piątek, 20 lipca 2018

Rozdział 17


Wczesnym przedpołudniem w jednej z wielu kwiaciarni w mieście. Z uśmiechem na ustach, kupuję bukiet ulubionych kwiatów mamy. Chcąc tym samym, sprawić jej trochę radości i jakoś uprzyjemnić, dłużący się niezmiernie czas pobytu w szpitalu.
Wiedziałam w końcu, jak bardzo uwielbiała zapach róż, które przywoływały wspomnienia naszego rodzinnego domu w Willingen. Na powrót do którego, będzie musiała, jeszcze trochę poczekać. Na razie nie było o tym, nawet najmniejszej mowy. Mimo że najgorsze, było już za nią. Nadal daleko było jej do pełni zdrowia. Lekarze codziennie wykonywali szereg badań i podkreślali, że przed nią długa droga do odzyskania pełni sił.

Potem także nie było mowy, aby wróciła do takiego trybu życia, jaki prowadziła przed przebytym przez nią zawałem. Czekało ją ogrom zmian i wyrzeczeń. Byłam pewna, że kilka pierwszych tygodni po powrocie do domu, będzie dla niej niezwykle trudne i prawdopodobnie, będzie wymagała czyjeś pomocy i obecności, aby dopilnował, czy rzeczywiście stosuje się do otrzymanych zaleceń. Dla mnie jednak najważniejsze było to, że żyje i będziemy miały okazję, wspólnie nadrobić stracony czas oraz naprawić nasze relacje. Świadomość, że znowu mogę z nią porozmawiać, czy zobaczyć doskonale znany mi uśmiech na jej twarzy, wywoływała u mnie ogromne poczucie radości i nadziei, że od teraz będzie już tylko lepiej, a nasza rodzina w niedalekiej przyszłości, zazna w końcu upragnionego poczucia spokoju i na nowo, odbuduje ze sobą zerwane więzy.





Od momentu, gdy moja rodzicielka przed dwoma dniami, odzyskała przytomność. Starałam się spędzać z nią tyle czasu, ile tylko się dało. Wypełniając niemal całe godziny, ustalonych przez szpital odwiedzin. Poświęcałyśmy je na rozmowy, dotyczące najprzeróżniejszych tematów. Mimo że w głównej mierze, to ja mówiłam przez większość czasu ze względu na ogromne osłabienie mamy. Cieszyłam się, że po raz pierwszy od kilkunastu lat, znowu zaczynałyśmy się świetnie rozumieć.

Nadal również, nie potrafiłam opisać szczęścia jakie poczułam, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy po odzyskaniu przez nią przytomności i usłyszałam swoje imię, wypowiedziane przez nią z ogromną troską i czułością. To był dla mnie, ogromnie wzruszający moment, który uświadomił mi, jak bardzo ważna jest dla mnie jej osoba, choć w przeszłości bywało między nami różnie. Byłam w końcu gotowa dać jej kolejną szansę i na nowo zaufać. Zapominając o latach faworyzowania Melanie i odsuwania mnie na boczny tor.
Zrozumiałam też, jeszcze jedną ważną rzecz. Pomimo, że od dawna nie byłam już dzieckiem, to nadal potrzebowałam jej wsparcia i troski równie mocno, jak kiedyś. Miałam nadzieję, że nareszcie odzyskam to, co utraciłam w dzieciństwie. Świadomość, że mama kocha mnie równie mocno, co swoją drugą córkę.






- Mamo, jak się dziś miewasz? Przyniosłam ci twoje ulubione kwiaty - zaczynam na powitanie. Całując ją delikatnie w policzek. Następnie wkładając bukiet do wazonu, stojącego na szafce.
- Dziękuję, są przepiękne, ale nie musiałaś się fatygować. Najważniejsza jest dla mnie twoja obecność. Od razu czuję się lepiej - uśmiecha się do mnie z wdzięcznością, gdy siadam na krześle obok jej łóżka.
- Cieszę się to słysząc. Najważniejsze jest dla mnie, abyś jak najszybciej wróciła do pełni sił. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo się o ciebie wszyscy martwiliśmy. Nie rób nam tego więcej - minione dni, były jednymi z najgorszych w moim dotychczasowym życiu. Miałam nadzieję, że nigdy więcej już nie powrócą.
- Od teraz wszystko będzie dobrze, córeczko. Możesz nareszcie odetchnąć. Nie mogłabym was zostawić. Wasza trójka to wszystko, co mam. Jesteście dla mnie najważniejsi - zapewnia mnie. A ja po raz pierwszy, naprawdę zaczynam wierzyć jej słowom.




Przez następne minuty, rozmawiamy o ostatnich wynikach jej badań, a także relacjonuje mi poranną rozmowę z lekarzem. Według którego, wszystko zaczynało powoli zmierzać w dobrym kierunku. Zapewniam ją także, że nie musi martwić się o tatę, bo staram się pilnować, aby należycie o siebie dbał. To niespodziewane załamanie jej stanu zdrowia, pokazało jeszcze jedną rzecz. Ogromną miłość moich rodziców, którzy mimo upływu lat i kilku kryzysów w ich małżeństwie. Kochają się równie mocno, jak na samym początku i nie widzą poza sobą świata. Od zawsze marzyłam o przeżyciu takiej miłości, jak ich.





Na pozór wszystko wydawało się być w porządku. Stan zdrowia mamy się stabilizował, udało się nam pogodzić, a nasza rodzina zaczynała znowu ją przypominać, a nie być jedynie pustym słowem. Ale, zbyt dobrze znałam swoją rodzicielkę, aby nie zauważyć, że coś przeżywa. Nie miałam tylko pojęcia, o co może chodzić. 
Ogromnie zastanawiało mnie, to dziwne samopoczucie mamy, która za wszelką cenę starała się udawać przede mną, że nie dręczą ją żadne zmartwienia.

- Co się dzieje? Co takiego cię trapi? Widzę przecież, że coś nie daje ci spokoju. Wiesz, że spróbuję ci ze wszystkim pomóc - pytam w końcu, gdy po raz kolejny, odpływa gdzieś daleko myślami.

- Rose, muszę powiedzieć ci o czymś ważnym. Nie mogę dłużej milczeć, bo w końcu okaże się, że jest za późno - sekundę po wypowiedzeniu przez nią tych niezrozumiałych przeze mnie słów. W drzwiach szpitalnej sali, pojawia się moja siostra. Przerywając tym samym, naszą właściwie nierozpoczętą rozmowę. Jak zawsze, miała świetne wyczucie czasu. 




- Jestem już, mamo. Dobrze cię widzieć w coraz lepszym stanie. Myślałam, że wykończy mnie, to czekanie na jakąś poprawę twojego stanu - Melanie podchodzi do niej, witając się. Przy okazji zupełnie ignorując moją osobę. Miała przynajmniej na tyle przyzwoitości, że nie wywoływała między nami awantur przy mamie. Aby niepotrzebnie jej nie denerwować. Stres w jej przypadku, był czymś absolutnie zakazanym.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że gdy tylko mama się obudziła. Udawała najbardziej zmartwioną jej stanem i wmawiała jej, że nie odstępowała jej osoby, ani na krok. Co było kłamstwem stulecia. Nie potrafiłam jednak, wyprowadzić z błędu naszej rodzicielki i rozczarować postawą młodszej córki, która nie widziała niczego, poza czubkiem własnego nosa.




- Zostawię was same, abyście spokojnie porozmawiały. Przyjdę później. Do zobaczenia - nie mogąc znieść dłużej, przebywania z Melanie w jednym pomieszczeniu. Wysłuchując jej żali i lamentów, jak to ona jest zawsze biedna i poszkodowana. Postanawiam się pożegnać.
- Do zobaczenia, Rose - odpowiada mi mama w akompaniamencie nienawistnego spojrzenia siostry, skierowanego w moim kierunku. Melanie, coraz gorzej znosiła fakt, że straciła status ulubienicy rodziców i zaczęła być traktowana w ten sam sposób, co ja. W dodatku nie mogła uwierzyć, że Stephan przestał spełniać każdą jej zachciankę i posłusznie znosić jej nieustanne wyrzuty. Oczywiście za ten stan rzeczy, obwiniała wyłącznie moją osobą, uznając że to przeze mnie, wszyscy przestali traktować , jak księżniczkę.






Opuszczam szpital w pogodnym nastroju. Rozkoszując się kolejnym ciepłym, letnim dniem w tym roku. Uwielbiałam tak pogodne dni, jak ten. Kiedy na niebie nie było, ani jednej chmury i mogłam w pełni korzystać z promieni słonecznych, muskających moją twarz swoim ciepłem. 

W połowie drogi, dzielącej mnie od hotelu, słyszę swój dzwoniący telefon. Dostrzegając na nim, imię przyjaciółki bez zastanowienia odbieram połączenie.

- Cześć, Lisa. Miło, że dzwonisz. Dawno nie miałyśmy okazji porozmawiać - witam się z nią. Zadowolona, że mogę ją usłyszeć.
- Cześć. Coraz bardziej, brakuje cię tutaj w Londynie. Nic się w ogóle nie dzieje - żali mi się, jak zawsze w swoim stylu. Nie potrafię przez to, powstrzymać swojego śmiechu.
- Ja też się za tobą stęskniłam. Brakuje mi twojej, codziennej dawki optymizmu - podczas swojego pobytu w Londynie, bardzo się z nią zżyłam. Co uświadomiłam sobie, dopiero gdy znalazłam się setki kilometrów od niej. 
- Słyszałam, że dostałaś, całkiem interesującą propozycję od redaktora. Dlaczego się niczym nie pochwaliłaś swojej najlepszej przyjaciółce? - wieści w naszej gazecie, jak zawsze roznosiły się z prędkością światła i niczego, nie dało się przed nikim ukryć. 
- Nie zdążyłam. Poza tym, rozmawiałam z nim wczoraj i nawet nie miałam czasu, aby choćby się nad tym wszystkim zastanowić. Wiesz, że gdybym się zgodziła. Wywołałoby to ponownie, ogromne zmiany w moim życiu. Nie wiem, czy jestem na to gotowa. Dał mi czas do końca miesiąca na odpowiedź. Zanim podejmę jakąś decyzję, najpierw muszę przekonać się, jak poukładają się pewne sprawy. Z niczym, nie będę się na pewno spieszyć - wracam pamięcią do odbytej wczorajszego wieczoru, dosyć zaskakującej rozmowy z przełożonym. Który kompletnie mnie zszokował swoją propozycją. W życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego. Przy okazji, studząc entuzjazm Lisy.
- Rose, wiem że to nie łatwa decyzja. Dlatego w pełni rozumiem twoje wahanie. Ale jestem przekonana, że skrycie marzyłaś o czymś podobnym. Zbyt dobrze cię już znam, abyś mogła zaprzeczyć. Nie będę na ciebie naciskać, ani czegokolwiek ci doradzać. Sama będziesz wiedziała, co dla ciebie jest najlepsze. Obiecaj mi tylko, że dowiem się pierwsza, co postanowiłaś - jej chęć bycia najlepiej poinformowaną o wszystkim, znów daje o sobie znać.
- Obiecuję, że nikt się przed tobą nie dowie - kończymy ten temat. Zaczynając dużo lżejszą rozmowę. Dowiaduję się między innymi, co ominęło mnie podczas nieobecności w redakcji. Oraz o jej, coraz bardziej zażyłej relacji z Theodorem. Która ku mojemu zdziwieniu, rozwijała się na razie bez zarzutów. Trzymałam kciuki, aby tym razem okazało się, że Lisa naprawdę odnalazła tego jedynego. Przy którym nareszcie, poczuje się szczęśliwa.






Wieczorem, kiedy kończę ostatnie poprawki nad swoimi włosami. Które po blisko godzinnej walce, udało mi się wyprostować i zmusić do współpracy.

Słyszę głośne pukanie do drzwi swojego pokoju. Podążam w ich kierunku z uśmiechem i poczuciem, jakiejś dziwnej ekscytacji. Będąc przekona, że ujrzę za nimi Stephana, z którym byłam umówiona. Bez wahania się zgodziłam, gdy tylko zaproponował wspólne spędzenie dzisiejszego wieczoru. W ostatnich dniach, nie mieliśmy zbyt wiele okazji do spotkań. Przez co, tęsknota za nim z każdym dniem, zaczynała coraz bardziej wzrastać. Nie miałam pojęcia, czy postępuję rozsądnie, ponownie angażując się w nasze niepewne i niegwarantujące niczego relacje. Ale chciałam ten ostatni raz, spróbować mu ponownie zaufać i uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone.

Najpierw musiałam się jednak dowiedzieć na czym stoję i poznać jego ostateczną decyzję, odnośnie ślubu z Melanie i ich dalszego związku. Od tego zależało dosłownie wszystko. Nie chciałam dłużej pozostawać w niewiedzy i robić sobie złudnej nadziei, aby przypadkiem za blisko dwa tygodnie, nie zostać postawiona przed faktem dokonanym i patrzeć jak żeni się z moją siostrą. Po raz kolejny, łamiąc moje serce na tysiące kawałków.




Sama przed sobą, musiałam przyznać, że nie mogłam się doczekać tego wieczoru. Od zawsze uwielbiałam spędzać czas w towarzystwie Stephana. Przy nikim innym, lepiej się nie czułam. Tylko przy nim potrafiłam być po prostu sobą i choć na kilka chwil, poczuć się beztroską dziewczyną. Niczego nie udając i nie zważając na nic. 



Otwieram drzwi w sekundę zamierając w jednym miejscu. Wpatrując się w osobą, której za nic bym się tutaj nie spodziewała.
- Eric? Co ty tutaj robisz? - pytam zszokowana. Nie mogąc uwierzyć, że stoi naprzeciwko mnie.
- Wróciłem wcześniej. Chciałem ci zrobić niespodziankę. Byłem w szpitalu, myśląc że cię tam zastanę. Ale twój tata powiedział mi, gdzie się zatrzymałaś i jestem tutaj. Strasznie się za tobą stęskniłem - przyciąga mnie do siebie, składając na moich ustach pocałunek. Nie potrafiąc go odwzajemnić, zwyczajnie się odsuwam. Unikając jego spojrzenia. Ku niezadowoleniu i zupełnym niezrozumieniu mojego chłopaka. To wszystko między nami, nie tak miało wyglądać. Ale nie mogłam udawać, że ostatnie dni nie miały miejsca i zwyczajnie o nich zapomnieć. Byłam rozczarowana jego postawą i zaczynałam odczuwać, coraz większy żal do jego osoby. 
- Coś nie tak? Rose, co się dzieje? Nie cieszysz się, że znowu jesteśmy razem? - próbuje poznać przyczynę mojego zaskakującego zachowania. Wywołując u mnie jedynie poczucie złości i irytacji. Eric udawał, że ostatnie dni zwyczajnie się nie wydarzyły. Podczas których, robił mi wszelakie wyrzuty i zupełnie nie interesował się moim samopoczuciem.
- Naprawdę nie wiesz? Zapomniałeś już, co powiedziałeś przed trzema dniami? Najpierw zupełnie zlekceważyłeś moją prośbę o trochę więcej wyrozumiałości i okazanie, choć minimum zainteresowania stanem zdrowia mojej mamy. A następnie stwierdziłeś, że albo skończę widywać się ze Stephanem, albo poważnie zastanowisz się nad naszym związkiem. A teraz wymagasz, abym ot tak o tym zapomniała? - przypominam naszą wyjątkowo burzliwą rozmowę, od której nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu.
- Przepraszam za to. Zbyt mocno mnie wtedy poniosło. Po prostu nie podoba mi się, że Stephan wykorzystuje sytuację i stara się znowu do ciebie zbliżyć, choć za kilka dni bierze ślub. Wybacz mi, proszę. To się nigdy więcej nie powtórzy. Wiesz, że bardzo cię kocham - łapie mnie za rękę, wypowiadając te słowa, wyjątkowo skruszonym tonem. Ja jednak, niczego już nie jestem pewna. Ostatnie wydarzenia, spowodowały, okropny mętlik w mojej głowie. W dodatku nie byłam przekonana, czy rzeczywiście mogę w pełni zaufać Erickowi.
- W porządku, przestańmy się bezsensownie kłócić. To nie ma żadnego sensu. Ale musimy ze sobą poważnie porozmawiać - informuję go. Nadszedł najwyższy czas, aby wyjaśnił mi pewne kwestie.
- Tak chyba będzie najlepiej. Zjemy wspólnie kolację? Niedaleko widziałem, całkiem interesującą restaurację - proponuje, nie będąc przekonany czy się zgodzę. Nadal byłam wobec niego powściągliwa i trzymałam go na wyraźny dystans.
- Dobrze, daj mi chwilę i możemy iść - przystaję na jego propozycje, choć nie tak wyobrażałam sobie spędzenie tego wieczoru. Niespodziewane pojawienie Ericka, pokrzyżowało wszystkie moje plany.






Zbierając potrzebne mi rzeczy do torebki. Wysyłam krótką wiadomość do Stephana. Z żalem odwołując nasze spotkanie i wyjaśniając lakonicznie, co jest tego powodem. Następnie spoglądam na swojego obecnego chłopaka, zastanawiając się jaką decyzję podjąć, odnośnie naszej dalszej przyszłości. Nie chciałam go zranić, ponieważ czułam że naprawdę jestem dla niego ważna. W dodatku zrobił dla mnie wiele dobrego, często przedkładając moją osobę nad własne potrzeby, czy plany. Nie potrafiłam go jednak pokochać, mimo usilnych starań.

Jego widok po dłuższej rozłące, nie wywoływał u mnie jakiś większych emocji. Nie tęskniłam za nim w sposób, jaki powinnam. A wyobrażenia wspólnego życia, były dalekie od moich marzeń. Myślałam, że z biegiem czasu, to wszystko się zmieni. Ale nic z tego. Nadal ktoś inny był dla mnie najważniejszy. 






Pokonujemy drogę do restauracji w głównej mierze w przytłaczającej nas ciszy. Żadne z nas, nie umie się przełamać i zacząć rozmowy, choćby o jakiejś błahostce. Zapewne nie trudno postronnym osobom byłoby dostrzec między nami, coraz mocniej nawarstwiające się napięcie. Które tylko czekało, aby znaleźć gdzieś swoje ujście. 




Siedząc przy stoliku, rozglądam się po przytulnym wnętrzu, kameralnej restauracji. Spoglądam na inne osoby, które postanowiły spędzić w tym miejscu swój wolny czas, zastanawiając się, czy ktoś jeszcze poza mną, musi się zmagać z takimi wątpliwościami i nieustanną niewiedzą, jak ostatecznie będzie wyglądać moja przyszłość. Staram się zebrać w sobie na rozpoczęcie rozmowy, ale nie potrafię się przełamać i zacząć pierwsza.





- O czym więc, chciałaś porozmawiać? - słyszę pytanie Ericka, gdy oczekujemy na złożone przez nas zamówienie. Wdzięczna, że poruszył ten temat. 
- O nas. Nie jestem pewna, czy zbytnio się nie pośpieszyliśmy. Sam widzisz, co się dzieje. Nieustannie się tylko kłócimy i zupełnie nie potrafimy, znaleźć jakiegoś kompromisu. Jestem tym, coraz bardziej zmęczona - zaczynam, próbując jak najspokojniej przeprowadzić tę rozmowę.

