W
sobotni poranek, delikatny odgłos pukania do drzwi. Wybudza mnie z
niespokojnego i płytkiego snu. Kilkukrotnie przerywanego, podczas
minionych godzin.
Ostatnie
wydarzenia związane ze Stephanem, wyprowadziły mnie z równowagi,
przyprawiając o kolejne rozterki. Nieustanna walka pomiędzy tym, co
słuszne, a naszymi prawdziwymi pragnieniami. Stawała się czymś
przytłaczającym i trudnym do zniesienia.
W
dodatku dzisiejszy powrót Melanie, jeszcze
mocniej
napawał mnie strachem. Nie miałam pojęcia, jak zakończy się
nasza dzisiejsza rozmowa, która będzie jedną z najtrudniejszych w
moim życiu.
Otwieram
zaspane oczy, po czym podchodzę do drzwi z zamiarem ich otwarcia.
Mając
nadzieję, że to nie jakiś kolejny, niezapowiedziany gość. Mający
na celu, zepsucie mi humoru od samego rana.
-
Przepraszam, że cię obudziłam. Myślałam, że już wcześniej
wstałaś. Zrobiłam twoje ulubione śniadanie. Miałabyś ochotę,
zjeść ze mną? - słyszę niepewne pytanie mamy. W ciągu ostatnich
dni, wykazywała ogromne zainteresowanie moją osobą. Desperacko
zabiegając o moje towarzystwo. Byłam tym bardzo zaskoczona.
Szczególnie
mając na względzie ubiegłe lata,
kiedy
to odsuwała
mnie, coraz bardziej od siebie. Odkładając wszystkie związane ze
mną sprawy na później, które nigdy nie następowało.
Doprowadziło
to do tego, że
stopniowo, właściwie zupełnie zatraciłyśmy ze sobą,
jakiekolwiek pozytywne relacje. Dodając
do tego, ostatnie fakty, które wyszły na jaw. Do reszty utraciłam
wiarę, że kiedykolwiek będzie między nami dobrze.
Dlatego
teraz, trzymałam ją na dystans, nie
dowierzając
w jej nagłą zmianę. Podejrzewałam, że gdy tylko wróci moja
siostra, wszystko znowu będzie się kręciło, wokół jej osoby.
Szczególnie, że spodziewała się dziecka, a styl jej życia, nadal
pozostawał wiele do życzenia. To
dodatkowo zapewne, będzie wzmagać zainteresowanie rodziców
Melanie.
Poza
tym oczekiwałam od swojej rodzicielki, niczym niewymuszonych
przeprosin i szczerej rozmowy, w której wyjaśni mi, swoje
postępowanie z przeszłości i niesprawiedliwe traktowanie mojej
osoby. Chciałam się dowiedzieć, czym sobie na nie zasłużyłam.
Dlaczego
mnie odrzuciła, kompletnie zapominając, że ma dwoje dzieci.
-
W porządku, skoro
tego chcesz.
Zaraz zejdę na dół - odpowiadam jej ze spokojem. Widząc, że
sprawiłam jej tym nieoczekiwaną
radość. Nie potrafiłam jednak odwzajemnić uśmiechu, który
zagościł na jej twarzy, po usłyszeniu mojej zgody.
-
Gdzie, tata? - zastanawiam się, nie widząc go w kuchni. Gdy
pojawiam się w niej po dokonaniu, wszystkich niezbędnych porannych
czynności.
-
Wysłałam go po zakupy. Powinien
niedługo
wrócić
- uzyskuję po chwili odpowiedź, która nie do końca mi odpowiada.
W końcu był on jedyną osobą w tym domu, z którą potrafiłam
się w jakiś sposób porozumieć. Jako
jedyny stanął po mojej stronie i rozumiał, jak wiele wycierpiałam
za sprawą kłamstw Mel.
Śniadanie
upływa nam w ciszy. Przerywanej
jedynie, brzdękiem sztućców
i talerzy. Delektowałam się niepowtarzalnym smakiem, moich
ulubionych naleśników z czekoladą, polanych dużą ilością sosu
klonowego. Nie
pamiętałam już, kiedy ostatnio miałam okazję ich skosztować.
Nikt nie potrafił odwzorować przepisu mamy.
W dzieciństwie mogłam
je jeść na okrągło.
A
moja rodzicielka bardzo często ulegała moim błaganiom o
przygotowanie takiego śniadania albo kolacji. Przynajmniej
do momentu, gdy to Melanie zaczęła zgłaszać swoje żądania,
odnośnie potraw gotowanych nam przez mamę. Od tamtej pory, wszystko
zostało podporządkowane jej gustowi kulinarnemu. Moje
zdanie przestało się liczyć tak samo, jak w każdej innej kwestii.
Istniała tylko Mel i jej opinia.
-
Rose, mogłybyśmy ze sobą porozmawiać? Nadeszła na to, najwyższa
pora. Dłużej nie zniosę już tego napięcia - przerywa milczenie,
zaskakując mnie tym. Nie podejrzewałam, że zbierze się na odwagę,
aby poruszyć ze mną bolesne kwestie dotyczące
przeszłości.
Mama zawsze wolała wszystko przeczekać z nadzieją, że samo się
to jakoś poukłada. Jednakże
tym razem, nie było o tym mowy.
-
Tak chyba będzie najlepiej. W innym przypadku, nigdy nie uda się
nam dojść do jakiegokolwiek porozumienia - wypowiadając te słowa,
równocześnie
zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek. Spojrzę na nią bez
żalu i poczucia, że również ona przyczyniła się do
przekreślenia mojej
szansy
na wspólne życie ze Stephanem.
-
Nie wiem nawet, od czego powinnam zacząć. Tyle się wydarzyło w
ostatnim czasie. Chcę
jednak, żebyś wiedziała, że strasznie żałuję zezwolenia Melanie na te wszystkie kłamstwa, które doprowadziły w
konsekwencji do twojego
ogromnego
cierpienia. Dopiero niedawno zrozumiałam, jak bardzo cię tym
skrzywdziłam. Teraz już wiem, że naprawdę kochałaś Stephana, a
on ciebie. Rzeczywistość była zupełnie inna niż ta, która
wynikała z opowieści twojej siostry. Powinnam powstrzymać to
szaleństwo, gdy była na to, jeszcze pora. Ale naprawdę myślałam,
że nie wiązałaś z nim, jakiejś większej przyszłości i to
chwilowe zauroczenie. Niemal
od zawsze byliście przyjaciółmi i nie zakładałam, że w tej
kwestii może się coś zmienić. Skoro przez tyle lat, nie daliście
do tego żadnych podstaw
- patrzy na mnie z jawnym
wstydem i bezradnością, że nic nie może już w tej sprawie
zrobić. Na
wszystko było, stanowczo za późno.
-
Wiesz, dlaczego tak myślałaś? Bo przestałaś ze mną w ogóle
rozmawiać. Nie miałaś pojęcia o moim życiu, właściwie
odkąd Melanie zaczęła dorastać.
Nie
wiedziałaś, jakie
mam marzenia, problemy, czy zmartwienia, co czuję i do kogo. Od
niepamiętnych czasów, poświęcałaś cały swój wolny czas tylko
i wyłącznie Mel. Mnie zupełnie ignorując, jakbym przestała
istnieć wraz z jej urodzeniem. Jakby
nagle została jedynaczką. W twoich wyobrażeniach była tylko ona.
Jej potrzeby i zachcianki.
Wiesz, ile razy płakałam, gdy kolejny raz z rzędu słyszałam, że nie
masz dla mnie czasu, a potem przez długie godziny, wysłuchiwałaś
problemów Melanie, starając się je rozwiązać na
wszelkie możliwe sposoby?
Wierz mi, nie tylko ona je miała. Ja także, potrzebowałam twojej
obecności, ale nigdy się nie doczekałam. Ciebie nie cieszyły, ani
moje sukcesy, ani nie martwiły porażki. Wszystko przyjmowałaś z
chłodną obojętnością. Jakby cię to nie obchodziło. Doszło do
tego, że czasami czułam się, jakbym nie miała rodziców. Tata
wiecznie w pracy, a ty zajęta Melanie i jej życiem.
Korepetycjami, dodatkowymi zajęciami, nieszczęśliwymi miłościami,
znajomymi, potrzebą nowych rzeczy, planami na wakacje i wszystkim
innym. Dla mnie nie było w tym miejsca i zwyczajnie brakowało
czasu.
Zdajesz
sobie sprawę, że mama Stephana wiedziała o mnie więcej niż ty?
To ona mi pomagała, gdy nie radziłam sobie z jakimś zadaniem
domowym do odrobienia, czy pocieszała po kłótni ze znajomymi.
Doradzała, jaki kierunek powinnam obrać w swoim życiu. Po prostu
przejęła twoją rolę. Choć wcale nie musiała. Bardzo
wiele jej zawdzięczam. Gdyby
nie ona i Stephan, nie miałabym nikogo bliskiego przez
te wszystkie lata dorastania.
Pewnie
nie domyślasz się też, dlaczego zdecydowałam się na ten
przeklęty staż, akurat w Londynie? Miałam kilkanaście innych
możliwości, tutaj na miejscu. Ale wolałam znaleźć się z daleka
od was, mojej własnej rodziny. Chciałam się odciąć od tego domu
i atmosfery w nim panującej. Miałam
wszystkiego dość.
Łudziłam się, że coś to zmieni, że za mną zatęsknisz i
przypomnisz sobie o moim istnieniu. Ale zamiast
tego, los
postanowił do reszty ze mnie zakpić, odbierając jedyną osobę,
której od zawsze na mnie zależało. I to w dodatku na rzecz,
rodzonej siostry. Myślisz,
że da się ot tak, zaakceptować coś takiego?
Jak ty byś się teraz czuła, będąc na moim miejscu? - nie było
mi łatwo, mówić o tym wszystkim. Czułam, że oczy zaczynają mi
się szklić, a głos drżeć. Po raz pierwszy w życiu,
opowiedziałam mamie o swoich prawdziwych odczuciach. Nie
wiedziałam, dlaczego zwlekałam z tym przez tyle lat. Wcale
jednak,
nie było mi lżej, bo straconych lat pełnych rozczarowań i
poczucia
odrzucenia, nic nie było w stanie mi zrekompensować.
-
Córeczko, tak strasznie cię przepraszam. Wiem, że jestem fatalną
matką i na którymś etapie, zupełnie się pogubiłam. Ja po prostu
myślałam, że sama sobie ze wszystkim świetnie radzisz i nie
potrzebujesz mojej pomocy, tak jak Melanie. Zawsze byłaś, taka
odpowiedzialna i nad
wyraz
dojrzała, stąd mylnie uważałam, że do niczego nie jestem ci
potrzebna. Za to Mel od zawsze wymagała, zdecydowanie więcej uwagi.
Wiesz, że była nadpobudliwa i nie można jej było spuszczać z
oka. Może też dlatego, że jej ciąża była zagrożona,
podświadomie od samego początku, chciałam ją przed wszystkim
chronić, aby
nigdy jej nie stracić.
A lata później, tak się do tego przyzwyczaiłam, że uważałam za
normalne poświęcanie jej całego swojego czasu, zapominając o
tobie. Co nie
skończyło
się dobrze. Przez to, stała się taką egoistyczną osobą.
Przysięgam ci jednak, że kocham was obie tak samo i żadnej nie
wyobrażam sobie stracić. Dlatego od dziś koniec z faworyzowaniem
twojej siostry, udowodnię ci, że zależy mi na was równie mocno.
Nie
chcę, abyś wyjechała stąd i więcej nie wróciła. Zmarnowałam
już i tak, zbyt wiele lat.
Rose,
będziesz mi w stanie, kiedykolwiek wybaczyć i ponownie zaufać? -
tym razem już żadna z nas, nie powstrzymuje swoich łez. Obydwie
pozwalamy sobie na płacz, gdy wszystkie rany z przeszłości,
zostają na nowo rozdrapane. Emocje biorą górę, ukazując nasze
prawdziwe odczucia.
-
Nie wiem, mamo. To wszystko, jest tak okropnie skomplikowane i bardzo
dla mnie bolesne. Z
każdej strony, ktoś mnie rani. Powoli nie mam już na to siły.
Jedyne o czym marzę to mieć normalną rodzinę i być szczęśliwą,
ale jak widać nawet, na to nie zasługuję.
Wiem, że przeszłości nie naprawimy, ale może przyszłość będzie
lepsza niż teraźniejszość. Dużo zależy od ciebie. Nie mogę ci
niczego obiecać, ale postaram się spróbować ci wybaczyć. Nie
wiem ile mi to zajmie. Miesiąc, rok, czy dłużej. Na pewno się
jednak postaram.
Ale koniec z kłamstwami. Więcej już ich nie zniosę - nie miałam
pojęcia, czy jej zapewnienia będą miały jakiekolwiek pokrycie w
rzeczywistości. Równocześnie nie pozostawało mi nic innego niż
zaryzykować. Gorzej być już nie mogło. Nie
miałam nic do stracenia.
-
Mogę cię przytulić? - pyta niepewnie. Bojąc się, że odmówię.
Jednak ja, kiwam potakująco głową, po chwili znajdując się w jej
mocnym uścisku. Choć wiedziałam, że przed nami bardzo daleka
droga do odbudowania, nadszarpniętych relacji. Po raz pierwszy od
dawna, znowu poczułam się kochana i ważna dla swojej rodzicielki.
To
było coś, czego od dawna potrzebowałam. Świadomości, że nie
jestem sama i moje istnienie ma dla kogoś znaczenie.
Po
dosyć emocjonującym poranku, następna część dnia, upływa mi na
szczęście zdecydowanie spokojniej. Zapominam o powrocie Melanie i
wszystkim innym,
co było związane z jej
osobą. Spędzając czas z rodzicami, którzy z niezwykłą, jak na
nich uwagą, przysłuchiwali się moim opowieścią o ostatnich
miesiącach spędzonych w Londynie.
Nareszcie
dostrzegałam u nich, niczym niewymuszone zainteresowanie moimi
słowami.
Wyraźnie
zaczęli wdrażać, swoje obietnice w życie. Wywołując u mnie
nadzieję, że kiedyś ponownie zaczniemy, stanowić prawdziwą
rodzinę, a
lata życia obok siebie zamiast razem, puścimy w niepamięć.
W
końcu, mogłam poczuć się dobrze we własnym domu. Nie jak
nieproszony gość, który zakłóca swoją obecnością porządek i
ład tego miejsca. Szkoda tylko, że stało się to tak późno,
kiedy właściwie zaczynałam się już żegnać z pobytem w
rodzinnym mieście.
W
momencie, gdy dostrzegam przez okno. Postać Melanie, wysiadającą z
samochodu
i kierującą się w stronę domu. Wstrzymuję oddech, wiedząc że
nadszedł czas, naszej
nieuniknionej
konfrontacji. Bałam się, jak potoczy się ta rozmowa, a przede
wszystkim, jaki będzie miała ona wpływ na dalszą przyszłość
naszej rodziny.
-
Już jestem. Mamo, tato, wróciłam - słyszę jej pełen radości
głos, dobiegający z korytarza. Zachowywała się zupełnie
normalnie, jakby nasza ostatnia telefoniczna kłótnia,
nie miała miejsca. Wyglądało na to, że w
ogóle
nie obeszło ją, że prawda wyszła na jaw.
Minutę
później, pojawia się w salonie z szerokim uśmiechem na ustach.
Wyglądała, jak zawsze perfekcyjnie, a w dodatku jej twarz wprost
promieniała. Od dawna, nie widziałam jej, aż tak zadowolonej z
życia. Nie wiedziałam tylko, co jest tego przyczyną.
Przytula
się po kolei do rodziców, natomiast mnie obdarza tylko
nieprzychylnym spojrzeniem. Wyraźnie obrażona. Nie robiło już to
na mnie wrażenia. Tysiące razy, przerabiałyśmy ten scenariusz.
-
Strasznie się cieszę, że was widzę. Stęskniłam się - Mel od
zawsze była mistrzynią podlizywania. Doskonale wiedziała, jak
zjednać sobie naszych rodziców. Jednak tym razem, nie odnosi
oczekiwanego rezultatu. Obydwoje witają się z nią z widoczną
powściągliwością. Ku mojej drobnej satysfakcji.
-
Melanie, wiem że pewnie jesteś zmęczona. Ale proszę cię, usiądź.
Musimy we czwórkę ze sobą porozmawiać - zaczyna mama. Wywołując
u mojej siostry niezadowolenie. Zapewne
nie tak, wyobrażała sobie czas po powrocie.
-
Niby o czym? Coś się stało? - pyta nerwowo. Jakby miała coś do
ukrycia.
-
Ty nam powiedz. Chciałbym w końcu od ciebie usłyszeć, czy
rzeczywiście niedługo zostanę dziadkiem? - tata bezceremonialnie
przechodzi do konkretów. Szokując swoją młodszą córkę.
-
Skąd o tym wiesz? Tak, to prawda. Ale to miała być niespodzianka.
Tylko
ktoś mi ją zepsuł - odpowiada zmieszana. Posyłając
w moją stronę pogardliwe spojrzenie. Widocznie domyśliła się, że
to ja o wszystkim mu powiedziałam. Od
razu zauważam, że było jej nie na rękę, że sekret wyszedł na
jaw. Nie
rozumiałam tylko, dlaczego aż tak bardzo chciała to ukryć.
-
Szczerze powiedziawszy, dosyć nietypowa. Nie uważasz, że to trochę
za szybko? Nie skończyłaś nawet studiów. Ojcem dziecka jest
Stephan? - mężczyzna nie daje za wygraną, stawiając ją w ogniu,
dosyć niewygodnych pytań.
-
Oczywiście, że on. A któż
by
inny? Za kogo ty mnie uważasz? Może nie planowaliśmy, jeszcze
dziecka. Ale stało się. Wierzę jednak, że sobie ze wszystkim
poradzimy. Niedługo zamieszkamy ze sobą razem i będziemy we trójkę
szczęśliwi. Co to w ogóle za dziwne przesłuchanie? Pewnie Rose,
naopowiadała wam jakiś głupot z powodu
zazdrości
– ponownie
przybiera
obrażoną minę. Traktując mnie, jak powietrze. Natomiast mi, coraz
trudniej było słuchać o jej planach na szczęśliwą rodzinę,
którą miała zamiar stworzyć razem ze Stephanem.
-
Twoja siostra, nic nam nie powiedziała. Po prostu się o ciebie,
wszyscy martwimy - do rozmowy dołącza mama, która była tym razem,
wyjątkowo
milcząca. Zupełnie nie pomagała Melanie w wybrnięciu z tej
niezręcznej sytuacji.
-
Zupełnie niepotrzebnie, bo wszystko jest w porządku. Mogę
wam nawet pokazać, wyniki ostatniego badania. Dziecko rozwija się
prawidłowo.
Lepiej pomożecie mi znaleźć kogoś do organizacji ślubu, bo wasza
kochana córka z tego zrezygnowała. Bez żadnego większego powodu,
obrażając się niczym małe dziecko. Chcecie ode mnie coś jeszcze?
Bo chciałabym
zjeść i odpocząć, za mną długa droga - sili się na udawane
zmęczenie, znowu próbując przed wszystkim grać poszkodowaną.
Zachowywała się okropnie. Starałam się jednak nie wtrącać do
tej rozmowy, aby nie wywołać dodatkowego konfliktu.
-
Jeszcze jedna sprawa, moja droga. Ale chyba będzie lepiej, jak
wyjaśnisz ją sobie na osobności z siostrą. Wiedz tylko, że
bardzo się na tobie zawiodłem. Tak się, po prostu nie robi. Jestem
tobą rozczarowany, ale o tym porozmawiamy sobie później. Nie myśl,
że to zakończony temat - oziębły ton głosu taty, świadczy o
tym, że Mel bardzo straciła w jego oczach. Po tym, jak się
dowiedział o jej intrygach i oszustwach. Tym razem, chyba naprawdę
się doigrała.
Chwilę
potem, rodzice opuszczają salon. Zostawiając nas same. Moja siostra
jest wyraźnie wstrząśnięta tym, co przed chwilą się stało. Po
raz pierwszy w życiu, doświadczyła upomnienia i zawodu ze strony
rodziców. Czego nie potrafiła zaakceptować.
-
Jesteś z siebie zadowolona? Mścisz się za to, że Stephan wybrał
mnie i próbujesz teraz nastawić rodziców, przeciwko mojej osobie?
To naprawdę żałosne. Nie jesteśmy w przedszkolu, Rose - Melanie
patrzy na mnie z jawną nienawiścią, a ja nie mogę wprost uwierzyć
w jej bezczelność. Próbowała zwalić całą winę na mnie, udając
poszkodowaną.
-
Wybrał ciebie? A kto najpierw go zmanipulował i naopowiadał mu
kompletnych, zupełnie
bez pokrycia
bzdur? Jak mogłaś to zrobić? Wiedziałaś, że się kochamy i
planujemy wspólną przyszłość. Dlaczego to zniszczyłaś? -
podnoszę głos, nie potrafiąc powstrzymać swoich emocji. Byłam na
nią zła, jak jeszcze nigdy przedtem.
-
Co zniszczyłam? Skoro między wami, nic nie było. Raz się ze sobą
przespaliście i tyle. Wielkie
mi rzeczy.
Ale
ty ubzdurałaś sobie, nie wiadomo co i na siłę próbujesz zrobić
ze mnie tą złą. Gdybyś
naprawdę go kochała, nie wyjechałabyś wtedy. Wiesz, jak on
cierpiał przez tę tęsknotę za tobą? Nie mogłam już na to patrzeć. Jak męczył
się każdego dnia, czekając aż raczysz na chwilę zadzwonić. Tym
drobnym kłamstwem,
zrobiłam mu przysługę, bo jestem pewna, że i tak by wam nie
wyszło.
Poza
tym, kto tysiące razy zarzekał się, że Stephan
to
dla ciebie wyłącznie przyjaciel? Wielokrotnie cię o to pytałam,
bo jakbyś chciała wiedzieć, to kochałam go na długo przed tym,
zanim ty w ogóle o tym pomyślałaś. Więc tak po prawdzie, to ja
miałam większe prawo do niego. Wszyscy mają mnie za egoistkę,
podczas gdy to tak naprawdę, ty nią jesteś. Zawsze myślałaś
tylko o sobie, nie zważając
na innych. Udając, jak to masz źle w życiu, aby się wszyscy nad
tobą litowali - jej tłumaczenia, ani tym bardziej oskarżenia pod
moim adresem,
zupełnie do mnie nie przemawiają. Wzmagają wyłącznie wściekłość
na jej osobę.
-
Słucham? Czy ty do reszty oszalałaś? On nie jest jakąś rzeczą,
że można go sobie było zaklepać. Doskonale wiedziałaś, co on do
mnie czuje, więc nie udawaj i nie baw się w jasnowidza, który
próbuje marnie przepowiedzieć przyszłość. Nie mogłaś wiedzieć,
czy by się nam udało. Ale mimo to i tak postanowiłaś wszystko
zniszczyć, podłym kłamstwem. Co chciałaś przez to osiągnąć?
Próbowałaś zmusić go do miłości? Zabudować swoje szczęście
na mojej krzywdzie? Popatrz do czego to doprowadziło. Bierzecie
ślub z przymusu, bo zaszłaś przypadkowo w ciążę. Choć tak
naprawdę, nie możecie od dawna na siebie patrzeć. Zadowolona
jesteś z siebie? Jaką przyszłość zapewnicie temu dziecku? Ma się
przyglądać, jak rodzice udają wzajemną miłość, zdradzając się
po kątach? Bo prędzej, czy później między wami do
tego
dojdzie - gorzkie słowa prawdy, wprawiają ją w prawdziwą furię.
Wyglądała, jakby chciała mnie zabić.
-
Idź do diabła. Nie masz o niczym pojęcia. Ani o naszym życiu, ani
uczuciach. Nie wiesz, jak to jest być mną. Więc nie próbuj mnie
oceniać i zwalać całej winy, tylko na moją osobę. Gdyby twój
kochany Stephan, rzeczywiście tak ogromnie cię kochał. W życiu,
nie związałby się ze mną. Tylko o ciebie walczył. On sam nie
wiedział, czego chce. Ja tylko, pomogłam mu dokonać słusznego
wyboru. Zresztą to już przeszłość. To ja z nim jestem i nic tego
nie zmieni. A ty wracaj do tego swojego Londynu i przestań rozwalać
mam życie. Żałuję, że w ogóle poprosiłam cię o pomoc. Bo
zamiast niej, stwarzasz tylko problemy. Jesteś najgorszą siostrą
pod słońcem. Nigdy nie mogłam na ciebie liczyć - ostatnie słowa,
prawie wykrzykuje.
-
Wzajemnie, siostrzyczko.
Kiedyś słono zapłacisz za wszystkie wyrządzone krzywdy. Ale mnie
to już nie obchodzi, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Więcej
nie zniszczysz mi życia. To koniec, twoich rządów - kończę naszą
bezsensowną rozmowę. W której Melanie nie wykazała, ani grama
skruchy. Zresztą, czego innego mogłam się po niej spodziewać. To
od samego początku, nie miało sensu. Ona nigdy, nie przyzna się do
błędu, a wszystkie słowa skierowane do niej, odbijają się jak od
ściany.
Wzburzona
wychodzę z domu, wiedząc że muszę ochłonąć. Nie
mogłam w nim zostać, ani minuty dłużej, doskonale wiedząc, że
mogłoby się to bardzo źle skończyć. Miałam
ochotę zrobić coś własnej siostrze. Wprost jej nienawidziłam.
Nie mogłam uwierzyć, że takie fatalne relacje, mogą łączyć
rodzeństwo.
Mijając
pobliski sklep. Bez większego zastanowienia, wchodzę do niego.
Kupując dwie
butelki
wina. Musiałam czymś uspokoić, buzujące we mnie emocje. Choć
wybrałam do tego, jedno z najgorszych rozwiązań.
Po
opuszczeniu budynku, kieruję swoje kroki. W doskonale znane mi
miejsce. Które
było praktycznie przez wszystkich zapomniane.
Mała
polanka, położona tuż za skrajem lasu. Od dawna była moim i
Stephana sekretnym miejscem, służącym nam do odreagowania jakichś
niepowodzeń lub próby wyciszenia się. Najczęściej siedzieliśmy
tam razem, po prostu milcząc, gdy któreś z nas miało problem. Tym
razem jednak, nie mogłam liczyć, ani na jego obecność, ani tym
bardziej wsparcie. To w głównej mierze jego osoba, doprowadziła
mnie do takiego stanu, w
jakim się znajdowałam.
Siadam
na wilgotnej trawie, obok
potężnego i rozłożystego drzewa. Wpatrując
się bez większego celu w przestrzeń przed sobą.
Pozwalam kilku łzom,
bezkarnie wypłynąć z moich oczu. Następnie biorę spory łyk wina
z butelki. Krzywiąc się przy tym. Nie byłam przesadną
wielbicielką alkoholu, ale dzisiaj okazał się on, jedyną dostępną
opcją.
Gdy
większa część cieczy, znajdującej się w szklanym naczyniu.
Zostaje przeze mnie wypita, a nastrój zaczyna mi się wyraźnie
poprawić.
Wyciągam z kieszeni spodni telefon z zamiarem zadzwonienia do
jedynej
osoby, którą miałam teraz ochotę widzieć.
-
Rose, miło że dzwonisz - słyszę na przywitanie. Mimowolnie się
uśmiechając.
-
Ja też się cieszę, że cię słyszę. Możesz się ze mną teraz
spotkać? Potrzebuję jakiegoś towarzystwa - miałam nadzieję, że
się zgodzi. Koniecznie musiałam z kimś porozmawiać.
-
Oczywiście, jeśli tylko chcesz. Ale stało się coś? Masz jakiś
dziwny głos - dopytuje, wyraźnie zdezorientowany moim telefonem i
prośbą. Byłam
pewna, że się tego nie spodziewał.
-
Poza tym, że moje życie to pasmo samych porażek, to wszystko jest
w porządku - odpowiadam, śmiejąc się ironicznie.
-
Wygląda na to, że szykuje się dłuższa rozmowa. Wyraźnie
słychać, że masz zły dzień. Gdzie jesteś? - tłumaczę mu, jak
najdokładniej
moją lokalizację. Błagając w myślach, żeby zjawił się
najszybciej, jak tylko może.
Gdy
się rozłączam. Odkładam
telefon na bok. Ponownie sięgając po butelkę z winem. Nie
obchodziło mnie, że wyglądam żałośnie, ani że moje zachowanie
nie jest najrozsądniejsze. Chciałam się zwyczajnie znieczulić i
zapomnieć, choć na chwilę o wszystkich swoich problemach.
Niecałe
półgodziny później. Eric pojawia się przy mnie, rozglądając
dookoła po okolicy. Byłam pewna, że pierwszy raz zawitał w to
miejsce.
Siada
obok, przypatrując się mi z wyraźnym zaciekawieniem. Ignoruję
jego przenikliwe spojrzenie, jakim obdarza najpierw pustą już
butelkę po alkoholu, a następnie tą, którą trzymam w dłoni.
Czułam, że zdecydowanie przesadziłam z szybkością wypicia wina.
Nie dość, że kręciło mi się w głowie, to w dodatku wzrok
zaczynał mi się rozmazywać. Nigdy nie miałam, zbyt mocnej głowy,
czego potwierdzeniem jest mój aktualny stan.
-
Nie spodziewałem się, że jest tak źle. Powiesz mi, co się stało?
Upijanie się, nigdy nie było w twoim stylu- słyszę wyraźne
zmartwienie w jego głosie.
-
Moja kochana siostra wróciła. To się stało. Nie dość, że
zniszczyła mi życie, to uważa że nie zrobiła nic złego. Ona po
prostu, czerpie satysfakcję z każdego mojego nieszczęścia –
odwracam się w jego stronę, patrząc ze smutkiem na niego.
-
Rose, wiem że to trudne. Spotkało cię naprawdę wiele przykrych
rzeczy, ale nie możesz się poddać i dać satysfakcji Melanie.
Musisz spróbować ułożyć sobie życie inaczej niż kiedyś sobie
wyobrażałaś – próbuje mnie pocieszyć, ale nie odnosi to, zbyt
dużego rezultatu.
-
Nie wiem, czy dam radę. Nie masz pojęcia, jak jestem tym wszystkim
wykończona. Życie mnie przerasta. Sama już nie wiem, czego chcę.
Jestem kompletnie pogubiona – ze względu na procenty, krążące w
moim organizmie. Takie zwierzenia przychodziły mi z ogromną
łatwością.
-
Pomogę cię przez to przejść, jeśli będziesz chciała. Musisz mi
tylko zaufać. Naprawdę chcę dla ciebie, jak najlepiej. Zasługujesz
na spokojne i szczęśliwe życie – zupełnie mnie zaskakuje swoją
deklaracją.
-
Po co ty, to wszystko robisz? Przecież nic dla ciebie nie znaczę –
opieram swoją głowę o jego ramię, zastanawiając się. Nie
rozumiałam jego intencji.
-
Mylisz się. Jesteś dla mnie ważna i ci to udowodnię. Zrobię dla
ciebie wszystko, o co tylko poprosisz – przyciąga mnie do siebie
bliżej.
-
Wszystko? - chcę się upewnić.
-
Tak – odpowiada z pewnością, po krótkiej chwili zastanowienia.
-
Więc pomóż mi zapomnieć o Stephanie – niewiele się
zastanawiając, przybliżam swoją twarz do jego. Po czym łączę
nasze usta w pocałunku.
Na
początku Eric jest zupełnie zdezorientowany, moimi poczynaniami i
zastyga w bezruchu. Ale ja się nie poddaję i nie pozwalam mu nawet
pomyśleć, że powinien to przerwać.
Ignoruję
zupełnie głos swojej podświadomości, przypominającej że
popełniam błąd i nie powinnam wykorzystywać innych osób. Mogąc
wyłącznie wszystko, jeszcze bardziej skomplikować takim
zachowaniem. Ale wypity alkohol, po chwili zupełnie wyłącza moje
racjonalne myślenie.
W
dodatku Eric zaczyna odwzajemniać mój pocałunek, wyraźnie go
pogłębiając. Nie zastanawiałam się dłużej nad słusznością
swojego postępowania. Daję się porwać tej ulotnej chwili, która
dawała mi złudną nadzieję, że pozbędę się ze swojego serca
Stephana. A ktoś inny już niedługo, będzie miał zamiar zająć jego miejsce.
Od czego by tu zacząć, aha! Mamusia! No ... powiem szczerze, że się tego nie spodziewałam. Gdy "zaprosiła" Rose na śniadanie to pomyślałam, że robi po prostu zasłonę dymną przed powrotem młodszej córki. Żeby załagodzić sytuację. Ale na szczęście się pomyliłam i kobieta przemyślała swoje postępowanie. Kto wie, może to chwilowe osłabienie okazało się być zbawienne. Cóż, jej tłumaczenia nie bardzo we mnie trafiają. Nawet jeśli Rose była dojrzalsza jak na swój wiek, to nadal była jej córką i powinna się nią tak samo interesować. Nie odrzucać. Teraz ta cała skomplikowana sytuacja to finał jej postępowania. Ale! Cieszę się, że odbyły tą rozmowę. Dla Rose to było bardzo ważne. Oczywiście nie wybaczy matce wszystkiego w jednej chwili, kobieta musi na to najpierw zasłużyć.
OdpowiedzUsuńPowrót zołzy ... znaczy Melanie! :P Zaczynam wątpić w tą jej ciążę, nie wiem czemu. Oczywiście to, że praktycznie wyparła się swojej winy i zaczęła atakować Rose, nie zaskoczyło mnie wcale. Ten typ tak ma! Prędzej czy później Karma do niej wróci i będzie błagać siostrę o wybaczenie. O ile duma jej na to pozwoli. Rozpieszczenie rozpieszczeniem, ale to jaka jest Melanie, jest po prostu nie do opisania! Strasznie mnie irytuje haha. Się ofiara losu znalazła, no nie mogę!
Spotkanie z Ericem. Cóż, nie dziwię się Rose że musiała odreagować tą kłótnie i potrzebowała czyjegoś wsparcia. Padło na niego. Podejrzewam że dziewczyna będzie żałowała swojego postępowała "pod wpływem emocji oraz alkoholu" i tylko przysporzy jej to kolejnych depresyjnych rozmyśleń. To nie jest dobry sposób na zapomnienie o kimś ważnym. Chociaż ... ja i tak ją podziwiam, że do tej pory jako tako trzymała się w tej całej sytuacji.
Przeczytałam ten rozdział dosłownie jednym tchem! Nawet nie zauważyłam kiedy był ostatni wers ... tyle się działo! Czekam na kolejny :)
PS. U mnie również nowość :*
Mama dziewczyn w końcu zrozumiała jak beznadziejnie się zachowywała. Szkoda że tak późno. No ale cóż lepiej późno niż wcale, prawda ?😉
OdpowiedzUsuńRose bardzo potrzebowała tej rozmowy. Wiadomo że nie wybaczy mamie zbyt szybko, no ale kiedyś pewno to nastąpi. W końcu było nie było to jej mama. Melanie, ja to miejscu Rose chyba porządnie bym nią potrząsnęła . Ta dziewczyna ma tak irytujący sposób bycia, że mnie puszczają nerwy. I nie. Nie idzie tego tłumaczyć rozpieszczaniem przez mamę. Ona po prostu jest jak zło wcielone. Wyrządziła tyle krzywd Rose. I jeszcze ma czelność mieć pretensje. To jest jakaś masakra. Mam nadzieje ze ona w końcu zapłaci za wszystko.
Rose w końcu puściły nerwy i postanowiła się uspokoić w najgorszy możliwy sposób. Alkoholem. Kurczę z tego nie będzie niczego dobrego. Jeszcze ten telefon do Erica i jego przyjazd do dziewczyny. Mam nadzieję że przynajmniej on w porę się opamięta i nie wykorzysta sytuacji gdy dziewczyna jest pijana. I skończy się to wszystko tylko na pocałunku. Oj będę się się o to martwić do kolejnego rozdziału .
Przecież jeśli oni się że sobą prześpią wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej😢 No niech ktoś to przerwie. Proszeeeeeee.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam 😊
Wróciła wiedźma!!! Wiadomo, w końcu musiało to nastąpić, ale i tak...Bez komentarza, bo ja jej nie mogę strawić. Myślała, że przywitają ją w domu jak królową, ale gorzko się pomyliła. Wszyscy znają już jej kłamstwa. Oczywiście nie powstrzymało jej to przed tym, żeby zrobić z siebie największą ofiarę. Jasne biedna Melanie...Boże niech ona zniknie, bo mnie szlak trafi! Jeszcze te jej chore przekonania, że zrobiła dobrze wymyślając to kłamstwo, które rozwaliły miłość Stephana i Rose. Ona ma nasrane w głowie. Może powinna się leczyć? Jeszcze te jej pretensje, Boże czy ona umie coś zrobić sama? Tak została rozpieszczona, że chce żeby świat jej się kłaniał do stóp.
OdpowiedzUsuńNie kupuję przemiany pani mamy. Ja to jestem chyba zbyt pamiętliwa, a ją zapamiętałam jako wyrodną matkę kochającą tylko jedno dziecko. Taka faworyzacje najbardziej mnie wkurza. Dlatego jej przemiana ani trochę do mnie nie przemówiła. Ok, może próbować się zmienić. Nawet trochę jej to wychodziło, ale jej grzechy i tak zostaną zapamiętane! Nie ma tak łatwo.
Rose jak dla mnie jest zbyt grzeczna. Czy ona umie się wkurzyć? Gdyby mi siostra wywinęła taki numer to chyba bym ją zniszczyła. Albo chociaż wywołała trzecią wojnę światową. A Rose niby jest zła i w ogóle, ale załatwia to wszystko jakoś zbyt spokojnie. Powinna się wkurzyć, zwyzywać Melanie itp. Ona chyba preferuje spokój, a to według mnie jest zły wybór. Jeszcze końcówka z winem. Hahah to było akurat śmieszne, że kupiła sobie dwa wina. No i jeszcze pojawienie się Ericka, który tak jak przypuszczałam jest w niej zakochany. I bardzo dobrze, niech chociaż na chwilę pomoże zapomnieć jej o tym bagnie do którego wpadła.
Nie było Stephana, którego nawet brakowało...Jakoś tak miałam w głowie, że co ze Stephanem? Ogólnie teraz pojawiają się komplikacje. Przecież ma się odbyć wesele, a pan młody kocha kogoś innego. No ciężka sprawa, czy dojdzie do walki? hahaha
Wszystko przed nami. Życzę weny,
N
Przyznam, że ten rozdział wzbudził we mnie mnóstwo emocji. Serio, czytałam go z wypiekami na twarzy i niedowierzałam, gdy się skończył.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od mamy Rose. Na początku też nie bardzo wierzyłam w jej nagłą przemianę. W końcu przez tyle lat faworyzowała Melanie, więc dlaczego niby miałaby nagle przestać to robić. Pewnych nawyków nie można się pozbyć. Choć teraz wydaje mi się, że kobieta naprawdę stara się naprawić relacje z starszą córką. Dobrze, że szczerze ze sobą porozmawiały. Jest przynajmniej szansa, że Rose w końcu będzie miała rodzinę po swojej stronie.
Oczywiście zachowanie Melanie w ogóle mnie nie zdziwiło. To jędza, wiedźma i idiotka. Naprawdę, szczerze liczę na to, że jeszcze dostanie porządnego kopniaka od losu. Bo to nie może być tak, że przez te wszystkie lata jest tą genialną i świętą, co to to nie. Zresztą podejrzewam, że oprócz uważania się za genialną, ma jeszcze sporo za uszami. Szczególnie, że nadal nie do końca wyjaśniła się prawa z ciążą.
Ale miałam lekką satysfakcje, gdy wróciła do domu i nagle okazało się, że już nie ma rodziców po swojej stronie. A co, niech przez chwilę poczuje jak to być tą gorszą. Może zacznie myśleć? Chociaż nie – tacy ludzie jak ona nie myślą, a już na pewno nie innych.
Zmartwiło mnie tylko to, że Rose postanowiła koić smutki w alkoholu. Wiem, że pewnie była rozbita po rozmowie z siostrą, ale to nigdy nie jest najlepsze rozwiązanie, niezależnie od skali problemu. Dobrze, że przynajmniej pozwala Ericowi zbliżyć się do siebie. I nawet go pocałowała. Okej, wszyscy wiedzą, że na końcu i tak będzie ze Stephanem, ale na razie nieźle układa jej się z Ericem. Dlaczego by nie spróbować?
Okej, ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Szczerze powiedziawszy nie wiem, co mam sądzić o mamie dziewczyn. Z jednej strony, gdy czytałam tę jej rozmowę z Rose byłam poruszona i autentycznie się wzruszyłam, a z drugiej... Z drugiej migało mi w głowie jakieś światło ostrzegawcze, żebym tak od razu się nie nabrała na jej przemianę, ale mam nadzieję, że jednak nie. Chcę wierzyć w to, że mówiła szczerze i że szczerze żałuje przeszłości i tego, co zrobiła... Tego, że faworyzowała Mel, a Rose odsuwała. Nie ma tak, że myślała, że Rose poradzi sobie sama. Każde dziecko potrzebuje matczynego wsparcia, w każdym wieku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Oby faktycznie jej żal był prawdziwy. Jest stanowczo za późno, aby naprawić błędy i krzywdy wyrządzone w przeszłości, ale przyszłość może być zupełnie inna. Oby!
OdpowiedzUsuńPowrót Mel... Ona ma taki tupet, że aż mi ręce opadają. Oczywiście nigdzie, w niczym nie widzi swojej winy, tylko to dalej Rose jest winna wszystkiemu. No ugh! Podziwiam Rose za jej opanowanie, bo ja bym chyba nie wytrzymała i wytargała porządnie za kudły. Przydałoby się to! Tak wiem, ciąża... Chociaż, nie, nie wiem. Ta sprawa nadal nie daje mi spokoju i nadal coś mu tu nie gra :D Naprawdę, gdybym chciała skomentować zachowanie Mel to musiałabym użyć samych niecenzuralnych słów... Nie mam pojęcia, jak można być takim zepsutym człowiekiem...
Rose znalazła ukojenie w butelkach wina (no rozumiem, czasami trzeba :D), poszła w sekretne miejsce jej i Stephana, co na pewno jej nie ułatwiło niczego... Ale postanowiła zadzwonić do Erica, i pocałowała go... Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle, wstrzymam się z opinią do jej poranka po wypiciu takiej ilości alkoholu. Jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się ich relacja, dlatego z niecierpliwością czekam na nowy :)
Pozdrawiam ;*