Stojąca
naprzeciwko mnie kobieta, wyraźnie nie wie, co ma powiedzieć w
odpowiedzi na usłyszane ode mnie, przed kilkoma sekundami
wyjaśnienia.
Ogarnia
nas niczym nie przerwana cisza, jakby cała okolica, wstrzymała
oddech w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia. Obydwie nie potrafiłyśmy,
odnaleźć się w tej niecodziennej dla
nas sytuacji.
Będąc
kompletnie
na nią nie przygotowane.
Po
jej wyrazie twarzy, wnioskuję że wstydzi się swojego pochopnego
wybuchu, który skierowała przeciwko niewłaściwej osobie.
Wyprowadzenie jej przeze mnie z błędu, zupełnie zbiło ją z
tropu. Była zdezorientowana, a na dodatek z każdą chwilą,
wyglądała na coraz bardziej bezsilną. Jakby nie miała dłużej
siły, udawać że świat wcale się jej nie zawalił i bez względu
na wszystko sobie poradzi.
Mimo
dużej
bezpośredniości i niesprawiedliwych oskarżeń, które od niej
usłyszałam. Na pewien
sposób ją rozumiałam. Jej zachowanie było w pełni
usprawiedliwione. Chciała konfrontacji z kimś, kto przyczynił się
do jej cierpienia. Dlatego skupiała się wyłącznie na tym, aby
dowiedzieć się, czym kierowała się kochanka jej męża. Nie
zastanawiając nad jakimikolwiek szczegółami. Doskonale rozumiałam,
jak to jest dowiedzieć się o zdradzie kogoś, komu bezgranicznie
się ufało i wiązało z nim całą swoją przyszłość. Dzięki
temu, potrafiłam wczuć się w jej sytuację i spróbować być dla
niej wyrozumiałą.
Przez
moją siostrę, całe życie tej
kobiety zostało
wywrócone. Zapewne wieloletnie małżeństwo zawisło na włosku, a
w tym wszystkim, były jeszcze niewinne dzieci. Najbardziej
pokrzywdzone w całym tym koszmarze. Nie chciałam nawet myśleć, co
poczują gdy ich rodzice, rozpoczną ze sobą prawdopodobnie
wielomiesięczną batalię na sali sądowej. W tym przypadku, nie
było wręcz mowy o pokojowym rozstaniu. W oczach tej kobiety
widziałam, zbyt dużo żalu i nienawiści. Nie było w tym jednak
nic dziwnego. Jej mąż dopuścił się czegoś niewybaczalnego,
niwecząc w jednej chwili, ich wspólnie przeżyte lata.
Byłam
przekonana, że na jej miejscu, także chciałabym spojrzeć prosto w
oczy dziewczynie,
która odebrałaby mi wieloletnie poczucie stabilności i
bezpieczeństwa.
-
Naprawdę, bardzo przepraszam za swoje zachowanie. Po prostu w
ostatnich dniach, nie myślę racjonalnie. Nie powinnam była,
bezpodstawnie
rzucać oskarżeń. Nie będąc pewna, czy rozmawiam z właściwą
osobą - kręci bezradnie głową. Dostrzegam, że w jej oczach,
pojawiają się pierwsze łzy. Wyglądało na to, że zupełnie nie
radziła sobie ze świadomością romansu jej męża z młodszą o
dobre kilkanaście lat od niej dziewczyną. To wszystko, zwyczajnie
nie mieściło mi się w głowie. Wydawało się czymś wprost
nierealnym.
Wyjętym
żywcem z jakiejś telenoweli.
Mogłabym
powiedzieć wiele złego o Mel, ale nigdy bym nie przypuszczała, że
posunie się do tak niemoralnych czynów.
-
Nic się nie stało. Jest pani w trudnej sytuacji i ma prawo nie
panować nad emocjami. Poza tym, ja też powinnam przeprosić za moją
siostrę. Nie mam pojęcia, dlaczego zrobiła coś tak okropnego -
było mi wstyd za Melanie. Co ona w ogóle sobie myślała? Jak mogła
dopuścić do tego romansu. W dodatku sama, będąc zaręczona. Za
wszelką cenę, dążyła do małżeństwa ze Stephanem, nieustannie
oskarżając go o najgorsze rzeczy. Podczas gdy, sama postępowała w
sposób naganny i zasługujący na potępienie. Nie chciałam nawet
myśleć, jak Stephan zareaguje na wieść, że od jakiegoś już
czasu był tak perfidnie oszukiwany. Martwiłam się także o
rodziców, dla których ta wiadomość będzie, jak cios prosto w
serce. Nie tak nas w końcu wychowywali. Coś takiego, może do
reszty ich załamać. W ostatni czasie, mieli i tak wystarczająco
dużo zmartwień. Jednak Melanie, postanowiła dorzucić do nich, swój
całkiem pokaźny udział.
-Nie
przepraszaj za nią. Ona sama świetnie zdaje sobie sprawę z tego,
co robi. Nikt inny nie ponosi za jej czyny odpowiedzialności. Tak
samo, jak w przypadku mojego męża. Są siebie warci. Pójdę już.
W ogóle nie powinnam była tu przychodzić. To i tak nie miało
sensu. Mojego małżeństwa, nic nie jest w stanie uratować -
ostatnie słowa wypowiada płaczliwym tonem. Praktycznie wybiegając
na ulicę. Było mi jej okropnie żal. Wydawała się dobrym
człowiekiem, który w żaden sposób, nie zasłużył sobie na coś
takiego. Przed chwilą mogłam zobaczyć na własne oczy, jak moja
siostra zniszczyła życie kolejnej niewinnej
osobie.
Wracam
do środka. Zupełnie rozbita i z ogromnym mętlikiem w głowie.
Czegoś takiego, nie
spodziewałam
się nawet w najgorszych koszmarach. Nie miałam pojęcia, co teraz
będzie. Wszystko w
jednej sekundzie,
skomplikowało się po prostu do granic możliwości. Kolejne osoby,
zostały wplątane w pozbawioną większego sensu grę Melanie.
Swoimi nieprzemyślanymi decyzjami, krzywdziła innych i skazywała
na ogromne cierpienie postronne
osoby. Była skończoną egoistką, która martwiła się wyłącznie
o swoją osobę.
Sięgam
po swój telefon, wybierając raz po raz numer siostry. Jednak każda
moja próba kontaktu
z nią, zostaje zignorowana. Byłam pewna, że robi to specjalnie. W
końcu nigdy, nie rozstawała się ze swoim telefonem, nieustannie z
niego korzystając. Po kolejnej bezskutecznej próbie, daję sobie
zwyczajnie spokój. Uznając,
że nie ma to najmniejszego sensu.
Nie
pozostawało mi więc, nic innego niż cierpliwie na nią tutaj
poczekać. Z nadzieją, że niedługo raczy się pojawić. Musiałam
z nią wszystko wyjaśnić. Miałam dość kłamstw i niedomówień z
jej strony. Chciałam poznać całą prawdę, choćby była ona czymś
nie do zaakceptowania dla większości żyjących ludzi.
Siedzę
przy kuchennym stole, trzymając w drżących z nerwów dłoniach,
drugi już kubek kawy. Gdy słyszę głośny odgłos, zamykania drzwi
wejściowych. Bez większego zastanowienia, udaję się w ich
kierunku. Stając twarzą w twarz z niczego nieświadomą Melanie.
Która dość
zaskakująco, jak dla mnie. Znajdowała
się w dość kiepskim nastroju. W
ostatnich dniach, często nie dopisywał jej humor i wyglądała na
przygnębioną. Jakby coś ją gnębiło. Coś z czym nie potrafiła
sobie sama poradzić.
-
Rose, co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być u mamy w szpitalu? -
zastanawia się, wyraźnie zaskoczona moją obecnością w domu.
-
Może i powinnam, ale dzięki tobie nie mogę. Musimy porozmawiać -
mówię poważnym tonem głosu, ale nie robi on na niej większego
wrażenia.
-
Nie mam czasu, ani ochoty na żadne pogawędki z tobą. Od dawna nie
mamy o czym ze sobą rozmawiać. Poza tym, za
chwilę ponownie wychodzę - patrzy na mnie z obojętnością,
próbując wyminąć i zniknąć na górze, zapewne w swoim pokoju.
-
Śpieszysz się tak na spotkanie z Florianem? - pytam z szokującą
ją bezpośredniością. Sprawiając, że zatrzymuje się niczym
zaklęta w jednym miejscu.
-
Nie mam pojęcia, o kim mówisz - próbuje udawać i gra na zwłokę.
Ale nie zamierzam jej w żadnym wypadku odpuścić. Miałam
dość wiecznego
pobłażania jej osobie.
-
Daj spokój. Możesz przestać udawać, bo i tak na nic ci się to
nie zda. Wiem o wszystkim. O waszym romansie, jego rodzinie i o tym,
że jest twoim wykładowcą. Jego żona, raczyła mnie o tym dziś,
dość dobitnie poinformować. W co ty się w ogóle wpakowałaś?
Myślałam, że jesteś dużo rozsądniejsza - odwraca się z
wypisanym na twarzy szokiem w moim kierunku. Wyraźnie przerażona z
powodu odkrycia przeze mnie prawdy. Zupełnie się tego nie
spodziewała. Żyjąc w przekonaniu, że ten sekret, nigdy nie ujrzy
światła dziennego.
-
Rose, błagam cię. Nie mów o tym nikomu. To już skończone. Nikt
nie może się o tym dowiedzieć. Jeśli to się stanie, będę
skończona. Wszyscy się ode mnie odwrócą - kręcę z
niedowierzaniem głową, że ma w ogóle odwagę, prosić mnie o
takie rzeczy. Po tym wszystkim, co mi zrobiła.
-
Nie obawiaj się, nie zrobię tego. Ponieważ sama powiesz o
wszystkim Stephanowi
i
to jeszcze dziś, a potem rodzicom, gdy mama poczuje się lepiej.
Teraz nie ma nawet o tym mowy, ze względu na jej stan. Dosyć tych
kłamstw i życia w iluzji. Udawania, że wszystko jest w porządku,
rozumiesz? I tak trwało to, zbyt długo - pozostaję niewzruszona na
jej błagania i proszącą minę. Za nic, nie mogłabym zataić
prawdy przed bliskimi i pozwolić, aby Melanie, nadal ich tak
perfidnie okłamywała. Pozbawiam tym samym, moją siostrę ostatnich
złudzeń, że uda się jej uniknąć odpowiedzialności za swój
romans.
-
Mama o wszystkim już wie. Dowiedziała się przypadkiem tamtego
ranka, gdy dostała zawału. Usłyszała moją rozmowę z Florianem i
ogromnie się zdenerwowała. Być może, to właśnie ta wiadomość,
spowodowała załamanie jej zdrowia. Wiesz, jak trudno jest żyć ze
świadomością, że przyczyniłaś się do walki o życie swojej
matki? To dlatego, nie potrafiłam być przy niej. Nie mogłam znieść
poczucia winy i wyrzutów sumienia. A to wszystko przez ciebie.
Gdybyś pogodziła się z przeszłością i przestała ją
roztrząsać. Mama nadal, byłaby po mojej stronie i mogłabym jej
spokojnie wszystko wytłumaczyć. Nie przyjęłaby się tak tym
wszystkim. Łatwo ci jest mnie oceniać, ale tak naprawdę nie masz o
niczym pojęcia. Nie wiesz, jak to jest być mną. Nie masz pojęcia,
dlaczego czasami postępuje tak, a nie inaczej - zaczyna płakać,
przestając nad sobą panować. Po raz pierwszy od dawna, jej maska
pozorów spada. Ukazując pogubioną i bezbronną dziewczynę. Nie
potrafię jej jednak współczuć. Szczególnie, gdy dociera do mnie
sens jej słów. Nie mogłam
pogodzić się z tym, że mogła przyczynić się do ostatniego
nieszczęścia, które spotkało naszą mamę. Zaczynałam się też
domyślać, co takiego chciała mi wczoraj powiedzieć nasza
rodzicielka. Ktoś zdążył ją jednak uprzedzić.
-
Dlaczego, Melanie? Dlaczego wplątałaś się w ten niemający od
samego początku sensu romans? Wiedząc, że wyrządzi on tyle krzywd
innym osobom - próbuję dowiedzieć się, czym się kierowała. Co
ją do tego skłoniło? Miała przecież wszystko. Od niepamiętnych
czasów, nie mogła opędzić się od tłumu wielbicieli. W dodatku,
przez prawie cały ten czas, była w związku z kimś, kogo w podły
i egoistyczny sposób mi odebrała.
-
Dlaczego? Bo po prostu się zakochałam i po raz pierwszy, chciałam
doświadczyć prawdziwego smaku miłości. Poczuć się przez kogoś
kochaną i uwielbianą. Myślałam, że to w końcu ten właściwy.
Któremu na mnie zależy. Ale kilka dni temu, boleśnie się
rozczarowałam, gdy nakryłam go z inną dziewczyną z mojego roku.
Okazał się taki sam, jak wszyscy przed nim. Służyłam mu
wyłącznie do zabawy. Wszystko skończyło się, jak zawsze.
Dlaczego nikt nie może mnie szczerze pokochać? Dlaczego nie mogę
znaleźć kogoś, kto naprawdę mnie uszczęśliwi? - pyta
zrozpaczona. Jednak ja milczę, nie umiejąc odnaleźć w sobie
współczucia dla własnej siostry. Choć przez jedną sekundę,
bardo tego chciałam. Była w końcu moją rodziną. Szybko
jednak przypominam sobie, wszystkie przepłakane przeze mnie wieczory i bezsenne nocy, które mi zafundowała. Każde kłamstwo i zadane mi
przez to cierpienie, jakich dopuściła się przez te wszystkie lata.
-
Poznałam Floriana przypadkiem w bibliotece, podczas nauki do jednego
z egzaminów. Szukaliśmy tej samej książki. Wtedy dowiedziałam
się, że jest jednym z nowych wykładowców na uczelni. Bardzo
szybko, złapaliśmy ze sobą świetny kontakt i zaczęliśmy się
spotykać. Na początku
wyłącznie, aby podyskutować o nauce. Wymienić się uwagami, czy
aby pomógł mi wyjaśnić jakąś kwestię, której nie rozumiałam.
Ale z czasem, przerodziło się to w coś dużo poważniejszego.
Florian był moim ideałem mężczyzny. Wykształcony, inteligentny,
szarmancki, czuły. Potrafiący zadbać o kobietę i sprawić, aby
poczuła się wyjątkowo. Nie
przeszkadzała mi nasza różnica wieku, a nawet imponowała. Był
taki dojrzały, zupełnie inny od moich często jeszcze niedojrzałych
znajomych. Dał
mi to wszystko, czego inni nie potrafili. Adorował
mnie, zdobywał, podziwiał. Nie mogłam chcieć niczego więcej.
Przy nim na nowo odżyłam i poczułam się szczęśliwa. Miał tylko
jedną wadę. Nie mogłam mieć go na wyłączność. Od samego
początku, zaznaczył że nie odejdzie od żony, bo ma zbyt wiele do
stracenia. Przestałam więc na zostanie tą drugą, bo zbyt mocno go
kochałam, aby pozwolić mu odejść. Okazało się jednak, że to
nie jedyny powód, dla którego nie zamierzał nigdy związać się
ze mną na poważnie. On zwyczajnie mnie nie kochał, szukał tylko
odskoczni od monotonnego małżeńskiego życia. Byłam dla niego
wyłącznie, kolejną niezobowiązującą przygodą
- gorzki szloch Melanie, rozbrzmiewa w całym domu. Odbijając się
echem od ścian. Rozmazany tusz, spływa jej po policzkach.
Zostawiając widoczne ślady. W przypływie, głęboko uśpionych we
mnie siostrzanych uczuć. Podchodzę do niej i zwyczajnie przytulam,
po raz pierwszy od kilku dobrych lat. Czekając cierpliwie, aż się
uspokoi i będziemy mogły kontynuować rozmowę. Gdzieś
w bardzo odlegych zakamarkach mojego umysłu, zaczynało mi być jej
szkoda. Została
okrutnie wykorzystana i potraktowana, jakby była zwykłą rzeczą.
Zaczynałam nienawidzić tego, nadal praktycznie nieznajomego mi
mężczyznę.
-
Nie rozumiem tylko jednego. Skoro kochałaś Floriana, dlaczego nie
zostawiłaś w spokoju Stephana? On sobie niczym nie zasłużył na
bycie przez ciebie okłamywanym - gdy odsuwa się ode mnie.
Uspokojona na tyle, aby ponownie móc mówić. Postanawiam
poznać kolejne, niezrozumiałe dla mnie fakty.
-
Chciałam to zrobić. Nawet się już na dobre rozstaliśmy. Nie
widziałam, żadnego sensu w dalszym trwaniu naszego związku.
Męczyliśmy się wyłącznie ze sobą. Już wtedy wiedziałam, że
on nigdy nie będzie w stanie mnie pokochać, bo nie uda się mu o
tobie zapomnieć. Zresztą dla mnie także, zaczynał coraz mniej
znaczyć. W końcu oddałam swoje serce Florianowi. Pozwoliłam więc
mu odejść i ułożyć sobie życie. Zamierzałam nawet z czasem,
przyznać się do kłamstw z przeszłości, przez które ze sobą
zerwaliście. Coraz częściej tego żałowałam i chciałam w jakiś
sposób, przynajmniej spróbować to naprawić. Ale kilka dni po
naszym rozstaniu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To był
dla mnie szok. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie planowałam tego.
Jakby tego było mało, Florian nie chciał nawet słyszeć o mojej
ciąży. Twierdząc, że to nie jego problem. Od tamtej pory, zaczęło
się między nami wszystko psuć - nie mogłam uwierzyć, że okazał
się on, aż tak bezwzględnym człowiekiem. Zupełnie
nieodpowiedzialnym. Postąpił,
jak zwykły tchórz i prostak.
-
Więc postanowiłaś, wmówić dziecko Stephanowi? Wiedząc, że na
pewno weźmie za nie odpowiedzialność. Nie chcąc tym samym, zostać
samotną matką - przerywam jej, przewidując możliwe zakończenie
tej opowieści.
-
Mylisz się. Wiem, że byłby ci na rękę taki scenariusz. Ale
niestety, muszę cię rozczarować. Tak naprawdę nie wiem, który z
nich jest ojcem. Ojcostwa żadnego z nich, nie mogę wykluczyć. Do
tego potrzebne będą badania, których Stephan na pewno zażąda,
gdy tylko się o wszystkim dowie. Każdego dnia modlę się jednak,
aby to on okazał się ojcem mojego dziecka. Wtedy przynajmniej
będę spokojna, że niczego mu nie zabraknie. Bez względu na to,
jak potoczy się nasza dalsza relacja. Chciałam tego ślubu, aby
zapewnić dziecku, choć odrobinę poczucia stabilności i
szczęśliwego dzieciństwa. Robiłam to wszystko dla niego. Ja
naprawdę nie jestem, aż takim potworem za jakiego mnie uważasz -
determinacja w głosie Melanie jest porażająca. Miałam wrażenie,
że naprawdę kochała dziecko, które się w niej rozwija i chciała
dla niego, jak najlepiej. Wyglądało to tak, jakby liczyło się dla
niej tylko jego dobro.
Gdy
chcę już zakończyć tą emocjonującą rozmowę. Zauważam spory
grymas bólu na jej twarzy. W dodatku po
chwili,
łapie się delikatnie za brzuch. Zaczynałam się obawiać, że
silny stres, jakiego
dziś doświadczyła. Źle wpłynął na dziecko.
-
Melanie, wszystko w porządku? - pytam zmartwiona. Nie chciałam,
aby ta bezbronna istotka, poniosła jakiekolwiek
konsekwencje błędów dorosłych.
-
To tylko niewielki skurcz. Zaraz mi przejdzie - odpowiada, krzywiąc
się coraz
mocniej z
bólu.
-
Musisz się położyć. Chodź, pomogę ci - wspólnie pokonujemy schody, prowadzące na piętro. Następnie zaprowadzam ją do pokoju,
pomagając wygodnie ułożyć się na łóżku.
Mając nadzieję, że za moment jej stan się unormuje i nie będzie
wymagana wizyta lekarza.
Siadam
obok niej, starając się znaleźć jakieś rozwiązanie tej
wyjątkowo pogmatwanej sytuacji w jakiej mimowolnie się znalazłam.
Jednak żadne racjonalne wyjście, nie przychodziło mi do głowy.
-
Wiesz, że to właśnie Stephana najbardziej ci zawsze zazdrościłam?
Tej miłości, jaką cię obdarzył. Czy chociażby tego, w jaki
sposób na ciebie patrzy. Od niepamiętnych czasów był gotów,
zrobić dla ciebie wszystko. Pomyślałam więc, że gdy ci go
odbiorę. To moją osobę, obdarzy tym wszystkim, co było
przeznaczone dla ciebie. Ogromnie się pomyliłam. Nikogo nie da się
zmusić do miłości. Teraz przyjdzie mi za wszystko zapłacić.
Prędzej, czy później do siebie wrócicie, a ja zostanę sama -
Melanie przerywa milczenie, jakie między nami zapanowało. Wyraźnie
jej bóle ustąpiły, ponieważ znów mówiła do mnie normalnym
głosem.
-
Naprawdę czegokolwiek mi zazdrościłaś? - nie
dowierzam.
W końcu to ona od zawsze była tą ładniejszą, popularniejszą,
czy mądrzejszą. To
ja, zawsze czułam się od niej gorsza.
-
Było tysiące takich rzeczy. Zazdrościłam ci szczerych i
prawdziwych przyjaciół, na których zawsze mogłaś liczyć. Uporu
w spełnianiu założonych sobie celów, czy chociażby tej dobroci,
jaką od zawsze w sobie posiadałaś. Ja nigdy nie potrafiłam,
poświęcać się dla dobra innych. Postępując
w setkach przypadków egoistycznie, czym odpychałam od siebie
normalne osoby. Wszystkie moje przyjaźnie od zawsze były oparte na
kłamstwach i wzajemnej rywalizacji. Nigdy nie miałam obok siebie, kogoś komu mogłam w pełni zaufać. To
chyba przez tą zazdrość, zaczęłam cię stopniowo nienawidzić.
Nie mogłam znieść tego, że z łatwością zdobywasz wszystko, co
dla mnie, nigdy nie będzie osiągalne - Melanie po raz pierwszy w
życiu, przyznaje się do swoich słabości. Przestaje grać idealną
i radząca
sobie ze wszystkim
dziewczynę. Myślącą, że może mieć wszystko, co sobie tylko
zażyczy.
-
Zadzwonię do Stephana i poproszę, aby tu przyszedł. Jestem
pewna, że tym razem znienawidzi mnie na zawsze. Czas
jednak
do
wszystkiego się mu przyznać. Wolę mieć to już za sobą -
popieram jej zdanie w tej kwestii. Wystarczająco
długo żyli w kłamstwie.
-
W takim razie, pojadę odwiedzić mamę. Powinniście wyjaśnić
sobie wszystko w cztery oczy - opuszczam jej pokój, a niedługo
potem też dom. Mając nadzieję, że Melanie tym razem, dotrzyma
słowa i nie będzie próbowała niczego kombinować. Aby po raz
kolejny, ugrać coś dla siebie. Wydawała
się być pogodzona z możliwymi konsekwencjami swoich wyborów.
Liczyłam więc, że chociaż raz, przyzna się w pełni do swoich
błędów.
Pokonuję
drogę, dzielącą mnie od szpitala. Z poczuciem, że przed nami
wszystkimi, wciąż bardzo daleka droga do poukładania swojego
życia. Wciąż wiele kwestii, pozostawało niewyśnionych.
Czułam się w tym wszystkim zagubiona. Posiadałam w sobie, ogromnie
dużo sprzecznych uczyć. Nie wiedziałam, jak się zachować w
obecnej sytuacji i co postanowić, odnośnie swojej dalszej
przyszłości. Choć powinnam się cieszyć, że do ślubu Melanie i
Stephana prawdopodobnie nie dojdzie. Zwyczajnie
tego nie
potrafiłam, ponieważ wiedziałam ile będzie go kosztowało
poznanie prawdy, skrywanej przez Mel. Na jakiś sposób, także jej
było mi żal.
Choć wyrządziła wiele krzywd, nadal była bliską mi osobą i nie
potrafiłam, cieszyć się z jej nieszczęścia.
Jakby
tego było mało. Wciąż miałam przed sobą do podjęcia decyzję,
co dalej z Erickiem i naszym związkiem. Wiedziałam, że musiałam
jak najszybciej rozwiązać tą kwestię i przestać go trzymać w
niepewności. Może ostatnio,
nie było między nami najlepiej, ale mając na uwadze ile dobrego,
zrobił dla mnie w ciągu kilku wcześniejszych tygodni. Zwyczajnie
nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Musiałam
mu w końcu, jasno powiedzieć na czym stoi.
Kilka
następnych godzin, spędzam w towarzystwie mamy. Starając się, jak
najmniej myśleć o rewelacjach poranka. Zapewniam
ją
przy okazji, że nie mam jej za złe, iż nie powiedziała mi od razu
o romansie Melanie. Rozumiałam jej wahanie i niepewność, jak
powinna ostatecznie postąpić. Jakby
do tego nie podchodzić,
obydwie byłyśmy jej córkami, co stawiało ją w dość niezręcznym
położeniu.
Późnym
popołudniem, wpatruję się w szpitalne okno. Zastanawiając, jak
Stephan zareagował na wyznanie Melanie. Miałam nadzieję, że jakoś
się trzymał i nie wpadł na jakiś głupi pomysł, aby
odreagować wszystko, czego się od niej dowiedział.
Doskonale go znałam i widziałam, że nie znosił być okłamywanym.
Zwłaszcza przez bliskie mu osoby. Dlatego, jeszcze mocniej się o
niego martwiłam. Kilkanaście już razy sprawdzałam, czy nie
próbował się ze mną skontaktować, ale mój telefon milczał.
Powodując u mnie, coraz większą nerwowość.
-
Rose, jedź do niego. Przecież wiem, że tego chcesz - słowa
wypowiedziane przez mamę, wyrywają mnie z głębokiego
zamyślenia.
-
O czym ty mówisz? - pytam, nie do końca rozumiejąc, co miała na
myśli.
-
O Stephanie. Doskonale wiem, że się o niego martwisz. Masz to
wypisane na twarzy. Powinnaś być teraz przy nim. Na pewno cię
potrzebuje. Nikt inny, przecież
go lepiej
nie rozumie niż
ty.
Mimo że nigdy
nie
kochał
Melanie, nie wierzę w to, że nie poczuł się zraniony. To
zwyczajnie niemożliwe. Zbyt wiele ich łączyło, aby przejść
obojętnie obok
tego, co zrobiła
- słucham z dużym
skupieniem rady, której mi udziela. W pełni się z nią
zgadzając.
-
Masz rację. Powinnam spróbować go wspierać i jakoś pocieszyć.
On na pewno, zrobiłby dla mnie to samo. Zresztą już to zrobił.
Był przy mnie cały czas, gdy czekaliśmy na poprawę twojego stanu
zdrowia - zbieram się w pośpiechu do wyjścia. Uprzednio żegnając
się z mamą. Wiedząc,
że tata za chwilę kończył
pracę i przyjdzie ją odwiedzić. Jego reakcji na wieść o romansie
jego młodszej córki, także się obawiałam. Już wcześniej, był
bardzo rozczarowany jej postawą.
Stoję
przed znanym mi, niemal na pamięć domem Stephana. Czekając, aż
ktoś zaprosi mnie do środka. Chciałam się z nim, jak najszybciej
zobaczyć. Nie mogąc dłużej znieść niewiedzy, co
się z nim działo.
-
Rose, jak dobrze, że jesteś. Spadłaś mi chyba z nieba. Może
tobie się uda, porozumieć z moim synem. Kilka godzin temu, wpadł
do domu niczym tornado i zamknął się u siebie. Niczym obrażony
nastolatek. Zupełnie na nic nie reaguje i nic do niego nie dociera -
słyszę zdezorientowanie w głosie jego mamy, która nadal
pozostawała nieświadoma nowych faktów, odnośnie podwójnego życia
mojej siostry. Niestety jej słowa, nie napawały mnie optymizmem.
Wyglądało na to, że było gorzej niż myślałam.
-
W takim razie, pójdę do niego. Za nim, naprawdę ciężkie
przedpołudnie. Mogę? - nie wdaję się w większe szczegóły.
Uznając, że to nie ode mnie, powinna dowiedzieć się prawdy.
-
Oczywiście, że tak. Nie musisz nawet pytać. Wiesz, że zawsze
jesteś tu mile widziana - posyła w moją stronę delikatny uśmiech,
który odwzajemniam. Niemal od zawsze, miałam świetny kontakt z
moją rozmówczynią. Traktowałam ją prawie,
jak członka rodziny.
Pukam
niepewnie do drzwi, prowadzących do pokoju Stephana. Czekając na
zaproszenie z jego strony. Gdy się go jednak nie doczekuje, mimo
ponowienia mojej czynności.
Naciskam delikatnie
na klamkę, przekraczając próg pomieszczenia.
-
Mogę wejść? - pytam cicho. Patrząc na niego od razu zauważam, że
błądzi myślami daleko stąd. Dopiero po chwili, zwracając
na mnie
uwagę. Kompletnie zaskoczony moją obecnością.
-
Jeśli, chcesz - odpowiada z obojętnością. Był okropnie przybity.
Nie było mi łatwo na to patrzeć.
-
Wiem, że pewnie fatalnie się czujesz i żadne słowa tego nie
zmienią. Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć -
zapewniam go. Następnie siadam przy nim, kładąc swoją dłoń na
jego. Stephan jednak,
zupełnie nie reaguje na ten gest. Wpatrując się pustym spojrzeniem
w ścianę.
-
Mam wrażenie, że gram w jakimś kiepskim filmie. Przecież to jest
wprost nierealne. W jednej chwili dowiaduję się, że być może
wcale nie zostanę ojcem. A przez ostatnie miesiące, a nawet lata,
żyłem w jednym wielkim kłamstwie. Melanie najpierw przyczyniła
się do zniszczenia szansy na nasz związek, a teraz okazało się że
mnie zdradzała i nawet nie wie z kim jest w ciąży. Dla mnie to
zdecydowanie za wiele. Nigdy jej tego wszystkiego nie wybaczę -
odzywa się w końcu, gdy tracę na to nadzieję. Wiedziałam, że
cierpi. A najgorsza była świadomość, że nie mogę nic zrobić,
aby przynieść mu ukojenie. Tą mógł przynieść jedynie czas.
-
Teraz to wszystko, wydaje się czymś nie do zaakceptowania i
wytłumaczenia. Jednak za jakiś czas, spojrzysz na to z innej
perspektywy i spróbujesz się z tym pogodzić – wiedziałam z
własnego doświadczenia, że po pewnym czasie, gdy emocje opadną,
łatwiej jest się pogodzić z niesprawiedliwością i przykrymi
doświadczeniami.
-
Mam się pogodzić z tym, że Melanie skutecznie udało się
zniszczyć mi życie i odebrać wszystko, co było dla mnie
najważniejsze? To raczej niemożliwe. Dlaczego ona, aż tak się na mnie uwzięła? – odpowiada z jawnym
zniechęceniem na moje wcześniejsze słowa.
-
Jednak, chyba nie wszystko udało się jej zniszczyć. W końcu
jestem tu z tobą - próbuję go pocieszyć, choć w minimalnym
stopniu.
-
Rose, może to nie jest do tego odpowiedni moment. Ale muszę po
prostu
to wiedzieć. Aby móc zacząć, układać na nowo swoje rozsypane
życie. Co zrobisz, jeśli okaże się, że to jednak ze mną Melanie
jest w ciąży? Dasz
mi szansę
na odbudowanie naszej relacji, czy okaże się to dla ciebie, czymś
nie do pogodzenia? - spogląda na mnie z wyczekiwaniem. Wiedząc, że
od mojej odpowiedzi wiele zależy. Zastanawiam się nad nią tylko
przez chwilę, będąc jej stuprocentowo pewna. Choć jeszcze
wczoraj, targały mną spore wątpliwości. Po tym wszystkim, co dziś
się stało. Zwyczajnie zniknęły, upewniając mnie w tym, że to
jedyna słuszna decyzja, jaką
mogłam podjąć.
-
Wyniki tych badań, nie mają już dla mnie znaczenia. Bez względu
na to, co wykażą. Chcę, abyśmy jeszcze raz spróbowali -
odpowiadam bez żadnego wahania. Patrząc wprost w jego oczy. Jeszcze
do niedawna, byłam pewna że to jego dziecko, ale nawrt mimo tego, nie udało
mi się o nim zapomnieć. Zrozumiałam więc, że tak naprawdę
posiadanie przez niego potomstwa, nie może mieć decydującego
wpływu na to, czy ponownie będziemy
razem.
-
Naprawdę? Nie masz nawet pojęcia, ile razy marzyłem, aby usłyszeć
od ciebie te słowa - uśmiecham się delikatnie, słysząc że
odzyskał choć cząstkę optymizmu i entuzjazmu w
swoim głosie.
-
Potrzebuję tylko trochę czasu, aby wszystko sobie poukładać i na
spokojnie przemyśleć. Ostatnio, zbyt wiele się wydarzyło i nie
chcę się z niczym śpieszyć. A przede wszystkim, rozpoczynać
naszego związku w momencie, gdy nie pozamykaliśmy starych. Moje
życie w głównej mierze, toczy się teraz w Londynie. To z nim
wiązałam swoją przyszłość. Dlatego będę musiała do niego na
jakiś czas wrócić. Zastanowić się, co z moją pracą i
innymi dość istotnymi sprawami, aby móc je pozamykać.
W dodatku, muszę
wyjaśnić
sobie ostatecznie wszystko z Erickiem. Ty także, masz kilka spraw do
rozwiązania. Kwestie ślubu, badań DNA, ewentualnej próby
porozumienia się z Mel. Przed nami, jeszcze długa droga do
zamknięcia, pewnego etapu w naszym
życiu.
Bez którego, nie możliwa jest nasza wspólna przyszłość -
wolałam zacząć wszystko z czystą kartą i raz na zawsze,
odgrodzić teraźniejszość od przeszłości.
To był jedyny sposób, aby mogło się nam udać. Liczyłam się z
tym, że będę musiała poświęcić wiele rzeczy, aby nasz związek
mógł zaistnieć. Byłam na to jednak gotowa. Możliwość zaznania
szczęścia u boku Stephana, była warta każdej ceny.
-
Poczekam na ciebie, ile tylko trzeba. Obiecaj mi tylko, że wrócisz
- przypominam sobie, że kiedyś już
poprosił
mnie o to samo. Wtedy nie udało mi się zrealizować tej
obietnicy.
-
Obiecuję i tym razem dotrzymam słowa - przytulam się mocno do
niego. Przypominając przy okazji o ostatniej propozycji mojego
przełożonego, która nigdy nie była, bardziej kusząca niż w tym
momencie.
Do
późnych godzin nocnych, spędzamy ze Stephanem czas tylko we dwoje.
Jak za dawnych czasów, gdy nie potrzebowaliśmy nikogo innego poza
sobą. Od zawsze, najlepiej czuliśmy się w swoim towarzystwie,
doskonale rozumiejąc siebie nawzajem. Do
tego stopnia, że w
dzieciństwie, często jedno z nas kończyło wypowiedź drugiego, ku
przerażeniu innych dzieci. Które uważały, że porozumiewamy się
ze sobą w myślach. Często dlatego stroniły od nas, ale nam to nie
przeszkadzało,
bo nadal mieliśmy siebie i
nie potrzebowaliśmy nikogo innego.
Rozmawiamy
o wielu rzeczach, dotyczących naszej wspólnej przyszłości.
Nadajemy jej delikatne zarysy, które pewnie nie raz i nie dwa ulegną
znacznej metamorfozie. Robię jednak wszystko, aby odciągnąć
myśli Stephana od dzisiejszego wyznania Mel i na jakiś sposób,
poprawić mu humor. Co
powoli, zaczyna odnosić rezultaty.
-
Zrobiło się strasznie późno, powinnam się zbierać - mówię,
gdy za oknami dawno zapadła
ciemność, a niebo świeci się tysiącem gwiazd.
-
Przecież możesz zostać tutaj - proponuje, a ja nie widzę
przeszkód, aby na to przystać.
-
Skoro tak, to
z
przyjemnością zostanę. Przy okazji przekonam się, czy nadal masz
tak wygodne łóżko, jak kiedyś - kładę się na nie ze śmiechem.
Za chwilę, znajdując się w silnych objęciach Stephana, które od
zawsze były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na świecie.
-
Zaraz możemy to sprawdzić - całuje mnie zachęcająco, ale studzę
jego zapał, gdy zaczyna schodzić swoimi ustami na moją szyję
-
Nawet o tym nie myśl. Twoja mama, znajduje się za ścianą -
upominam go. Odsuwając się lekko. Ku
jego niezadowoleniu, które wywołuje u mnie poczucie robawienia.
-
To już
kolejny
argument, za jak najszybszym znalezieniem
dla nas jakiegoś mieszkania. W innym przypadku, nie będziemy
mieli, nawet grama prywatności - odpowiada mi z pełnym
przekonaniem,
ponownie do siebie przytulając.
-
Zdaję się w tej kwestii na ciebie. Przynajmniej się na czymś
skupisz, podczas mojego pobytu w Londynie - najchętniej wcale bym
tam nie wracała, ale wiedziałam że było to, zwyczajnie
niemożliwe.
-
Kiedy masz
zamiar tam wrócić?
- chce poznać moje plany, dotyczące wyjazdu.
-
Jak tylko wypiszą mamę ze szpitala. Być może za jakiś tydzień,
będzie to już możliwe - przypuszczam na podstawie, ostatnich
rozmów z jej lekarzem.
-
Przynajmniej
mamy, jeszcze kilka dni dla siebie – próbuje się pocieszyć.
-
Postaram się niczego nie przeciągać i jak najszybciej załatwić,
ale to nadal może trochę potrwać. Musimy cierpliwie to przeczekać
– miałam tylko nadzieję, że nasza kolejna rozłąka nie skończy
się, jak poprzednia. Która praktycznie, wszystko zniszczyła.
-
Kocham cię, Rosie - słyszę, gdy prawie zasypiam. Nie potrafię
powstrzymać uśmiechu, a uczucie radości rozlewa się po całym
moim wnętrzu. Uwielbiałam słyszeć te słowa z jego ust.
-
Ja też cię kocham, Stephan. Jak nikogo innego - odpowiadam,
upewniając go w moich uczuciach. Które miałam nadzieję, że
pozwolą nam przezwyciężyć wszystkie przeciwności, jakie staną na naszej drodze do szczęścia.
Przeczytałam jeszcze przed drzemką po podróży, ale dopiero teraz dopisuję komentarz. Sorki za opóźnienie.
OdpowiedzUsuńPrawda wyszła na jaw! Już wiemy kim dla Melanie jest tajemniczy Florian. Podoba mi się imię, takie niespotykane :D I wiesz co? Wcale mi jej nie żal :) Sama się prosiła i ściągała na siebie tą złą energię. To tylko i wyłącznie jej wina, chociaż ciężko też pisać, że jest winna zakochania się w nieodpowiednim człowieku. Z drugiej strony chyba wiedziała w co się pakuje?! Żonaty mężczyzna z rodziną, to chyba jasne, że miałby za dużo do stracenia wybierając ją. Jej tłumaczenia i słowa, że zawsze zazdrościła Rose do mnie nie trafiają. Zawsze była, jest i będzie wiedźmą, przynajmniej dla mnie. Mam jeszcze nadzieje, że dziecko okaże się tego profesorka od siedmiu boleści, wtedy byłaby bomba i wszystko mogłoby się skończyć pięknie :D
Stephan musiał być mega wstrząśnięty słysząc prawdę. Ta debilka i tak wystarczająco namieszała i popsuła mu życie, a teraz dołozyła jeszcze oliwy do ognia. On jest po prostu zbyt dobrym człowiekiem, którego łatwo było wykorzystać i wrobić. Mam nadzieję, że mimo wszystko, gdzieś w głębi duszy poczuł tą ulgę, że jak się uda to teraz będzie miał czysty start.
Na prawdę Rose i Stephan zasługują na wszystko co najlepsze i już nieważne czyje okaże się dziecko, to życzę im szczęśliwego zakończenia.
Życzę weny,
N
Ten rozdział potwierdził większość moich przypuszczeń, co mnie bardzo cieszy. Teraz bohaterowi w końcu mają jasny obraz sytuacji i będą mogli coś zrobić ze sowim życiem.
OdpowiedzUsuńZacznijmy może od Floriana. To on stał się teraz głównym czarnym charakterem w opowiadaniu. W końcu jest cholernym casanovą, który głęboko gdzieś ma swoją rodzinę, dzieci, żonę i woli podrywać młode dziewczyny. I to jeszcze w najbardziej obrzydliwy sposób, czyli dając im wrażenie, że są kochane, że ktoś o nie dba i że to prawdziwa miłość. A potem po prostu je porzuca, by zająć się kolejną. Tacy faceci są najgorsi, więc niech Floriana dosięgnie najsurowsza kara.
Melanie trochę się zrehabilitowała, ale tylko odrobinkę. Nadal uważam, że przez te wszystkie lata postępowała okropnie. Była samolubna i egoistyczna. Nic więc dziwnego, że nie miała prawdziwych przyjaciół. I jeszcze ta złośliwość wobec siostry… serio, czy nie można było po prostu porozmawiać? Tylko od razu utrudniać Rose życie.
Ale teraz ma za swoje. Jej kochanek zostawił ją bez słowa, jest w ciąży nie wiadomo z kim, a dodatkowo straciła też Stephana. I jeszcze dodatkowo wyszło na to, że nie potrafi ogranąć własnego życia. Dobrze, że chociaż rodzina raczej się od nie odwróci. Są od niej lepsi, więc mimo wszystko wybaczą jej, choćby ze względu na nienarodzone dziecko.
Nie dziwię się, że Stephan ta gwałtownie zareagował na otrzymaną informacje. W końcu dowiedział się, że był zdradzany, a dodatkowo jest spore prawdopodobieństwo, że jednak nie zostanie ojcem. A jestem pewna, że zdążył się przywiązać się do tego dziecka, pokochać je. Jeśli okaże się, że to jednak dziecko Floriana, to na pewno będzie załamany.
Na szczęście ma obok siebie Rose, która będzie go wspierała niezależnie od wyników testów DNA. W końcu wszystko się wyjaśniło, więc teraz mogą bez większych przeszkód budować swoją przyszłość. Nawet jeśli dziecko okaże się być Stephana, to na pewno uda mu się jakoś dogadać z Melanie co do opieki. Po tym wszystkim co przeszli, on i Rose zasługują na szczęście.
Ode mnie to tyle. Coś czuję, że zbliżamy się do końca tego opowiadania, ale i tak dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ani trochę nie jest mi żal Melanie. Ma to na co sama sobie zapracowała.i choćby niewiem co się działo nie będzie mi jej żal. To że się zakochała nie trafia do mnie. W końcu wiedziała że Florian jest żonaty. Po co zaczęła w to brnąć. Zakochują się coraz mocniej.
OdpowiedzUsuńŻal mi za to jego żony. I Stephana . Bo mimo tego że tak łatwo dał się wkręcić Melanie. Już dawno mu wszystko włączyłam 😉 Chłopak musiał być naprawdę zszokowany rewelacjami jakie usłyszał.Mam tylko nadzieję że dziecko okaże się Floriana i wszystko dobrze się poukłada. Rose w końcu dała mu szansę. Jej, tak długo na to czekałam. Od początku im kibicowałam. Mimo że chłopak na początku trochę mnie zdrażnił 😉 Wszystko cudnie i pięknie. Tylko żal mi że już pomału to się kończy. Mam tylko nadzieję że szykujesz już coś nowego. Pozdrawiam. Czekam na kolejny rozdział jak zawsze z niecierpliwością.
Aby osłodzić trochę ten żal. 😉
UsuńSerdecznie zapraszam do zapoznania się z "tym czymś". Dopiero, co opublikowanym.
niebezpieczna-gra-uczuc.blogspot.com
Nie wiem jeszcze do końca, co z tego wyjdzie. Ale może się uda. 😊
Czytanie Twoich rozdziałów w moim wykonaniu wygląda następująco ... pochłaniam każde słowo, rozczarowuje się iż to koniec, a potem? Potem mam pustkę w głowie i nie wiem od czego zacząć komentarz, bo każde słowo wydaje mi się beznadziejne haha ^^
OdpowiedzUsuńPoznaliśmy nareszcie największą tajemnicę Melanie, oraz trochę zobaczyliśmy jej ludzką twarz. Ja, mimo wszystko, nadal nie pałam do niej sympatią i uważam, że wszystko co ją spotkało, to tylko i wyłącznie jej wina. Wszystko zaczęło się od zazdrości o siostrę, co jest kompletną głupotą. Zamiast zbliżyć się do Rose, która obdarzyłaby ją zapewne bezgraniczną miłością i zaufaniem, ona wolała odgrywać rolę nadętej księżniczki, manipulując oraz niszcząc kontakty matki z siostrą. Już wtedy zachowała się egoistycznie. Drugą sprawą jest oczywiście zniszczenie kolejnych relacji Rose ... tym razem ze Stephanem. I znów chodziło o chorą zazdrość. Bo ona też chciała takiej miłości! Cóż to za argument? Przecież nie jeden Stephan po świecie chodzi i uważam, że nie jeden chłopak obdarzyłby ją tym uczuciem, gdyby tylko nie chodziła z nosem do góry ^^ I cóż ... to co ją spotkało później, katastrofalne zakończenie romansu z mężczyzną, którego pokochała ... to po prostu nasza ukochana KARMA. Serio sądziła, że po wyrządzeniu tylu krzywd "los się do niej uśmiechnie"? Na dodatek budując szczęście na krzywdzie innych? To tylko pokazuje, jaką nadal jest egoistką. I to, co ją spotkało, wcale nie wzbudza we mnie żalu czy współczucia. Ona po prostu na to zasłużyła, więc mam nadzieję, że po tej całej sytuacji choć w małym stopniu zmądrzeje. Już sam fakt, że facet jej powiedział że nie zostawi nigdy żony, powinien jej dać do myślenia. Teraz najbardziej szkoda dziecka. I rzeczywiście, o ironio losu, najlepiej dla niego byłoby gdyby ojcem okazał się Stephan. Dlatego jestem ciekawa tych wyników jak mało kto!
Oh! I wiedziałam! Po prostu czułam, że zawał ich matki miał "drugie dno" i Melanie "maczała w tym palce". A potem bezczelnie oskarżała i atakowała o to Rose! I kolejny dowód na to, że wciąż w niej siedzi ta egoistka i nie zasługuje na żadne współczucie. Żadne jej łzy tego nie zmienią.
Nawet nie chce sobie wyobrażać co w tej chwili czuje Stephan. Melanie manipulowała jego życiem, oszukiwała, zdradzała ... to rzeczywiście brzmi jak kiepski film. Pogodził się z faktem, że zostanie ojcem, a teraz się okazuje że MOŻE nim będzie, a MOŻE nie. Najważniejsze jednak, że ma przy sobie Rose :) Dziewczyna pokonała własne wątpliwości i chce z nim być mimo wszystko. I bardzo dobrze! Bo skoro się kochają, to powinni być razem, a nie robić tak, aby innym było dobrze. W ten sposób komplikują wszystko i tak na prawdę nikt nie jest szczęśliwy. Tyle lat i przeciwności losu, a ich miłość nadal przetrwała ... dobrze, ze wzięli to pod uwagę ;) Mam nadzieję, że nie planujesz zepsuć im tego, bo oni wprost zasługują na szczęście!
Pozdrawiam serdecznie ;* ;* ;*
Czy jest mi szkoda Mel po tym wszystkim? Po tym, co zrobiła przede wszystkim Rosie, Stephanowi, swoim rodzicom, tej biednej kobiecie, której rozbiła rodzinę? Otóż nie. Ja rozumiem, wszystko wszystkim, bo przeważnie każda kobieta pragnie założyć rodzinę, kochać i być kochaną, wychowywać dzieci w ciepłej atmosferze i we własnym domu, ale żeby decydować się na takie egoistyczne zachowanie? Nie kupuję tego i w ogóle nie przemawiają do mnie jej argumenty. Zazdrościła Rosie, to zamiast z nią szczerze porozmawiać, jak siostra z siostrą to wolała wtrącić się w jej relację ze Stephanem i wszystko zniszczyć. Gdy już osiągnęła swój cel i z nim była to później zaczęło się między nimi psuć... Zamiast odejść od niego z honorem to wolała uwikłać się w romans z profesorem, który z góry był skazany na porażkę. I niech nie obarcza winą wszystkich wkoło, bo sama sobie na to zasłużyła. A teraz będzie cierpieć to dziecko, bo do tego wszystkiego nie wiadomo, kto będzie jego tatą, masakra! :( Ech... I do czego ją to wszystko doprowadziło? Straciła wszystko, niestety na własne życzenie. Oby chociaż po tym wszystkim zmądrzała i dostrzegła te wszystkie błędy, które popełniła, aby unikać podobnych w przyszłości.
OdpowiedzUsuńStephan dowiedział się o wszystkim, poznał prawdę, i nie dziwię mu się, że jest załamany... Melanie go zdradzała, okłamywała go, i do tego wszystkiego nie wiadomo, czy to on będzie tatą jej dziecka. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak on się musi czuć... Ale najważniejsze, że ma u swojego boku Rosie, która go wspiera i pomaga, jak nikt inny :) I wyznali sobie miłość! <3 Po tylu latach ich uczucie jest nadal takie samo. To piękne! Oby po tych wszystkich przeciwnościach losu udało im się być razem, bo naprawdę na to zasługują! <3
Ech... I okazało się, że za zawałem ich mamy stoi Mel... Dlaczego mnie to nie dziwi? Masakra. Ale najważniejsze, że wraca do zdrowia!
Ja mam nadzieję, że Ty tutaj planujesz szczęśliwe zakończenie! :D
Pozdrawiam ;*