piątek, 8 czerwca 2018

Rozdział 9



W sobotni poranek, delikatny odgłos pukania do drzwi. Wybudza mnie z niespokojnego i płytkiego snu. Kilkukrotnie przerywanego, podczas minionych godzin.
Ostatnie wydarzenia związane ze Stephanem, wyprowadziły mnie z równowagi, przyprawiając o kolejne rozterki. Nieustanna walka pomiędzy tym, co słuszne, a naszymi prawdziwymi pragnieniami. Stawała się czymś przytłaczającym i trudnym do zniesienia.
W dodatku dzisiejszy powrót Melanie, jeszcze mocniej napawał mnie strachem. Nie miałam pojęcia, jak zakończy się nasza dzisiejsza rozmowa, która będzie jedną z najtrudniejszych w moim życiu. 




Otwieram zaspane oczy, po czym podchodzę do drzwi z zamiarem ich otwarcia. Mając nadzieję, że to nie jakiś kolejny, niezapowiedziany gość. Mający na celu, zepsucie mi humoru od samego rana. 
- Przepraszam, że cię obudziłam. Myślałam, że już wcześniej wstałaś. Zrobiłam twoje ulubione śniadanie. Miałabyś ochotę, zjeść ze mną? - słyszę niepewne pytanie mamy. W ciągu ostatnich dni, wykazywała ogromne zainteresowanie moją osobą. Desperacko zabiegając o moje towarzystwo. Byłam tym bardzo zaskoczona. Szczególnie mając na względzie ubiegłe lata, kiedy to odsuwała mnie, coraz bardziej od siebie. Odkładając wszystkie związane ze mną sprawy na później, które nigdy nie następowało. Doprowadziło to do tego, że stopniowo, właściwie zupełnie zatraciłyśmy ze sobą, jakiekolwiek pozytywne relacje. Dodając do tego, ostatnie fakty, które wyszły na jaw. Do reszty utraciłam wiarę, że kiedykolwiek będzie między nami dobrze.
Dlatego teraz, trzymałam ją na dystans, nie dowierzając w jej nagłą zmianę. Podejrzewałam, że gdy tylko wróci moja siostra, wszystko znowu będzie się kręciło, wokół jej osoby. Szczególnie, że spodziewała się dziecka, a styl jej życia, nadal pozostawał wiele do życzenia. To dodatkowo zapewne, będzie wzmagać zainteresowanie rodziców Melanie.
Poza tym oczekiwałam od swojej rodzicielki, niczym niewymuszonych przeprosin i szczerej rozmowy, w której wyjaśni mi, swoje postępowanie z przeszłości i niesprawiedliwe traktowanie mojej osoby. Chciałam się dowiedzieć, czym sobie na nie zasłużyłam. Dlaczego mnie odrzuciła, kompletnie zapominając, że ma dwoje dzieci. 
- W porządku, skoro tego chcesz. Zaraz zejdę na dół - odpowiadam jej ze spokojem. Widząc, że sprawiłam jej tym nieoczekiwaną radość. Nie potrafiłam jednak odwzajemnić uśmiechu, który zagościł na jej twarzy, po usłyszeniu mojej zgody. 





- Gdzie, tata? - zastanawiam się, nie widząc go w kuchni. Gdy pojawiam się w niej po dokonaniu, wszystkich niezbędnych porannych czynności. 
- Wysłałam go po zakupy. Powinien niedługo wrócić - uzyskuję po chwili odpowiedź, która nie do końca mi odpowiada. W końcu był on jedyną osobą w tym domu, z którą potrafiłam się w jakiś sposób porozumieć. Jako jedyny stanął po mojej stronie i rozumiał, jak wiele wycierpiałam za sprawą kłamstw Mel. 





Śniadanie upływa nam w ciszy. Przerywanej jedynie, brzdękiem sztućców i talerzy. Delektowałam się niepowtarzalnym smakiem, moich ulubionych naleśników z czekoladą, polanych dużą ilością sosu klonowego. Nie pamiętałam już, kiedy ostatnio miałam okazję ich skosztować. Nikt nie potrafił odwzorować przepisu mamy. 


W dzieciństwie mogłam je jeść na okrągło. A moja rodzicielka bardzo często ulegała moim błaganiom o przygotowanie takiego śniadania albo kolacji. Przynajmniej do momentu, gdy to Melanie zaczęła zgłaszać swoje żądania, odnośnie potraw gotowanych nam przez mamę. Od tamtej pory, wszystko zostało podporządkowane jej gustowi kulinarnemu. Moje zdanie przestało się liczyć tak samo, jak w każdej innej kwestii. Istniała tylko Mel i jej opinia.




- Rose, mogłybyśmy ze sobą porozmawiać? Nadeszła na to, najwyższa pora. Dłużej nie zniosę już tego napięcia - przerywa milczenie, zaskakując mnie tym. Nie podejrzewałam, że zbierze się na odwagę, aby poruszyć ze mną bolesne kwestie dotyczące przeszłości. Mama zawsze wolała wszystko przeczekać z nadzieją, że samo się to jakoś poukłada. Jednakże tym razem, nie było o tym mowy. 
- Tak chyba będzie najlepiej. W innym przypadku, nigdy nie uda się nam dojść do jakiegokolwiek porozumienia - wypowiadając te słowa, równocześnie zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek. Spojrzę na nią bez żalu i poczucia, że również ona przyczyniła się do przekreślenia mojej szansy na wspólne życie ze Stephanem.




- Nie wiem nawet, od czego powinnam zacząć. Tyle się wydarzyło w ostatnim czasie. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że strasznie żałuję zezwolenia Melanie na te wszystkie kłamstwa, które doprowadziły w konsekwencji do twojego ogromnego cierpienia. Dopiero niedawno zrozumiałam, jak bardzo cię tym skrzywdziłam. Teraz już wiem, że naprawdę kochałaś Stephana, a on ciebie. Rzeczywistość była zupełnie inna niż ta, która wynikała z opowieści twojej siostry. Powinnam powstrzymać to szaleństwo, gdy była na to, jeszcze pora. Ale naprawdę myślałam, że nie wiązałaś z nim, jakiejś większej przyszłości i to chwilowe zauroczenie. Niemal od zawsze byliście przyjaciółmi i nie zakładałam, że w tej kwestii może się coś zmienić. Skoro przez tyle lat, nie daliście do tego żadnych podstaw - patrzy na mnie z jawnym wstydem i bezradnością, że nic nie może już w tej sprawie zrobić. Na wszystko było, stanowczo za późno. 
- Wiesz, dlaczego tak myślałaś? Bo przestałaś ze mną w ogóle rozmawiać. Nie miałaś pojęcia o moim życiu, właściwie odkąd Melanie zaczęła dorastać. Nie wiedziałaś, jakie mam marzenia, problemy, czy zmartwienia, co czuję i do kogo. Od niepamiętnych czasów, poświęcałaś cały swój wolny czas tylko i wyłącznie Mel. Mnie zupełnie ignorując, jakbym przestała istnieć wraz z jej urodzeniem. Jakby nagle została jedynaczką. W twoich wyobrażeniach była tylko ona. Jej potrzeby i zachcianki. 
Wiesz, ile razy płakałam, gdy kolejny raz z rzędu słyszałam, że nie masz dla mnie czasu, a potem przez długie godziny, wysłuchiwałaś problemów Melanie, starając się je rozwiązać na wszelkie możliwe sposoby? Wierz mi, nie tylko ona je miała. Ja także, potrzebowałam twojej obecności, ale nigdy się nie doczekałam. Ciebie nie cieszyły, ani moje sukcesy, ani nie martwiły porażki. Wszystko przyjmowałaś z chłodną obojętnością. Jakby cię to nie obchodziło. Doszło do tego, że czasami czułam się, jakbym nie miała rodziców. Tata wiecznie w pracy, a ty zajęta Melanie i jej życiem. Korepetycjami, dodatkowymi zajęciami, nieszczęśliwymi miłościami, znajomymi, potrzebą nowych rzeczy, planami na wakacje i wszystkim innym. Dla mnie nie było w tym miejsca i zwyczajnie brakowało czasu. 
Zdajesz sobie sprawę, że mama Stephana wiedziała o mnie więcej niż ty? To ona mi pomagała, gdy nie radziłam sobie z jakimś zadaniem domowym do odrobienia, czy pocieszała po kłótni ze znajomymi. Doradzała, jaki kierunek powinnam obrać w swoim życiu. Po prostu przejęła twoją rolę. Choć wcale nie musiała. Bardzo wiele jej zawdzięczam. Gdyby nie ona i Stephan, nie miałabym nikogo bliskiego przez te wszystkie lata dorastania. 
Pewnie nie domyślasz się też, dlaczego zdecydowałam się na ten przeklęty staż, akurat w Londynie? Miałam kilkanaście innych możliwości, tutaj na miejscu. Ale wolałam znaleźć się z daleka od was, mojej własnej rodziny. Chciałam się odciąć od tego domu i atmosfery w nim panującej. Miałam wszystkiego dość. Łudziłam się, że coś to zmieni, że za mną zatęsknisz i przypomnisz sobie o moim istnieniu. Ale zamiast tego, los postanowił do reszty ze mnie zakpić, odbierając jedyną osobę, której od zawsze na mnie zależało. I to w dodatku na rzecz, rodzonej siostry. Myślisz, że da się ot tak, zaakceptować coś takiego? Jak ty byś się teraz czuła, będąc na moim miejscu? - nie było mi łatwo, mówić o tym wszystkim. Czułam, że oczy zaczynają mi się szklić, a głos drżeć. Po raz pierwszy w życiu, opowiedziałam mamie o swoich prawdziwych odczuciach. Nie wiedziałam, dlaczego zwlekałam z tym przez tyle lat. Wcale jednak, nie było mi lżej, bo straconych lat pełnych rozczarowań i poczucia odrzucenia, nic nie było w stanie mi zrekompensować.
- Córeczko, tak strasznie cię przepraszam. Wiem, że jestem fatalną matką i na którymś etapie, zupełnie się pogubiłam. Ja po prostu myślałam, że sama sobie ze wszystkim świetnie radzisz i nie potrzebujesz mojej pomocy, tak jak Melanie. Zawsze byłaś, taka odpowiedzialna i nad wyraz dojrzała, stąd mylnie uważałam, że do niczego nie jestem ci potrzebna. Za to Mel od zawsze wymagała, zdecydowanie więcej uwagi. Wiesz, że była nadpobudliwa i nie można jej było spuszczać z oka. Może też dlatego, że jej ciąża była zagrożona, podświadomie od samego początku, chciałam ją przed wszystkim chronić, aby nigdy jej nie stracić. A lata później, tak się do tego przyzwyczaiłam, że uważałam za normalne poświęcanie jej całego swojego czasu, zapominając o tobie. Co nie skończyło się dobrze. Przez to, stała się taką egoistyczną osobą. Przysięgam ci jednak, że kocham was obie tak samo i żadnej nie wyobrażam sobie stracić. Dlatego od dziś koniec z faworyzowaniem twojej siostry, udowodnię ci, że zależy mi na was równie mocno. Nie chcę, abyś wyjechała stąd i więcej nie wróciła. Zmarnowałam już i tak, zbyt wiele lat. 
Rose, będziesz mi w stanie, kiedykolwiek wybaczyć i ponownie zaufać? - tym razem już żadna z nas, nie powstrzymuje swoich łez. Obydwie pozwalamy sobie na płacz, gdy wszystkie rany z przeszłości, zostają na nowo rozdrapane. Emocje biorą górę, ukazując nasze prawdziwe odczucia.
- Nie wiem, mamo. To wszystko, jest tak okropnie skomplikowane i bardzo dla mnie bolesne. Z każdej strony, ktoś mnie rani. Powoli nie mam już na to siły. Jedyne o czym marzę to mieć normalną rodzinę i być szczęśliwą, ale jak widać nawet, na to nie zasługuję. Wiem, że przeszłości nie naprawimy, ale może przyszłość będzie lepsza niż teraźniejszość. Dużo zależy od ciebie. Nie mogę ci niczego obiecać, ale postaram się spróbować ci wybaczyć. Nie wiem ile mi to zajmie. Miesiąc, rok, czy dłużej. Na pewno się jednak postaram. Ale koniec z kłamstwami. Więcej już ich nie zniosę - nie miałam pojęcia, czy jej zapewnienia będą miały jakiekolwiek pokrycie w rzeczywistości. Równocześnie nie pozostawało mi nic innego niż zaryzykować. Gorzej być już nie mogło. Nie miałam nic do stracenia. 
- Mogę cię przytulić? - pyta niepewnie. Bojąc się, że odmówię. Jednak ja, kiwam potakująco głową, po chwili znajdując się w jej mocnym uścisku. Choć wiedziałam, że przed nami bardzo daleka droga do odbudowania, nadszarpniętych relacji. Po raz pierwszy od dawna, znowu poczułam się kochana i ważna dla swojej rodzicielki. To było coś, czego od dawna potrzebowałam. Świadomości, że nie jestem sama i moje istnienie ma dla kogoś znaczenie. 





Po dosyć emocjonującym poranku, następna część dnia, upływa mi na szczęście zdecydowanie spokojniej. Zapominam o powrocie Melanie i wszystkim innym, co było związane z jej osobą. Spędzając czas z rodzicami, którzy z niezwykłą, jak na nich uwagą, przysłuchiwali się moim opowieścią o ostatnich miesiącach spędzonych w Londynie. Nareszcie dostrzegałam u nich, niczym niewymuszone zainteresowanie moimi słowami.
Wyraźnie zaczęli wdrażać, swoje obietnice w życie. Wywołując u mnie nadzieję, że kiedyś ponownie zaczniemy, stanowić prawdziwą rodzinę, a lata życia obok siebie zamiast razem, puścimy w niepamięć. 
W końcu, mogłam poczuć się dobrze we własnym domu. Nie jak nieproszony gość, który zakłóca swoją obecnością porządek i ład tego miejsca. Szkoda tylko, że stało się to tak późno, kiedy właściwie zaczynałam się już żegnać z pobytem w rodzinnym mieście.





W momencie, gdy dostrzegam przez okno. Postać Melanie, wysiadającą z samochodu i kierującą się w stronę domu. Wstrzymuję oddech, wiedząc że nadszedł czas, naszej nieuniknionej konfrontacji. Bałam się, jak potoczy się ta rozmowa, a przede wszystkim, jaki będzie miała ona wpływ na dalszą przyszłość naszej rodziny. 
- Już jestem. Mamo, tato, wróciłam - słyszę jej pełen radości głos, dobiegający z korytarza. Zachowywała się zupełnie normalnie, jakby nasza ostatnia telefoniczna kłótnia, nie miała miejsca. Wyglądało na to, że w ogóle nie obeszło ją, że prawda wyszła na jaw. 





Minutę później, pojawia się w salonie z szerokim uśmiechem na ustach. Wyglądała, jak zawsze perfekcyjnie, a w dodatku jej twarz wprost promieniała. Od dawna, nie widziałam jej, aż tak zadowolonej z życia. Nie wiedziałam tylko, co jest tego przyczyną. 


Przytula się po kolei do rodziców, natomiast mnie obdarza tylko nieprzychylnym spojrzeniem. Wyraźnie obrażona. Nie robiło już to na mnie wrażenia. Tysiące razy, przerabiałyśmy ten scenariusz. 
- Strasznie się cieszę, że was widzę. Stęskniłam się - Mel od zawsze była mistrzynią podlizywania. Doskonale wiedziała, jak zjednać sobie naszych rodziców. Jednak tym razem, nie odnosi oczekiwanego rezultatu. Obydwoje witają się z nią z widoczną powściągliwością. Ku mojej drobnej satysfakcji. 
- Melanie, wiem że pewnie jesteś zmęczona. Ale proszę cię, usiądź. Musimy we czwórkę ze sobą porozmawiać - zaczyna mama. Wywołując u mojej siostry niezadowolenie. Zapewne nie tak, wyobrażała sobie czas po powrocie. 
- Niby o czym? Coś się stało? - pyta nerwowo. Jakby miała coś do ukrycia. 
- Ty nam powiedz. Chciałbym w końcu od ciebie usłyszeć, czy rzeczywiście niedługo zostanę dziadkiem? - tata bezceremonialnie przechodzi do konkretów. Szokując swoją młodszą córkę.
- Skąd o tym wiesz? Tak, to prawda. Ale to miała być niespodzianka. Tylko ktoś mi ją zepsuł - odpowiada zmieszana. Posyłając w moją stronę pogardliwe spojrzenie. Widocznie domyśliła się, że to ja o wszystkim mu powiedziałam. Od razu zauważam, że było jej nie na rękę, że sekret wyszedł na jaw. Nie rozumiałam tylko, dlaczego aż tak bardzo chciała to ukryć. 
- Szczerze powiedziawszy, dosyć nietypowa. Nie uważasz, że to trochę za szybko? Nie skończyłaś nawet studiów. Ojcem dziecka jest Stephan? - mężczyzna nie daje za wygraną, stawiając ją w ogniu, dosyć niewygodnych pytań.
- Oczywiście, że on. A któż by inny? Za kogo ty mnie uważasz? Może nie planowaliśmy, jeszcze dziecka. Ale stało się. Wierzę jednak, że sobie ze wszystkim poradzimy. Niedługo zamieszkamy ze sobą razem i będziemy we trójkę szczęśliwi. Co to w ogóle za dziwne przesłuchanie? Pewnie Rose, naopowiadała wam jakiś głupot z powodu zazdrości – ponownie przybiera obrażoną minę. Traktując mnie, jak powietrze. Natomiast mi, coraz trudniej było słuchać o jej planach na szczęśliwą rodzinę, którą miała zamiar stworzyć razem ze Stephanem.
- Twoja siostra, nic nam nie powiedziała. Po prostu się o ciebie, wszyscy martwimy - do rozmowy dołącza mama, która była tym razem, wyjątkowo milcząca. Zupełnie nie pomagała Melanie w wybrnięciu z tej niezręcznej sytuacji.
- Zupełnie niepotrzebnie, bo wszystko jest w porządku. Mogę wam nawet pokazać, wyniki ostatniego badania. Dziecko rozwija się prawidłowo. Lepiej pomożecie mi znaleźć kogoś do organizacji ślubu, bo wasza kochana córka z tego zrezygnowała. Bez żadnego większego powodu, obrażając się niczym małe dziecko. Chcecie ode mnie coś jeszcze? Bo chciałabym zjeść i odpocząć, za mną długa droga - sili się na udawane zmęczenie, znowu próbując przed wszystkim grać poszkodowaną. Zachowywała się okropnie. Starałam się jednak nie wtrącać do tej rozmowy, aby nie wywołać dodatkowego konfliktu. 





- Jeszcze jedna sprawa, moja droga. Ale chyba będzie lepiej, jak wyjaśnisz ją sobie na osobności z siostrą. Wiedz tylko, że bardzo się na tobie zawiodłem. Tak się, po prostu nie robi. Jestem tobą rozczarowany, ale o tym porozmawiamy sobie później. Nie myśl, że to zakończony temat - oziębły ton głosu taty, świadczy o tym, że Mel bardzo straciła w jego oczach. Po tym, jak się dowiedział o jej intrygach i oszustwach. Tym razem, chyba naprawdę się doigrała.
Chwilę potem, rodzice opuszczają salon. Zostawiając nas same. Moja siostra jest wyraźnie wstrząśnięta tym, co przed chwilą się stało. Po raz pierwszy w życiu, doświadczyła upomnienia i zawodu ze strony rodziców. Czego nie potrafiła zaakceptować. 





- Jesteś z siebie zadowolona? Mścisz się za to, że Stephan wybrał mnie i próbujesz teraz nastawić rodziców, przeciwko mojej osobie? To naprawdę żałosne. Nie jesteśmy w przedszkolu, Rose - Melanie patrzy na mnie z jawną nienawiścią, a ja nie mogę wprost uwierzyć w jej bezczelność. Próbowała zwalić całą winę na mnie, udając poszkodowaną.
- Wybrał ciebie? A kto najpierw go zmanipulował i naopowiadał mu kompletnych, zupełnie bez pokrycia bzdur? Jak mogłaś to zrobić? Wiedziałaś, że się kochamy i planujemy wspólną przyszłość. Dlaczego to zniszczyłaś? - podnoszę głos, nie potrafiąc powstrzymać swoich emocji. Byłam na nią zła, jak jeszcze nigdy przedtem. 
- Co zniszczyłam? Skoro między wami, nic nie było. Raz się ze sobą przespaliście i tyle. Wielkie mi rzeczy. Ale ty ubzdurałaś sobie, nie wiadomo co i na siłę próbujesz zrobić ze mnie tą złą. Gdybyś naprawdę go kochała, nie wyjechałabyś wtedy. Wiesz, jak on cierpiał przez tę tęsknotę za tobą? Nie mogłam już na to patrzeć. Jak męczył się każdego dnia, czekając aż raczysz na chwilę zadzwonić. Tym drobnym kłamstwem, zrobiłam mu przysługę, bo jestem pewna, że i tak by wam nie wyszło. 
Poza tym, kto tysiące razy zarzekał się, że Stephan to dla ciebie wyłącznie przyjaciel? Wielokrotnie cię o to pytałam, bo jakbyś chciała wiedzieć, to kochałam go na długo przed tym, zanim ty w ogóle o tym pomyślałaś. Więc tak po prawdzie, to ja miałam większe prawo do niego. Wszyscy mają mnie za egoistkę, podczas gdy to tak naprawdę, ty nią jesteś. Zawsze myślałaś tylko o sobie, nie zważając na innych. Udając, jak to masz źle w życiu, aby się wszyscy nad tobą litowali - jej tłumaczenia, ani tym bardziej oskarżenia pod moim adresem, zupełnie do mnie nie przemawiają. Wzmagają wyłącznie wściekłość na jej osobę.
- Słucham? Czy ty do reszty oszalałaś? On nie jest jakąś rzeczą, że można go sobie było zaklepać. Doskonale wiedziałaś, co on do mnie czuje, więc nie udawaj i nie baw się w jasnowidza, który próbuje marnie przepowiedzieć przyszłość. Nie mogłaś wiedzieć, czy by się nam udało. Ale mimo to i tak postanowiłaś wszystko zniszczyć, podłym kłamstwem. Co chciałaś przez to osiągnąć? Próbowałaś zmusić go do miłości? Zabudować swoje szczęście na mojej krzywdzie? Popatrz do czego to doprowadziło. Bierzecie ślub z przymusu, bo zaszłaś przypadkowo w ciążę. Choć tak naprawdę, nie możecie od dawna na siebie patrzeć. Zadowolona jesteś z siebie? Jaką przyszłość zapewnicie temu dziecku? Ma się przyglądać, jak rodzice udają wzajemną miłość, zdradzając się po kątach? Bo prędzej, czy później między wami do tego dojdzie - gorzkie słowa prawdy, wprawiają ją w prawdziwą furię. Wyglądała, jakby chciała mnie zabić.
- Idź do diabła. Nie masz o niczym pojęcia. Ani o naszym życiu, ani uczuciach. Nie wiesz, jak to jest być mną. Więc nie próbuj mnie oceniać i zwalać całej winy, tylko na moją osobę. Gdyby twój kochany Stephan, rzeczywiście tak ogromnie cię kochał. W życiu, nie związałby się ze mną. Tylko o ciebie walczył. On sam nie wiedział, czego chce. Ja tylko, pomogłam mu dokonać słusznego wyboru. Zresztą to już przeszłość. To ja z nim jestem i nic tego nie zmieni. A ty wracaj do tego swojego Londynu i przestań rozwalać mam życie. Żałuję, że w ogóle poprosiłam cię o pomoc. Bo zamiast niej, stwarzasz tylko problemy. Jesteś najgorszą siostrą pod słońcem. Nigdy nie mogłam na ciebie liczyć - ostatnie słowa, prawie wykrzykuje.
- Wzajemnie, siostrzyczko. Kiedyś słono zapłacisz za wszystkie wyrządzone krzywdy. Ale mnie to już nie obchodzi, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Więcej nie zniszczysz mi życia. To koniec, twoich rządów - kończę naszą bezsensowną rozmowę. W której Melanie nie wykazała, ani grama skruchy. Zresztą, czego innego mogłam się po niej spodziewać. To od samego początku, nie miało sensu. Ona nigdy, nie przyzna się do błędu, a wszystkie słowa skierowane do niej, odbijają się jak od ściany.





Wzburzona wychodzę z domu, wiedząc że muszę ochłonąć. Nie mogłam w nim zostać, ani minuty dłużej, doskonale wiedząc, że mogłoby się to bardzo źle skończyć. Miałam ochotę zrobić coś własnej siostrze. Wprost jej nienawidziłam. Nie mogłam uwierzyć, że takie fatalne relacje, mogą łączyć rodzeństwo.




Mijając pobliski sklep. Bez większego zastanowienia, wchodzę do niego. Kupując dwie butelki wina. Musiałam czymś uspokoić, buzujące we mnie emocje. Choć wybrałam do tego, jedno z najgorszych rozwiązań. 
Po opuszczeniu budynku, kieruję swoje kroki. W doskonale znane mi miejsce. Które było praktycznie przez wszystkich zapomniane.





Mała polanka, położona tuż za skrajem lasu. Od dawna była moim i Stephana sekretnym miejscem, służącym nam do odreagowania jakichś niepowodzeń lub próby wyciszenia się. Najczęściej siedzieliśmy tam razem, po prostu milcząc, gdy któreś z nas miało problem. Tym razem jednak, nie mogłam liczyć, ani na jego obecność, ani tym bardziej wsparcie. To w głównej mierze jego osoba, doprowadziła mnie do takiego stanu, w jakim się znajdowałam. 




Siadam na wilgotnej trawie, obok potężnego i rozłożystego drzewa. Wpatrując się bez większego celu w przestrzeń przed sobą. Pozwalam kilku łzom, bezkarnie wypłynąć z moich oczu. Następnie biorę spory łyk wina z butelki. Krzywiąc się przy tym. Nie byłam przesadną wielbicielką alkoholu, ale dzisiaj okazał się on, jedyną dostępną opcją.




Gdy większa część cieczy, znajdującej się w szklanym naczyniu. Zostaje przeze mnie wypita, a nastrój zaczyna mi się wyraźnie poprawić. Wyciągam z kieszeni spodni telefon z zamiarem zadzwonienia do jedynej osoby, którą miałam teraz ochotę widzieć.
- Rose, miło że dzwonisz - słyszę na przywitanie. Mimowolnie się uśmiechając.
- Ja też się cieszę, że cię słyszę. Możesz się ze mną teraz spotkać? Potrzebuję jakiegoś towarzystwa - miałam nadzieję, że się zgodzi. Koniecznie musiałam z kimś porozmawiać.
- Oczywiście, jeśli tylko chcesz. Ale stało się coś? Masz jakiś dziwny głos - dopytuje, wyraźnie zdezorientowany moim telefonem i prośbą. Byłam pewna, że się tego nie spodziewał. 
- Poza tym, że moje życie to pasmo samych porażek, to wszystko jest w porządku - odpowiadam, śmiejąc się ironicznie. 
- Wygląda na to, że szykuje się dłuższa rozmowa. Wyraźnie słychać, że masz zły dzień. Gdzie jesteś? - tłumaczę mu, jak najdokładniej moją lokalizację. Błagając w myślach, żeby zjawił się najszybciej, jak tylko może.





Gdy się rozłączam. Odkładam telefon na bok. Ponownie sięgając po butelkę z winem. Nie obchodziło mnie, że wyglądam żałośnie, ani że moje zachowanie nie jest najrozsądniejsze. Chciałam się zwyczajnie znieczulić i zapomnieć, choć na chwilę o wszystkich swoich problemach.






Niecałe półgodziny później. Eric pojawia się przy mnie, rozglądając dookoła po okolicy. Byłam pewna, że pierwszy raz zawitał w to miejsce.
Siada obok, przypatrując się mi z wyraźnym zaciekawieniem. Ignoruję jego przenikliwe spojrzenie, jakim obdarza najpierw pustą już butelkę po alkoholu, a następnie tą, którą trzymam w dłoni. Czułam, że zdecydowanie przesadziłam z szybkością wypicia wina. Nie dość, że kręciło mi się w głowie, to w dodatku wzrok zaczynał mi się rozmazywać. Nigdy nie miałam, zbyt mocnej głowy, czego potwierdzeniem jest mój aktualny stan.
- Nie spodziewałem się, że jest tak źle. Powiesz mi, co się stało? Upijanie się, nigdy nie było w twoim stylu- słyszę wyraźne zmartwienie w jego głosie.
- Moja kochana siostra wróciła. To się stało. Nie dość, że zniszczyła mi życie, to uważa że nie zrobiła nic złego. Ona po prostu, czerpie satysfakcję z każdego mojego nieszczęścia – odwracam się w jego stronę, patrząc ze smutkiem na niego.
- Rose, wiem że to trudne. Spotkało cię naprawdę wiele przykrych rzeczy, ale nie możesz się poddać i dać satysfakcji Melanie. Musisz spróbować ułożyć sobie życie inaczej niż kiedyś sobie wyobrażałaś – próbuje mnie pocieszyć, ale nie odnosi to, zbyt dużego rezultatu.
- Nie wiem, czy dam radę. Nie masz pojęcia, jak jestem tym wszystkim wykończona. Życie mnie przerasta. Sama już nie wiem, czego chcę. Jestem kompletnie pogubiona – ze względu na procenty, krążące w moim organizmie. Takie zwierzenia przychodziły mi z ogromną łatwością.
- Pomogę cię przez to przejść, jeśli będziesz chciała. Musisz mi tylko zaufać. Naprawdę chcę dla ciebie, jak najlepiej. Zasługujesz na spokojne i szczęśliwe życie – zupełnie mnie zaskakuje swoją deklaracją.
- Po co ty, to wszystko robisz? Przecież nic dla ciebie nie znaczę – opieram swoją głowę o jego ramię, zastanawiając się. Nie rozumiałam jego intencji.
- Mylisz się. Jesteś dla mnie ważna i ci to udowodnię. Zrobię dla ciebie wszystko, o co tylko poprosisz – przyciąga mnie do siebie bliżej.
- Wszystko? - chcę się upewnić.
- Tak – odpowiada z pewnością, po krótkiej chwili zastanowienia.
- Więc pomóż mi zapomnieć o Stephanie – niewiele się zastanawiając, przybliżam swoją twarz do jego. Po czym łączę nasze usta w pocałunku.




Na początku Eric jest zupełnie zdezorientowany, moimi poczynaniami i zastyga w bezruchu. Ale ja się nie poddaję i nie pozwalam mu nawet pomyśleć, że powinien to przerwać.
Ignoruję zupełnie głos swojej podświadomości, przypominającej że popełniam błąd i nie powinnam wykorzystywać innych osób. Mogąc wyłącznie wszystko, jeszcze bardziej skomplikować takim zachowaniem. Ale wypity alkohol, po chwili zupełnie wyłącza moje racjonalne myślenie.
W dodatku Eric zaczyna odwzajemniać mój pocałunek, wyraźnie go pogłębiając. Nie zastanawiałam się dłużej nad słusznością swojego postępowania. Daję się porwać tej ulotnej chwili, która dawała mi złudną nadzieję, że pozbędę się ze swojego serca Stephana. A ktoś inny już niedługo, będzie miał zamiar zająć jego miejsce.

5 komentarzy:

  1. Od czego by tu zacząć, aha! Mamusia! No ... powiem szczerze, że się tego nie spodziewałam. Gdy "zaprosiła" Rose na śniadanie to pomyślałam, że robi po prostu zasłonę dymną przed powrotem młodszej córki. Żeby załagodzić sytuację. Ale na szczęście się pomyliłam i kobieta przemyślała swoje postępowanie. Kto wie, może to chwilowe osłabienie okazało się być zbawienne. Cóż, jej tłumaczenia nie bardzo we mnie trafiają. Nawet jeśli Rose była dojrzalsza jak na swój wiek, to nadal była jej córką i powinna się nią tak samo interesować. Nie odrzucać. Teraz ta cała skomplikowana sytuacja to finał jej postępowania. Ale! Cieszę się, że odbyły tą rozmowę. Dla Rose to było bardzo ważne. Oczywiście nie wybaczy matce wszystkiego w jednej chwili, kobieta musi na to najpierw zasłużyć.
    Powrót zołzy ... znaczy Melanie! :P Zaczynam wątpić w tą jej ciążę, nie wiem czemu. Oczywiście to, że praktycznie wyparła się swojej winy i zaczęła atakować Rose, nie zaskoczyło mnie wcale. Ten typ tak ma! Prędzej czy później Karma do niej wróci i będzie błagać siostrę o wybaczenie. O ile duma jej na to pozwoli. Rozpieszczenie rozpieszczeniem, ale to jaka jest Melanie, jest po prostu nie do opisania! Strasznie mnie irytuje haha. Się ofiara losu znalazła, no nie mogę!
    Spotkanie z Ericem. Cóż, nie dziwię się Rose że musiała odreagować tą kłótnie i potrzebowała czyjegoś wsparcia. Padło na niego. Podejrzewam że dziewczyna będzie żałowała swojego postępowała "pod wpływem emocji oraz alkoholu" i tylko przysporzy jej to kolejnych depresyjnych rozmyśleń. To nie jest dobry sposób na zapomnienie o kimś ważnym. Chociaż ... ja i tak ją podziwiam, że do tej pory jako tako trzymała się w tej całej sytuacji.
    Przeczytałam ten rozdział dosłownie jednym tchem! Nawet nie zauważyłam kiedy był ostatni wers ... tyle się działo! Czekam na kolejny :)
    PS. U mnie również nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mama dziewczyn w końcu zrozumiała jak beznadziejnie się zachowywała. Szkoda że tak późno. No ale cóż lepiej późno niż wcale, prawda ?😉
    Rose bardzo potrzebowała tej rozmowy. Wiadomo że nie wybaczy mamie zbyt szybko, no ale kiedyś pewno to nastąpi. W końcu było nie było to jej mama. Melanie, ja to miejscu Rose chyba porządnie bym nią potrząsnęła . Ta dziewczyna ma tak irytujący sposób bycia, że mnie puszczają nerwy. I nie. Nie idzie tego tłumaczyć rozpieszczaniem przez mamę. Ona po prostu jest jak zło wcielone. Wyrządziła tyle krzywd Rose. I jeszcze ma czelność mieć pretensje. To jest jakaś masakra. Mam nadzieje ze ona w końcu zapłaci za wszystko.
    Rose w końcu puściły nerwy i postanowiła się uspokoić w najgorszy możliwy sposób. Alkoholem. Kurczę z tego nie będzie niczego dobrego. Jeszcze ten telefon do Erica i jego przyjazd do dziewczyny. Mam nadzieję że przynajmniej on w porę się opamięta i nie wykorzysta sytuacji gdy dziewczyna jest pijana. I skończy się to wszystko tylko na pocałunku. Oj będę się się o to martwić do kolejnego rozdziału .
    Przecież jeśli oni się że sobą prześpią wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej😢 No niech ktoś to przerwie. Proszeeeeeee.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciła wiedźma!!! Wiadomo, w końcu musiało to nastąpić, ale i tak...Bez komentarza, bo ja jej nie mogę strawić. Myślała, że przywitają ją w domu jak królową, ale gorzko się pomyliła. Wszyscy znają już jej kłamstwa. Oczywiście nie powstrzymało jej to przed tym, żeby zrobić z siebie największą ofiarę. Jasne biedna Melanie...Boże niech ona zniknie, bo mnie szlak trafi! Jeszcze te jej chore przekonania, że zrobiła dobrze wymyślając to kłamstwo, które rozwaliły miłość Stephana i Rose. Ona ma nasrane w głowie. Może powinna się leczyć? Jeszcze te jej pretensje, Boże czy ona umie coś zrobić sama? Tak została rozpieszczona, że chce żeby świat jej się kłaniał do stóp.
    Nie kupuję przemiany pani mamy. Ja to jestem chyba zbyt pamiętliwa, a ją zapamiętałam jako wyrodną matkę kochającą tylko jedno dziecko. Taka faworyzacje najbardziej mnie wkurza. Dlatego jej przemiana ani trochę do mnie nie przemówiła. Ok, może próbować się zmienić. Nawet trochę jej to wychodziło, ale jej grzechy i tak zostaną zapamiętane! Nie ma tak łatwo.
    Rose jak dla mnie jest zbyt grzeczna. Czy ona umie się wkurzyć? Gdyby mi siostra wywinęła taki numer to chyba bym ją zniszczyła. Albo chociaż wywołała trzecią wojnę światową. A Rose niby jest zła i w ogóle, ale załatwia to wszystko jakoś zbyt spokojnie. Powinna się wkurzyć, zwyzywać Melanie itp. Ona chyba preferuje spokój, a to według mnie jest zły wybór. Jeszcze końcówka z winem. Hahah to było akurat śmieszne, że kupiła sobie dwa wina. No i jeszcze pojawienie się Ericka, który tak jak przypuszczałam jest w niej zakochany. I bardzo dobrze, niech chociaż na chwilę pomoże zapomnieć jej o tym bagnie do którego wpadła.
    Nie było Stephana, którego nawet brakowało...Jakoś tak miałam w głowie, że co ze Stephanem? Ogólnie teraz pojawiają się komplikacje. Przecież ma się odbyć wesele, a pan młody kocha kogoś innego. No ciężka sprawa, czy dojdzie do walki? hahaha
    Wszystko przed nami. Życzę weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że ten rozdział wzbudził we mnie mnóstwo emocji. Serio, czytałam go z wypiekami na twarzy i niedowierzałam, gdy się skończył.
    Może zacznę od mamy Rose. Na początku też nie bardzo wierzyłam w jej nagłą przemianę. W końcu przez tyle lat faworyzowała Melanie, więc dlaczego niby miałaby nagle przestać to robić. Pewnych nawyków nie można się pozbyć. Choć teraz wydaje mi się, że kobieta naprawdę stara się naprawić relacje z starszą córką. Dobrze, że szczerze ze sobą porozmawiały. Jest przynajmniej szansa, że Rose w końcu będzie miała rodzinę po swojej stronie.
    Oczywiście zachowanie Melanie w ogóle mnie nie zdziwiło. To jędza, wiedźma i idiotka. Naprawdę, szczerze liczę na to, że jeszcze dostanie porządnego kopniaka od losu. Bo to nie może być tak, że przez te wszystkie lata jest tą genialną i świętą, co to to nie. Zresztą podejrzewam, że oprócz uważania się za genialną, ma jeszcze sporo za uszami. Szczególnie, że nadal nie do końca wyjaśniła się prawa z ciążą.
    Ale miałam lekką satysfakcje, gdy wróciła do domu i nagle okazało się, że już nie ma rodziców po swojej stronie. A co, niech przez chwilę poczuje jak to być tą gorszą. Może zacznie myśleć? Chociaż nie – tacy ludzie jak ona nie myślą, a już na pewno nie innych.
    Zmartwiło mnie tylko to, że Rose postanowiła koić smutki w alkoholu. Wiem, że pewnie była rozbita po rozmowie z siostrą, ale to nigdy nie jest najlepsze rozwiązanie, niezależnie od skali problemu. Dobrze, że przynajmniej pozwala Ericowi zbliżyć się do siebie. I nawet go pocałowała. Okej, wszyscy wiedzą, że na końcu i tak będzie ze Stephanem, ale na razie nieźle układa jej się z Ericem. Dlaczego by nie spróbować?
    Okej, ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze powiedziawszy nie wiem, co mam sądzić o mamie dziewczyn. Z jednej strony, gdy czytałam tę jej rozmowę z Rose byłam poruszona i autentycznie się wzruszyłam, a z drugiej... Z drugiej migało mi w głowie jakieś światło ostrzegawcze, żebym tak od razu się nie nabrała na jej przemianę, ale mam nadzieję, że jednak nie. Chcę wierzyć w to, że mówiła szczerze i że szczerze żałuje przeszłości i tego, co zrobiła... Tego, że faworyzowała Mel, a Rose odsuwała. Nie ma tak, że myślała, że Rose poradzi sobie sama. Każde dziecko potrzebuje matczynego wsparcia, w każdym wieku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Oby faktycznie jej żal był prawdziwy. Jest stanowczo za późno, aby naprawić błędy i krzywdy wyrządzone w przeszłości, ale przyszłość może być zupełnie inna. Oby!
    Powrót Mel... Ona ma taki tupet, że aż mi ręce opadają. Oczywiście nigdzie, w niczym nie widzi swojej winy, tylko to dalej Rose jest winna wszystkiemu. No ugh! Podziwiam Rose za jej opanowanie, bo ja bym chyba nie wytrzymała i wytargała porządnie za kudły. Przydałoby się to! Tak wiem, ciąża... Chociaż, nie, nie wiem. Ta sprawa nadal nie daje mi spokoju i nadal coś mu tu nie gra :D Naprawdę, gdybym chciała skomentować zachowanie Mel to musiałabym użyć samych niecenzuralnych słów... Nie mam pojęcia, jak można być takim zepsutym człowiekiem...
    Rose znalazła ukojenie w butelkach wina (no rozumiem, czasami trzeba :D), poszła w sekretne miejsce jej i Stephana, co na pewno jej nie ułatwiło niczego... Ale postanowiła zadzwonić do Erica, i pocałowała go... Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, wstrzymam się z opinią do jej poranka po wypiciu takiej ilości alkoholu. Jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się ich relacja, dlatego z niecierpliwością czekam na nowy :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń