wyraźnie zniechęcony do jej osoby.
-
Słucham? Naprawdę chcesz mnie zostawić samą z naszym dzieckiem?
Przecież obiecałeś, że się nami zajmiesz. Bez względu na wszystko. Jak
możesz być teraz
tak
okrutny? Wiem, że zrobiłam coś, co trudno zaakceptować. Ale w
tamtym okresie czasu, nie znalazłam innego wyjścia, aby się do
ciebie zbliżyć. Zrozum, że kochałam cię od bardzo dawna. Ale
ty widziałeś, tylko moją siostrę.
Marzyłam
tylko o tym, żebyś kiedyś pokochał mnie tak, jak Rose. Nie ważne
za jaką cenę. A potem się we wszystkim pogubiłam, widząc
że nadal o niej nie zapomniałeś.
Wiem, że mogłam to inaczej rozegrać, ale czasu nie da się cofnąć.
Niczego jednak nie żałuję, bo przynajmniej przez chwilę byłeś
tylko mój. Proszę cię, daj nam ostatnią szansę - patrzy na niego
błagalnie, z autentycznymi
łzami
w oczach. Kładąc swoją dłoń na jego. Próbując się do niego
przytulić.
Nie
mogłam na to dłużej patrzeć. To było dla mnie, zbyt trudne.
Melanie albo była świetną aktorką, albo naprawdę cierpiała.
Jednak
ja nie chciałam sprawdzać, która wersja jest bliższa prawdy.
Nie
wiele myśląc, kieruję się ostrożnie w stronę wyjścia.
Musiałam, jak najszybciej stąd wyjść. Praktycznie bezdźwięcznie
otwieram drzwi, wybiegając bez większego zastanowienia na zewnątrz.
Biorę
kilka głębokich wdechów, rozglądając się po opustoszałej
okolicy.
Zapominam,
że obiecałam poczekać na Stephana i szczerze z nim porozmawiać o
tym, co dalej z nami. To nie miało już żadnego znaczenia. Rozmowa,
której przed chwilą byłam świadkiem. Utwierdziła mnie wyłącznie
w przekonaniu, że nie mogę dopuścić do tego, aby Stephan porzucił
całe swoje dotychczasowe życie dla mnie. Nie mogłam zrobić tego,
ani jemu, ani sobie. Nie wybaczyłabym sobie tego, że przeze mnie,
nie bierze udziału w życiu swojego dziecka w taki sposób, jak
powinien.
Doskonale
przecież widziałam z jaką ciekawością i mimo wszystko czułością
wpatrywał się w wydruk, który otrzymał od Melanie. Byłam pewna,
że zdążył już bezgranicznie
pokochać
to dziecko. Nie mogłam więc pozwolić, aby przeze mnie pozbawił
się możliwości uczestniczenia w życiu i wychowaniu swojego
pierwszego potomka, wspólnie z jego matką.
Miłość
czasami wymagała poświęceń. Dlatego musiałam odejść i zniknąć
z jego życia, tym razem na zawsze. Tak będzie dla wszystkich
najlepiej. To
było jedyny rozwiązanie, które nie niosło za sobą kolejnych
cierpień i wzajemnej nienawiści.
Wchodzę
w pośpiechu do domu. Ciesząc
się, że udało mi się tu dotrzeć niezauważoną. Chcę
znaleźć
się, jak najszybciej w swoim pokoju.
Musiałam
zrobić coś ze swoim opłakanym
wyglądem i poukładać w głowie ostatnie wydarzenia. Ostatnio
wydarzyło się zdecydowanie, zbyt wiele. Podejrzewam, że każdy
miałby problem, aby sobie z tym wszystkim poradzić i
zachować nerwy na wodzy.
Na
nieszczęście, będąc prawie przy schodach, wpadam wprost
na
swoją rodzicielkę. Która przygląda mi się z ulgą wymalowaną na
twarzy.
-
Dzięki Bogu, Rose. Wiesz, jak się o ciebie martwiłam, gdy
zauważyłam, że nie wróciłaś na noc? Myślałam, że coś ci się
stało. Proszę
cię, nigdy więcej nie rób nam czegoś takiego
- przytula mnie mocno do siebie. Zupełnie tym zaskakując. Nigdy
dotąd nie widziałam, aby aż tak się o mnie bała. To było do
niej, zupełnie niepodobne. Nabierałam
powoli przekonania, że naprawdę postanowiła się zmienić.
-
Przepraszam. Mogłam dać wam wcześniej znać, że wrócę dopiero
rano. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. Po
prostu, musiałam
chwilę odetchnąć i spojrzeć na swoje życie z dystansu. Rozmowa z
Melanie, zwyczajnie mnie
przerosła - staram się usprawiedliwić. Zapomniałam już, jak to
jest informować, kogokolwiek o swoich zamiarach. W
Londynie byłam zupełnie sama i nikt nie przejmował się tym, co
robię.
-
Domyślam się, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne. Gdybym
tylko mogła ci jakoś pomóc, powiedz mi o tym. Naprawdę,
możesz
na mnie liczyć - zapewnia, patrząc na mnie niepewnie. Zapewne bojąc
się, że zbyt szybko stara się zacząć wnikliwie interesować moim
życiem.
-
Będę o tym pamiętała - uśmiecham się ledwie zauważalnie w jej
stronę. Ciesząc się, że naprawdę próbuje
naprawić nasze relacje.
-
Powiesz mi, gdzie spędziłaś ubiegłą noc? Nie
najlepiej
wyglądasz - przypatruje mi się z uwagą, zapewne
domyślając, że wczoraj nie stroniłam od alkoholu.
Zaczyna mi być zwyczajnie wstyd, że zachowałam się tak
nieodpowiedzialnie.
-
Byłam u Katy i wypiłam o jeden kieliszek
wina za dużo. Dlatego
zostałam u niej.
Pamiętasz ją? - wymyślam kłamstwo na poczekaniu. Nie umiejąc,
przyznać się do prawdy. Poza tym, nadal nie ufałam na tyle mamie,
aby zwierzać się jej z faktów, które wolałam pozostawić dla
siebie.
-
Oczywiście, że pamiętam. To była twoja najlepsza koleżanka.
Cieszę się, że odnawiasz stare znajomości. Może dzięki temu,
kiedyś zastanowisz się nad powrotem do domu. Bardzo byśmy się z
tego z tatą ucieszyli. Bardzo
nam tu ciebie brakuje
- słysząc te słowa, patrzę na to z niedowierzaniem. Nie
wierzyłam, że naprawdę, choćby przez chwilę rozważała taką
opcję. To
było zwyczajnie niemożliwe.
-
Nie róbcie sobie niepotrzebnej nadziei. Już
dawno zdecydowałam, gdzie zamierzam rozwijać swją karierę
zawodową. Swoją
przyszłość, wiąże wyłącznie z Londynem. W obecnym układzie,
nie wyobrażam sobie nawet powrotu do domu. Nie byłabym w stanie,
widywać się tak często z Melanie. Patrzeć na szczęście jej
i Stephana. Jestem pewna, że będę tutaj częstymi gośćmi
- staram się mówić o tym ze spokojem, ale nie do końca mi się to
udaje. W pewnym momencie, czuję że głos zaczyna mi drżeć. Po
raz kolejny, odkrywając moje uczucia.
-
Rozumiem. Na pewno nie będziemy
na ciebie naciskać w tej sprawie. Mimo
wszystko, chcę wierzyć, że może kiedyś zmienisz zdanie
- mama stara się zachować optymizm. Ale widzę po niej, że moje
słowa ją zdołowały.
Jednakże
w trosce o samą siebie, nie mogłam udzielić jej innej odpowiedzi.
Tylko przebywanie z dala od własnej siostry, może mi pomóc
odzyskać spokój i pogodzić się z tym, jak potoczyło się moje
życie.
-
Pójdę do siebie. Nie za dobrze się czuję. Później
porozmawiamy
- próbuję zakończyć naszą rozmowę. Miałam
zamiar
się położyć i najlepiej, jak
najszybciej
zasnąć. Wierzyłam,
że to pomoże mi dojść do siebie.
-
Rose, poczekaj. Myślę,
że powinnaś
o czymś wiedzieć. Dziś wieczorem, Stephan przyjdzie na kolację.
Zaprosiliśmy go, ponieważ razem z tatą, chcemy poznać jakie mają
plany z Melanie na przyszłość. Przez ostatnie wydarzenia, coś
mogło się w końcu zmienić. Czas,
aby się zdeklarowali
- zamieram w jednym miejscu. Zaczynając rozumieć, skąd ta nagła i
niespodziewana wizyta Mel u jej narzeczonego.
-
W porządku. W takim razie wyjdę, gdzieś wieczorem. Aby wam nie
przeszkadzać. Dziękuję,
że mi o tym powiedziałaś
- w żadnym wypadku, nie miałam zamiaru brać udziału w tym
spotkaniu.
Po wzięciu,
długiego prysznica i przebraniu się w wygodne ubrania. Większą
część dnia, po
prostu
przesypiam. Po przebudzeniu,
czując się zdecydowanie lepiej.
Ból
głowy minął, a wraz z nim reszta niedogodności, które rano
znacznie utrudniały mi właściwe funkcjonowanie.
W dodatku, nie musiałam znosić obecności
Melanie w domu. Zupełnie nie dopuszczałam do siebie myśli, że
mogłabym spędzać z nią dłuższy czas w jednym pomieszczeniu.
Niespodziewanie
słyszę swój dzwoniący telefon, którego nie mogę nigdzie
zlokalizować. Gdy nareszcie znajduję go, zaplątanego między
poduszkami. Odbieram w pośpiechu połączenie.
-
Słucham - zaczynam dosyć niemrawo. Nie wiedząc, jak mam się
zachowywać.
-
Rose, dobrze cię słyszeć. Martwiłem się o ciebie. Wczoraj byłaś
w dość nieciekawym stanie - Eric zaczyna na powitanie. Wyraźnie
zadowolony, że wszystko ze mną w porządku.
-
Mało powiedziane. Przepraszam za swoje zachowanie. To się więcej
nie powtórzy - zapewniam go. Mając nadzieję, że nie zraziłam go
zbytnio do siebie.
-
Daj spokój. Nic się przecież,
wielkiego
nie stało. Chwilami było nawet zabawnie - zaczyna się śmiać, a
ja do niego dołączam. Przypominając sobie, niektóre momenty.
Wystarczyło
zamienienie z nim kilku zdań, aby mój humor znacząco się
poprawił.
Rozmawiamy
ze sobą przez dłuższy czas, który upływał zaskakująco szybko.
Eric był naprawdę świetnym rozmówcą, z
którym mogłabym dyskutować na okrągło.
-
Może masz ochotę się spotkać dziś wieczorem? Sama
zresztą powiedziałaś, że masz u mnie dług wdzięczności
- nieoczekiwanie proponuje, ku mojej dużej radości. Myślałam,
że się już tego nie doczekam.
-
Z miłą chęcią. Tylko powiedz mi, gdzie się wybieramy? - zgadzam
się bez wahania. Nie dość, że miło spędzę z
nim czas.
To w dodatku, uniknę spotkania ze Stephanem.
-
Zabieram cię na kolację. Uprzedzając
twoje kolejne pytanie. Tak, to jest randka. Obiecuję,
że nie pożałujesz
- tylko przez kilka sekund, pojawiają się we mnie jakieś
wątpliwości. Szybko je jednak, od siebie odrzucam. Nadszedł
najwyższy czas, abym otworzyła się na nowe perspektywy, jakie
oferowało mi życie. Zamiast
nieustannie się zamartwiać i rozpamiętywać coś, co od dawna była
zakończonym rozdziałem.
Po
ustaleniu wszystkich szczegółów. Kończę rozmowę z Erickiem.
Uświadamiając sobie, że nie pozostało mi już dużo czasu do
naszego spotkania.
Zaczynam
doprowadzać swój wygląd do porządku w
delikatnym pośpiechu.
Zastanawiając się, co powinnam założyć na siebie. Chciałam
prezentować się, jak najlepiej.
W
końcu od niepamiętnych już
czasów,
nie byłam
na randce.
Punktualnie
o dziewiętnastej słyszę dzwonek do drzwi. Podnoszę
się więc szybko z zajmowanego przez siebie fotela. Nie potrafiąc
powstrzymać szerokiego uśmiechu. Byłam podekscytowana dzisiejszym
spotkaniem i nie mogłam się go wprost doczekać.
-
Otworzę. To pewnie do mnie - uprzedzam swojego tatę, który
wspólnie ze swoją żoną. Przygotowywał się do zaplanowanej
kolacji
z Melanie i Stephanem.
-
Wychodzisz gdzieś? - pyta zdziwiony. Patrząc na moją elegancką
sukienkę. Jedną z niewielu, jakie zabrałam ze sobą z Londynu.
-
Tak, umówiłam się z kolegą. Poza tym, nie chcę wam przeszkadzać.
Macie chyba sporo spraw do omówienia z naszymi przyszłymi
rodzicami - mówię z przekąsem. Widząc schodzącą po schodach
Melanie. Jak zawsze, wyglądającą perfekcyjnie i
olśniewająco.
-
W takim razie. Baw się dobrze - tata, posyła w moją stronę
uśmiech aprobaty na pożegnanie. Był wyraźnie
zadowolony,
że nareszcie zaczynałam żyć teraźniejszością, a nie
przeszłością. Nie
pozwalając się zdołować intrygami mojej siostry.
Otwieram
drzwi, zastając w nich lekko
zdenerwowanego Ericka.
Trzymającego
w
rękach
bukiet czerwonych róż, czym
mocno mnie zaskakuje.
Z każdym naszym spotkaniem, imponował mi bardziej.
-
Pięknie wyglądasz, Rose. To dla ciebie - zaczyna na przywitanie.
Komplementując mój wygląd i wręczając kwiaty.
-
Dziękuję. Ty też wyglądasz
niczego
sobie. Idziemy? - pytam, spoglądając
na jego błękitną koszulę i dopasowane do tego spodnie. Następnie
wkładając
róże
do stojącego nieopodal
mnie wazonu.
-
Jasne. Szkoda
marnować czasu
- wychodzimy na zewnątrz, kierując się w stronę jego
samochodu.
Kolacja
w jednej z moich ulubionych restauracji oraz reszta wieczoru, upływa
nam w cudownej atmosferze.
Odkrywaliśmy
coraz więcej, łączących nas podobieństw, czy wspólnych tematów
do rozmowy. Idealnie
się uzupełnialiśmy, co stanowiło niewątpliwy atut.
Byłam
pod wrażeniem jego dobrych manier i dżentelmeńskiej postawy.
Zmiana jaka się w nim dokonała, była wprost nie do opisania, a
mnie coraz bardziej ekscytowała nasza znajomość, która
z każdym dniem stawała się trwalsza i bardziej zacieśnianła.
-
Mam nadzieję, że jesteś zadowolona ze spędzonego wspólnie
wieczoru. Nie
zanudziłem cię zbytnio?
- słyszę ciche pytanie Ericka. Był wyraźnie niepewny, czy spełnił
moje oczekiwania.
-
Oczywiście, że nie.
Było wspaniale. Dużo
lepiej niż mogłam się spodziewać.
Nie
wiem tylko, czym sobie zasłużyłam na takie królewskie traktowanie
z
twojej strony?
- na potwierdzenie swoich słów, splatam ze sobą nasze dłonie.
Wtulając
się w jego ramię. Zaskakując
tym gestem nas oboje.
-
Jesteś świetną dziewczyną i zasługujesz na wszystko, co
najlepsze. Rose, chciałbym móc być tym, który cię uszczęśliwi
i
pomoże znów cieszyć się życiem.
Pozwolisz mi na to? - zatrzymujemy się obok mojego domu. Stając
naprzeciw siebie. Po czym, przez
dość długą chwilę,
wpatrujemy się w siebie w milczeniu. Ja nie wiedziałam, co mam
odpowiedzieć, a on zapewne nie miał pojęcia, czego może się
spodziewać.
-
Eric, ja naprawdę bardzo cię lubię. Cudownie spędza mi się z
tobą czas. Ale nie wiem, czy jestem już gotowa na jakąś bliższą
relację - odpowiadam szczerze, nie chcąc go zwodzić. Nie
zasługiwał na to.
-
Mogę poczekać tak długo, jak zechcesz. Chcę tylko wiedzieć, czy
mam u ciebie w ogóle jakieś szansę. W końcu, ciągnie się za
nami, dość nieciekawa przeszłość - przypomina przytomnie
o tamtych wydarzeniach. Równocześnie nadal pozostając
zdeterminowanym, abym przekonała się w pełni do jego osoby.
Zaczynałam wierzyć, że naprawdę znaczę dla niego dużo
więcej niż myślałam.
-
Przecież zaczęliśmy od nowa. Tamte wydarzenia, nie mają już dla
mnie znaczenia. Nie mogę ci niczego obiecać, ale postaram się
spróbować otworzyć na tyle, abyśmy mogli kiedyś spróbować.
Naprawdę
tego chcę
- odpowiadam po krótkim zastanowieniu. To była najlepsza decyzja,
jaką mogłam teraz
podjąć. Eric z każdym dniem, stawał mi się bliższy. Miałam
więc nadzieję, że któregoś dnia moje uczucia do niego, przerodzą
się w zdecydowanie głębsze i bardziej zażyłe niż były
dotychczas.
-
Naprawdę się zgadzasz? - chce się upewnić, uradowany z powodu
mojej decyzji. Kiwam głową na potwierdzenie z szerokim uśmiechem.
Po chwili znajdując się w jego mocnym uścisku.
Pod
wpływem emocji, Eric łączy ze sobą nasze usta w czułym
pocałunku. Który bez większego zawahania odwzajemniam.
Całujemy się ze sobą, nie zważając na nic. Pochłonięci
wyłącznie sobą. Z każdą upływającą chwilą, zaczynało mi to
sprawiać, coraz większą przyjemność. Biorę to za dobry znak.
Wierząc,
że
może to właśnie Eric jest tą osobą, która zapewni mi w końcu
szczęście i poczucie stabilności.
Jednak
cały czar mijającego wieczoru znika, gdy tylko odsuwamy się od
siebie.
A
moje spojrzenie, spotyka się ze wściekłym i równocześnie
zranionym wzrokiem Stephana. Który w towarzystwie Melanie opuszcza
mój rodzinny dom. Zapewne
ich wspólna kolacja z rodzicami, dobiegła właśnie końca. Nie
mogłam wręcz uwierzyć we własnego pecha. Byłam przekona, że
ich spotkanie dawno się skończyło.
Stephan
kompletnie zszokowany, tym czego
przed chwilą był
świadkiem. Wyglądał
na mocno poruszonego. Przez
co, zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście dobrze postępuję.
Jednak
w
momencie, gdy
dostrzegam splecione ze sobą dłonie jego i mojej siostry. Wszystkie
wyrzuty sumienia niemal od razu znikają. Widocznie ich poranna
rozmowa, przyniosła efekty i postanowili kolejny raz spróbować.
Nie
rozumiałam tylko, dlaczego ma w takim wypadku, jakieś nieme
pretensje, skierowane w moją stronę. Zachowywał się kompletnie
nieracjonalnie.
Nasze
relacje ze Stephanem od samego początku mojej wizyty tutaj, nie
miały sensu, a dziś ostatecznie się w tym upewniłam. Dlatego, gdy
wraz z Melanie mijają nas bez słowa. Poza delikatnym ukłuciem w
sercu, nie odczuwam żadnych emocji.
Od
teraz miałam zamiar, skupić
się przede wszystkim na swojej pracy i czymś nadal bardzo
niepewnym, co dopiero rodziło się między mną, a
Erickiem.
Musiałam
pogodzić się z tym, że pewnych spraw, nic nie jest w stanie
wyprostować.
Ej Erick to chyba właśnie wjechał do gry. I to z jakim impetem hahaha kurczę chyba lubię tego gościa, ale zdarzyło mi się zastanowić, co zrobiłby na miejscu Stephana. Czy też dałby się tak nabrać i zmanipulować przez Mel? Ogólnie to ja strasznie porównuję tych dwóch panów do siebie, prawie cały czas i zastanawiam się czy to jest dobre. Chyba powinnam patrzeć na każdego przez iny pryzmat, no ale co poradzić...W każdym bądź razie na razie wygrywa u mnie Erick. Ma duży plus za swoją szczerość. Ciekawi mnie też dalszy los tej nowo wykreowanej pary R&E, bo pocałunek był chyba niezły, skoro Rose przez chwilę o wszystkim zapomniała. Może jest jakaś szansa na nową miłość? Albo Erick tak dobrze całuje hahah
OdpowiedzUsuńCo do Stephana to mało go było, ale niby wziął się za swoją relację z Melani. Tylko, że nieważnie, co on zrobi to i tak będzie 'tym złym'. Niestety, ale łączy ich dziecko, więc jeśli będzie chciał się rozstać z Mel to będzie bezdusznym draniem, porzucającym kobietę w ciąży. On teraz ma serio bardzo trudną sytuację, a wszystko przez to, że dał się nabrać tej wiedźmie, która jest urodzoną krętaczką. Ja ciągle mam nadzieję, że to dziecko nie jest Stephana XD To by ułatwiło wiele rzeczy, oj wiele...
No co do Rose, to ona ciągle jest tą poszkodowaną. Jednym słowem dziewczyna nie ma łatwo. Ciągle jest raniona. Nawet gdy już wszystko zaczyna się jakoś wolniutko układać i widać ten promyczek słońca to nagle wszystko się psuje. Tak było z randką z Erickiem. Było przyjemnie, miło, romantycznie i fajnie, był pocałunek i jeb zobaczyła Stephan'ka z Mel, którzy jeszcze rano mieli się rozstawać i przekładać ślub.
Takie komplikacje to nie na moją głowę, bo ciągle nad tym rozmyślam. Lubię opowiadania w których są trójkąty i zawsze podziwiam autorów za taki wątek, dlatego szacun dla Ciebie :D
Pozdrawiam,
N
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się ucieszyłam z tego, że nie doszło do konfrontacji Rose i Melanie. Strasznie się bałam, że gdy Mel zauważy siostrę w mieszkaniu narzeczonego, wpadnie w szał i zacznie jej zarzucać jakieś niestworzone rzeczy. Ale na szczęście Rose zdążyła wymknąć się wcześniej i nie dostała po głowie od siostry.
OdpowiedzUsuńW ogóle po raz kolejny zachowanie Melanie podniosło mi ciśnienie. Czy ona naprawdę myśli, że po tym wszystkim co zrobiła, ktoś uwierzy w jej chęć poprawy? Przecież wszyscy już doskonale wiedzą, że jest straszną jędzą, której zależy tylko na własnych korzyściach. I żadne dziecko tego nie zmieni. Okej, może i Stephane jako ojciec musi wiedzieć, co się dzieje z dzieckiem, ale żeby nadal robić do niego słodkie oczy, łasić się i prosić o wybaczenie? Nie ma co, Melanie ma tupet.
Nie do końca wiem, co myślała mama Rose proponując jej powrót na stałe. Teraz zrobiła się taka troskliwa i dobra, ale trzeba było pomyśleć o tej trosce wcześniej. Teraz jest już za późno, a takie propozycje na pewno nie wpłyną dobrze na jej relacje z starszą córką.
Erica lubię. Tak po prostu, po ludzku lubię. Podoba mi się to, że nie naciska na Rose, że chce zaczekać, że ją wspiera. To ważne, by dziewczyna miała obok siebie kogoś takiego. Eric to po prostu dobry facet, ja wierzę, że nie skrzywdzi Rose.
Dobrze też, że i ona go nie odrzuciła. Tego też się bałam, w końcu Rose przez wiele przeszła i dawna miłość do Stephana + nieufność mogły sprawić, że nie pozwoli Ericowi zbliżyć się do siebie. Na szczęście tak się nie stało.
Strasznie ciekawią mnie dwie rzeczy: co Stephanie i Melanie ustalili jeśli chodzi o swoją przyszłość i co pomyślał sobie Stephane, gdy zobaczył Erica całującego Rose. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio Stephane lekko mnie irytuje.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
To ja się wyłamię. Na początku Erica polubiłam. A teraz , nie mam pojęcia czemu. Nie ufam mu do końca. No nie kupuję go po prostu i tyle. Ciągle jestem za Stephanem :) Mam nadzieję, że to dziecko nie jest jego. Że dziecka nie ma w ogóle, że zdjęcie USG jest od kogoś innego. Nie dopuszczam do siebie nawet myśli, że jest ono Stephana. Nie i koniec.
OdpowiedzUsuńOgólnie żal mi Rose, że podsłuchała tą rozmowę Stephana swojej kochanej siostry. Która niemiłosiernie mnie irytuje, z rozdziału na rozdział bardziej. Czy ona naprawdę myśli, że da się wybaczyć to co zrobiła? I że chłopak zapomni o wszystkim i będą żyli długo i szczęśliwie? No nie mogę z nią. Wyślij ją gdzieś daleko i na długo :D
Randka z Erickiem, no niby super, że wyszli. Że Rose nie musiała oglądać ukochanego z Mel na kolacji u rodziców. Ale..., no tak jak pisałam wyżej ja jestem na nie. Zdecydowane. A pocałunek? Strasznie zrobiło mi się żal Stephana, że musiał to oglądać. Kurde ja wiem, chłopak zawalił na całej linii że uwierzył tej wiedźmie a nie porozmawiał z ukochaną. Ale ja nie mogę nic na to poradzić, że mu kibicuję. Bo oni są dla siebie stworzeni. I koniec.
Propozycja mamy , żeby Rose została w domu na stałe. Dosłownie okropna i nieprzemyślana. Jak ona sobie to wyobrażała w ogóle? Że dziewczyna będzie patrzeć na "szczęście" siostry z jej ukochanym. Nie no nie ma takiej możliwości.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam :)
Zastanawia mnie jedna rzecz ... jak ja mogłam pominąć ten rozdział O.o
OdpowiedzUsuńSytuacja Rose w kuchni była dość nieciekawa, jak i nerwowa. Przecież w każdej chwili mogła tam zajść Melanie, albo mogłaby coś "usłyszeć". W końcu jak chcemy być cichutko to nam się to nigdy nie udaje. Ale nasza manipulantka była zajęta czymś innym. Nie wierzę w żadne jej słowo. Robi wszystko, aby Stephan okazał się być tym złym, jeśli wszystko by się posypało. Manipuluje go i karmi pustymi słowami. Zmieniłaby się w parę godzin? Pff, też coś! Wydaje mi się że po rodzinnej rozmowie poczuła że traci grunt pod nogami i teraz będzie udawała przykładną narzeczoną. Nie wierzę w jej miłość. Takie osoby jak ona nie znają tego uczucia.
Szkoda tylko że Rosa musiała być świadkiem tego wszystkiego. Doskonale ją rozumiem i sądzę, że postąpiłabym tak jak ona. W końcu egoistka jest tutaj tylko jedna. A Rose taka nie jest. Ciekawe czy Stephan też by tak racjonalnie zaczął myśleć, gdyby ona nie pojawiła się w Niemczech. Zresztą, splecione dłonie to dowód że Melanie znów go zmanipulowała. Stąd nie rozumiem jego spojrzenia, którym obdarował Rose. Oczywiście rozumiem że jest zazdrosny, ale dokonał wyboru i nadal chce ciągnąć tą szopkę. A wystarczyło raz jej się postawić. Wyszedłby na tego złego? Trudno. Przynajmniej byłoby to szczere.
Eric, Eric, Eric ... kurde no sama nie wiem co o nim myśleć. Z początku miałam mieszane uczucia, a teraz zaczynam go lubić. Ale tobie to ja nie wierzę :P Możesz nas tutaj wodzić za nos haha. Jego intencje wydają się być szczere, nie naciska na Rose, mówi że poczeka na jej decyzję. Ale ... no ale. Haha xD Najważniejsze, że dziewczyna czuje się dobrze w jego towarzystwie i jej myśli uciekają od tej całej chorej sytuacji.
Tyle ode mnie ;) Czekam na nowość i zapraszam do mnie na świeżutki rozdział ;*