- Rose, jestem pewien, że to tylko przejściowy kryzys. Ostatnie dni, były dla nas ciężkie. Żyliśmy w ciągłym stresie i nie panowaliśmy nad swoimi słowami. Niedługo wszystko się poukłada i będzie, jak na początku. Za chwilę wrócimy wspólnie do Londynu i nareszcie rozpoczniemy wspólne życie. Takie, o jakim od dawna marzyłaś - słucham jego zapewnień. Które nie będą miały szansy się zrealizować. 

- To pierwsza kwestia, jaką powinniśmy poruszyć. Eric, ja na razie nie wracam do Londynu. Mama mnie potrzebuje i nie mogę jej zostawić - tłumaczę mu. Dostrzegając na jego twarzy oznaki złości i niedowierzania.
- Żartujesz sobie? Przecież jej życiu, już nic nie zagraża. Poza tym, nie jest sama. Nią ma się, kto zająć. Jest twój tata, Melanie. Ty możesz spokojnie, skupić się na swoim życiu. Co z twoją pracą? Sama powiedziałaś, że zdecydowałaś się na życie w Londynie, aby być z dala od rodziny. A teraz, chcesz wszystko poświęcić dla osoby, która przyczyniła się wielokrotnie do twojego cierpienia? - nie mogłam uwierzyć, że w ogóle usłyszałam od niego coś takiego.
- Eric, mówisz o mojej mamie! Owszem w przeszłości, nie było między nami najlepiej, ale ona chce to naprawić. Mam zamiar jej to umożliwić. Szczególnie, że mogłam ją bezpowrotnie stracić. Dzięki temu, wiele zrozumiałam. Naprawdę nie rozumiesz, że to jedna z najbliższych dla mnie osób? Jaka by nie była, co by nie zrobiła. Nadal jest kobietą, która mnie urodziła i wychowała. Dlatego poświecę jej tyle czasu, ile trzeba. Bez względu na wszystko - podnoszę swój ton głosu, stając w jej obronie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie potrafił choćby przez chwilę postawić się na moim miejscu. Byłam przekonana, że sam także zrobiłby to samo, gdyby coś podobnego, przydarzyło się któremuś z jego rodziców. 
- Myślisz, że w to uwierzę? Powiedz lepiej, że chcesz być blisko Stephana. Znowu namieszał ci w głowie i omamił, jakimiś czułymi słówkami. Jak robił to niemal od zawsze, abyś tylko była na każde jego zawołanie. Naprawdę jesteś, aż tak naiwna i wierzysz, że dla ciebie odwoła swój ślub z twoją siostrą? Byłem cierpliwy i dałem ci czas, abyś w końcu o nim zapomniała. Ale powoli mam tego dość. Nie mam zamiaru, być wyłącznie jego marnym zastępstwem - Eric nie odpuszcza i prowokuje kolejną kłótnię między nami. Zaczynał przypominać dawnego siebie, który setki razy uprzykrzał mi w szkole życie. 
- To dlatego skłamałeś, że dostałam bransoletkę od ciebie? Aby przypisać sobie jego zasługi, bo tobie zabrakło pomysłu? Chwilami mam wrażenie, że to wcale nie na mnie ci zależy, bo dla ciebie liczy się tylko to, aby zrobić na złość Stephanowi i odegrać się na nim, za coś czego nie jestem świadoma - nie pozostaję mu dłużna i również, przestaję zważać na to, co mówię. Byłam przekonana, że nasza rozmowa zmierza w bardzo złym kierunku.
- Dawno już nie słyszałem większych bzdur. Natomiast, co do prezentu. Zrobiłem to, abyś była szczęśliwa. Nie chciałem, wyprowadzać cię z błędu i rozczarować. Zresztą to ty sama z góry założyłaś, że dostałaś ją ode mnie. To nie ma zresztą teraz znaczenia. Odezwij się do mnie, jak się na coś zdecydujesz. Czas w końcu dokonać wyboru, Rose. Albo ja, albo Stephan - wstaje od stolika, opuszczając restaurację bez żadnego pożegnania.
Nie wiedziałam na kogo byłam bardziej wściekła, czy na Ericka, który nie dał sobie niczego wytłumaczyć z góry zakładając, że wie wszystko najlepiej. Czy na siebie, że pozwoliłam się dać wyprowadzić mu z równowagi. Zamieniając naszą spokojną rozmowę, po raz kolejny w kłótnię.






W nie najlepszym humorze, wracam do swojego hotelu. Chcąc, jak najszybciej zapomnieć o tym koszmarnym wieczorze. Podczas którego, mój związek z Erickiem zawisnął na włosku. Zaczynałam się czuć winna z tego powodu. W głównej mierze, to w końcu poprzez moje postępowanie i wybory atmosfera między nami, coraz bardziej się zaogniała. Aż w końcu nastąpił wybuch, który odarł mnie z resztek złudzeń. Nasz związek, nie miał większej przyszłości. To się zwyczajnie nie mogło udać. Nie w momencie, gdy moje serce, wciąż należało do kogoś innego.





Będąc tuż przed swoim pokojem, zauważam że ktoś oczekuje na mój powrót. Będąc tym kompletnie zaskoczona, zatrzymuję się w jednym miejscu. Nie mając pojęcia, co powiedzieć.
- Stephan? Co ty tutaj robisz? - pytam w momencie, gdy nasze spojrzenia się spotykają. Za nic bym się go tutaj nie spodziewała. 
- Czekam na ciebie. Musiałem się z tobą zobaczyć. Przyszedłem więc z nadzieją, że niedługo wrócisz ze spotkania z Erickiem - niweluje dzielącą nas odległość i przytula mnie mocno do siebie.
- Dobrze, że jesteś. Za mną fatalny wieczór, wszystko poszło nie tak, jak trzeba - odwzajemniam jego uścisk. Szepcząc cicho.




- Co się więc stało? Jesteś strasznie smutna - bacznie mi się przypatruje, gdy otwieram drzwi od pokoju. Wchodzimy do środka, a ja nie potrafię zleźć sobie miejsca. Zaczynając chodzić po nim i przekładać rzeczy z miejsca na miejsce.
- Pokłóciłam się z Erickiem. Tym razem na poważnie. On zupełnie nie potrafi rozumieć, że mama jest w tej chwili dla mnie najważniejsza. Jakby tego było mało, kazał mi wybierać między tobą a nim - streszczam mu przebieg naszej, niezbyt przyjemnej wymiany zdań.
- Więc to zrób. Jeśli ci na nim zależy, zrozumiem i zostawię cię w spokoju. Jedyne czego chcę, to abyś była szczęśliwa. Nie ważne z kim i za jaką cenę. Przed laty zawaliłem i teraz być może, poniosę tego konsekwencje - słysząc jego poważny ton głosu. Byłam wprost przekonana, że jest przygotowany na wszystko. Liczył się z tym, że być może ponownie stracimy ze sobą kontakt, tym razem już na zawsze. Potrafiłby to jednak zaakceptować w przeciwieństwie do Ericka. Stephan liczył się z moimi uczuciami i umiał przyjąć do wiadomości możliwą porażkę. Co dodatkowo, przybliża mnie do dokonania ostatecznego wyboru.
- Problem w tym, że przy Ericku nie potrafię być szczęśliwa. Przynajmniej nie w takim samym stopniu, jak będąc przy tobie - mówię odważnie. Mam dosyć udawania i grania pozorami. W jednej sekundzie wszystkie moje bariery, które nakazywały mi nie przekraczać pewnej granicy. Znikają jedna za drugą.




Podchodzę do Stephana i niewiele myśląc, łączę ze sobą nasze usta w tak długo wyczekiwanym przez nas oboje pocałunku. Zupełnie go tym zaskakując. Przez co, dopiero po chwili zaczyna go odwzajemniać.
Miałam dość walki samej ze sobą i powstrzymywania się przed tym, o czym od dawna marzyłam.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - odrywa się na chwilę ode mnie, szukając potwierdzenia, czy nie robię niczego wbrew sobie, aby zwyczajnie zapomnieć o Ericku. 
- Od dawna już chciałam. Kocham ciebie i tylko ciebie. Jestem pewna, że to się nigdy nie zmieni - wyznaję. Ponownie wpijając się w jego usta. Nie dając mu tym samym, dojść do słowa. Miałam dość rozmów. Tej nocy, chciałam czegoś zupełnie innego.




Z każdą następną, upływającą sekundą, coraz mocniej zatracamy się w naszych pocałunkach. Zupełnie różnych od tych, które miały miejsce w przeszłości. Te były dużo bardziej żarliwe i zaborcze. Wyrażające od dawna kumulującą się tęsknotę i pragnienie zaznania czegoś w naszym przypadku zakazanego. Nie pamiętałam już, kiedy czułam się lepiej. Po raz pierwszy od dawna, choć na moment mój mózg zwyczajnie się wyłączył. Pozwalając czerpać wyłącznie przyjemność i rozkoszować się trwającym momentem.





Całujemy się bez opamiętania. Zapominając o całym świecie. Przede wszystkim o Melanie i Ericku, z którymi byliśmy nadal w nierozwiązanych związkach. Nie interesowało mnie w tamtym momencie, że zdradzam swojego chłopaka z narzeczonym własnej siostry, którego przed laty skutecznie mi odebrała. Wyrzutami sumienia, miałam zamiar zadręczać się dopiero rano. Teraz chciałam skupić się wyłącznie na tych kilku, niezwykle ulotnych chwilach. Podczas, których mogłam zaznać złudnego wrażenia, że Stephan jest tylko mój i nic nigdy, nie będzie nas w stanie już rozdzielić.






Dalsze wydarzenia między nami, toczą się w błyskawicznym tempie. Rzucaliśmy z siebie ubrania jedno po drugim. Chcąc, jak najszybciej pozbyć się zbędnego odzienia. Byliśmy, zbyt niecierpliwi i spragnieni siebie nawzajem, aby przeciągać moment nieuniknionego. Pożądanie i namiętność do reszty przejęły nad nami kontrolę.
Tej nocy, niewielki hotelowy pokój był jedynym świadkiem. Naszych uniesień i niekończących się westchnień przyjemności, jakie towarzyszyły nam podczas wspólnej drogi na sam szczyt rozkoszy. Która została zwieńczona wzajemnym wyznaniem uczuć, które mimo upływu lat i wydarzeń mających na celu ich wielokrotne zniszczenie, pozostały niezmienne. Nasza miłość, wciąż była tak samo silna i nierozerwalna, jak tamtego pamiętnego dnia. Gdy po raz pierwszy, zdobyliśmy się na odwagę wyznać ją sobie.




Budzę się nad ranem, spoglądając ledwo przytomnie na zegarek, wskazujący kilka minut po trzeciej. Wyswobadzam się delikatnie z ramion Stephana, aby przypadkiem go nie obudzić z zamiarem wstania z łóżka. Całuję go delikatnie w policzek, a następnie zakładając na siebie swoje porzucone po pokoju ubrania. Podchodzę do okna, wpatrując się w nocną panoramę miasta. Wspominając minione godziny, które przez długi czas zachowam w pamięci. Nie miałam pojęcia, co się z nami stanie. W końcu niczego sobie nie obiecywaliśmy, a już tym bardziej nie padły żadne oficjalne deklaracje z naszych ust. Mimo wszystko nie żałowałam niczego, co wydarzyło się między nami podczas tej nocy.




- Rosie, znowu nie możesz spać? Nad czym tak rozmyślasz? - słyszę za sobą, zaspany głos Stephana. Po chwili obejmuje mnie w talii i opiera swoją głowę na moim ramieniu.
- Nad nami. Co teraz będzie? Co z twoim ślubem? Z Melanie? Z waszym dzieckiem? Gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce? Dlaczego to wszystko musi być, aż tak skomplikowane? - pytania mimowolnie, same opuszczają moje usta. 

- Obiecuję ci, że wszystko się jakoś ułoży. Odwołam ten cholerny ślub bez względu na wszystko. Zrobię wszystko, aby być z tobą. Nie wiem tylko, czy ty również tego chcesz i czy będziesz w stanie zaakceptować fakt, że będę miał dziecko - sama wciąż tego nie wiedziałam. Najbardziej obawiałam się momentu, gdy ono się urodzi. Nie potrafiłam przewidzieć swojej reakcji, ani komukolwiek zagwarantować, że pogodzę się z ojcostwem Stephana. Nadal wydawało mi się to czymś nierealnym i bardzo odległym.

- Niczego innego nie pragnę bardziej niż bycia z tobą. Ale to nie jest takie łatwe, jak kiedyś. Wszystko się zmieniło. My sami się zmieniliśmy. Boję się, że to mogłoby się zwyczajnie nie udać, a nie chcę po raz kolejny przeżywać koszmaru naszego rozstania - odwracam się w jego stronę, wyjawiając wszystkie targające mną wątpliwości.
- Wiem, że przed nami bardzo daleka droga do pełni szczęścia. Ale wierzę, że nasza miłość, przezwycięży wszystkie przeciwności. Kochamy się, a to najważniejsze. Nie myśl jednak o tym. Niedługo przyjedzie czas na to, aby się nad wszystkim zastanowić. Teraz zwyczajnie cieszmy się tym, co mamy - całuje mnie delikatnie i prowadzi za sobą w stronę łóżka. Niedługo potem. ponowne zasypiam w jego ramionach, czując jak ogarnia mnie, jakiejś nie do końca wytłumaczalne poczucie spokoju, które odczuwałam wyłącznie w obecności Stephana.




Budzę się rano w rozgrzebanej pościeli i pustym łóżku, rozczarowana takim obrotem sytuacji. Przez chwilę zastanawiam się nawet, czy ubiegła noc miała naprawdę miejsce, a nie była wyłącznie wymyślonym przez moją podświadomość snem.
Jednak mała kartka z wyjaśnieniami Stephana, dlaczego nie zastałam go tutaj po obudzeniu. Oraz zapewnieniami, że zobaczymy się popołudniu. Jest namacalnym dowodem, że kilka ostatnich godzin spędziliśmy wspólnie. Mimowolnie uśmiecham się sama do siebie, nie mogąc doczekać naszego ponownego spotkania.
Zaczynałam zachowywać się, jak zakochana nastolatka. Widząca świat przez różowe okulary. Znów wracały do mnie te same odczucia, które towarzyszyły mi przed ponad dwoma laty.




Szykując się do odwiedzin mamy. Przypominam sobie o jej wczorajszej prośbie, abym przywiozła jej kilka osobistych drobiazgów z domu. Przez to wszystko, co się stało. Zupełnie o tym zapomniałam. Zaczynam więc szukać kluczyków do samochodu, które otrzymałam wczoraj od taty, specjalnie abym mogła bez przeszkód dostać się do naszego domu .

Po czym, udaję się w blisko godzinną drogę do mojego rodzinnego domu. Nie przeczuwając, że ta nie planowana wizyta, po raz kolejny wywróci wszystko do góry nogami.






Rozglądam się po znajomych wnętrzach, szukając potrzebnych mi przedmiotów. Na szczęście Melanie nie było w domu. Dzięki czemu, uniknęłam niezręcznego spotkania i zapewne kolejnej kłótni, wywołanej z jakiegoś błahego powodu. Na dodatek, nie czułabym się najlepiej w jej obecności. Z powodu ubiegłej nocy. Jakby sobie tego nie tłumaczyć, po prostu przespałam się z jej narzeczonym. Nie mogłam próbować się usprawiedliwiać, że ich związek to w zasadzie jedynie formalność, a ona w przeszłości, narobiła o wiele gorszych rzeczy. Przedstawione fakty nie zmieniały stanu rzeczy. Melanie nadal była moją jedyną siostrą i nie powinna robić takich rzeczy za jej plecami. Szybko odsuwam jednak od siebie napływ tych dość męczących myśli, aby nie zepsuć sobie nastroju na resztę dnia.






Po uprzednim sprawdzeniu, czy na pewno zabrałam wszystkie rzeczy o jakie zostałam poproszona przez mamę. Otwieram drzwi od domu z zamiarem jego opuszczenia, natrafiając w nich na kompletnie nieznajomą mi kobietę. Elegancką i bardzo zadbaną. Wpatrującą we mnie niemal z mordem w oczach.

- Powiedz mi, jak ci nie wstyd zabierać dzieciom ojca i czyjegoś męża? Nie mogłaś znaleźć sobie kogoś wolnego? - pyta, płaczliwym tonem. Wprawiając mnie w konsternację. Nie miałam pojęcia kim była i dlaczego oskarżała mnie o takie niemoralne rzeczy.
- Przepraszam, ale zaszła chyba jakaś pomyłka. Zupełnie nie wiem, o co pani chodzi - tłumaczę jej spokojnie, wzmagając wyłącznie jej gniew.
- Nie udawaj i miej odwagę się chociaż przyznać, że od kilku miesięcy masz romans z moim mężem. Zniszczyłaś naszą rodzinę, a teraz masz jeszcze tupet udawać, że nic nie rozumiesz. Odebrałaś ojca dwójce dorastających dzieci. Myślisz, że wygrałaś, bo jesteś młodsza, ładniejsza i Florian dał się na to złapać? Też tak kiedyś myślałam. Poczekaj jeszcze trochę, a ciebie także wymieni na młodszy model - kobieta zaczyna wykrzykiwać, coraz głośniej poszczególne słowa. Wywołując u mnie, coraz większe poczucie zdezorientowania i niezręczności. Brakowało tylko, aby ktoś z sąsiadów to wszystko usłyszał.
- Naprawdę proszę się uspokoić i mnie wysłuchać. Przysięgam, że nic nie łączy mnie z pani mężem. Ja nawet nie znam żadnego Floriana. To jakieś kompletne nieporozumienie. Poza tym ostatnie miesiące spędziłam w Anglii. Jeśli pani chcę, mogę to bardzo łatwo udowodnić - odpowiadam jej z niezachwianą pewnością, przez co zaczyna się wahać.
- To nie może być pomyłka. Jestem pewna, że trafiłam pod właściwy adres. Jesteś Melanie, prawda? - słysząc imię swojej siostry, doznaję kolejnego dziś szoku. Nagle wszystko, zaczyna mi się układać w jedną, logiczną całość. Której jednak, nie potrafię przyjąć do swojej świadomości.
- Mam na imię, Rose i jestem siostrą Melanie - odpowiadam nieznajomej kobiecie, po dłuższej chwili milczenia, jakie między nami zapanowało. Wprawiając ją tą informacją w taki sam szok, w jakim sama się znajdowałam.

__________________
Wydarzenia trochę, wymknęły mi się spod kontroli. :D 
Mamy więc dodatkowe komplikacje, na które niektórzy czekali. ;)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi skończenie w takim momencie...
Na koniec wspomnę tylko, że jesteśmy niemal na końcu tej historii. Nie wiele zostało do jej zakończenia. 
Ale, czy na pewno szczęśliwego? ;D 


7 komentarzy:

  1. O Boże ... ile się tu wydarzyło! I od czego ja mam teraz zacząć? Normalnie głowę mi rozsadza z nadmiaru nowych rzeczy oraz kolejnych pytań ... ty to człowieka potrafisz skołować ;D
    Może zacznę od najważniejszego, czyli zdrowia matki Rose. Bardzo się cieszę, że kobieta się wybudziła i teraz wszystko zmierza ku dobremu. Oczywiście trzeba czasu i wiele pracy, ale ma ona wsparcie w mężu i córce, więc pokona wszystkie przeciwności. No właśnie, wsparcie. Wiedziałam, byłam wręcz przekonana, że Melanie wmówi matce, że cały czas była przy niej. Co za hipokrytka jedna! Zrobiło mi się z jednej strony żal ich matki, bo przez Melanie straciła dobry kontakt z Rose, skupiła się tylko na niej, ba! Oddałaby wszystko dla niej, a córka nie potrafiła się jej odwdzięczyć w tak trudnej chwili. W ogóle nie mogę sobie nawet wyobrazić tego, że ktoś w takiej sytuacji może mieć coś ważniejszego do robienia niż czuwanie przy rodzicu. Przecież ja bym wariowała i odchodziła od zmysłów jak Rose! Do tego te "pretensje" Erica o to, że dziewczyna chce zostać przez jakiś czas przy matce. Czy on nie ma sumienia? Czy dla niego to, aż tak dziwne? Zgadzam się z Rose, jemu bardziej zależy na tym, aby zrobić na złość Stephanowi, niż na niej samej. Jedyne na co on zasługuje to kopniak w tyłek. A on jeszcze chce, aby Rose przemyślała to wszystko. Tutaj nie ma nad czym się zastanawiać, bo materiałem na dobrego i kochającego chłopaka to on nie jest. Ugh, aż się zdenerwowałam! :D Ja po prostu cała żyje tą historią i mam wręcz mordercze myśli gdy czytam o Ericu i Melanie :D Co Ty robisz ze swoimi czytelnikami ...
    Następną kwestią, którą poruszę, jest pojawienie się zdradzonej żony. No czegoś takiego to ja się nie spodziewałam! Znaczy, romansu Melanie ze starszym facetem tak, ale takiej sceny nie. Nie żebym narzekała :P Rose musiała być nieźle skołowana, gdy obca kobieta zaczęła wykrzykiwać do niej pretensje. A ta kobieta? Musiała mieć na prawdę wiele odwagi, aby stanąć w drzwiach kochanki męża. I jak się skończy ta "rozmowa"? Czego więcej dowie się Rose o Melanie? Ugh, wybuchnę z niecierpliwości! I moja teoria na temat ciąży tej hipokrytki jest taka, że owszem jest w "błogosławionym stanie" ale z tym Florianem, ale że nie może się to wydać, to wmówiła ten fakt niewinnemu Stephanowi. Dlatego tak bardzo naciska na ślub.
    I najważniejsze! W relacjach Rose i Stephana nareszcie coś ruszyło :) Oczywiście wiedzieliśmy od samego początku, że się kochają, ale przez różne koleje losowe i intrygi Melanie, nie mogli być razem. Wiedziałam, że w końcu Rose się przełamie, choć ta cała sytuacja nadal jest dla niej trudna. Ale czy nie najważniejsze jest to, że się kochają? To jego potrzebuje przy swoim boku, bo to on jest jej największym wsparciem. Niech Stephan jak najszybciej kończy ten chory związek z Melanie, chociaż zdaję sobie sprawę, że to łatwe wcale nie będzie, i niech dadzą sobie drugą szansę. Nie wyjdzie to nie wyjdzie, lepiej spróbować, niż żałować. Dlatego Ty mnie tu nie strasz smutnymi zakończeniami! Nie po to nerwy tracę żyjąc tą historią! ;D Tak im skomplikowałaś życie, że potrzebują wreszcie szczęścia! :D
    Ach! I co matka chciała jej powiedzieć? Aż mnie nosi teraz ... po co ta hipokrytka musiała wtedy wejść -,-
    Pozdrawiam i czekam na nowość! I zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę może od końca, czyli od najbardziej znaczącej informacji z tego rozdział. Wiedziałam, że Melanie ma romans z tym swoim profesorkiem. To zresztą było do przewidzenia. W końcu jest okrutną, bezduszną jędzą, która bawi się ludźmi i myśli tylko o sobie. Tak po prostu spotyka się z żonatym mężczyzną, jednocześnie planując swój ślub ze Stephanem. Fajna sprawa, nie ma co. Założę się, że dziecko, z którym jest w ciąży, nie jest Stephana tylko tego całego Floriana. Z niego zresztą też musi być niezłe ziółko.
    Nie dziwię się, że jego żona jest wściekła. I że naskoczyła na Rose, myśląc, że jest Melanie. Dobrze, że dziewczyna zdążyła wyprowadzić ją z błędu za nim doszło do rękoczynów. Mam nadzieję, że teraz wszystko sobie wyjaśnią, a potem cała rodzina pozna prawdę na temat Melanie. Na pewno będą w szoku, ale należy jej porządna kara za to, co zrobiła.
    Jeśli chodzi o Erica, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się, że Rose się z nim pokłóciła. Teraz jeszcze raz sobie wszystko przemyśli, zerwie z nim i będzie mogła być ze Stephanem. Ale jednocześnie… no, polubiłam Erica i nie chcę by był smutny i samotny. Nie rozstaną się w zgodzie, okej?
    Za to Stephane… Nie powiem, jestem lekko zaskoczona takim obrotem spraw. Ale jednocześnie cieszę się, że obydwoje są pewni swoich uczuć. Teraz Stephane musi zrobić wszystko, by odwołać ślub z Melanie. On i Rose naprawdę zasługują na szczęście. A gdy okaże się, że dziecko Melanie, nie jest też dzieckiem Stephana, wtedy wszystko pójdzie już łatwiej.
    Boję się tylko jak zareaguje matka Rose. Naprawdę wiele przeszła, w końcu zaczęła dochodzić do siebie, a teraz taka informacja… To może naprawdę źle wpłynąć na jej stan zdrowia.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest! W końcu to czego wyczekiwalam od kilku rozdziałów 😁😀 tak się właśnie szczerze po przeczytaniu hehe Rose i Stephan to jest jednak to. Jak do tej pory nie byłam pewna tej pary i samego Stephana to teraz jestem na tak, takie duże tak. To jest miłość i to już taka poważna która ciągnie się za nimi już kilka dobrych lat.
    Hmmm Erick totalnie i skreślony. Nie pokazał nic normalnego w tym rozdziale. Wręcz przeciwnie poznaliśmy jego gorsza i pewnie ta prawdziwa stronę. Nie do końca wierzę w to że był z Rose żeby zrobić na złość Stephanowi bo na początku był przecież fajny i normalny. Starał się o dziewczynę ale im dalej tym było gorzej. Tragedia i co on w ogóle mówił...wybrać między nim a stephanem...cóż wybór prosty 😋
    Ym i tajemnica Melanie wyjaśniona. Cwaniara miała romans i wpadła. Ma teraz dzieciaka na głowie i wkreca w niego naiwnego Stephana. Oby Rose szybko wyjawiła ten spisek bo to wszystko źle się skończy.
    Co do twojej notki to nie mogę uwierzyć że zbliżamy się do końca 😮 tak szybko? Nie, nie, nie!
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tu się podziało w tym rozdziale! :D Ale zacznę od początku, tak chyba będzie najlepiej ^^
    Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że życiu mamy Rosie już nie zagraża niebezpieczeństwo! :) Ile nerwów się najedli, to ich... Wiadomo, że będzie teraz musiała na siebie uważać i musi minąć sporo czasu, zanim znów będzie mogła robić to, co robiła zazwyczaj, będzie musiała odpoczywać, ale jednak najważniejsze jest to, że już jest w porządku i że wraca do sił :) Rosie i jej tata musieli odetchnąć z wielką ulgą, bo Mel... Ech, tak coś czułam, że będzie wmawiała rodzicielce, że to ona spędzała z nią najwięcej czasu, że najbardziej się o nią martwiła, co jest zupełną nieprawdą, ale... Rosie ma rację, nie ma co wyjawiać mamie prawdy, bo nie wiadomo jak to mogłoby się odbyć na jej dopiero co odzyskanym zdrowiu. Naprawdę nie rozumiem jak można być taką obłudną i bezduszną osobą... W dzieciństwie to ona była najważniejsza, a teraz jak się odpłaca? Zero wdzięczności, zero niczego...
    Nie spodziewałam się odwiedzin Erika... Wydaje mi się, że Rosie powinna zakończyć ten związek. Wydawało się jej, że przy nim spróbuje zapomnieć o Stephanie, o tej miłości, ale to niewykonalne... Nie da rady być z jedną osobą cały czas kochając drugą. Mimo, że początkowo Erick wydawał mi się w porządku to ostatnio moja sympatia do niego zaczęła maleć, a teraz to już przeszedł samego siebie. Jakim prawem zaczął robić Rosie wyrzuty, że chce teraz jak najwięcej czasu poświęcić mamie, która dopiero co przeszła poważną chorobę? Jak może oczekiwać od niej, że ją zostawi i wróci z nim do Londynu jak gdyby nigdy nic? Ech, nie jestem w stanie tego zrozumieć. Wiem, że może nie była zbyt idealną mamą dla Rosie, ale postanowiła to zmienić i to się liczy. I zastanawia mnie, co tego chciała jej powiedzieć zanim Mel wparowała do szpitala? Czyżby wiedziała o jej romansie z profesorkiem i chciała wszystko wyznać? Pewnie niebawem się dowiemy :)
    Och... I mam to, czego chciałam haha :D Rosie i Stephan <3 To się musiało tak skończyć, prędzej czy później ^^ Miłość w końcu wzięła nad nimi górę :) I naprawdę cieszę się, że Rosie poszła na całość, nie zastanawiała się nad niczym, nad Mel... Wiem, że ona nie jest taka jak jej siostra, ale musiała zawalczyć o swoją prawdziwą miłość i o Stephana :) Mówiłam już, że jego zachowanie podoba mi się coraz bardziej? Oby faktycznie odwołał ten ślub i oby udało mu się stworzyć z Rosie związek, taki z prawdziwego zdarzenia :) Bo po tym, co wyszło na jaw, że Mel ma romans z profesorem jestem coraz bardziej przekonana o tym, że to jego dziecko nosi pod sercem. Rosie musiała być bardzo zdezorientowana, gdy została posądzona o to wszystko, ale na szczęście udało się to wyprostować. Mel... Brak słów. Perfidna, wyrachowana jak mało kto... Chociaż ten romans wyszedł na jaw podejrzewam, że wyprze się wszystkiego... Ale oby prawda zwyciężyła.
    I co Ty mówisz, że zbliżamy się do końca? Masz już dla nas w zanadrzu kolejną historię, prawda? :D
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taka opcja, że coś nowego się pojawi... Ale niczego na razie nie obiecuję. 😉

      Usuń
    2. Mam taką nadzieję! :)
      I przy okazji zapraszam na trójkę na http://spojrzenie-blekitu.blogspot.com/ ;*

      Usuń
  5. Jestem 😊 Bardzo się cieszę że z mamą Rose jest już lepiej i nic nie zagraża jej życiu. Obawiam się tylko jak informacja z końca rozdziału na nią wpłynie. A może ona już o tym wie ? I może to doprowadziło ją do tego stanu? Może też właśnie o tym chciała powiedzieć Rose gdy przeszkodził im Mel ?
    Co do samej końcówki, no wiedziałam byłam pewna że Mel coś ukrywa . Że ma romans i chce wykorzystać Stephana. Jako ojca swojego dziecka. Ona jest całkowicie pozbawioną skrupułów i niewiem co musiałoby się tutaj stać żebym ją polubiła. Obawiam się jednak że nie ma takiej rzeczy 😉
    Co do najważniejszego wątku 😉 NARESZCIE 😁😁😁 tak długo na to czekałam. I w końcu się doczekałam. Rose w końcu przestała myśleć o innych. I zaczęła myśleć o sobie. Niesamowicie cieszę się z tego że zdecydowała się pójść na całość że Stephanem. To było nieuniknione😊 Oni są dla siebie po prostu stworzeni.
    Co do samego Ericka. Zdziwiłam się że chłopak się pojawił. Rose powinna definitywnie to zakończyć. On nie jest dla niej. Nigdy nie zapomni przy nim o Stephanie. Poza tym on nie jest szczery. I cały czas twierdzę że kombinuje z Mel.
    Nie mogę uwierzyć że już pomału kończysz. Weź nie rób nam tego😉😉😉
    I nie masz wyjścia. Musisz zacząć coś nowego. W ogóle nie przewiduję innej możliwości 😉 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń